5sola.pl

Soli Deo Gloria

czwartek, 30 maja 2019

Struktura modlitwy

czwartek, maja 30, 2019 0 Comments
Chrześcijanie często używają prostego akrostychu jako wskazówki do modlitwy: A.W.D.P. Każda litera oznacza jeden z kluczowych aspektów modlitwy:
(A) Adoracja
(W) Wyznanie
(D) Dziękowanie
(P) Proszenie

Tak zbudowany akrostych nie tylko przypomina nam o kluczowych elementach modlitwy, ale także powinien wskazywać na jej priorytety.
Pierwszym elementem modlitwy powinna być adoracja lub uwielbienie. Psalmy, które są natchnionymi przykładami pobożnej modlitwy, kładą ogromny nacisk na uwielbienie. Od wielu lat zauważam, że wraz ze wzrostem dyscypliny i zachwytem modlitwą, w sposób naturalny poświęcamy więcej i więcej naszego czasu na adorację Boga.

Po drugie, modlitwa powinna obejmować wyznanie naszych grzechów; ponieważ pamiętamy o naszych upadkach przychodząc przed Boże oblicze, widzimy, że jesteśmy pozbawieni Jego świętości i dlatego potrzebujemy Jego przebaczenia.

Po trzecie, kiedy się modlimy, zawsze powinniśmy dziękować, wspominając łaskę i miłosierdzie okazane nam przez Boga.
Po czwarte, modlitwa słusznie zawiera błagania lub prośby, w których przynosimy Bogu potrzeby zarówno nasze jak i innych ludzi.

Myślę, że ten pomocny akrostych pomoże nam pamiętać zarówno o poszczególnych elementach modlitwy jak i jej zasadniczych priorytetach. Niestety, często spędzamy nasze życie modlitewne w czymś rodzaju P.D.W.A, ponieważ zaczynamy od potrzeb, a następnie, spędzamy mało czasu, jeśli w ogóle, na adoracji, wyznawaniu i wdzięczności.

Modlitwa Pańska
Kiedy patrzymy na Modlitwę Pańską, widzimy adorację Boga zawartą w pierwszej prośbie „Święć się imię Twoje”. Jezus potwierdzał, że imię Boga jest święte. Widzimy również wyznanie: „Przebacz nam nasze grzechy” oraz prośby. Gdzie jednak w modlitwie Pańskiej znajdziemy wyraz wdzięczności wobec Boga? Nie ma jej. To dziwne, gdyż apostoł Paweł nauczał, że dziękczynienie powinno zawsze być treścią naszych modlitwy: „Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim przez modlitwę i prośbę z dziękczynieniem niech wasze pragnienia będą znane Bogu” (Flp 4:6).

Chociaż dziękczynienie nie jest wyraźnie wspomniane w Modlitwie Pańskiej, myślę, że zawarte jest w słowach „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” (Mt 6:11). Już wyjaśniam dlaczego: powinniśmy zwracać uwagę nie tylko na to, że mamy codzienne pożywienie, ale również na rzeczywistość codziennego Bożego zaopatrzenia naszych potrzeb. Uświadomienie sobie tego powinno nas skłonić do dziękczynienia.

R.C. Sproul

niedziela, 26 maja 2019

Musiałem wyjść. Głębokie, nieodparte wołanie wyrwało mnie ze snu; czułem, że wzywa mnie coś świętego. Słyszałem tylko rytmiczne tykanie budzika na biurku. Było niewyraźne, nierzeczywiste,  jakby dochodziło z zanurzonej w morskiej otchłani komnaty. Trwałem między jawą a snem, na zacierającej się granicy między świadomością a nieświadomością. Zawieszony niebezpiecznie na krawędzi, w miejscu, gdzie docierające z zewnątrz dźwięki nadal mogą wtargnąć do rodzącej się w mózgu ciszy, gdy już poddajesz się obezwładniającej nocy. Śpiący, ale jeszcze świadomy. Przebudzony, lecz nie czujny. Nadal wrażliwy na wewnętrzne wezwanie: „Wstań. Wyjdź z pokoju”.

Wołanie przybrało na sile, stało się naglące, niemożliwe do zignorowania. W nagłym przypływie przytomności usiadłem i opuściłem nogi na podłogę. Senność odeszła natychmiast, a ciało gotowe było do działania. Chwilę później, ubrany, wyszedłem z akademika. Utkwił mi w pamięci wskazujący godzinę zegar. Za dziesięć dwunasta.

Chłód nocnego powietrza zamienił śnieg w twardą pierzynkę. Chrupał pod nogami, gdy szedłem ku centrum campusu. Księżyc okrywał bladym całunem budynki college’u, których rynny zdobiły gigantyczne sople krople wody uwięzione w przestrzeni, twarde sztylety lodu przypominające zamarznięte kły. Najzdolniejszy architekt nie zaprojektowałby tych naturalnych gargulców.
Koła zębate w zegarze na szczycie Starej Wieży ruszyły do przodu, a wskazówki spotkały się w pionowym uścisku. Ułamek sekundy przed kurantem usłyszałem głuche stęknięcie mechanizmu. Cztery tony oznaczały pełną godzinę. Po nich rozbrzmiało dwanaście równych, donośnych uderzeń. Liczyłem je w myślach – jak zawsze – aby sprawdzić, czy może tym razem zegar się pomyli. Nie mylił się nigdy. Dokładnie dwanaście uderzeń rozbrzmiało z wieży niczym stuk sędziowskiego młotka gniewnie uderzającego o metal.

Kaplica skrywała się w cieniu Starej Wieży. Zrobione z ciężkiego dębu drzwi wyginały się w gotyckim łuku. Otworzyłem je i wszedłem do przedsionka. Gdy się zatrzasnęły, ich szczęk odbił się echem od kamiennych murów nawy.
Zaskoczyło mnie jego natężenie, dziwnie kontrastujące z odgłosami codziennych nabożeństw, w czasie których dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi zagłuszali zajmujący przydzielone miejsca studenci. Pustka nocy tylko go wzmocniła.
Stałem w przedsionku, pozwalając oczom przywyknąć do ciemności. Blade światło księżyca sączyło się przez przyciemnione witraże okien.

Dostrzegałem zarysy ławek i przejście między nimi, prowadzące do prezbiterium. Wyczuwałem majestat tamtej przestrzeni, potęgowany przez łuki sklepienia. Miałem wrażenie, że ciągną mą duszę w górę niczym wielka, wyciągnięta ręka sięgająca w dół, by mnie podnieść.
Powoli i z namysłem ruszyłem ku schodom prowadzącym do prezbiterium. Odgłos kroków na kamiennej posadzce przywołał przerażające obrazy niemieckich żołnierzy, maszerujących w podbitych ćwiekami butach po kocich łbach ulic. Moje kroki nadal rozbrzmiewały w przejściu, gdy dotarłem do wyłożonego dywanem prezbiterium.

Tam padłem na kolana – dotarłem do celu. Byłem gotowy poznać źródło owego wezwania, które wyrwało mnie ze snu.

Bez słów trwałem w pozycji modlitwy. Klęczałem w ciszy, pozwalając, by napełniała mnie obecność świętego Boga. Moje serce sygnalizowało znamienność tej chwili, łomocząc w piersi. Przeszył mnie zimny dreszcz i poczułem lęk. Opierałem się chęci ucieczki przed złowieszczą obecnością, która mnie pochwyciła.

Paniczny strach minął, ale nadciągała kolejna fala, tym razem inna. Moją duszę zalał pokój, który w jednej chwili ukoił i dał odpocząć strapionemu duchowi. Poczułem swobodę i zapragnąłem w niej trwać. Bez słowa. Bez ruchu. Napawać się, tak po prostu, obecnością Boga. Tamten moment zmienił moje życie. Jakaś część mojego ducha doznała raz na zawsze ukojenia. Nie było już odwrotu – potężne doświadczenie tamtej chwili odcisnęło na mnie niezatarty ślad. Byłem sam na sam z Bogiem. Świętym Bogiem. Wspaniałym Bogiem. Bogiem, który w jednym momencie mógł przepełnić mnie strachem, a w następnym pokojem.

W tamtej chwili zrozumiałem, że dane mi było skosztować ze Świętego Graala. Napełniło mnie nowe pragnienie, którego nie mógł zaspokoić świat. Powziąłem postanowienie: będę się więcej uczył, będę szukał tego Boga, który zamieszkuje ciemne gotyckie katedry i który wtargnął do mojego akademika, by wyrwać mnie z pełnego obojętności uśpienia.

Co skłania studenta, by ciemną nocą szukał Bożej obecności? Tam tego dnia w trakcie wykładów popołudniowych wydarzyło się coś, co zaprowadziło mnie nocą do kaplicy. Byłem świeżo nawróconym chrześcijaninem. Moje nawrócenie było nagłe i gwałtowne, niczym replika wydarzeń na drodze do Damaszku. Moje życie wywróciło się do góry nogami, a ja sam zostałem napełniony gorliwością do kosztowania słodyczy Chrystusa. Pochłonęła mnie ta nowa pasja – do studiowania Słowa Bożego, do praktykowania modlitwy, do pokonywania słabości charakteru, do wzrastania w łasce. Z całych sił pragnąłem, by moje życie służyło Chrystusowi.

„Panie, chcę być chrześcijaninem”, wyśpiewywała moja dusza. Czegoś jednak brakowało mojemu chrześcijańskiemu życiu u jego początków. Przepełniała mnie gorliwość, ale cechująca się płytkością, specyficzną prostotą, która sprawiała, że byłem człowiekiem jednowymiarowym, swego rodzaju unitarianinem, czczącym Drugą Osobę Trójcy Świętej. Wiedziałem, kim jest Jezus, ale Bóg Ojciec był dla mnie kompletną tajemnicą. Pozostawał w ukryciu – enigmatyczny dla umysłu i obcy dla duszy. Jego twarz spowijał czarny woal.

Taki stan rzeczy zmieniły zajęcia z filozofii. Nie byłem nimi zbyt zainteresowany. Chciałem jak najszybciej mieć za sobą tamten nużący przedmiot. Zdecydowałem się na studia biblijne i – jak uważałem – abstrakcyjne spekulacje w czasie zajęć z filozofii były czystą stratą czasu. Kłótnie filozofów na temat umysłu czy wątpliwości zdawały mi się bez znaczenia. Nie wnosiły nic, co karmiłoby moją duszę czy rozpalało wyobraźnię. Nic, tylko nudne i skomplikowane intelektualne zagadki, całkowicie mi obojętne. Do owego zimowego popołudnia.

Wykład dotyczył chrześcijańskiego filozofa, Aureliusza Augustyna, który został później kanonizowany przez Kościół rzymskokatolicki. Znamy go jako św. Augustyna. Profesor nauczał o jego poglądach na temat stworzenia świata.
Znałem biblijny opis dzieła stworzenia. Wiedziałem, że Stary Testament otwierają słowa: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”. Nigdy jednak nie zastanawiałem się dłużej nad dziełem stworzenia. Św. Augustyn dogłębnie badał tę pełną chwały tajemnicę i stawiał pytanie: „Jak to się dokonało?”.

„Na początku [...]” „Dawno, dawno temu” – tak zaczynają się bajki. Problem w tym, że na początku nie istniał czas – w obecnym rozumieniu – a zatem nie można było powiedzieć, że coś było dawno albo dawniej. W naszym rozumieniu początek to pewien punkt startowy umieszczony w pewnym okresie czasu. Kopciuszek miał matkę i babkę. Jego historia, która rozpoczęła się „dawno, dawno temu”, nie została zainicjowana u początku początków.
Przed jego narodzinami żyli już królowie i królowe, istniały kamienie i drzewa, konie, zające i żonkile.

A co było przed Księgą Rodzaju 1:1? Stworzeni ludzie nie mieli rodziców czy dziadków. Nie było książek historycznych, bo nie było historii. Przed stworzeniem nie było królowych i królów, kamieni i drzew. Nie było nic; nic, prócz Boga oczywiście. W tamtym właśnie miejscu zajęcia zaczęły przyprawiać mnie o ból głowy. Przed początkiem świata nie było nic. Ale niby czym jest to nic? Próbowałeś kiedyś myśleć o niczym? Gdzie to nic znaleźć? Nigdzie, oczywiście. Dlaczego? Ponieważ to nic, a nic nie istnieje. Nie może istnieć, bo gdyby istniało, to byłoby czymś, a nie niczym. Czy i ciebie zaczyna już boleć głowa? Zastanów się przez chwilę. Nie mógłbym stwierdzić, że o tym myślisz, ponieważ nic nie jest tym. Mógłbym jedynie powiedzieć, że „nic nie jest”. Jak więc rozmyślać o niczym? Nie da się. To po prostu niemożliwe. Myśląc o niczym, zawsze myślimy o czymś. Jak tylko próbuję myśleć o niczym, zaraz wyobrażam sobie mnóstwo „pustego” powietrza. Ale powietrze to coś. Ma ciężar i substancję. Wiem to, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co się dzieje, gdy gwóźdź przebije oponę w moim samochodzie. 

Jonathan Edwards powiedział kiedyś, że nic jest tym, o czym marzą pogrążone we śnie kamienie. Nie jest to pomocne. Mój syn zaproponował o wiele lepszą definicję niczego. Gdy był w gimnazjum, pewnego dnia po jego powrocie ze szkoły zapytałem: „Co dziś robiłeś, synu?”. Odpowiedź, jak każdego dnia zresztą, brzmiała: „Nic”. Zatem mogę opisać nic najlepiej jako „to, czym mój syn zajmował się każdego dnia w gimnazjum”. W naszym rozumieniu proces twórczy obejmuje kształtowanie i formowanie farby, gliny, nut na papierze czy innej substancji. Z naszego doświadczenia wynika, że nie ma takiego malarza, który maluje bez farb, pisarza piszącego bez słów czy kompozytora komponującego bez nut. Zawsze punktem wyjścia dla artysty jest coś. Artysta kształtuje, formuje, zmienia konkretne materiały. Nigdy jednak nie pracuje z niczym.

Św. Augustyn nauczał, że Bóg stworzył świat z niczego. Akt stworzenia przypominał moment, w którym magik wyciąga z kapelusza królika. Tyle tylko, że Bóg nie miał królika, a nawet kapelusza. Mój sąsiad jest uzdolnionym stolarzem, który specjalizuje się między innymi w budowaniu szaf dla profesjonalnych magików. Pokazał mi kiedyś swój warsztat, a przy okazji mogłem zobaczyć, jak konstruuje się magiczne pudła i szafy. Cała sztuczka polega na sprytnym wykorzystaniu luster. Magik, prezentując na scenie puste pudełko czy kapelusz, pokazuje tak naprawdę pół pudełka czy kapelusza. Przykładowo weźmy taki „pusty” kapelusz. W połowie kapelusza zamocowane jest lustro, które odbija pusty bok kapelusza. W efekcie iluzji mamy wrażenie, że widzimy oba boki pustego kapelusza. W rzeczywistości jesteśmy w stanie zobaczyć jedynie połowę kapelusza. W drugiej połówce można więc swobodnie schować białe gołębie czy puchatego króliczka. Nie za wiele w tym magii, prawda?

Bóg nie stworzył świata, używając luster. Do tego potrzebowałby na początek połowy świata i wielkiego lustra do ukrycia jego drugiej połówki. Akt stworzenia polegał na powołaniu do istnienia wszystkiego, co jest, także luster. Bóg stworzył świat z niczego. W jednym momencie nie było niczego, a w drugim, nagle, na polecenie Boga powstał wszechświat.

Wracamy tym sposobem do pytania: jak On to zrobił? Jedyna wskazówka, którą daje nam Biblia, jest taka, że Bóg powołał wszechświat do istnienia przez słowo. Św. Augustyn nazywał to „boskim imperatywem” lub „boskim fiat”. Wiemy, że imperatyw to nakaz. Tym samym jest fiat. Św. Augustyn, mówiąc o fiat, nie miał na myśli włoskiej marki samochodów. Według słownika fiat to stwórczy nakaz lub akt woli. W tej chwili piszę tę książkę na komputerze wyprodukowanym przez IBM. Jest to sprzęt sprawiający wrażenie, skomplikowany – biorąc pod uwagę wszystkie jego części. Zaprogramowano go tak, by reagował na konkretne polecenia. Jeśli, pisząc na klawiaturze, zrobię błąd, nie sięgam po gumkę do ścierania. Aby poprawić pomyłkę, wciskam klawisz polecenia, a komputer sam ją koryguje. Komputer działa poprzez fiat. Jednakże moc mojego fiat jest ograniczona. Skuteczne są tylko takie nakazy fiat, które wcześniej zostały zaprogramowane w pamięci komputera. Miło byłoby powiedzieć po prostu: Napisz za mnie całą książkę, a ja w tym czasie pogram w golfa. Tyle że mój komputer tego nie potraf. Mogę wydać mu najmocniejsze polecenie, jakie znam: Napisz tę książkę!, ale on jest zbyt uparty by mnie posłuchać. 

Boże fiat nie są tak ograniczone. On może stwarzać wyłącznie na mocy Swego boskiego nakazu. Jest w stanie stworzyć coś z niczego, wyprowadzić życie ze śmierci. 

Zdoła to uczynić samym brzmieniem Swego głosu. Pierwsze dźwięki, jakie rozbrzmiały we wszechświecie, to głos Boga nakazującego: „Niech się stanie!”. Nie powinienem twierdzić, że to pierwsze dźwięki we wszechświecie, ponieważ, zanim rozbrzmiały w ogóle, nie było wszechświata. Bóg krzyknął w pustkę. Może brzmiało to niczym pierwotny krzyk skierowany w pustą ciemność. Nakaz stworzył molekuły, które mogły nieść fale dźwiękowe Bożego głosu coraz dalej w przestrzeń. Falom dźwiękowym zabrałoby to jednak zbyt dużo czasu. Szybkość, z jaką rozszedł się ten nakaz, przekraczała prędkość światła. Gdy tylko słowa wyszły z ust Stwórcy, zaczęło się poruszenie. Gdzie rozbrzmiał Jego głos, tam powstawały gwiazdy, świecąc nieopisaną jasnością w rytm anielskich pieśni. Potęga boskiej energii rozlała się po przestworzach niczym kalejdoskop barw na palecie wybitnego artysty. Komety ruszyły po niebie z migoczącymi jak noworoczne fajerwerki ogonami.

Akt stworzenia to pierwsze, a zarazem najbardziej olśniewające wydarzenie w historii. Najwyższy Architekt patrzył na swój złożony szkic i wydając polecenia, ustanowił granice świata. Przemówił, zamykając morza w ich zbiornikach oraz napełniając chmury deszczem. Powiązał plejady, spiął pasem gwiazdozbiór Oriona. Przemówił ponownie, a ziemia pokryła się sadami w rozkwicie pełni życia. Kwiaty rozkwitały niczym po wiosennym deszczu. Drzewa śliw, pokryte kwieciem w odcieniach lawendy, kołysały się z wdziękiem azalii i forsycji.

Bóg przemówił raz jeszcze, a wody zaroiły się od stworzeń. Ślimak morski schował się w cieniu płaszczki, natomiast ogromny marlin wynurzył się, rozpryskując wodę swym ogonem. Po raz kolejny przemówił, a rozległ się ryk lwa i beczenie owiec. Pojawiły się czworonożne zwierzęta, pająki o ośmiu odnóżach i skrzydlate insekty. A Bóg widział, że to było dobre. Następnie, Bóg zszedł na ziemię i starannie uformował garść prochu ziemi. Delikatnie uniósł do swych ust i tchnął w niego. Proch drgnął. Zaczął myśleć. Zaczął czuć. Zaczął uwielbiać. Ożył, naznaczony obrazem swego Stwórcy.

Zastanów się nad wskrzeszeniem Łazarza. W jaki sposób Jezus tego dokonał? Nie wszedł do grobu, w którym leżały gnijące zwłoki Łazarza. Nie musiał przeprowadzić resuscytacji metodą usta–usta. Stanął przed grobem i, z daleka, donośnym głosem, zawołał: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!”. Krew zaczęła krążyć w żyłach Łazarza, fale mózgowe na nowo mogły pulsować. W nagłym przypływie życia Łazarz porzucił grób i wyszedł na zewnątrz. Tym właśnie jest stworzenie fiat, moc boskiego imperatywu.

Niektórzy współcześni teoretycy wierzą, że świat został stworzony przez nic. Zauważ różnicę między stwierdzeniem, że świat został stworzony z niczego, a stwierdzeniem, że został stworzony przez nic. Według tego współczesnego przekonania królik wychodzi z kapelusza bez królika, kapelusza, a nawet – bez magika. Ten pogląd jest o wiele bardziej cudowny niż teza biblijna. Sugeruje bowiem, że nic stworzyło coś. Co więcej – twierdzi, że wszystko zostało stworzone przez nic. Niesamowity wyczyn!

Nie, niemożliwe, by w erze nauki żyli ludzie, którzy twierdzą, że wszechświat został stworzony przez nic. A jednak. Jest ich całe mnóstwo. Z pewnością nie ujmują tego tak jak ja. I prawdopodobnie byliby niezadowoleni ze sposobu, w jaki przedstawiłem ich poglądy. Bez wątpienia zaprotestowaliby, mówiąc, że zaprezentowałem wykrzywioną karykaturę ich wyrafinowanego stanowiska. W porządku. To prawda – nie utrzymują, że wszechświat został stworzony przez nic; utrzymują, że został stworzony przez przypadek.

Ale przypadek to właściwie nic. Nie ma ciężaru, wymiarów, siły. Jest zaledwie słowem, którego używamy, by opisać matematyczne prawdopodobieństwo. Nie może nic zrobić. Nie może nic zrobić, bo jest niczym. Powiedzieć, że wszechświat został stworzony przez przypadek, to jak powiedzieć, że powstał z niczego. To intelektualne szaleństwo. Jakie są szanse, że wszechświat został stworzony przez przypadek? Św. Augustyn rozumiał, że świat nie mógł powstać z przypadku. Wiedział, że potrzebne było coś lub ktoś – pełen mocy stwórczej – by móc wykonać to zadanie. Miał świadomość, że coś nie może zrodzić się z niczego. Rozumiał, że gdzieś, w jakiś sposób, coś – lub ktoś – musiało mieć moc istnienia. W przeciwnym wypadku jedynym, co mogłoby teraz istnieć, byłoby nic. „Na początku Bóg”, mówi Biblia. Bóg, którego uwielbiamy, jest Bogiem, który był od zawsze. Tylko On może stwarzać byty, ponieważ tylko On ma moc istnienia. On nie jest niczym. Nie jest przypadkiem. Jest czystym Bytem, Jedynym, który ma moc samoistnienia. Jedynie On jest wieczny. Jedynie On ma władzę nad śmiercią. Jedynie On może słowami powoływać do istnienia światy Swoim fiat, mocą Swego rozkazu. Taka moc jest powalająca, wspaniała. Zasługuje na szacunek, na pokorny podziw. To słowa św. Augustyna – że Bóg stworzył świat z niczego wyłącznie mocą Swojego głosu – przywiodły mnie tamtej nocy do kaplicy.

Wiem, co to znaczy nawrócić się. Zdaję sobie sprawę z tego, co to znaczy narodzić się na nowo. Rozumiem też, że człowiek rodzi się na nowo tylko raz. Gdy Duch Święty przywraca nasze dusze do nowego życia w Chrystusie, nie zaprzestaje Swej pracy. Nieustannie w nas działa. Ustawicznie nas przemienia.
Moje doświadczenie na zajęciach z filozofii, gdy rozmyślałem o stworzeniu świata, było niczym ponowne narodzenie na nowo; niczym nawrócenie, jednak nie tylko do Syna Bożego, ale także i do Boga Ojca. Nagle odkryłem w sobie pasję, by Boga Ojca poznawać. Chciałem przeniknąć Go w Jego majestacie, mocy i wzniosłej świętości. Moje nawrócenie do Boga Ojca nie przebiegło bez trudności. Choć byłem pod ogromnym wrażeniem Boga, który z nicości stworzył wszechświat, nie dawał mi spokoju fakt, że żyjemy w świecie pełnym trosk, w rzeczywistości przesiąkniętej złem. Zrodziło się we mnie kolejne pytanie: jak dobry i święty Bóg mógł stworzyć świat, który pogrążony jest w takim chaosie? Gdy studiowałem Stary Testament, nie dawały mi spokoju historie o tym, jak Bóg wydawał nakaz rzezi kobiet i dzieci, kiedy na miejscu uśmiercił Uzzę dlatego, że ten dotknął Arki Przymierza, czy inne opowieści, które zdawały się odsłaniać brutalne oblicze Boga. Jak mógłbym kiedykolwiek takiego Boga pokochać? Centralnym motywem, koncepcją, która nieustannie przewija się w Piśmie Świętym, jest myśl, że Bóg jest święty. To słowo było mi obce. Nie byłem pewien, co ono oznacza. Zacząłem zatem – starannie i wytrwale – szukać odpowiedzi. 

Do dziś pytanie o świętość Boga mnie pochłania. Jestem przekonany, że jest to jedna z najważniejszych kwestii, z jaką musi się zmierzyć każdy chrześcijanin. O nią opiera się całe nasze zrozumienie Boga i chrześcijaństwa. Pojęcie świętości jest tak kluczowe w nauczaniu biblijnym, wszak o Bogu napisane jest, że „święte jest jego imię” (Łk 1:49). Jego imię jest święte, ponieważ On jest święty. Jednak nie zawsze jest On traktowany ze świętą czcią. Jego imię miesza się z błotem, używa do przeklinania czy w sposób nieprzyzwoity. Jak mało szacunku żywi do Boga świat widać wyraźnie w tym, jak traktuje Jego imię. Bez respektu. Bez czci. Bez poważania.

Gdybyśmy zapytali grupę chrześcijan, co jest najwyższym priorytetem Kościoła, z pewnością otrzymalibyśmy cały wachlarz odpowiedzi. Część wymieniłaby ewangelizację, część – działalność społeczną, a jeszcze inni wspomnieliby o duchowym pokarmie. Nie usłyszałem jeszcze nigdy, by ktoś zaczął mówić o tym, co było priorytetem dla Jezusa. Jaka jest pierwsza prośba Modlitwy Pańskiej? „Wy więc tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie [...]” (Mt 6:9), powiedział Jezus. Pierwsze zdanie nie jest prośbą. Raczej zwrotem grzecznościowym. Następnie padają słowa: „niech będzie uświęcone twoje imię. Niech przyjdzie twoje królestwo” (Mt 6:9-10). Często mylimy „niech będzie uświęcone twoje imię” z samym zwrotem grzecznościowym, jakby ta część brzmiała: jest uświęcone twoje imię. W takim przypadku słowa te byłyby jedynie przypisaniem chwały Bogu. Jednak Jezus powiedział coś innego. Sformułował je jako prośbę – pierwszą prośbę. Powinniśmy modlić się, aby imię Boga było uświęcone, a Bóg postrzegany jako święty.

Modlitwa ta zawiera swego rodzaju porządek. Boże królestwo nie przyjdzie nigdy tam, gdzie Boże imię nie jest uznawane za święte. Jego wola nie dzieje się na ziemi, jak w niebie, jeśli bezcześci się na niej Jego imię. W niebie imię Boga jest święte. Aniołowie wypowiadają je w nabożnym szepcie. Niebo to miejsce, gdzie cześć wobec Boga jest doskonała. Głupstwem byłoby szukać królestwa tam, gdzie Bóg nie jest czczony. To, jak rozumiemy osobę i charakter Boga Ojca, ma szeroki wpływ na nasze życie, wykraczający poza tak zwaną sferę religijną. Jeśli Bóg jest stwórcą całego wszechświata, to w nieuniknionym następstwie jest również Panem całego wszechświata. Nie ma takiej części świata, która pozostawałaby poza zasięgiem Jego panowania. Oznacza to, że żadna część mojego życia nie może pozostawać poza Jego panowaniem. Jego świętość ma prawo głosu w temacie gospodarki, polityki, sportu, relacji – w każdym temacie, który nas dotyczy.

Przed Bogiem nie jesteśmy w stanie uciec. Nie ma miejsca, gdzie moglibyśmy się przed Nim ukryć. On nie tylko przenika każdy aspekt naszego życia, ale poczyni to Swą pełną majestatu świętością. Dlatego musimy starać się zrozumieć, czym jest świętość. Nie ważmy się pominąć tego tematu. Bez świętości nie ma uwielbienia, duchowego wzrostu ani prawdziwego posłuszeństwa. Ona definiuje to, do czego jako chrześcijanie dążymy. „Uświęcajcie się więc i bądźcie świętymi, bo ja jestem święty” (Kpł 11:44), ogłosił Bóg. Aby ten cel osiągnąć, musimy zrozumieć, czym jest świętość.

Dotyk Bożej świętości

Poddając refleksji to, czego nauczyłeś się – lub na nowo odkryłeś – na temat świętości Boga, odpowiedz na poniższe pytania. Odpowiedzi zapisz w dzienniku lub przedyskutuj z przyjacielem.
1. Jakie myśli przychodzą ci do głowy, gdy rozważasz świętość Boga?
2. Opisz moment, w którym ogarnęła cię Boża świętość.
3. Czy pociąga cię Boża świętość?
4. Co możesz zrobić, by w najbliższym tygodniu być świętym?

R.C. Sproul

Opublikowane za osobistą zgodą Wydawcy. Serdecznie zachęcamy do zakupu tej wyjątkowo cennej pozycji.

Jak zamówić książkę w wersji drukowanej:
KROK 1:
Zrób przelew na konto:
Fundacja “Europejska Misja Chrześcijańska” ul. Św. Filipa 23/4; 31-150
Nr 94 1140 2004 0000 3802 7701 2043
Cena za książkę: 30 zł.
Dostawa 1-2 egzemplarzy: 8,50 zł. Od trzech egzemplarzy: 12 zł. 
KROK 2:
Podaj adres do wysyłki za pośrednictwem poczty elektronicznej: euromisja@gmail.com
"Świętość Boga" - R.C. Sproul

piątek, 24 maja 2019

Psalm 51 zwany psalmem pokutnym, został napisany przed Dawida po konfrontacji z prorokiem Natanem. Natan oznajmił, że Dawid poważnie zgrzeszył przeciwko Bogu biorąc Batszebę za żonę i doprowadzając do zabójstwa jej męża Uriasza.

Ważnym jest, aby zobaczyć cierpienie i skruchę wyrażoną przed Dawida, ale czymś równie istotnym jest zrozumienie, że ta pokuta w jego sercu była dziełem Boga Ducha Świętego. Dawid upamiętał się ponieważ Duch Święty oddziaływał na niego. Nie tylko upamiętał się, ale również napisał ten Psalm pod natchnieniem Ducha. Duch Święty ukazuje nam, w jaki sposób tworzy pokutę w naszych sercach. Miejmy to na uwadze kiedy będziemy przypatrywać się temu tekstowi.

Psalm 51 rozpoczyna się słowami: „Zmiłuj się nade mną, Boże, według twojego miłosierdzia; według twojej wielkiej litości zgładź moje występki” (w.1). Widzimy tutaj fundamentalny element dla prawdziwej pokuty. Zwykle, gdy dana osoba staje się świadoma własnego grzechu i odwraca się od niego, to jednocześnie rzuca się w Boże miłosierdzie. Pierwszym owocem autentycznego upamiętania jest uznanie naszej głębokiej potrzeby miłosierdzia. Dawid nie prosi Boga o sprawiedliwość. Dobrze wie, że jeśli Bóg postąpiłby z nim według Swojej sprawiedliwości, zostałby natychmiast zniszczony. To dlatego Dawid rozpoczyna swoje wyznanie od błagania o miłosierdzie Boże.

Kiedy Dawid błaga Boga, aby ten całkowicie usunął jego przewinienia, prosi Go, aby usunął skazę, która pojawiła się na jego duszy; aby ukrył jego niesprawiedliwość i oczyścił go z grzechu, który stał się stałą częścią jego życia. Dlatego mówi: „Obmyj mnie zupełnie z mojej nieprawości i oczyść mnie z mego grzechu” (w.2).

Idee przebaczenia i oczyszczenia są ze sobą powiązane, ale nie są tym samym. W Nowym Testamencie apostoł Jan napisał: „Jeśli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jest wierny i sprawiedliwy, aby nam przebaczyć grzechy i oczyścić nas z wszelkiej nieprawości” (1 J 1:9). W duchu upamiętania (pokuty) idziemy przed Boże oblicze i wyznajemy nasze grzechy, prosząc nie tylko o przebaczenie, ale także o siłę, aby powstrzymać się od popełniania grzechu. I podobnie jak czynił to Dawid prosimy, aby nasza skłonność do niegodziwości została usunięta.

Dawid kontynuuje: „Uznaję bowiem moje występki, a mój grzech zawsze jest przede mną” (w.3). To nie jest zwyczajne uznanie swojej winy. Dawid jest udręczonym człowiekiem; mówi: „Wiem, że jestem winny”. Nie próbuje zminimalizować swojego przewinienia. Nie ma żadnego samousprawiedliwienia. My często jesteśmy mistrzami racjonalizacji i szybko znajdujemy wymówki usprawiedliwiając samych siebie, podając wszelkie powody uzasadniające nasze grzeszne zachowanie. 

Jednak w tym tekście, dzięki mocy Ducha Świętego, Dawid został doprowadzony do miejsca, w którym jest szczery przed Bogiem. Wyznaje swoją winę, zdając sobie sprawę, że jego grzech jest zawsze przed nim. Nie może zostać uwolniony od niego, a ta świadomość go niepokoi.

Potem woła: „Przeciw tobie, tobie samemu, zgrzeszyłem i zło uczyniłem na twoich oczach” (w.4a). W pewnym sensie, Dawid używa tutaj hiperboli. Bardzo zgrzeszył przeciwko Uriaszowi, jego rodzinie, przyjaciołom, Batszebie i przeciwko całemu ludowi Bożemu. Jednak dobrze wiedział, że grzech ostatecznie jest obrazą i wykroczeniem przeciwko Bogu, ponieważ tylko PAN jest jedyną doskonałą Istotą we wszechświecie. Ponieważ Bóg jest sędzią nieba i ziemi, każdy grzech musi być zdefiniowany jako przekroczenie Bożego Prawa i obraza Jego świętości. Dawid wiedział o tym i potwierdził tę prawdę. Nie umniejsza on rzeczywistości swojego grzechu przeciwko człowiekowi, ale rozpoznaje, że ostatecznie jego grzech był przestępstwem przeciwko Bogu.

Następnie składa oświadczenie, które często jest pomijane. Znajdujemy je w drugiej części wersetu czwartego gdzie czytamy jedno z najpotężniejszych wyznań prawdziwej pokuty, jakie znajdujemy w Piśmie Świętym: „abyś okazał się sprawiedliwy w swoich słowach i czysty w swoim sądzie”. Przede wszystkim Dawid mówi: „O Boże, masz wszelkie prawo, aby mnie osądzić i czymś oczywistym jest, że nie zasługuję na nic poza Twoim sądem i Twoim gniewem”. Dawid przyznał, że Bóg jest bez zarzutu i ma wszelkie prawo, aby dokonać sądu. Nie ma żadnych negocjacji z Bogiem.

Oto zostałem zrodzony w nieprawości i w grzechu poczęła mnie moja matka. Oto miłujesz prawdę wewnętrzną i w głębi serca dasz mi poznać mądrość” (w.5-6). Bóg nie tylko chce od nas prawdy, On chce jej z głębi naszego jestestwa. Dawid przyznaje, że zawiódł w wypełnianiu Bożych przykazań i że jego posłuszeństwo jest często zewnętrzną ceremonią aniżeli działaniami, które zrodziły się w środku jego istoty.

Wtedy woła o oczyszczenie: „Oczyść mnie hizopem, a będę oczyszczony; obmyj mnie, a stanę się bielszy od śniegu” (w.7). W głosie Dawida słychać kompletną bezsilność. Nie mówi: „Boże poczekaj chwilkę. Zanim będę kontynuować swoją modlitwę, muszę umyć swoje dłonie. Muszę się umyć”. Dawid dobrze wiedział, że nie jest w stanie usunąć skazy swojej winy. Nie jest w stanie zrekompensować swoich przewinień. Musimy dołączyć do Dawid przyznając, że nie możemy zadośćuczynić za własne grzechy.

Przez proroka Izajasza, Bóg udzielił tej obietnicy: „Chodźcie więc, a będziemy się prawować - mówi Pan! Choć wasze grzechy będą czerwone jak szkarłat, jak śnieg zbieleją; choć będą czerwone jak purpura, staną się białe jak wełna” (Iz 1:18).

Następnie Dawid mówi: „Daj mi usłyszeć radość i wesele” (w.8a). Pokuta jest bolesna. Kto z nas lubi przechodzić przez wyznanie grzechów i potwierdzenie własnej winy? Wina jest potężnym niszczycielem radości. Dawid nie jest szczęśliwym człowiekiem dlatego prosi Boga, aby przywrócił jego duszę i sprawił, że znowu poczuje radość i wesele. Mówi: „niech się rozradują kości, które skruszyłeś” (w.8b) Czyż to nie jest interesujące zdanie? Psalmista mówi: „Boże, zmiażdżyłeś mnie. Moje kości są złamane; to nie szatan czy Natan je złamali, ale Ty który przekonałeś mnie o winie. A więc, stoję przed Tobą jako złamany człowiek, a jedyną drogą, rzeczą którą mogę zrobić to błagać Cię o uzdrowienie i przywrócenie mi radości”.

Następnie mówi: „Odwróć swe oblicze od moich grzechów i zgładź wszystkie moje nieprawości. Stwórz we mnie serce czyste, o Boże, i odnów we mnie ducha prawego” (w.9-10). Tylko w dziele boskiej rekonstrukcji można uzyskać czyste serce. Nie mogę go stworzyć w sobie sam. Tylko Bóg może stworzyć we mnie czyste serce i On czyni to całkowicie usuwając moje grzechy.

Dalej psalmista woła: „Nie odrzucaj mnie od twego oblicza i nie odbieraj mi swego Ducha Świętego” (w. 11). Dawid zdaje sobie sprawę, że jest to najgorsza rzecz, jaka może przydarzyć się każdemu wierzącemu, który zgrzeszy. Wie, że Bóg odrzuci nas ze swojej obecności jeśli będziemy trwać w braku skruchy. Jezus ostrzega, że ci którzy Go odrzucają zostaną na zawsze odcięci od Boga. Jednak modlitwa pokuty jest ucieczką dla dziecka Bożego. Jest to pobożna odpowiedź tego, który ma świadomość swojego grzechu. Jest to rodzaj reakcji, który powinien charakteryzować życie wszystkich nawróconych ludzi.

Dawid kontynuuje: „Przywróć mi radość twego zbawienia i wesprzyj mnie duchem ochoczym. Wtedy będę nauczał przestępców twoich dróg i grzesznicy nawrócą się do ciebie” (w. 12-13). Często słyszymy, że ludzie nie lubią przebywać w towarzystwie chrześcijan, ponieważ chrześcijanie przejawiają zadowolenie z siebie, zadufanie i świętoszkowatość. Ale tak być nie powinno. Chrześcijanin nie ma nic czym mógłby się szczycić; nie jesteśmy ludźmi sprawiedliwymi próbującymi skorygować niesprawiedliwych. Jak to powiedział jeden z kaznodziejów: „Ewangelizacja polega na tym, że jeden żebrak powie drugiemu żebrakowi gdzie znaleźć chleb”. Główną różnicą pomiędzy wierzącym, a niewierzącym jest przebaczenie. Jedyną rzeczą, która kwalifikuje daną osobę do służby w imieniu Chrystusa, jest doświadczenie przebaczenia i pragnienie, aby opowiedzieć o tym innym.

Panie, otwórz moje wargi, a moje usta będą głosić twoją chwałę. Ty bowiem nie pragniesz ofiar, choćbym ci je dał, ani nie przyjmiesz całopalenia. Ofiary dla Boga to duch skruszony; sercem skruszonym i zgnębionym nie wzgardzisz, o Boże!” (w. 15-17). Oto miejsce w którym znajdziemy serce i duszę proroczej pokuty. Prawdziwa natura pobożnej pokuty zostaje odnaleziona w słowach „sercem skruszonym i zgnębionym nie wzgardzisz, o Boże!”. Dawid mówi, że gdyby mógł odpokutować za własne grzechy, uczyniłby to; jednak jego jedyną nadzieją jest to, że Bóg okaże mu swoje miłosierdzie.

Biblia mówi nam wyraźnie, że Bóg sprzeciwia się pysznym i daje łaskę pokornym. Dawid wiedział o tej prawdzie. Jako człowiek złamany, znał Boga i wiedział w jaki sposób Bóg odnosi się do ludzi skruszonych. Wiedział, że Pan nigdy nie gardzi złamanym i skruszonym sercem. To jest to czego Bóg od nas oczekuje. To właśnie miał na myśli Jezus mówiąc: „Błogosławieni, którzy się smucą, ponieważ oni będą pocieszeni” (Mt 5:4). To nie są słowa o ludziach pogrążonych w smutku po utracie bliskiej osoby, ale opis doświadczenia człowieka, który został przekonany o swoim grzechu. Jezus zapewnia, że kiedy rozpaczamy nad swoim grzechem, Bóg poprzez swojego Ducha Świętego, pocieszy nas.

Poleciłbym wszystkim chrześcijanom nauczyć się Psalmu 51 na pamięć. Jest to doskonały wzór pobożnej pokuty. Wiele razy w swoim życiu, przychodziłem do Pana mówiąc: „Stwórz we mnie czyste serce, o Panie” lub „Usuń moje grzechy, oczyść mnie hizopem”. Wiele razy modliłem się: „Panie przywróć mi radość ze zbawienia Twego” i wołałem również: „Przeciwko Tobie zgrzeszyłem!”. Kiedy jesteśmy przytłoczeni przez rzeczywistość naszej winy, słowa często zwodzą nas gdy staramy się wyrazić skruchę przed Bogiem. Prawdziwym błogosławieństwem jest posiadanie słów Pisma Świętego, które może być na naszych ustach w czasie modlitwy.

Oprac. na podstawie tekstu R.C. Sproula zawartego w broszurze What is Repentance?

niedziela, 19 maja 2019

Wierzę, że jeśli ktoś jest autentycznie odrodzony, jest prawdziwie w Chrystusie to nigdy nie zostanie odłączony od Niego. Taki człowiek ma coś, co nazywamy „wiecznym bezpieczeństwem”, nie z powodu wrodzonej zdolności do wytrwania, ale dlatego, że to Bóg obiecał zachować swój lud i z faktu posiadania Wielkiego Arcykapłana, który wstawia się za nami każdego dnia. Dziś, dokładnie w tym czasie, chrześcijanie potrafią czynić karygodne i potworne grzechy. Mogą nawet zaprzeć się i zdradzić naszego Pana.

Rozważmy pierwszy przykład – apostoła Piotra, który zaklinał się, że nie zna Jezusa. Piotr był niezwykle stanowczy podkreślając fakt, że rzekomo nigdy nie znał Jezusa. Jeśli znasz kogoś kto odwrócił się od Chrystusa pomimo swoich wcześniejszych deklaracji wiary, to apostoł Piotr jest klasycznym tego przykładem.

Judasz, również zdradził Jezusa odwracając się od Niego i oczywiście również i jego zdrada była zapowiedziana przez Pana w czasie Ostatniej Wieczerzy. Myślę, że dla wszystkich jest oczywiste, że Pismo od początku mówiło o Judaszu jako o „synu zatracenia”. A więc Judasz nigdy nie był chrześcijaninem dlatego też nie możemy omawiać jego przypadku w kontekście prowadzonych rozważań.
Kiedy Pan zapowiedział Piotrowi, że ten Go zdradzi powiedział: „Szymonie, Szymonie szatan wyprosił sobie, aby was przesiać jak pszenicę. Ja zaś prosiłem za tobą....”

A Piotr odpowiedział: „Panie, ja nigdy cię nie zdradzę”. Potem oczywiście dokładnie to zrobił. Zauważ tylko co powiedział Pan Jezus zapowiadając, że Piotr się go wyprze. Powiedział: „gdy się nawrócisz” a nie „jeśli się nawrócisz”. Ponieważ Jezus modlił się tak jak opisał to w Arcykapłańskiej modlitwie, nikt nie jest w stanie wyrwać Jego ludu z Jego ręki.

Nowy Testament obiecuje, że ten który rozpoczął w nas dobre dzieło będzie je pełnił aż do końca (Flp 1:6). Wiem, że jest wielu wierzących którzy wierzą, że prawdziwy chrześcijanin może utracić swoje zbawienie. Ja w to nie wierzę. Powiedziałbym razem z apostołem Janem, że: „Wyszli spośród nas, ale nie byli z nas” (1 J 2:19). 

Wierzę, że chrześcijanin może popełnić strasznie haniebny grzech i popaść w ogromną ciemność, ale nie może upaść ostatecznie, gdyż jeśli jest prawdziwie nawróconym człowiekiem to podobnie jak Dawid zrozumie swój okropny grzech oraz jak syn marnotrawny powróci do Ojca. Będzie pokutował dokładnie tak jak apostoł Piotr.

Oprac. na podstawie tekstu R.C. Sproula

piątek, 17 maja 2019

Modlitwa o małżonka łączy w sobie dwie najważniejsze relacje w naszym życiu: nasze przymierze z Bogiem i nasze przymierze z małżonkiem. Te dwa przymierza są podstawą stworzenia przed upadkiem człowieka, a przymierze małżeńskie w szczególności jest podstawowym obrazem zrozumienia historii odkupienia (Ef.5:22-33). Właściwym jest więc, by nasze małżeństwa odznaczały się tą samą aktywnością, a mianowicie modlitwą, która charakteryzuje małżeństwo Chrystusa z Kościołem.

Lecz tak jak duma podkopała obydwa przymierza zawarte w Edenie, tak i dziś wypacza nasze modlitwy o małżonka. Tak często nasze modlitwy o małżonka rozpoczynają się od tego, co chcielibyśmy w nim zmienić. Jednak Pismo naucza, że to my będziemy największym czynnikiem wpływającym na uświęcenie w życiu małżonka. 

Mąż, który modli się, aby jego żona była kochana przez męża, który wzrasta w świętości przez wszystkie dni, modli się dobrą modlitwą i jest odpowiedzią na nią. Największą odpowiedzią jaką Bóg może zapewnić gdy modlimy się o małżonka może być zmiana w nas, nie w nim czy w niej.

Jest jednak miejsce do rozważenia o co w szczególności modlić się dla małżonka. Drugi Piotra 3:18 to dobry początek: "Wzrastajcie zaś w łasce i poznaniu naszego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa." Módl się o wzrost małżonka w łasce Jezusa, o to by pokuta i głęboka radość Ewangelii odznaczała jego czy jej życie. Módl się o wzrost małżonka w poznaniu Jezusa, aby jego czy jej studiowanie Słowa, w domu i podczas kazania w Dniu Pańskim, objawiało więcej prawdy o jego czy jej wielkim Zbawicielu.

Módl się również o doświadczanie wyjątkowej łaski i wzrostu szczególnego dla płci i roli współmałżonka. Jesteśmy mężczyznami i kobietami, którzy stają się mężami i żonami, a przy Bożym błogosławieństwie, także ojcami i matkami. Mężowie i żony doświadczają wyjątkowych pokus, mają różne powołania i znają szczególne łaski, które są wyjątkowe dla ich płci. Gdy mamy na uwadze te wyjątkowe i różne role, to dobrze modlimy się o małżonka.

W końcu, módlmy się o fizyczne zdrowie małżonka. Jednym z celów chrześcijańskiego małżeństwa jest usłużenie małżonkowi podczas jego pogrzebu, więc nasze modlitwy o niego lub nią będą często zawierać prośby gdy podupadają na zdrowiu. Choć nasza cielesna powłoka niszczeje modlimy się, aby nasz wewnętrzny człowiek odnawiał się każdego dnia (2 Kor. 4:16). Operacje, rak, porody i choroby – wszystko to jest okazją dla nas, by uczyć się o Bożej trosce dla naszych dusz i ciał.

Doceniajmy moc i przywilej modlitwy o naszego małżonka.

Joe Holland
Źródło: https://tabletalkmagazine.com/article/2019/03/can-pray-spouse/
Tłumaczyła: Katarzyna Lewandowska

niedziela, 12 maja 2019

Po opisaniu naszej walki z ciałem, która ma miejsce po zbawieniu (Rz 7), Paweł w Rzymian 8 mówi o niektórych korzyściach wynikających z naszego usprawiedliwienia. Ten rozdział jest dobrze znany jako opis życia w Duchu, a także jako dyskusja o Ordo Salutis – czyli porządku zbawienia (w. 28-30). Chociaż Paweł nie zajmuje się uświęceniem per se, to jednak włącza on Boże dzieło przemiany nas na podobieństwo Jego Syna, w swój złoty łańcuch zbawienia.

Zauważmy, że nasza adopcja jako współspadkobierców Chrystusa (8:14-17) stanowi punkt wyjściowy dla dalszych rozważań skupionych wokół predestynacji i elekcji zawartych w Ordo Salutis (w. 28-30). Możemy patrzeć na wybranie jako coś niezwiązanego z naszą zwykłą codziennością, jednakże Pismo umieszcza tę doktrynę w wielkiej miłości Ojca do swojego ludu; miłości, która sprawiła, że uczynił nas swoimi dziećmi. Boskie wybranie jest błędnie głoszone, jeśli nie stanowi pociechy dla wierzących i nie skłania ich do refleksji nad Bożą chwałą. Stanowi ono nadzieję dla nas, że Bóg działa dla dobra tych, którzy Go miłują (w. 28).

Wszyscy chrześcijanie wierzą w jakąś formę predestynacji ponieważ Rz 8:28-30 i inne fragmenty (Mal 1:2-3; Ef 1:11-12) nauczają, że Bóg wybrał niektórych ludzi do zbawienia. 

Pytaniem jest: na jakiej podstawie Bóg dokonał swojego wyboru? Czy Pan spogląda w dół korytarza czasu a następnie wybiera tych, o których wie, że odpowiedzą na Ewangelię? Czy też ofiaruje pojedynczym jednostkom swoją miłość, która jest gwarancją tego, że dana osoba zaufa Chrystusowi? 

Wiele można mówić na ten temat, ale najważniejsze jest to, że Boska przedwiedza, której naucza Pismo, ma związek z decyzją Ojca, aby okazać miłość swoim wybranym. Boża przedwiedza z pewnością obejmuje Jego wiedzę o ludzkiej reakcji, ale bycie poznanym przez Boga oznacza przede wszystkim bycie przez Niego kochanym w szczególny sposób (Gal 4:9). 

Kochamy Go, ponieważ On pierwszy nas umiłował (1 J 4:19). Nasza przyszła decyzja nie jest fundamentem, który jest podstawą Bożej miłości do nas. On jest tym, który pierwszy nas umiłował, gdyż w przeciwnym razie nikt z nas nie pokochałby Jego.

Coram Deo
To, że Bóg postanowił zbawić swój lud daje nam pewność, że: „Jestem bowiem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani moce, ani teraźniejsze, ani przyszłe rzeczy; Ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie będzie mogło nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Jezusie Chrystusie, naszym Panu” (Rz 8:38-39). Jeśli ufacie Chrystusowi i czujecie się zniechęceni dziś, znajdźcie pocieszenie w tym, że Pan trzyma was w swoich dłoniach i nigdy nie pozwoli wam odejść.

poniedziałek, 6 maja 2019

Znajdź siłę w Nim

poniedziałek, maja 06, 2019 0 Comments
W jaki sposób możemy wykonać zadanie w oparciu o siłę innej osoby?
Rozważ następujące fragmenty:
Jeśli bowiem żyjecie według ciała, umrzecie, ale jeśli Duchem uśmiercacie uczynki ciała, będziecie żyć” (Rz 8:13). Tak więc mamy uśmiercać uczynki ciała, ale mamy to czynić przez Ducha. W jaki sposób?

Dlatego, moi umiłowani, tak jak zawsze byliście posłuszni, nie tylko w mojej obecności, ale jeszcze bardziej teraz, pod moją nieobecność, z bojaźnią i drżeniem wykonujcie swoje zbawienie. Bóg bowiem sprawia w was i chęć, i wykonanie według jego upodobania” (Flp 2:12-13). 

Mamy pracować, ale to Bóg sprawia w nas chęć i wykonanie. W jaki sposób tego doświadczamy?

Lecz z łaski Boga jestem tym, czym jestem, a jego łaska względem mnie nie okazała się daremna, ale pracowałem więcej od nich wszystkich, jednak nie ja, lecz łaska Boga, która jest ze mną” (1 Kor 15:10). Paweł ciężko pracował. Ale jego wysiłki w jakiś sposób nie były jego. Jak on to robił?

Nad tym też się trudzę, walcząc według jego mocy, która potężnie działa we mnie” (Kol 1:29). Ciężko pracujemy i walczymy. Poświęcamy wysiłek i energię. Jednak w jakiś sposób jest to, Boża moc i Boże działanie. Jak to robimy?

Jeśli ktoś przemawia, niech mówi jak wyroki Boga, jeśli ktoś usługuje, niech to czyni z mocy, której Bóg udziela, aby we wszystkim był uwielbiony Bóg przez Jezusa Chrystusa. Jemu chwała i panowanie na wieki wieków. Amen” (1P 4:11). Służymy. Wytężamy siły. Jednak w jakiś sposób nasza służba jest efektem łaskawej mocy Boga. Jak to działa?

Po pierwsze, jako osoba, która chce zrobić wszystko dobrze, obserwujesz jakie zadania, możliwości i obowiązki stoją przed tobą. Po drugie, modlisz się o pomoc w tych rzeczach, uznając że bez Chrystusa nie możesz nic uczynić – nic owocnego (J 15:5). Po trzecie, idziesz do pracy z dobrą wolą i sercem, oczekując pomocy, o którą wcześniej prosiłeś Pana. Po czwarte, dziękujesz Bogu za udzieloną pomoc, prosisz o przebaczenie porażek które miały miejsce po drodze i prosisz o więcej pomocy w następny zadaniu. To jest model „augustiańskiej świętości” zaproponowany przez J.I. Packera.

Po tym jak modlimy się o Bożą pomoc, powinniśmy przypomnieć sobie konkretną Bożą obietnicę, którą On dał dla swojego ludu. To przygotowuje nasze umysły. Następnie pokładamy w tym naszą wiarę. Wtedy mogę powiedzieć Bogu: „Wierzę, pomóż mojej niewierze. Zwiększ moją wiarę w tę obietnicę. Ufam Ci Panie”. Następnie działaj.

Paweł mówi, że „chodzimy wiarą” (2 Kor 5:7) i „żyjemy przez wiarę” (Gal 2:20). Jednak dla większości z nas te słowa są mało precyzyjne. Godzina po godzinie jak to robimy? Robimy to przypominając sobie o konkretnych obietnicach, które Bóg uczynił i które Jezus nabył swoją krwią (2 Kor 1:20).

10 obietnic do zapamiętania
Zapamiętaj te obietnice, które mają powszechne zastosowanie. Będą ci służyć pomocą w niemal każdej sytuacji, w której się znajdziesz. Następnie gdy staniesz przed tymi zadaniami, przyznaj, że nie możesz tego zrobić sam. Módl się o pomoc której potrzebujesz. Następnie przywołaj jedną z obietnic i zaufaj jej. Niech twoim następnym krokiem będzie działanie – praca połączona z wiarą, że Bóg będzie wierny swoim obietnicom. Gdy zakończysz swoje dzieło, dziękuj Bogu za łaskę którą ci okazał.

Nie bój się, bo ja jestem z tobą. Nie lękaj się, bo ja jestem twoim Bogiem. Umocnię cię, wspomogę cię i podeprę cię prawicą swojej sprawiedliwości” (Iz 41:10).

Lecz mój Bóg zaspokoi wszelką waszą potrzebę według swego bogactwa w chwale, w Chrystusie Jezusie” (Flp 4:19).

A Bóg ma moc udzielić wam obficie wszelkiej łaski, abyście, mając zawsze wszystkiego pod dostatkiem, obfitowali we wszelki dobry uczynek” (2 Kor 9:8)

Wasze postępowanie niech będzie wolne od chciwości, poprzestawajcie na tym, co macie. Sam bowiem powiedział: Nie porzucę cię ani nie opuszczę. Śmiało więc możemy mówić: Pan jest moim pomocnikiem, nie będę się lękał tego, co może mi uczynić człowiek” (Hbr 13:5-6)

PAN Bóg bowiem jest słońcem i tarczą, PAN obdarza łaską i chwałą, nie odmawia dobra tym, którzy postępują nienagannie” (Ps 84:11)

On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale wydał go za nas wszystkich, jakże nie miałby z nim darować nam wszystkiego?” (Rz 8:32)

Zaprawdę dobroć i miłosierdzie pójdą w ślad za mną po wszystkie dni mego życia i będę mieszkał w domu PANA przez długie czasy” (Ps 23:6)

Poddajcie się więc Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was” (Jk 4:7)

Lecz powiedział mi: Wystarczy ci moja łaska. Moja moc bowiem doskonali się w słabości. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa” (2 Kor 12:9)

I wzywaj mnie w dniu utrapienia; wtedy cię wybawię, a ty mnie uwielbisz” (Ps 50:15).

Nigdy nie przestańcie rozważać słów Pawła: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany: żyję, ale już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus. A to, że teraz żyję w ciele, żyję w wierze Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał za mnie samego siebie” (Gal 2:20).

środa, 1 maja 2019

„Bo zaufałem słowu Twemu” Ps. 119:42

Moc lub słabość naszej wiary zależy od tego, na ile wierzymy Bożemu Słowu. Wiara nie ma nic wspólnego z naszymi uczuciami, ani wrażeniami, nie ma dla niej nic niemożliwego, nie potrzebuje ludzkich dowodów. Gdybyśmy to wszystko dołożyli do wiary, przestalibyśmy ufać Bożemu Słowu, gdyż dla wiary wszystko to jest zbyteczne. Wiara opiera się wyłącznie na Słowie Bożym. Nasze serce zachowuje zupełny pokój przez ufność w Słowo Boże.

Bóg lubi ćwiczyć naszą wiarę dla naszego dobra, dla dobra Kościoła w ogóle, a także dla dobra świata. Lecz my boimy się doświadczenia wiary, zamiast przyjmować je z radością. Kiedy spadają na nas doświadczenia, powinniśmy mówić: „Ojciec mój Niebieski zesłał mi tę gorzką czarę, aby potem zamienić ją na czarę błogiej szczęśliwości!”


Doświadczenia są pokarmem dla wiary. Oddajmy siebie w pełni rozporządzeniom naszego Ojca Niebieskiego. Wiara bywa doświadczana i ćwiczona przez próby i różne trudności. Potrzebne jest też czytanie Pisma Świętego, abyśmy bliżej poznali Boga przez Słowo, w którym nam się objawia.

Czy twoje poznanie Boga daje ci możliwość świadczyć innym o Jego doskonałości? Jeśli nie, to pozwól mi serdecznie i z miłością poradzić ci, abyś prosił Boga o doprowadzenie cię do takiego stanu, w którym byś mógł zachwycać się Jego dobrocią i miłosierdziem, mówiąc innym o tym jak jest dobry i jak chętnie daje dobre dary swoim dzieciom.

Im bardziej zbliżamy się do stanu zachwytu w głębi swojej duszy, tym chętniej całkowicie poddajemy się Jemu i akceptujemy Jego drogi. A kiedy przyjdzie doświadczenie, powiemy: „Zobacz, jakie dobro ma Pan zamiar wyciągnąć z tego dla mnie, gdyż takie jest moje przekonanie, że inaczej być nie może. Wtedy okażemy się godnymi Jego świadkami przed światem i wtedy przez nas wzmocnią się osłabłe ręce wielu” (G. Müller).

L.B. Cowman