5sola.pl

Soli Deo Gloria

wtorek, 31 grudnia 2019

asdasd

wtorek, grudnia 31, 2019 0 Comments


dzień, i wymieniają go jako dwudziesty piąty dzień Pachona [20 maj]. […] Określając dokładniej czas Jego Męki jedni odnoszą ją do szesnastego roku panowania cesarza Tyberiusza oraz datują na dwudziesty piąty dzień miesiąca Famenoth, inni znowu na dwudziesty piąty dzień miesiąca Farmuthi, jeszcze inni twierdzą, że Męka Zbawiciela przypadła na dziewiętnasty dzień miesiąca Farmuthi. 

Są i tacy, którzy powiadają, że powstanie (gr. γεγενσθαι)[7] Zbawiciela miało miejsce w miesiącu Farmuthi, w dniu dwudziestym czwartym lub dwudziestym piątym [24 lub 25 kwietnia]. 

Jeszcze i to trzeba dodać do obliczenia chronologicznego, to jest te dni, które zagadkowo obwieszcza Daniel w związku z zapowiedzią spustoszenia Jerozolimy: po jej zburzeniu dochodzi jeszcze siedem lat i jedenaście miesięcy panowania Wespazjana.”[8]

wtorek, 24 grudnia 2019

Mówiąc szczerze, nie wszystko jest wesołe i jasne. Dla niektórych czas Świąt Bożego Narodzenia to naprawdę najwspanialszy czas w ciągu roku, ale jednak wszyscy gdzieś w głębi samych siebie wiemy, że nie wszystko jest wesołe i jasne na tym świecie – nie wszystko jest wesołe i jasne w nas. Bywają takie Święta, kiedy bardziej niż inni odczuwamy jakiś ciężar.

Niektórzy są na tyle optymistycznie usposobieni, że potrafią świętować Boże Narodzenie nawet w trudnych okresach swojego życia. Ale dla niektórych cała ta mowa o radości i wesołości towarzyszącej Świętom sprawia, że ich smutki stają się jeszcze bardziej namacalne, a to co już było wystarczająco bolesne – boli jeszcze bardziej. Codzienne życie już jest wystarczająco trudne. Ale wydaje się jeszcze trudniejsze, gdy cały świat zdaje się śpiewać, dzwonić dzwoneczkami i zachowywać się tak, jakby wszystko stało się nagle wesołe. Presja, by poczuć radość Świąt sprawia, że ta radość jest jeszcze trudniejsza do osiągnięcia.

Prawdziwe Boże Narodzenie nie ignoruje jednak naszego bólu. Gdy otwieramy Pismo Święte na stronach opisujących pierwsze „Święta”, to dostrzegamy tam, że nie wszystko było radosne i jasne. Przebłyski radości padają na kotarę żalu i nieporządku. Te pierwsze promienie światła padły na krainę pełną ciemności.

Setki lat lud Boży czekał na spełnienie Bożych obietnic. Przez czterysta lat Bóg zdawał się milczeć – aż do czasu, gdy przemówił płaczem nowonarodzonego dziecka w Betlejem. Rozważmy wspólnie boleść, niedolę i strach tych pierwszy „Świąt”.
Maria i Józef

Spójrz najpierw na Marię. Bez wątpienia, wraz z posłaniem do niej anioła, w jej życiu zagościło wiele ekscytacji i oczekiwania. Ale wkrótce miały dać o sobie znać także dezorientacja i niezrozumienie. Narzeczona, ale jeszcze niezamężna. Wkrótce oczy jej rodzimego Nazaretu miały zacząć się jej bacznie przyglądać, czyniąc ją przedmiotem szeptów i osądów. Nawet trzy dekady później wrogowie jej Syna zagrywali tę samą kartę: „My nie urodziliśmy się z nierządu” (Ew. Jana 8:41). Skoro Jezus nie mógł  zostawić w tyle tego typu plotek, tym bardziej Maria.

Spójrz teraz na Józefa. Jego narzeczona okazała się być w ciąży zanim wstąpili w małżeństwo. Co za wstyd oznaczała ta wiadomość dla niego. Jak bardzo zraniony musiał się czuć, kiedy dowiedział się, że Maria oczekuje dziecka. Wydawała się taka wspaniała, taka czysta, taka wybrana w oczach Boga. Jakie marzenia Józefa musiały w ten sposób ulec zniszczeniu? Jakiego niepokoju musiał doświadczać w tych dniach, w tych godzinach, które upłynęły od czasu dowiedzenia się o ciąży Marii do czasu pojawienia się anioła w jego śnie. „Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć Marii, twojej żony. To, że spodziewa się dziecka, sprawił Duch Święty” (Ewangelia Mateusza 1:20).

czwartek, 19 grudnia 2019





Chrześcijanie zaczęli wskazywać na 25 grudnia lub 6 stycznia jako dzień narodzin Jezusa na długo przed tym, jak poganie zaczęli odchodzić tego dnia swoje święta. Tym samym twierdzenia, jakoby chrześcijanie umiejscowili tego dnia swoje święto, tak by zastąpić nim pogańskie święta (lub co gorsza połączyć je), jest z historycznego punktu widzenia bezpodstawne i po prostu fałszywe.





Najwcześniejsze inskrypcje mówiące o pogańskim święcie Sol Invictus (łac. Słońce Niezwyciężone) nie zawierają informacji o dniu, w którym je obchodzono. Pierwsza wzmianka o tym, że święto to obchodzono 25 grudnia pojawia się w wykazie obchodów pogańskich zawartym w Chronografii Filokalusa z 354 roku.




Tym samym, prawdopodobne jest stwierdzenie, iż to poganie przenieśli swoje święto na 25 grudnia, by konkurować z chrześcijanami, którzy w tym czasie posiadali już wolność wyznawania swojej wiary i cieszyli się znaczą popularnością w Cesarstwie Rzymskim. Thomas J. Talley wskazuje, że całkiem prawdopodobnie to cesarz Aurelian (270 – 275 n.e.) umieścił Sol Invictus 25 grudnia, by konkurować z chrześcijanami, którzy tego dnia odchodzili swoje święto.[1]





Oprócz Sol Invictus, inni wskazują na Saturnalia, czyli święto które obchodzono ku czci boga rolnictwa Saturna, jednak według historycznych świadectw święto to, chociaż trwało kilka dni, nie obejmowało 25 grudnia. Jak wskazuje pogański pisarz Makrobiusz (IV/V w.), święto to zaczynało się 14 dni przed początkiem stycznia, co odpowiadałoby dacie 17 grudnia oraz trwało nie dłużej niż 3 dni.[2]





Twierdzenie, jakoby chrześcijanie wybrali 25 grudnia jako dzień narodzin Jezusa, ze względu na to, iż tego dnia narodziło się wielu pogańskich bogów (czy to Mitra czy kogokolwiek inny) jest również fałszywe.


Wszelkie wzmianki dotyczące tego dnia pochodzą z znaczenie późniejszych źródeł. Przykładowo twierdzi się, że Mitra narodził się z dziewicy 25 grudnia. Nie jest to prawdą. Jeśli chodzi o grecko-rzymską wersję Mitry (było kilka różnych wersji Mitry, m.in. perska) to wiemy, iż Mitra narodził się nie z dziewicy, ale z kamienia.[3] Potwierdza to Kommodian (V w.), który ironicznie pisał, że chociaż Mitra nosił przydomek „Niezwyciężony”, to zwyciężyła go skała, bo to ona go poczęła.[4] Inne wersje Mitry również nie narodziły się z dziewicy. Jedynym świadectwem jakoby narodziny Mitry odchodzono 25 grudnia jest wspominany już wykaz pogańskich obchodów zawarty w Chronografii Filokalusa z 354 roku.[5] Tym samym bardziej prawdopodobne jest to, że to poganie zaczerpnęli tę datę od chrześcijan, a nie odwrotnie.





Najstarsze świadectwo tego, iż chrześcijanie próbowali ustalić dzień narodzin Pan pochodzi od Klemensa Aleksandryjskiego (ok. 150 - ok. 212), który pisze: „Pan nasz urodził się w roku dwudziestym ósmym panowania Augusta, gdy po raz pierwszy zarządzono spis ludności. A że to jest prawdą, wynika ze słów Ewangelii według Łukasza: „W piętnastym roku panowania cesarza Tyberiusza ( ... ) Pan dał polecenie Janowi, synowi Zachariasza (...)” (Łk 3,1). I znowu u tegoż samego Ewangelisty jest powiedziane: „Jezus przystępując do chrztu miał niespełna lat trzydzieści” (por. Łk 3,23). A że tylko przez rok jeden miał głosić swą naukę, to również tak jest napisane: „posłał mnie głosić rok łaski Pana” (Por. Łk 4,19; Iz 61,2). To powiedział i prorok, i Ewangelia.


Zatem piętnaście lat panowania Tyberiusza i piętnaście lat panowania Augusta: wypełniają lat trzydzieści do chwili Jego Męki. Od czasu Jego Męki aż do zburzenia Jerozolimy upływa lat czterdzieści dwa, miesięcy trzy; zaś od zburzenia Jerozolimy do śmierci Kommodusa - lat sto dwadzieścia dwa, miesięcy dziesięć, dni trzynaście. A zatem od urodzin Pana aż do śmierci Kommodusa cały ten okres wynosi sto dziewięćdziesiąt cztery lata, jeden miesiąc, trzynaście dni.


Niektórzy pragną ustalić jeszcze ściślej w związku z poczęciem (gr. γενέσει)[6] Zbawiciela nie tylko rok, lecz nawet dzień, i wymieniają go jako dwudziesty piąty dzień Pachona [20 maj]. […] Określając dokładniej czas Jego Męki jedni odnoszą ją do szesnastego roku panowania cesarza Tyberiusza oraz datują na dwudziesty piąty dzień miesiąca Famenoth, inni znowu na dwudziesty piąty dzień miesiąca Farmuthi, jeszcze inni twierdzą, że Męka Zbawiciela przypadła na dziewiętnasty dzień miesiąca Farmuthi. Są i tacy, którzy powiadają, że powstanie (gr. γεγενῆσθαι)[7] Zbawiciela miało miejsce w miesiącu Farmuthi, w dniu dwudziestym czwartym lub dwudziestym piątym [24 lub 25 kwietnia]. Jeszcze i to trzeba dodać do obliczenia chronologicznego, to jest te dni, które zagadkowo obwieszcza Daniel w związku z zapowiedzią spustoszenia Jerozolimy: po jej zburzeniu dochodzi jeszcze siedem lat i jedenaście miesięcy panowania Wespazjana.”[8]








Klemens podaje kilka dat związanych z narodzinami, poczęciem i śmiercią Mesjasza. Niektórzy nie rozróżniają pomiędzy poczęciem i narodzinami i tym samym twierdzą, iż Klemens podaj tutaj kilka dat określających narodziny Jezusa. Jednakże zastosowany tutaj termin „γένεσις” (genesis) dotyczy poczęcia, co widać np. w Kobierce III.12.83.2[9] oraz innych dziełach z tego samego okresu.[10]





Poczęcie: 25 Pachona lub 24/25 Farmuthi (według kalendarza juliańskiego: 20 maja lub 19/20 kwietnia).


Narodzenie: 194 lata, 1 miesiąc i 13 dni po śmierci Kommodusa.





Śmierć: 25 Famenoth lub 19/25 Farmuthi (według kalendarza juliańskiego: 21 marca lub 14/20 kwietnia).





Z wypowiedzi tej widać, iż nie były to rozważania, w których chrześcijanie próbowali dopasować się do pogańskich świąt, ale były to rozważania, które brały pod uwagę różne teksty biblijne, wyliczenia, odniesienia do tego, kto ile rządził, w jakich czasach panował itd. Najważniejszą informacją, jaką podaje Klemens jest to, iż „od urodzin Pana aż do śmierci Kommodusa cały ten okres wynosi sto dziewięćdziesiąt cztery lata, jeden miesiąc, trzynaście dni”.


Jest to bardzo precyzyjna informacja, którą możemy wykorzystać, ponieważ wiemy dokładnie kiedy cesarz rzymski Kommodus umarł – stało się to 31 grudnia 192 n.e. Gdy odejmiemy od tej daty, podaną przez Klemensa liczbę, otrzymamy 17/18 listopada, jednak jeśli weźmiemy pod uwagę to, iż podany przez Klemensa okres 194 lat, 1 miesiąca i 13 dni, mógł być liczony według starszego egipskiego kalendarza, który powoli ustępował z pola, to okaże się, że data narodzin padnie na 5/6 stycznia, czyli tradycyjną na Wschodzie datę narodzin Jezusa.[11]





Najważniejszym świadectwem potwierdzającym 25 grudnia wśród chrześcijan są dzieła Hipolita Rzymskiego (170 – 235 n.e.). Niezależnie od tego, czy miał on rację i rzeczywiście można wskazać na ten konkretny dzień jako dzień narodzin Pańskich, faktem jest, że chrześcijanie próbując ustalić datę narodzin Jezusa, nie wykorzystywali do tego pogańskich świadectw czy też nie starali się zastąpić ich świąt, chrześcijańskimi świętami.





Jesteśmy w posiadaniu trzech dzieł Hipolita (Komentarz do Księgi Daniela, Kanon Hipolita i Kroniki), które związane są w obliczeniem daty narodzin Jezusa. W „Komentarzu do Księgi Daniela” 4.23.3 (powstałym gdzieś między 202 a 211 r. n.e.) podaje on datę 25 grudnia, jako dzień narodzin Pana: „Pierwsze przyjście naszego Pana w ciele, kiedy narodził się On w Betlejem, miało miejsce ósmego dnia przed kalendami styczniowymi [tj. 25 grudnia] w środę, w czterdziestym drugim roku panowania cesarza Augusta, pięć tysięcy pięćset lat od Adama.” (Komentarz do Księgi Daniela 4.23.3)[12]





Ze względu na pewne trudności jeśli chodzi o zachowane rękopisy zawierające ten ustęp oraz ze względu na błędną interpretację słów Hipolita zawartych w jego Kanonie wielu[13] stwierdza, iż według Hipolita Jezus narodził się w marcu/kwietniu. Jednak jak wykazał[14] to Thomas Schmidt, termin „γένεσις” (genesis)[15] u Hipolita (podobnie z reszta, jak u omawianego wcześniej Klemensa, nie odnosi się do narodzin, ale poczęcia i tym samym, według Hipolita, marzec/kwiecień odnoszą się nie do narodzin, ale poczęcia Jezusa.





Również znaczenie później, bo w IV wieku, ludzie tacy jak Augustyn, Hieronim czy Chryzostom (386 n.e.)[16] znając już święto Bożego Narodzenia, wskazywali na starożytność tej tradycji i tłumaczyło datę nie w oparciu o jakieś pogańskie święta, ale w oparciu wyliczenia, dane biblijne, spisy ludności i to, iż święto to chrześcijanie znali już od dawna.


Przykładowo Chryzostom w swoim kazaniu na Boże Narodzenie przedstawia taką linię argumentacji: 1) Ojciec Jana Chrzciciela, Zachariasz był najwyższym kapłanem, który w Łk 1,8-11 udaje się złożyć ofiarę 2) Ofiara ta zostaje złożona w dniu żydowskiego święta Przebłagania (Jom Kipur – jest to 10 dzień tiszri). 3) „A gdy upłynęły dni jego posługi kapłańskiej, powrócił do swego domu” (Łk 1, 23) i zajął się swoją żoną, dzięki czemu poczęła. 4) Znając dzień poczęcia Jana Chrzciciela, można określić datę poczęcia Jezusa, które miało miejsce 6 miesięcy później – według Chryzostoma 25 marca. 5) Po 9 miesiącach Jezus rodzi się i tak oto mamy 25 grudnia.


Bez względu na to, czy Chryzostoma miał rację, czy też po prostu spoglądając na już istniejące święto i konkretną datę próbował on dopasować swoje dane, tak by otrzymać 25 grudnia, to świadectwa takie jak te pokazują, iż chrześcijanie posiadali swoje (niepogańskie) powody, by świętować w konkretny dzień narodzenia Mesjasza.[17]





Bibliografia:


Roger T. Beckwith, Calendar and Chronology, Jewish and Christian: Biblical, Intertestamental and Patristic Studies, Brill Academic Publishers Leiden 2001.


Józef Naumowicz, Narodziny Bożego Narodzenia, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016.


Thomas C. Schmidt, Calculating December 25 as the Birth of Jesus in Hippolytus’ Canon and Chronicon w: Vigiliae Christianae, Volume 69: Issue 5, BRILL 2015.


Thomas C. Schmidt, Hippolytus: Commentary on Daniel and Chronicon, Gorgias Press, Piscataway 2017.









[1] Thomas J. Talley, The Origins of the Liturgical Year, Liturgical Press, 1991, str. 88-91. Zobacz również: Steven Hijmans, Sol Invictus, the Winter Solstice, and the Origins of Christmas, Mouseion, Series III, vol. 3 (2003), str. 384-385.


[2] Macrobius, Saturnalia, 1.10.1-23, Columbia University Press 1969, str. 70-73.


[3] David Ulansey, The Origins of the Mithraic Mysteries, Oxford University Press, 1991, str. 36.


[4] Kommodian, Instructiones I.13, w: Kommodian, Poezje, Pisma Starochrześcijańskich Pisarzy 53, Akademia Toelogii Katolickiej, Warszawa 1990, str. 31.


[5] Roger Beck, Merkelbach's Mithras, str. 229, w: Phoenix 41, Classical Association of Canada, Autumn 1987, str. 296-316.


[6] Polskie tłumaczenie w tym miejscu podaje narodziny zamiast poczęcia.


[7] Tutaj ponownie polskie tłumaczenie podaje narodziny.


[8] Klemens Aleksandryjski, Kobierce I.21.145-146, Instytut Wydawniczy Pax, Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1994, str. 100-101.


[9] Klemens Aleksandryjski, Kobierce III.12.83.2…, str. 277.


[10] Galen (130-200 n.e.), O nasieniu 1.13.174, CMG 5.3.1 112.14-15


[11] Roland H. Bainton, Basilidian Chronology and New Testament Interpretation, Journal of Biblical Literature 42, 1923, str. 81–134; Roland H. Bainton, The Origins of Epiphany in his Early and Medieval Christianity, Beacon Press, Boston 1962, str. 22–38; Roger T. Beckwith, Calendar & Chronology, Jewish and Christian, Brill 2001, str. 73-74.


[12] Thomas C. Schmidt, Hippolytus: Commentary on Daniel, 2010, str. 140 https://www.preteristarchive.com/Books/pdf/0205_hippolytus_commentary-on-daniel_2010.pdf (data dostępu: 15.11.2019 r.).


[13] Józef Naumowicz, Narodziny Bożego Narodzenia, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016, str. 19.


[14] Thomas C. Schmidt, Calculating December 25 as the Birth of Jesus in Hippolytus’ Canon and Chronicon w: Vigiliae Christianae, Volume 69: Issue 5, BRILL 2015, str. 542–563.


[15] Według Kanonu Hipolita Chrystus poniósł mękę 25 marca w piątek a jego „genesis” miało miejsce 2 kwietnia.


[16] Jan Chryzostom, Homilie i kazania wybrane, PSP 8, Warszawa 1971, str. 88.


[17] Roger T. Beckwith, Calendar & Chronology, Jewish and Christian…, str. 72.

środa, 18 grudnia 2019

W pierwszej części artykułu rozmawialiśmy o tym czym jest pożądliwość. Nasz akronim, który wykorzystamy w strategii do walki z pożądliwością wygląda tak:
A (avoid) – UNIKAJ
N (say NO) – POWIEDZ NIE
T (turn) – ODWRÓĆ SIĘ
H (hold) – ZATRZYMAJ SIĘ
E (enjoy) – RADUJ SIĘ
M (move) – RUSZAJ
Druga część dotyczyła UNIKANIA. Zachęcam, wróć do niej jeszcze raz ze szczególnym uwzględnieniem wezwania apostoła Piotra do prowadzenia zdyscyplinowanego życia. Potem rozmawialiśmy o „powiedzeniu NIE”, a także o wypracowywaniu nowych nawyków, które pozwolą nam zwyciężać w walce z pożądliwościami. Dzisiaj zajmiemy się trzecią częścią strategi.
ODWRÓĆ SIĘ. Musimy nauczyć się nie tylko automatycznie mówić „NIE” pokusie, ale również zwracać swój umysł w stronę Chrystusa. Często powiedzenie „NIE” nie wystarczy. Pokusa, podobnie jak grzech jest bardzo kreatywna i twórcza. Dlatego nie można tylko realizować strategię w sensie negatywnym. Musimy przejść do ataku. Musimy skonfrontować obietnice pokusy z obietnicami Chrystusa.
Zauważyłeś pewnie, że grzech obiecuje więcej niż może dać. Pewnie nie raz doświadczyłeś wszystkich jego kłamstw. Tylko głupcy dają się na to nabrać. A jednak zbyt często potykamy się i upadamy. To dlatego częścią „przepasywania” naszego umysłu jest nie tylko zdyscyplinowane życie w sferze myśli, ale także wypełnianie naszych umysłów myślami Chrystusowymi.
Paweł pisał o „umyśle Chrystusa” (1 Kor 2:16). Ale jak można go osiągnąć? Chciałbym zwrócić twoją uwagę na jedną rzecz: duchowy wzrost jest możliwy tylko dzięki Słowu Bożemu. Piotr pisze: „Jak nowo narodzone niemowlęta pragnijcie czystego mleka słowa Bożego, abyście dzięki niemu rośli” (1P 2:2). Apostoł wcześniej wzywał wierzących do prowadzenia świętego życia i pielgrzymowania w bojaźni (zob. 1P 1:16-18). Ale prowadzenie takiego życia jest możliwe tylko wtedy, jeśli będziemy stale karmić się Słowem Bożym.
Wróćmy do naszego tematu.
Nie zwyciężysz jeśli będziesz cały czas przyjmował defensywną postawę. „Nie będę myślał o seksie”; „Nie będę myślał o jedzeniu”, „Nie będę pożądał tego i tego...”. To nie zadziała. Twoja bitwa nie zostanie w ten sposób wygrana. Musisz ODWRÓCIĆ SIĘ w stronę Ewangelii. W stronę Chrystusa i Jego łaski.
Jeśli więc razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie Chrystus zasiada po prawicy Boga. Myślcie o tym, co w górze, nie o tym, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Lecz gdy się Chrystus, nasze życie, ukaże, wtedy i wy razem z nim ukażecie się w chwale” (Kol 3:1-4).
Jeśli jesteś chrześcijaninem to umarłeś wraz z Chrystusem. A twoje nowe życie ma całkowicie nowe priorytety. Teraz twój umysł jest nastawiony na szukanie tego, co w górze; pożąda niebiańskiej rzeczywistości. Jest nie tylko gotowy na przyjście Pana, ale z wielką gorliwością oczekuje na Niego. „Myślcie o tym co w górze” zakłada nastawienie umysłu, które przekierowuje nasze myślenie. Dzięki dziełu Ducha Świętego zaczynamy żyć jak pielgrzymi, którzy tęsknią za swoim prawdziwym domem, który jest w Niebie.
Fundamentem wszystkiego są słowa „umarliście”. Zjednoczenie z Chrystusem sprawia, że nasze życie jest ukryte z Nim w Bogu. Do momentu aż ono „ukaże się z Nim w chwale” toczymy wojnę tutaj na ziemi. Wojnę przeciwko pożądaniu, którą możemy zwyciężyć poprzez „poszukiwanie” tego co w górze i nastawienie swojego umysłu na niebiańskie rzeczy.
W końcu, bracia, co prawdziwe, co uczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, jeśli jest jakaś cnota i jakaś chwała – o tym myślcie” (Flp 4:8)
O tym myślcie” jeśli coś jest prawdziwe, uczciwe, sprawiedliwe, czyste tego się uchwyćcie mówiąc nie pokusie (pożądliwości) i przekierujcie swój umysł na te rzeczy. Negatywne „nie” dla pokusy zamieńcie w pozytywne „tak” dla tego co prawdziwe, sprawiedliwe, uczciwe, czyste itd. Skupcie swój umysł na czymś większym.
Tak wiele bitew jest przegranych ponieważ nie potrafimy skupić się na czymś większym niż ścieki, które zalewają nasze umysły. Dlatego musimy nauczyć się zwyczaju skoncentrowania na prawdzie, czystości, chwale, cnocie.
Uciekajcie od nierządu. Wszelki grzech, który człowiek popełnia, jest poza ciałem. Lecz kto dopuszcza się nierządu, grzeszy przeciwko własnemu ciału. Czyż nie wiecie, że wasze ciało jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was, a którego macie od Boga, i nie należycie do samych siebie? Drogo bowiem zostaliście kupieni. Wysławiajcie więc Boga w waszym ciele i w waszym duchu, które należą do Boga” (1 Kor 6:18-20)
Jaki alternatywny obraz powinieneś sformułować dla rzeczy, którym chcesz powiedzieć „nie”?
Twój umysł powinien uciekać od żądzy i skierować się do Boga, do którego należysz. Nie należysz do siebie. Zostałeś wykupiony. Ceną twojej wolności była krew Chrystusa. Jeśli nie należysz do siebie, ale do Boga, to twoim celem życia jest oddawanie Bogu chwały w twoim ciele. Kluczem do tego jest skoncentrowanie na CENIE za którą zostałeś wykupiony.
I będą się z niego naśmiewać, ubiczują go, będą na niego pluć i zabiją go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mk 10:34)
Mówiliśmy już, że musisz unikać wszelkiej pokusy, a gdy już nie możesz od niej uciec to masz 3 sekundy, aby powiedzieć jej NIE. Ale nie możesz się na tym zatrzymać. Musisz skupić się na czymś większym. Skoncentruj się na Chrystusie. Dlaczego On cierpiał? Aby uświęcić swój lud. Kiedy pisaliśmy o „Grze o tron” powiedzieliśmy, że świadome oglądanie pornografii jest ponownym wbijaniem włóczni w bok Chrystusa. Tak wiem, to bardzo brutalny obraz i pewnie wielu z was stwierdzi, że to przesada. Ale czy na pewno?
Wiem, że prawda o tym, iż to co dla nas stanowi namiętną pokusę godną pożądania, doprowadziło do śmierci Syna Bożego na krzyżu, brzmi strasznie. Zostałeś stworzony do czegoś większego. Nigdy o tym nie zapominaj.
Myśl o Chrystusie. Pragnij Chrystusa. Bądź miłośnikiem Jezusa Chrystusa. „Stawiam PANA zawsze przed oczami; skoro On jest po mojej prawicy, nie zachwieję się” (Ps 16:8).
Powodzenia.

Zobacz także:



poniedziałek, 9 grudnia 2019

Serce depresji

poniedziałek, grudnia 09, 2019 0 Comments
Przyczyny duchowej depresji zależą od tego jak ją zdefiniujemy. Jeśli "duchowy" wąsko określimy jako depresję spowodowaną grzechem, wtedy poszukiwania przyczyny będą zakończone. Lecz przyjmijmy, że wszelka depresja jest duchową depresją, a jest nią w rzeczy samej. Depresja jest bolesnym doświadczeniem, które z reguły opisywane jest obrazami pustki, ciemności, ociężałości a nawet samego piekła.

Cokolwiek tak bolesnego i czymkolwiek spowodowane jest zawsze duchowe. I nie chodzi o to, że depresja jest zawsze spowodowana grzechem, ale z pewnością przynosi duchowe pytania i staje się okazją do duchowej walki. Możesz być pewien, że w czasie tej walki grzech może stać się duchowym sidłem.

Teorie o nierównowadze chemicznej zmniejszyły zakres określenia duchowa depresja, a strażnicy znaczenia terminów zazwyczaj kontrolują dyskusję. Dobrym miejscem by rozpocząć poszukiwania przyczyny jest rozszerzenie określenia duchowej depresji do jej pierwotnego rozmiaru.
Co jest więc przyczyną depresji? To jakby pytać: co jest przyczyną cierpienia? Jest co najmniej pięć takich przyczyn.

Po pierwsze, możemy sami spowodować swoją depresję. Nasz grzech, niewiara, oddanie się własnym interpretacjom zamiast poszukiwania Bożej interpretacji mogą wszystkie spowodować depresję. Po drugie, inni ludzie mogą spowodować u nas depresję. Regularna dieta złożona ze zniechęcających słów bliskich nam osób, które powinny nas kochać lub nadużycie seksualne i wstyd z jego powodu mogą przyczynić się do depresji. Po trzecie, nasze ciała mogą być przyczyną depresji. Nasze ciała nie mogą wytworzyć beznadziei czy utraty celu ale mogą zaburzyć nasz sen, przytłumić myślenie i spowodować u nas fizyczne doznania depresji. Po czwarte, szatan zapewne może wywołać depresję. Może udręczyć ciało oraz spiętrzyć oskarżenia we wrażliwym sumieniu. I po piąte, Bóg zarządza wszystkim, wliczając w to cierpienie i depresję. Możemy powiedzieć, że On ją dopuszcza, i możemy stwierdzić, że są momenty w których On ją nakazuje.

Z tych pięciu przyczyn, dwie są dla nas szczególnie interesujące – nasze serce i ciało.
Rozważając drugą przyczynę, grzechy innych osób muszą być podsycone brakiem przebaczenia lub niewiarą by przerodzić się w depresję. Jeśli chodzi o czwartą przyczynę, szatan może maczać swoje palce w depresji, ale nie chodzi o szczegółowe zrozumienie jego działania. W piątej przyczynie, Bóg jest suwerenem nad wszystkim, ale gdy pytamy o przyczyny, szukamy bardziej bezpośrednich powodów, których Bóg używa dla swoich celów.

Przyczyny fizyczne. Przyczyny, które wzbudziły największe zainteresowanie w ciągu kilku ostatnich dekad to przyczyny fizyczne. Znane są pewne choroby, takie jak choroba Parkinsona i niedoczynność tarczycy, które mogą spowodować depresję; oraz pewna liczba leków na receptę, których skutkiem ubocznym może być depresja. Ale dzisiejsze dyskusje nad przyczynami fizycznymi depresji dotyczą innych powodów niż powyższe. Przyjmuje się, że istnienie nierównowagi chemicznej w mózgu powoduje depresję. Wszystkie leki antydepresyjne są celowane w tą domniemaną nierównowagę.

To, że mózgi osób cierpiących na depresję różnią się od ludzi, którzy na nią nie chorują jest oczywiste. Jesteśmy w ciele ludzkim. Wszystko co myślimy, czujemy i robimy jest wpisane w neurologiczny materiał naszego mózgu. Myśl o tym co dobre, prawdzie i piękne, a twój mózg zademonstruje pewne ścieżki reakcji chemicznej; pozwalaj sobie na grzeszne wyobrażenia a te ścieżki będą odmienne. Te różnice chemiczne, nie są jednak przyczyną. Są on fizycznym przejawem i cechą towarzyszącą myślom. One nie sprawiają, że mamy dobre lub grzeszne myśli.

Badanie depresji napotyka to samo zjawisko. Nawet jeśli badanie mogłoby zademonstrować różnicę między mózgami osób chorych na depresję i zdrowych, nie mogłoby powiedzieć, czy te różnicą są przyczyną czy skutkiem depresji. Jednak badanie fizycznych przyczyn depresji nie jest aż tak zaawansowane. Na tym etapie badacze szukają określonych, chemicznych różnic w mózgach osób z depresją.

Oto podsumowanie owych przypuszczalnych przyczyn fizycznych: dla niektórych osób, depresja ma swoje początki w zmianach fizycznych. Może pojawić się z nieznanych powodów i wydaje się niezwiązana z duchowym stanem danej osoby. Wiara w Chrystusa może umocnić osoby, które doświadczają depresji, ale wiara nie ucisza emocjonalnych burz. 

Dla wielu innych depresja wiąże się z licznymi problemami życiowymi. Gniew, strach, poczucie winy, wstyd, strata lub ich kombinacja często występują w depresji. Prawie zawsze obecne jest przy tym poczucie beznadziei. Odczucia te i fizyczne dolegliwości w doświadczeniu depresji mogą być zmniejszone przez leki, lecz leki niekoniecznie sięgają korzenia problemu.

Przyczyny duchowe. Samo poczucie beznadziei zdradza duchowe przyczyny niektórych przypadków depresji. Brak nadziei nie jest problemem fizycznym lecz duchowym. To utrata z pola widzenia celów Bożego Królestwa, które wykorzystuje cierpienie by osiągnąć Boże cele. Beznadzieja zna początek Psalmu 22 "Boże mój, Boże mój, czemu mnie opuściłeś?" Lecz jej ton może być poszyty frustracją i nie przebrnie do końca psalmu.

Weźmy jako przykład jakiś problem duchowy – gniew, strach, niewiarę, winę czy wstyd. Pozwólmy im trwać bez słuchania prawdy i pocieszenia płynących z Ewangelii i bez odpowiadania na nie. Rezultatem u podatnych osób może być depresja.

Emocje są swego rodzaju językiem. One coś przekazują. Posłuchaj depresji i tego co ona mówi. Czasami mówi po prostu "Cierpię". W tych przypadkach, przyczyny depresji nie wydają się widoczne. W innych wypadkach jednak, można usłyszeć wołanie serca "Brak mi", "Boję się", "Nie jestem w porządku", "Jestem porażką". Te mogą wskazywać na duchowe przyczyny depresji. Przynajmniej wskazują na duchowe sprawy ujawnione przez ból depresji.

Rozsądzanie. W jaki sposób możemy określić czy depresja ma przyczyny fizyczne czy duchowe? Z początku odpowiedź może wydawać się rozczarowująca lecz w istocie jest dość głęboka. Odpowiedź brzmi: nie jest konieczne rozpoznanie konkretnej przyczyny. Możesz skutecznie usłużyć danej osobie bez znajomości przyczyny depresji.

Prototypowym przypadkiem depresji jest Hiob. Doświadczył on najstraszniejszego cierpienia i nigdy nie poznał jego przyczyny. Rozumiał, że siły ciemności były w to zamieszane, ale nigdy nie wspomniał o nich w swoich pytaniach. Podstawowym jego pytaniem było "Czy to ja jestem przyczyną czy nie?" Bożą odpowiedzią nie było procentowe wyliczenie poszczególnych przyczyn. Raczej, Bóg powiedział po prostu, że jest Bogiem suwerennym i można Mu ufać. 

Ogromne cierpienie nie jest właściwym czasem na spekulacje co do przyczyn. Jest to czas zaufania Temu, który jest ponad wszelkim cierpieniem. Jest to czas poznania Bożego pocieszenia i zaufania Mu na Jego drogach. Z tej perspektywy, cierpienie i depresja mają czasami przyczyny fizyczne, innym razem – duchowe. Jednak zawsze dotyczą relacji z Bogiem osoby cierpiącej na depresję. Czy zaufamy Bogu pośród naszego cierpienia?

Nie oznacza to, że poszukiwanie przyczyny jest błędne lub nieskuteczne. Oznacza to jednak, że dokładna przyczyna może nigdy nie być ujawniona. I jeśli tak jest, ufamy Bogu, kroczymy w wierze - z zachętą od Bożych ludzi – i pokutujemy, gdy ujawniony jest grzech. Zawsze też mamy wolność w tym by minimalizować cierpienie, jeśli to jest możliwe.

Kierunki służby. Najmądrzejszym podejściem jest traktowanie depresji jako cierpienia i przynajmniej na początku, pozostawanie w niewiedzy na temat jej przyczyny. Przybliż się do cierpiących ludzi i idź z nimi. Módl się o ulżenie ich cierpieniu. Bądź gotów pokrzepić słowami zachęty. Zrozum, że uczucia w depresji mogą oznaczać niemożliwość wyobrażenia sobie czegokolwiek dobrego, takiego jak miłość. W takim przypadku, cierpiący muszą nauczyć się głębszej umiejętności kroczenia w wierze. Muszą być wyczuleni na ateistyczne i sceptyczne interpretacje, które w naturalny sposób wypływają z depresji i nauczyć się żyć słowami Chrystusa (Powt.8:2-3). Po drodze będą z pewnością wciągani w sidła "grzechu który tak łatwo osacza" (Hebr. 12:1). Ludzie w depresji, są w końcu takimi samymi ludźmi jak wszyscy.

Gdy przylgną do Chrystusa wiarą i gdy pokutują z ujawnionego grzechu, mogą w rzeczy samej doświadczyć ulgi w depresji, której powód mógł być głęboko duchowy. Jednak mądrzy doradcy nie muszą doszukiwać się takiego powiązania. Mogą po prostu służyć miłością i swoimi umiejętnościami osobom, które przechodzą przez najtrudniejszy czas ludzkiego cierpienia.

W przypadku, gdy ktoś pyta o leki przepisywane przez psychiatrę możemy poszukiwać przyczyn fizycznych depresji. Jeśli jest taka przyczyna, może być wskazane przyjmowanie leków. Jeśli nie, tym bardziej nie. Lecz pamiętajmy, że możemy nie odnaleźć konkretnej przyczyny.
W dzisiejszych czasach nie możemy wskazać konkretnej przyczyny fizycznej. Nie ma badań w medycynie, które ujawniałyby nierównowagę chemiczną w mózgu. Najprostsza analogią jest, że leki działają na niektóre osoby jak Aspiryna, która łagodzi objawy, ale nie leczy przyczyny.
Każdy ma oczywiście prawo przyjmować leki. Leki powinny być jednak przepisywane z ostrzeżeniem.

Medycyna nie jest w stanie pomóc na duchowe problemy. Może pomóc osobie zasnąć, może zmniejszyć ból, ale nie ma mocy by podbudować wiarę. Zbyt często chorzy przyjmujący leki przyjmują też medyczny punkt widzenia, która temu towarzyszy, a mianowicie, że przyczyną depresji jest nasze ciało. Są wtedy mniej skłonni do podjęcia walki duchowej, która nieuchronnie jej towarzyszy i trudniej im zwracać się do Chrystusa o siły duchowe, których potrzebują. 

Niezależnie od przyczyny depresji, najgłębszą rzeczywistością jest to, że po tej stronie krzyża cierpienie ma cele odkupieńcze. Gdy cierpiący rozumieją, że Bóg ma cel w cierpieniu zastanawiają się zanim sięgną po leki.

Edward T. Welch
Źródło: https://tabletalkmagazine.com/article/2008/03/heart-depression/
Tłumaczyła: Katarzyna Lewandowska