5sola.pl

Soli Deo Gloria

poniedziałek, 26 września 2016

Czy modlitwa zmienia Boże zdanie?

poniedziałek, września 26, 2016 0 Comments
Czy modlitwa cokolwiek zmienia? Czy w jej wyniku rzeczywistość staje się … inna? Ktoś kiedyś, aczkolwiek w nieco inny sposób, zadał mi to pytanie: “Czy modlitwa zmienia Boże zdanie?”. Moja odpowiedź wywołała lawinę krytyki. Bo odpowiedziałem wprost – „Nie”. Z drugiej strony, gdyby ta sama osoba zapytała mnie – “Czy modlitwa zmienia rzeczywistość?” – odpowiedziałbym bez wahania – “Oczywiście!”. Biblia mówi nam o tym, że co do pewnych rzeczy Bóg powziął odwieczne zdanie i w ten sposób o nich zadecydował. Te rzeczy są nieuchronne. 

Choćbyś modlił się, choćbyś dołączył do innych w tej modlitwie, choćby nawet wszyscy chrześcijanie na świecie modlili się o to razem, to nie zmieniłoby to tego, co Bóg, w swym skrytym zamiarze postanowił. Jeślibyśmy postanowili modlić się o to, żeby Jezus nie powrócił, to wciąż jedno byłoby pewne – On powróci. Mógłbyś spytać – czy przypadkiem Biblia nie mówi, że jeśli dwóch lub trzech jednomyślnie o coś proszą, to to otrzymają?

Tak, Biblia mówi tak – ale czyni to w odniesieniu do dyscypliny w kościele, a nie do modlitewnych próśb. Musimy więc wziąć pod uwagę całe biblijne nauczanie na temat modlitwy, nie izolując jednego fragmentu od pozostałych. Musimy być świadomi wszystkiego, co o modlitwie mówi Pismo Święte, opierając się cząstkowemu rozumowaniu. 

Mimo to nadal mógłby ktoś zapytać – czy Biblia nie wspomina od czasu do czasu, że Bóg czegoś żałuje? Tak, Stary Testament zdecydowanie o tym wspomina. Księga Jonasza informuje nas, że Bóg żałował sądu, który planował zesłać na mieszkańców Niniwy (Księga Jonasza 3:10, najpełniej widać to w tłumaczeniu King James Version – przyp. tłum.) Ale mówiąc o tym, że Bóg – który jest Duchem – czegoś żałował używamy, jak określają to teolodzy, antropomorficznego języka. 

Rzecz jasna, Bóg nie żałował w sposób, w jaki my moglibyśmy żałować za nasze grzechy, innymi słowy – opamiętać się; w przeciwnym razie musielibyśmy uznać, że Bóg zgrzeszył i sam potrzebował Zbawiciela. Co więc ten fragment znaczy? Cóż, znaczy on, że Bóg odsunął groźbę sądu od tych ludzi. Hebrajskie słowo „nacham”, przetłumaczone jako „opamiętać się, żałować” w Biblii Króla Jakuba w tym kontekście oznacza złagodnienie, zlitowanie się. Bóg zlitował się – „rzeczywiście dostrzegł ich zmianę; zauważył, że odwrócili się od złego; dlatego wezbrała w Nim litość; miał zesłać na nich nieszczęście – ale nie zesłał”.

Czy w przypadku gdy Bóg, widząc zmianę i odwrócenie się ludzi od grzechu, odsuwa widmo sądu, można powiedzieć, że Bóg zmienia zdanie? Boży zamysł się nie zmienia, gdyż Bóg pozostaje niezmienny. Rzeczy się zmieniają, ale zmieniają się stosownie do Bożej suwerennej woli, którą Bóg wykonuje za pomocą podległych sobie środków i czynności. Modlitwa należących do Niego ludzi jest jednym z tych środków, za pomocą których Bóg wprowadza zmiany w rzeczywistości. Więc jeśli spytasz mnie czy modlitwa zmienia rzeczywistość, bez chwili wahania w głosie odpowiem, że tak!

Niemożliwą rzeczą jest wiedzieć jaka część historii ludzkości to tak naprawdę skutek Bożej bezpośredniej interwencji, ale ile z tej historii to efekt Bożego działania za pośrednictwem człowieka. Ulubionym przykładem, którego używał Kalwin dla zobrazowania tego problemu była Księga Joba. Sabejczycy i Chaldejczycy ukradli osły i wielbłądy należące do Joba. Dlaczego? Ponieważ szatan wpuścił taki zamiar do ich serca. Pytajmy dalej – dlaczego wpuścił? Ponieważ Bóg pozwolił na to, aby szatan wypróbował wiarę Boga w sposób, w jaki by sobie życzył, nie zezwolił jedynie na pozbawienie Joba życia.

Dlaczego Bóg zezwolił na to? Z trzech powodów: (1) żeby stłumić oszczerstwo szatana; (2) żeby obronić samego siebie; oraz (3) żeby obronić Joba przed oszczerstwem szatana. Wszystkie te powody razem stanowią doskonałe usprawiedliwienie Bożych działań.
Jedynym celem działań szatana było spowodować, że Job zacznie złorzeczyć Bogu – cel, u którego podstaw leżały do cna nikczemne i niegodziwe pobudki. Widzimy jednak, że szatan nie posłużył się niczym niewyjaśnionym i ponadnaturalnym, przeciwnie – użył do wprowadzenia swoich zamiarów w życie Sabejczyków i Chaldejczyków – ludzi złych z natury. 

Sabejczycy oraz Chaldejczycy znani byli z prowadzenia życia złodziei i zabójców. Ich wola była niewątpliwie zaangażowana w dokonanie tego, nie było jednak mowy o przymusie; Boży plan został osiągnięty przez ich złe działania. Sabejczycy i Chaldejczycy mieli wybór – jednak tak samo w naszym, jak i w ich przypadku – wolność oznacza wolność w określonych granicach. Nie wolno nam mylić ludzkiej wolności z ludzką autonomią. Zawsze będzie istniał konflikt pomiędzy Bożą suwerennością a ludzką autonomią. Nie ma jednak mowy o konflikcie między Bożą suwerennością a ludzką wolnością. Biblia mówi nam, że człowiek jest wolny, ale nie decyduje o sobie w sposób autonomiczny.

Załóżmy, że Sabejczycy i Chaldejczycy modliliby się słowami: „Nie wódź nas na pokuszenie, ale zbaw nas ode złego”. Jestem absolutnie przekonany, że zwierzęta Joba nadal zostałyby skradzione, ale już niekoniecznie rękoma Sabejczyków i Chaldejczyków. Bóg mógłby odpowiedzieć na ich modlitwę, musiałby jedynie użyć kogoś innego dla zrealizowania swojego planu. Istnieje wolność w pewnych granicach – i w tych granicach nasze modlitwy mogą zmieniać obraz, jaki przyjmie rzeczywistość. Pismo mówi nam, że Eliasz, przez modlitwę, zatrzymał deszcz. Jego rozumienie Bożej suwerenności nie odwiodło go od modlitwy.

Żaden człowiek w historii nie posiadał głębszego zrozumienia Bożej suwerenności niż sam Jezus. Żaden człowiek w historii nie modlił się bardziej zagorzale i skutecznie. Nawet w Ogrodzie Getsemane Jezus poprosił o opcję, o wybór innej drogi. Ale kiedy spotkał się z odmową, pochylił się wobec woli Ojca. Jednym z tych powodów, dla których modlimy się jest właśnie Boża suwerenność – wierzymy bowiem, że Bóg ma moc sprawić, że rzeczy będą się dziać zgodnie z Jego zamierzeniami. Na tym polega suwerenność – że Bóg ma moc czynić, by rzeczywistość przyjmowała taki obraz, jaki nadaje jej Jego plan. 

Więc czy modlitwa zmienia Boże zdanie? Nie. Czy modlitwa zmienia rzeczywistość? Tak, oczywiście. Obietnica Pisma zawiera się w tych słowach: “Modlitwa sprawiedliwego może odnieść wielki skutek” (List Jakuba 5:16). Problem w tym, że nie wszyscy jesteśmy tak sprawiedliwi. Tym, w czym modlitwa bardzo często przynosi zmianę jest zło i zatwardziałość naszych własnych serc. I sam ten fakt, w obliczu braku innych powodów, byłby wystarczający do modlitwy. 

W kazaniu zatytułowanym “Najwyższy – Bóg słyszący modlitwy” (“The Most High, a Prayer-Hearing God”), Jonathan Edwards podał dwa powody, dla których Bóg polecił nam się modlić:

Jeśli chodzi o Boga, to modlitwa jest niczym innym, jak rozumnym uświadomieniem sobie naszego polegania na Nim – dla Jego chwały. Jako, że cokolwiek Bóg uczynił, zrobił to dla swojej chwały, będzie On uwielbiony i uhonorowany przez tych, których stworzył; i jest słuszne wymagać tego od tych, którzy podlegają jego łasce… [modlitwa] jest należytą odpowiedzią na nasze poleganie na mocy i łasce Boga co do rzeczy, które potrzebujemy i niczym innym jak odpowiednim uhonorowaniem jedynego Autora i jedynego Źródła całego naszego dobra.

Jeśli chodzi o nas, Bóg wymaga od nas modlitwy… Zagorzała modlitwa na różne sposoby przygotowuje ludzkie serce. W ten sposób kształtuje się w nas poczucie tego, czego pragniemy… po czym nasz umysł jest bardziej gotowy na przyjęcie [Jego łaski]… Nasza modlitwa do Boga może spowodować w nas należyte odczucie i rozważenie zależności od Boga w otrzymaniu od niego łaski, o którą prosimy, może spowodować w nas należytą wiarę w Boże zaopatrzenie i wystarczalność – tak, że będziemy gotowi oddać mu chwałę, gdy już łaskę otrzymamy. („The Works of Jonathan Edwards”).

Cokolwiek Bóg czyni, robi to dla swojej chwały – to po pierwsze. Po drugie, robi to dla naszej korzyści. Modlimy się, gdyż Bóg nam to przykazuje, gdyż oddaje to Bogu chwałę, gdyż jest to dla nas dobrodziejstwem. 


R.C. Sproul
Tłumaczył: Miszael 
Źródło: http://www.ligonier.org/blog/does-prayer-change-gods-mind/

czwartek, 22 września 2016

Prędzej czy później każdy z nas będzie przechodził przez różne cierpienia. Kiedy pojawiają się one w naszym życiu, wraz z nimi przychodzi pewna tajemnica. Czy przyjdzie również wiara? 

W myśli chrześcijańskiej wiara nigdy nie jest naiwna i łatwowierna. Raczej opiera się na sile, którą niesie ze sobą obiekt tej wiary. Wiara, która opierałaby się na Bogu, który byłby okrutnym tyranem albo tanim oszustem prowadziłaby ostatecznie do gorzkiego załamania.

Gdy chrześcijanie poważnie rozważają temat zła i cierpienia, to jednym z najważniejszych powodów, dla których przyjmujemy, że Bogu można zaufać jest fakt, że wysłał On swojego Syna, żeby cierpiał w nasze miejsce. Ten Jeden, dla którego żyjemy dobrze wie, na czym polega cierpienie – i to nie jedynie przez oczywistą prawdę – że wie przecież wszystko – lecz przez doświadczenie.

Kiedy jednak jesteśmy przekonani, że cierpimy niesprawiedliwie to łatwo nam jest wołać o sprawiedliwość. Chcemy, żeby Bóg okazał się sprawiedliwy i natychmiast nas od cierpienia uwolnił; chcemy, żeby Bóg sprawiedliwie przeniósł cierpienie z nas na tych, którzy naprawdę na nie zasługują.

Tworzymy założenia

Problem, jaki wiąże się z tak pojmowaną sprawiedliwością i słusznością jest następujący – gdybyśmy tak szybko jak o nią prosimy ją otrzymywali, to równie szybko zaczęlibyśmy błagać o miłosierdzie, o miłość i o przebaczenie – o wszystko, tylko nie o sprawiedliwość. Bowiem często gdy proszę o sprawiedliwość to tak naprawdę domyślnie opieram się na trzech założeniach (o których nie zawsze zdaję sobie sprawę):
Chcę, żeby w tej kwestii sprawiedliwość stała się natychmiast
Chcę sprawiedliwości, ale w tej kwestii, niekoniecznie w każdej innej
Zakładam, że w tej kwestii właściwie pojmuję rzeczywistość.

Żądamy natychmiastowego spełnienia

Przyjmijmy, że Bóg odpowiadałby natychmiastowo na każdy dobry czyn, każdą dobrą myśl, każde szczere słowo; że odpowiadałby natychmiast, zsyłając ból, za każdy złośliwy czyn, każdą nieczystą myśl, każde fałszywe słowo. Załóżmy, że przyjemność, a z drugiej strony cierpienie byłyby z niebywałą dokładnością odmierzane nam w stosunku do dobra lub zła, które Bóg w nas widzi. Jaki byłby to świat?

Wielu pisarzy zadawało podobne pytanie. Dochodzili jednak do konkluzji, że taki świat uczyniłby z nas automaty. Nie łączylibyśmy się w uwielbieniu Boga dla jego prawdziwej wartości, stanowiącej istotę Boga, lecz dlatego, że dawałoby to nam samolubną przyjemność. Nie odsuwalibyśmy się od kłamstwa, gdyż jest ono złem i dlatego nienawidzone przez Boga, lecz dlatego, że pragnęlibyśmy uniknąć kolejnej nieprzyjemnej odpłaty. Nie kochalibyśmy naszych bliźnich z powodu dokonanej w nas przez Boga przemiany serca, lecz z powodu przedkładania osobistej przyjemności nad osobistą dolegliwość.
Sądzę, że jeśliby Bóg stworzył tak działający świat to rzeczywistość byłaby o wiele gorsza. Bóg nie patrzy jedynie na nasze zewnętrzne zachowanie. 

Patrzy również na nasze serca. Taki system bezlitosnej „sprawiedliwej” dyscypliny nie byłby w stanie odmienić naszych serc. Butwielibyśmy z rezygnacji i załamania. Nasze posłuszeństwo byłoby jedynie czysto zewnętrzne, bez zaangażowania; nasze serca i nasze poświęcenie nigdy nie byłoby zdobyte. Wszelkie bolesne odpłaty za nasze zachowanie prowadziłyby za pewne do natychmiastowych zapewnień o odwróceniu się od zła, na dłuższą metę jednak nie zapewniałyby naszej lojalności i uległości. A skoro Bóg doskonale widzi i bada ludzkie serce, to sprawiedliwa odpłata musiałaby nieustannie na nas spadać. Taki świat byłby jak palący ból. Taki świat stałby się piekłem.

Czy naprawdę niczego nie pragniesz poza całkowicie skuteczną i natychmiastową sprawiedliwością? Jeśli tak to znajdziesz ją w piekle. 

Zakładamy pewien standard

Jest pewien inny czynnik, z którym musimy się zmierzyć. Kiedy prosimy o sprawiedliwość to zakładamy pewien standard sprawiedliwości. Jeślibyśmy chcieli przyjąć Boże standardy, to uczynił On je jasnymi: zapłatą za grzech jest śmierć (Rzymian 6:23). Powróciliśmy zatem do piekła – jedynie naokoło.
Musimy być wdzięczni, że Bóg jest Bogiem sprawiedliwości. Bo jeśliby nie był, jeśliby nie było żadnej pewności, że ostatecznie sprawiedliwości stanie się zadość, to wtedy cały moralny porządek ległby w gruzach (jak to niewątpliwie ma miejsce w przypadku ateistycznego humanizmu). Ale równie wdzięczni powinniśmy być za to, że Bóg jest nie tylko Bogiem sprawiedliwości. Jest także Bogiem miłości, miłosierdzia, litości i przebaczenia.

Otrzymujemy uniewinnienie

I nigdzie indziej ten charakter Boga nie jest wyraźniej ukazany niż na krzyżu. Na pewnym poziomie, był to najbardziej niesprawiedliwy czyn – najbardziej niesłuszny – w całej historii. Ten, który nie miał grzechu, stał się za nas zapłatą za grzech; Ten, który nigdy nie zbuntował się przeciwko niebiańskiemu Ojcu został poddany brutalnej egzekucji przez tych, którzy się zbuntowali; Ten, który jako jedyny nigdy nie wiedział co to znaczy nie kochać Boga z całego serca, duszy, myśli i sił – Ten został przez Boga opuszczony, wołając: „Boże, Boże, czemuś Mnie opuścił?”

I to ten czyn, ten najbardziej „niesprawiedliwy” czyn zaspokoił całkowicie Bożą sprawiedliwość i przywiódł tak grzesznych buntowników, jak mnie, do doświadczenia Bożego przebaczenia, do skosztowania błogiej obietnicy wieczności. Niezasłużenie.

D.A.Carson
Tłumaczył: Miszael 
Źródło: https://www.thegospelcoalition.org/article/are-you-sure-you-want-gods-justice


poniedziałek, 19 września 2016

Nic nie jest w stanie umknąć Bożej uwagi; nic nie jest w stanie przekroczyć granic Bożej mocy. Każda rzecz podlega pod Boży autorytet. Jeśli miałbym choćby przez chwilę pomyśleć, że jakaś pojedyncza cząstka porusza się w niekontrolowany przez wszechmogącego Boga sposób we wszechświecie, to chyba nie mógłbym w nocy zasnąć. Pewność, jaką żywię w stosunku do przyszłości opiera się na pewności, jaką mam co do Boga, który kontroluje bieg historii. Ale jak, można by spytać, wygląda to sprawowanie przez Boga kontroli nad zdarzeniami i jak przejawia się Jego władza? Jak Bóg sprawia, że rzeczy, co do których suwerennie zadecydował, w rzeczywistości mają miejsce?

Augustyn powiedział, że we wszechświecie nie dzieje się nic, czego nie obejmowałaby Boża wola – i tak – w pewnym sensie Bóg decyduje o każdym zdarzeniu. Nie chciał on przez to zwolnić człowieka z odpowiedzialności za jego czyny, niemniej jednak słowa Augustyna nasuwają na usta pewne pytanie: Jeśli Boża suwerenność obejmuje wszelkie działania i intencje człowieka, to czy istnieje powód, dla którego mielibyśmy się w ogóle modlić? Pytanie to mogłoby brzmieć następnie: „Czy modlitwa cokolwiek zmienia?” Pozwólcie, że odpowiem na to pierwsze pytanie – tak, istnieje powód, dla którego mielibyśmy się modlić i jest nim polecenie suwerennego Boga zawarte w Jego świętym Słowie, żebyśmy się modlili. Dla chrześcijanina modlitwa nie jest jedną z opcji; jest ona koniecznością.

Możemy spytać – a co jeśli ona i tak niczego nie zmieni? Ale takie pytanie pomija to, co jest istotne. Pomija to, że jeśli Bóg nakazuje nam się modlić, to winniśmy to robić, bez względu na to, czy modlitwa się do czegoś przyczyni. To, że Bóg, Pan wszechświata, Stwórca i ten, który podtrzymuje wszystko, co istnieje – nakazuje nam się modlić – jest wystarczającym powodem, żeby się modlić. Choć On nie tylko nam to nakazuje – On nas zaprasza, żebyśmy wyjawiali Mu w modlitwie nasze prośby. Jakub pisze, że nie otrzymujemy, ponieważ nie prosimy (List Jakuba 4:2). Jakub mówi nam także, że modlitwa sprawiedliwego może odnieść wielki skutek (5:16). W wielu miejscach Biblia powtarza, że modlitwa jest skutecznym narzędziem. Jest pożyteczna. Odnosi skutek.

Jan Kalwin, w traktacie Nauka religii chrześcijańskiej, dokonuje pewnych wartych uwagi spostrzeżeń odnośnie modlitwy:

Ale, ktoś mógłby powiedzieć, czy Bóg nie wie bez naszego przypominania Mu czym jesteśmy zakłopotani i co jest dla nas pożyteczne? A jeśli wie, to czy nie wydaje się całkowicie niepotrzebne zawracanie Mu głowy naszymi modlitwami jak kogoś kto trwa w jakimś półśnie, kogoś, kogo tylko nasz głos może zbudzić? Jednak ci, którzy w ten sposób rozumują, tak naprawdę nie widzą celu, dla którego Bóg polecił nam się modlić, gdyż uczynił to nie tyle ku swojemu pożytku, co naszemu.

A zatem Bóg pragnie – co jest niewątpliwie właściwe – żeby to, co jest Mu należne, zostało mu oddane – w przekonaniu, że cokolwiek człowiek pragnie i cokolwiek może mu sprzyjać, pochodzi od Boga, a pewność co do tego wyrażona zostaje w modlitwie. Ale korzyść poświęcenia, które oddajemy Mu, wielbiąc go, powraca do nas. Przeto nasi święci przodkowie im bardziej odważnie i z większym przekonaniem rozsławiali Boże błogosławieństwa względem siebie oraz innych, tym bardziej skorzy byli do modlitwy.

I również teraz, dla nas, istnieje nieodparta potrzeba uciekania się do niego w naszych modlitwach; po pierwsze, żeby nasze serca mogły być zajęte gorliwą i palącą potrzebą szukania, kochania i służeniu Bogu, która pozostawi w nas zwyczaj uciekanie się do Niego w każdej potrzebie – jako naszej świętej opoki. Po drugie, ucząc się wylewania przed nim wszystkiego, co jest w naszych sercach, żeby w naszych sercach nigdy nie zagościło pragnienie lub potrzeba, którego wstydzilibyśmy się mu przedstawić. Po trzecie, żebyśmy byli gotowi otrzymać z dziękczynieniem i sercem przepełnionym wdzięcznością to wszystko, co od Niego otrzymujemy – a nasze modlitwy niech nam tylko o tym przypominają (Kalwin, Nauka religii chrześcijańskiej, przetłumaczone z Ford Lewis Battles, ed. John T. McNeill [Louisville: Westminster John Knox, 1960], Księga 3, rozdział 20, sekcja 3.)

Modlitwa, jak wszystko, co składa się na chrześcijańskie życie, jest dla Bożej chwały i dla naszej korzyści, w tej kolejności. Wszystko, co Bóg czyni, wszystko, do czego Bóg dopuszcza i co zarządza jest doskonałym przejawem Jego chwały. Prawdą jest to, że podczas gdy Bóg poszukuje chwały, człowiek korzysta wtedy, gdy Bogu jest oddawana chwała. Modlimy się, by wielbić i oddawać chwałę Bogu, ale czyniąc to oczekujemy również dobrodziejstw płynących z Jego rąk w wyniku naszej modlitwy. Modlitwa jest dla nas pożytkiem, nawet w świetle tego, że Bóg od początku zna wszystkie zdarzenia. To dla nas przywilej stawać w Jego nieskończonej obecności – nas, będących ograniczonymi istotami.

Jednym z donioślejszych motywów, pod którymi przebiegała Reformacja była myśl o tym, że całe ludzkie życie powinno toczyć się pod panowaniem Boga, dla chwały Boga i w obecności Boga. Modlitwa nie jest solilokwium, nie jest jedynie wysiłkiem podjętym w celach terapeutycznej analizy samych siebie, nie jest też religijną recytacją. Modlitwa to rozmowa z osobowym Bogiem. W tym dynamicznym akcie modlitwy przynoszę przed Boga całe swoje życie. Tak, Bóg wie wokół czego krążą moje myśli, lecz mimo to otrzymałem przywilej wypowiadania tych myśli do Niego. On mówi: „Przyjdź. Mów do mnie. Przedstaw mi swoje prośby.” Więc my przychodzimy – by Go poznać i by być poznanym przez Niego.

Jest coś niepoprawnego w pytaniu “Jeśli Bóg wie wszystko to po co się modlić?”. Zakłada bowiem, że modlitwa jest czymś jednowymiarowym, a jedyne czym da się ją opisać to prośba lub wstawiennictwo. Przeciwnie, modlitwa jest wielowymiarowa. Boża suwerenność w żaden sposób nie rzuca się cieniem na modlitwę uwielbienia. Boża uprzednia wiedza czy determinujące wszystko polecenie nie zaprzecza modlitwy wychwalającej. Jedyne do czego te cechy Boga powinny się przyczynić to do dania nam jeszcze większego powodu, by wyrażać Mu miłość i Go wielbić za to, kim Bóg jest. To, że Bóg wie, co powiem, zanim rzeczywiście słowa popłyną z moich ust, że jest to wszystko objęte Jego wiedzą – nie ogranicza mojej modlitwy, ale wręcz ją umacnia i nadaje jej piękno.

Wraz z moją żona jesteśmy dla siebie tak bliscy, jak tylko jeden człowiek z drugim człowiekiem może być. Często wiem, co ona powie, zanim faktycznie to mówi. Działa to w obie strony. A mimo to wciąż lubię słuchać tego, o czym myśli. I jeśli jest to prawdą o człowieku, o ileż bardziej jest to prawdą o Bogu? Mamy z niczym nieporównywalny przywilej dzielenia się z Bogiem naszymi najgłębszymi myślami. Oczywiście, moglibyśmy po prostu zamknąć się w jakimś pomieszczeniu, w którym Bóg mógłby czytać nasze myśli i nazwać to modlitwą. Ale nie ma w tym żadnej wspólnoty, a na pewno nie ma w tym żadnej komunikacji.

Jesteśmy stworzeniami, które porozumiewają się w większości za pomocą słów. Modlitwa na głos jest bez wątpienia przykładem mowy – sposobem, w który mamy wspólnotę z Bogiem i możemy się z Nim komunikować. W pewien sposób Boża suwerenność powinna wpłynąć na nasz stosunek do modlitwy, przynajmniej gdy chodzi o uwielbienie. Bo ponad wszystko, nasze zrozumienie Bożej suwerenności powinno sprowokować nas do usilnego trwania w dziękczynieniu. Wiedząc to, powinniśmy postrzegać każde dobrodziejstwo, każde dobro, każdy dar jako wyraz nieskończonej Bożej łaski. Im bardziej zrozumiemy Bożą suwerenność, tym bardziej nasze modlitwy przepełniać będzie dziękczynienie.

Czy w jakiś sposób Boża suwerenność mogłaby negatywnie wpłynąć na naszą modlitwę wyrażająca skruchę i wyznającą grzechy? Być może moglibyśmy wyciągnąć z tego następujący wniosek – za nasze grzechy ostatecznie odpowiedzialny jest Bóg a nasze ich wyznawanie jest wysuwaniem względem samego Boga oskarżenia. Ale każdy prawdziwy chrześcijanin wie, że nie może obwiniać Boga za swój grzech. Możliwe, że nigdy nie zrozumiemy relacji jaka zachodzi między Bożą suwerennością a ludzką odpowiedzialnością, ale jednego jestem pewien – tego co wychodzi z podłości mojego serca w żaden sposób nie mogę przypisać woli Boga. Musimy więc się modlić, bo to my jesteśmy winni, prosząc Jedynego Świętego, przeciwko któremu zgrzeszyliśmy, o przebaczenie.

R.C. Sproul
Tłumaczył: Miszael 
Źródło: http://www.ligonier.org/blog/if-god-sovereign-why-pray/

środa, 14 września 2016

Kiedy dokonało się Wyjście w Starym Testamencie gdy ludzie weszli do ziemi obiecanej, odnowili przymierze z Bogiem. Jak przekazuje 5 Mojżeszowa, dokonał się dziwny rytuał. Ludzie, słuchając Bożego przymierza i zakonu, mieli stanąć w dwóch grupach, jedna przed górą Garizim, a druga przed górą Ebal. 

Miały być odczytane zarówno błogosławieństwa, jak i przekleństwa (zob. 5 M 27:15 i dalej), a w odpowiedzi cały lud miał powiedzieć „Amen”. Czytamy o tym w Joz 8:30-35. Ludzie związali się z Bogiem przymierzem – zarówno jeśli chodzi o błogosławieństwo jak i przekleństwo – odpowiadając „Amen”.

Dlaczego ta dziwna ceremonia była tak ważna? Ponieważ Nowy Testament mówi nam, że Pan Jezus Chrystus jest tym „Amen”. Jest tym Jedynym, który w sposób doskonały powiedział „Amen” Bożemu prawu dlatego, że był mu posłuszny. Lecz jest On także tym Jedynym, który powiedział „Amen” przekleństwu i sądowi Bożemu stając w miejsce swego ludu na Golgocie i biorąc na siebie gniew Boży wywołany przez nasze grzechy. Zapieczętował przymierze własną krwią. Taki był właśnie koszt, jaki poniósł stając się Bożym „Amen” (2 Kor 1:20; Obj 3:14). 

Czy widzisz co w tym kontekście oznacza śmierć Chrystusa? Bóg dotrzymuje obietnicy i błogosławi nam przez swego Syna, lecz także dotrzymuje swej obietnicy i osądza oraz karze grzechy ludzkie – nawet jeśli to Jego własny Syn jest tym, który niesie na sobie te grzechy.

Kiedy patrzysz na krzyż, co widzisz? Widzisz zatrważającą wierność Bożą. Nic – nawet instynktowne pragnienie, by oszczędzić własnego Syna – nie powstrzyma Go od dotrzymania słowa. Jeśli przez stulecia Bóg planował taki straszliwy punkt kulminacyjny dla swej obietnicy i pozostał jej bezgranicznie wierny, czyż nie możesz całkowicie Mu zaufać? Oto poselstwo przymierza: Bóg jest niezawodny. 

Trzymaj się tego, gdy ciebie także otacza najgłębsza ciemność. Jeśli Chrystus powiedział „Amen” Bożym obietnicom danym tobie, nic nie jest w stanie powstrzymać ich od tego by zostały spełnione!


Sinclair B. Ferguson

czwartek, 8 września 2016

Jeden z reformatorów napisał: „Bóg czyni tak, by człowiek opierał wiarę w całości na ukochanym Synu Boga, aby wszystkiego od niego oczekiwał i wszelką nadzieję z Niego czerpał. Człowiek musi zatem zwrócić się ku Bogu i w modlitwie prosić o to, co tylko od Niego może otrzymać. Wiedzieć, że Bóg jest Panem, że wszystko dobre pochodzi od Niego, że chce abyśmy prosili Go o to, co potrzebujemy i mimo to nie wołać do niego w modlitwie, to jak wiedzieć o skarbie ukrytym w ziemi i na skutek obojętności nie wydobyć go stamtąd”.

David Qaoud podaje następujące wskazówki związane z naszym życiem modlitewnym:

1. Modlitwa nie jest tylko zaproszeniem, to polecenie.

2. Nie każde wrażenie czy uczucie, które odczuwasz podczas modlitwy jest jednoznaczne z tym, że Bóg mówi do ciebie.

3. Czytanie książek o modlitwie to świetna sprawa, ale nie będą dla ciebie w ogóle pomocne jeśli się po prostu nie modlisz.

4. Nie ma czegoś takiego jak “modlitwa bez odpowiedzi”. Bóg zawsze odpowiada na każdą modlitwę: tak, nie, nie teraz.

5. Osobista modlitwa nie wystarczy. Zaangażuj się w społeczność modlitewną w swoim zborze, ludźmi na grupie domowej itp.

6. Publiczna modlitwa nie wystarczy. Módl się za zamkniętymi drzwiami.

7. Rozpoczęcie modlitwy uwielbieniem jest godne pochwały, ale nie jest to jakiś warunek konieczny. Często życie okazuje się tak trudne, że nasza modlitwa rozpoczyna się łzami oraz wyrażeniem całego bólu, który chowamy w sercu.

8. Słuchaj modlitw dojrzałych chrześcijan, ucz się od nich.

9. Modlitwa w czasie jazdy samochodem może być czymś bardzo pomocny, ale i rozproszeniem. Znajdź czas na intymną społeczność w modlitwie.

10. Nie módl się: “Panie pobłogosław ten pokarm, aby był błogosławieństwem dla mojego ciała” jeśli jesz pizzę i frytki na obiad.

11. Nigdy nie bądź tak święty, że modlitwa Pańska przestanie ci wystarczać.

12. Módl się o mądrość – we wszystkim (Jk 1:5). Będzie to zmieniać twoje życie.

13. Kiedy ludzie proszą cię abyś się za nich modlił, czyń to natychmiast, na miejscu, jeśli to tylko możliwe.

14. Nie ma lepszego sposobu na rozpoczęcie dnia niż modlitwa.

15. Nie ma lepszego sposobu na zakończenie dnia niż modlitwa.

16. Uczuciom nie można ufać. Jest to szczególnie istotne w czasie modlitwy.

17. Rozważaj Pismo przed modlitwą. Potraktuj to, jako most do modlitwy.

18. Modlitwa nie musi zaczynać się od uwielbienia, ale powinna na nim się zakończyć.

19. Jeśli nie spędzasz osobistego czasu w modlitwie, mogłeś słyszeć o radości chrześcijańskiej, ale nigdy jej tak naprawdę nie doświadczyłeś.

20. Nie zadręczaj się tym, jeśli pominąłeś swój czas modlitwy danego dnia.

21. Nie traktuj powierzchownie i niedbale swojego czasu modlitwy. Dyscyplinuj swoje życie.

21. Nie staraj się zaimponować Bogu w modlitwie. Jego nie jesteś w stanie oszukać.

22. Powiedz Bogu o wszystkich swoich uczuciach, nawet gdy jesteś sfrustrowany. Nie martw się: On sobie z tym poradzi.

23. Twoja modlitwa ma znaczenie. Jak powiedział John Piper: “Modlitwa sprawia, że pewne rzeczy nie miały by miejsca, jeślibyś się nie modlił”.

Kończąc nasze przemyślenia o modlitwie przytaczamy wypowiedź Jana Kalwina, doskonale podsumowującą nasze dotychczasowe rozważania: „Świadomość ogromu potrzeb skłania nas do składania Bogu próśb. Mamy się modlić bez arogancji czy szczycenia się zasługami, ale pokornie przyznając się do ubóstwa, ze łzami w oczach, jak dzieci zwierzające się ojcu. Takie nastawienie powinno stać się bodźcem nakłaniającym do modlitwy”.

zobacz też: Modlitwa część 1: Dlaczego modlitwa jest najważniejsza?
zobacz też: Modlitwa część 2: Do tych, którzy się modlą

wtorek, 6 września 2016

Dziś przedstawiamy wskazówki J. C. Ryle’go adresowane do tych, którzy się modlą:

Niech was nic nie zniechęci. Chwile, które spędzisz na modlitwie mogą stać się chwilami starć. I to jest normalne, bo diabeł nienawidzi twoich modlitw. Dlatego musisz trwać.

Pamiętaj o wartości czci i pokory w modlitwie. Myśl o tym kim jest Bóg, a kim jesteś ty.

Pamiętaj o tym, że potrzebujesz pomocy Ducha Świętego w modlitwie, bądź uważny by nie pozwolić twoim modlitwom, by stały się zwykłą formalnością.

Pamiętaj, jak ważna jest regularność w modlitwie. Musisz uważać modlitwę za jedną z najważniejszych czynności każdego dnia.

Pamiętaj o ważności wytrwałości w modlitwie. Często będziesz kuszony, by zaniedbać modlitwy, albo żeby znacznie je skracać. To zawsze pochodzi od diabła, jakkolwiek wiarygodne mogą się wydawać powody, by tak czynić.

Bądź poważny w modlitwie.

Pamiętaj, jak ważna jest modlitwa z wiarą. Musisz oczekiwać odpowiedzi na swoje modlitwy.

Rozważ wartość odwagi w modlitwie. Nie mam na myśli niestosownej poufałości, mówię o kłóceniu się z Bogiem na bazie Jego własnego Słowa i obietnicy.

Pamiętaj, że ważne jest proszenie Boga o więcej. Jakże często prawda o wierzących jest taka, że „nie mają, bo nie proszą” (Jk 4:2)

Módl się szczegółowo. Wyznawaj poszczególne grzechy, módl się o poprawę w twoich poszczególnych słabościach, mów Bogu o twoich poszczególnych potrzebach.

Pamiętaj o ważności modlitwy za innych. Staraj się, by twoje modlitwy nie stały się wąskie i skupione na tobie.

Bądź wdzięczny w modlitwie. Nie śmiałbym nazwać żadnej modlitwy prawdziwą, jeśli nie zawiera się w niej wdzięczność.

Bądź czujny w modlitwie. Modlitwa to w pewnym sensie duchowy puls – po niej poznajesz, czy jesteś duchowo zdrowy. Czuwaj nad swoim życiem modlitewnym, a będę bardzo się dziwił, jeśli coś pójdzie bardzo źle w twoim rozwoju duchowym.

Niech nasze serca będą przepełnione pragnieniem, które najlepiej wyraził Dawid w Psalmie 34: „Będę błogosławił Pana w każdym czasie, Jego chwałą zawsze będzie na moich ustach”.

Kolejna część będzie poświęcona 23 praktycznym wskazówkom dotyczącym naszego życia modlitewnego. 

niedziela, 4 września 2016

Robert Murray McCheyne powiedział kiedyś słowa wyrażające bolesną prawdę: „Jeśli chcesz upokorzyć człowieka, zapytaj go o jego życie modlitewne”. Gdybyś dziś zapytał mnie o mój czas społeczności z Panem w modlitwie, pewnie zobaczyłbyś zawstydzone spojrzenie pełne wymówek oraz szukania usprawiedliwienia dla niedojrzałości własnego życia duchowego.

Żaden z chrześcijańskich obowiązków nie jest tak zaniedbywany jak osobista modlitwa. Każdy z nas, kto dokona uczciwej introspekcji własnego życia, bez trudu dostrzeże swoje zaniedbania w tej dziedzinie. Dlaczego tak jest skoro wszyscy wierzymy, że modlitwa jest dla wiary tym czym oddech dla życia? J. C. Ryle przypomina nam dlaczego modlitwa stanowi najważniejszy temat w chrześcijańskim życiu:

Modlitwa jest absolutnie konieczna
Żyć bez modlitwy, to żyć bez Boga, bez Chrystusa, bez łaski, bez nadziei, bez nieba. Czyli być na drodze do piekła.

Modlitwa to jedna z najpewniejszych oznak chrześcijanina
Pod jednym względem wszystkie dzieci Boże są do siebie podobne. Wszystkie się modlą. Można głosić kazania, pisać książki, czy robić masę innych rzeczy mając zupełnie złą motywację, ale rzadko kiedy zdarza się, żeby człowiek pozostawał w samotności i wylewał swoją duszę przed Bogiem nieszczerze.

Modlitwa jest najbardziej zaniedbywanym obowiązkiem chrześcijanina
Wierzę, że większość tych którzy mówią, że są chrześcijaninami nie modli się w ogóle. Modlitwa to ściśle osobista sprawa pomiędzy Bogiem a człowiekiem, nikt tego nie widzi, dlatego pokusa by nie zawracać tym sobie głowy jest silna.

Mamy dużo zachęty do modlitwy
Mamy więcej zachęty do modlitwy, niż do jakiegokolwiek innego obowiązku chrześcijańskiego. Wielu mężów Bożych różniło się od siebie na wiele sposobów, ale jedną rzecz mieli wspólną: wszyscy byli ludźmi modlitwy.

Modlitwa to tajemnica świętości
Niektórzy spośród prawdziwie nawróconych wydają się pozostawać duchowymi dziećmi. Lata mijają, a u nich nie widać wzrostu. A inni zawsze rosną, zawsze czynią postępy w życiu chrześcijańskim. Jak wyjaśnić te różnice pośród Bożego ludu? Jeśli chciałbyś wzrastać jako chrześcijanin, musisz poznać wartość osobistej modlitwy

Zaniedbanie modlitwy prowadzi do powrotu na złą drogę
Decyzja o braku modlitwy w codziennym życiu poprowadziła wielu chrześcijan do duchowego paraliżu, lub do momentu, w którym Bóg dozwolił, by poważnie upadli w grzech. Możemy być pewni, że na długo przed upadkiem publicznym, człowiek upada w życiu osobistym. Jeśli pragniesz uniknąć złej drogi, bądź staranny w modlitwie.

Modlitwa przynosi szczęście i zadowolenie
Modlitwa może przynieść światło do ciemności w jakiej żyjemy. Modlitwa może wnieść pokój w największe cierpienie i samotność.

Kończąc Ryle podkreśla, że nie jesteśmy w stanie podać ani jednego dobrego powodu dla którego moglibyśmy żyć bez modlitwy. A jak wygląda twoje życie modlitewne?

W następnej części przyjrzymy się wskazówkom adresowanym do tych, którzy na poważnie podchodzą do swojego życia chrześcijańskiego i pragną przyoblec się w Pana Jezusa Chrystusa (Rz 13:14) naśladując Go również w Jego życiu modlitewnym.