5sola.pl

Soli Deo Gloria

niedziela, 28 sierpnia 2016

Teatr błazeństwa

niedziela, sierpnia 28, 2016 0 Comments
Charles Spurgeon obserwując herezje nacierające na wspólnoty chrześcijańskie, wskazał na jedną charakterystyczną cechę, która bardzo często jest wspólnym mianownikiem apostazji: wszystkie odstępstwa miały zdecydowaną tendencję do hańbienia Boga i wywyższania człowieka. Otwarta egzaltacja ludzkiej natury i wartości człowieka jako jednostki będącej w centrum wszechrzeczy, połączona była z okradaniem Boga z należnej Mu chwały.

Wielokrotnie Spurgeon kierował poselstwo do członków swojej kongregacji, wzywając ich do przebudzenia z panującego letargu. Ten bezkompromisowy herold Bożej prawdy nie wahał się określać swoich słuchaczy mianem szkieletów gotowych do zaakceptowania każdej śmiertelnej trucizny, jeśli tylko będzie ona przedstawiona przez mądrego i elokwentnego kaznodzieję.
Od śmierci Spurgeona minęło ponad 100 lat. Czy jego słowa możemy zastosować w dzisiejszej rzeczywistości? W postmodernistycznym świecie wypełnionym absurdem, grzechem i próbą usunięcia Bożej prawdy?

Herezja XXI wieku

Wielu ewangelicznych liderów dopuściło do tego, aby fałszywe ruchy przeniknęły społeczności chrześcijańskie. Nie wszyscy pasterze wzięli sobie do serca biblijne ostrzeżenia i przy całej swojej bierności zaprzestali troski o powierzone im stado (Dz 20:28). Staromodna ortodoksyjność oraz nauka o krzyżu nie wkomponowuje się w nowoczesny krajobraz kościoła nie tylko świadomego celu, ale i otwartego na wszystko co zawiera w sobie najmniejszy pozór duchowości.

W wielu przypadkach dopuściliśmy, aby nauki demonów definiowały to co dziś nazywamy „chrześcijaństwem ewangelicznym”. To dlatego David Wilkerson stwierdził, że najgorsze bluźnierstwo na świecie nie przychodzi ze strony ateistów, ale zza kazalnic i spod piór odstępnych bezbożnych kaznodziei.

Pasterze, którzy nigdy nie wyrazili swojej aprobaty wobec nowych nauk w kościele, jednocześnie nigdy nie potępili publicznie zwodniczych herezji, pozwalając tym samym, aby kwas fałszywej nauki rozprzestrzeniał się w życiu wierzących. Najprostszym przykładem jest brak jakiegokolwiek zainteresowania czytaną przez wierzących literaturą, tekstami nowych piosenek, które później wykorzystywane są w kościołach podczas tego czasu, który oficjalnie nazywany jest uwielbieniem. Innym przykładem są konferencje czy to dla kobiet, młodzieży, małżeństw, wieczoru z kulturą Żydowską itp. Miejscami gdzie ludzie nie ugruntowani w prawdzie Słowa Bożego mogą z łatwością zejść z drogi wiary. Być może te słowa wydają wam się przesadą, jednakże życie pokazuje, że diabeł w sposób destrukcyjny może wykorzystać potencjalnie nieszkodliwe i tak bardzo „chrześcijańskie” konferencje czy też innego rodzaju eventy.

Praca węża

Fałszywe nauczanie zawsze jest wynikiem działalności diabła. Pismo jednoznacznie ostrzega nas, że czasy ostateczne charakteryzować się będą odstępstwem od wiary i skierowaniem się ku zwodniczym naukom demonów (1 Tm 4:1). Wielu wierzących nie dopuszcza do siebie myśli, że te słowa skierowane są do kościoła, który będzie infekowany demoniczną duchowością.

Martyn Lloyd – Jones pisał, że fałszywa nauka ma znamię i charakter węża. Używając tak mocnych słów starał się nam przekazać biblijną prawdę, która w przeciwieństwie do obecnie panujących trendów, śmiertelnie poważnie traktuje kwestię zwiedzenia. Herezje nie są tylko przedmiotem internetowych dysput czy też teologicznych dywagacji. Są arcyważną sprawą, która nie może być negowana czy też ślepo tolerowana w imię miłości i tolerancji dla alternatywnych koncepcji i poglądów.

Wąż swoją przebiegłością oszukał Ewę doprowadzając do jej zwiedzenia. Paweł wyrażał swoje obawy, aby koryntianie nie zostali oszukani w podobny sposób, a ich umysły skażone odstępstwem od Chrystusa (2 Kor 11:3). Fałszywi prorocy w czasach Starego Testamentu zawsze stanowili diabelską odpowiedź na prawdziwą służbę Bożych mężów poprzez których Pan realizował swoją wolę. Dziś sytuacja wygląda identycznie. Fałszywi nauczyciele swoim magnetyzmem przyciągają rzesze ludzi. Odwołując się do cielesności starego człowieka, dostosowują swoje poselstwo do potrzeb słuchaczy. Nie powinniśmy być zdziwieni faktem, że najpopularniejsi mówcy, pisarze, książki, konferencje, kościoły posiadają na sobie znamię węża – odstępstwa od Bożej prawdy.

Martin Lloyd-Jones powiedział kiedyś, że fałszywych nauczycieli zawsze będzie charakteryzował niemal całkowity brak biblijnej doktryny. Ich życie i służba nie będzie zbudowana na solidnych podstawach jakie daje Słowo Boże. Analizując owoce ich służby bez trudu będziemy mogli sami przekonać się o tej prostej prawdzie. Zwróćcie uwagę na owoce życia liderów oraz ich sympatyków. Spójrz na ostatnie wypowiedzi pastora kościoła Hillsong dotyczące kwestii homoseksualizmu. Zobacz czy liderzy tej kongregacji szukają pokory, pragną świętości i sprawiedliwości, dążą do pobożności czy też może żyją modnym chrześcijaństwem, które jest odpowiedzią na potrzeby współczesnego człowieka znużonego materializmem i spragnionego nowej duchowości?

Zewnętrzne pozory a prawdziwy owoc

Oceniając tylko zewnętrzne formy, nie jesteśmy w stanie wykryć fałszywych proroków, którzy potrafią idealnie wkomponować się w otaczające ich środowisko. Wielu bez większego trudu odnajdzie się w przyjętych ramach oraz zasadach. Niejeden z nich będzie wygłaszał pełne dobroci i miłości orędzie powołując się na Słowo Boże. Jeszcze inny pod płaszczykiem religijności będzie wprowadzał ludzi w duchową niewolę wiążąc ich życie niebiblijnymi zasadami oraz wymaganiami. Zewnętrzne pozory z łatwością potrafią nas zwieść. Dlatego nasze spojrzenie na służbę fałszywych proroków musi opierać się na Słowie Bożym, a nie na ludzkich normach.

Owocem fałszywego proroka zawsze będzie błędna doktryna. Oni nie przekazują słów Pana. Ich poselstwo nie jest ugruntowane w Słowie Bożym, ale raczej w cielesności:

Tak mówi Pan Zastępów: Nie słuchajcie słów proroków, którzy wam prorokują, oni was tylko mamią, widzenie swojego serca zwiastują, a nie to, co pochodzi z ust Pana!” (Jer 23:16)
Nie posyłałem proroków, a oni jednak biegną; nie mówiłem do nich, a oni jednak prorokują”. (Jer 23:21)
Słyszałem, co mówią prorocy prorokujący kłamliwie w moim imieniu, mówiąc: Miałem sen, miałem sen” (Jer 23:25)

Historia Izraela pokazuje nam, że fałszywi prorocy bardzo często mówią to, co ludzie chcą usłyszeć, a co przeważnie rozmija się z Bożą prawdą.

Król izraelski odpowiedział Jehoszafatowi: Jest jeszcze jeden mąż, przez którego moglibyśmy zapytać się Pana, lecz ja go nienawidzę, gdyż nie zwiastuje mi nigdy nic dobrego, a tylko zło. Jest to Micheasz, syn Jimli. A Jehoszafat rzekł: Niech król tak nie mówi” (1 Krl 22:8)

Podobnie jest i dziś, kiedy coraz powszechniej możemy spotykać się z sytuacjami, gdy Słowo Boże jest dopasowywane do oczekiwań kościelnego audytorium nieodrodzonych ludzi, pragnących zaspokoić swoje duchowe potrzeby bez konieczności zmiany swojego życia.

Najemni prorocy od zawsze towarzyszyli Bożemu ludowi.

Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom” (2 Tm 4:3-4)

GORLIWOŚĆ

Na piedestale służby fałszywych proroków jest ich gorliwość. J. C. Ryle wskazywał, że bardzo często niezaprzeczalny zapał oraz pasja fałszywych nauczycieli sprawia, że wielu ludzi uważa, że muszą mieć oni rację. Wyłączając myślenie krytyczne przyjmujemy wszystko co wydaje nam się dobre. Zapominamy o tym, że nasz umysł jest skażony grzechem i nie jest w stanie dokonać właściwej oceny rzeczy duchowych. Tylko dzięki Bożej łasce możemy rozróżniać pomiędzy prawdą a kłamstwem.

Ryle zauważył również, że fałszywi nauczyciele bardzo często używają biblijnych określeń w niebiblijnym znaczeniu. Atakując doktrynę chrześcijańską, fałszywi nauczyciele pozbawiają nas możliwości racjonalnego dostrzegania biblijnych prawd w ich rzeczywistym znaczeniu.

Dlaczego heretycy wygrywają?

Obserwując współczesną scenę ewangeliczną możemy dojść do prostego wniosku: kłamstwo coraz bardziej wypiera Bożą prawdę. To heretycy są w ofensywie. To oni zyskują największą liczbę zwolenników. To ich kościoły są wypełnione podczas gdy stare kaplice święcą pustkami. Czy i wam nie wydaje się czasami, że bóg tego świata zyskuje na przewadze? Że otaczająca nas ciemność zastępuje światło Bożej prawdy? Prześladowania chrześcijan na Bliskim Wschodzie, wzrost agendy homoseksualnej, degradacja wartości rodziny to tylko nieliczne przykłady odejścia od Bożych standardów.

John W. Robbins starając się udzielić odpowiedzi na nasze pytanie stwierdził, że Biblia mówi nam wyraźnie, że ludzie tego świata są bardziej przebiegli od synów światłości (Łk 16:8). Są bardziej chytrzy, sprytniejsi a i wielokrotnie bardziej gorliwi aniżeli dzieci Boże. Wstyd to przyznać, ale niejednokrotnie heretycy wykazują o wiele większą pasję w osiąganiu swoich celów aniżeli chrześcijanie.

Drugim powodem zauważalnych zwycięstw heretyków jest fakt, że wprowadzają oni swoje idee ukradkiem. Wyglądają jak owce, mówią jak owce, modlą się jak owce a tak na prawdę są drapieżnikami wilkami ukrytymi za fasadą pobożności. Poprzez swoją gładką mowę wprowadzają ludzi w błąd.

To co zdaniem Robbinsa jest przesądzającym czynnikiem na korzyść fałszywych nauczycieli to bierność i apatia wielu chrześcijan. Ci, którzy rozpoznają błędy nie podejmują żadnych działań, aby bronić prawdy. Brak rozeznania wśród wielu wierzących powodowany jest nieznajomością Pisma, a brak odwagi wynika z braku wiary w Boże obietnice oraz z nieposłuszeństwa Słowu Bożemu.

Teatr błazeństwa

Tak w najprostszy sposób można określić to wszystko co dziś zajmuje coraz większy obszar w kościołach – teatr błazeństwa. Tradycyjne denominacje dały się zwieść urokowi ewangelii sukcesu oraz pseudoduchowości skupiającej się na rzekomych znakach oraz cudach. Uzdrowienia w imię Jezusa wyparły prawdę Ewangelii, a liczne warsztaty poświęcone Duchowi Świętemu czynią wszystko za wyjątkiem prawdziwej posługi Ducha Świętego skupiającej się na uwielbieniu Chrystusa.

Trudno prawdziwie kochać Pana i patrzeć obojętnie na to co się dzieje. Bardzo trudno przejść biernie obok wyraźnych nadużyć Słowa Bożego.
W teatrze błazeństwa znajdziemy wiele imitacji. Oszuści będą karmić ludzi swoimi pomysłami. To właśnie oni poprowadzą nas do innej Ewangelii. Do prawd, których nie znajdziemy w Biblii, ale w ich urojonym umysłach, które zamiast poddać się Duchowi Świętemu, zaczęły w cielesny sposób dostosowywać Słowo Boże do własnych przekonań. 

Ewangelia sukcesu, ludzie chodzący po ulicach szukający sensacyjnych uzdrowień, konferencje gdzie uczy się ludzi jak korzystać z darów Ducha Świętego albo jak uwalniać wierzących spod demonicznych presji. Dodajmy do tego powszechny humanizm, ekumenizm psychoterapię i innego rodzaju działania skupiające się na wywyższeniu człowieka i ograbienia Boga z Jego chwały. Te wszystkie „ewangelie” mają jeden zasadniczy cel: odwrócić uwagę ludzi od prawdy.

Wielokrotnie podkreślaliśmy, że głoszone zza naszych ojczystych kazalnic nauki powinny mieć praktyczne zastosowanie nie tylko w świecie Zachodu ale również w irackim Mosulu. Czy w powojennej Syrii ludzie przyjęliby ewangelię sukcesu głoszoną nie tylko przez amerykańskich gwiazdorów ale i również naszych rodaków? Warto przypomnieć sobie słowa Wilkersona, który powiedział: „Stawiam wyzwanie wam i stawiam wyzwanie tym ludziom i mówię to z miłością, abyście zabrali tę ewangelię, stawiam im wyzwanie, aby zabrali tę ewangelię śmiechu teraz na Bałkany i poszli do tych obozów uchodźców, gdzie żony płaczą ponieważ widziały jak ich mężowie zostali zastrzeleni. Ich córki zostały zgwałcone, ich dzieci są głodne. Straciły swoje domy - są bezdomne”.

Te współczesne “ewangelie” mające na celu swędzenie uszu swoich słuchaczy są poselstwem odwołującym się do pragnień grzesznego człowieka. Ich diabelskie pochodzenie sprawia, że człowiek czuje się dobrze ze swoich grzechem, który zamiast skonfrontowany z prawdą zostaje uświęcony poprzez nadanie mu biblijnej terminologii oraz przekonwertowanie Bożego prawa. 

To wszystko sprawia, że to Bóg jest zobligowany do posłuszeństwa człowiekowi w myśl rzekomych praw duchowych, które są podstawą funkcjonowania wszechświata. Ta okultystyczna ideologia została włożona w biblijną terminologię i stała się najpopularniejszą nauką w amerykańskim chrześcijaństwie. Dokładając do tego całkowitą eliminację grzechu oraz poczucia odpowiedzialności wobec Boga, czynimy się panami tego świata, którzy w drodze duchowej ewolucji mogą zrównać się z Najwyższym.

Słowo Boże

Biblia naucza nas, że w historii tego świata nadejdzie taki czas gdy Bóg ześle silne omamienie na ludzi tak, że uwierzą kłamstwu. To właśnie wtedy zostaną osądzeni wszyscy którzy nie uwierzyli prawdzie (2 Tes 2:11-12). Jedną z cech charakterystycznych tych ludzi będzie odejście od Pisma i zwrócenie się w kierunku zadziwiających zjawisk i doznań. To właśnie dziś możemy zaobserwować coraz więcej znaków i duchowych manifestacji, mających jakoby ukazywać Boże działanie. Powszechne zwrócenie się ku mistycyzmowi jest częścią planu New Age, który zakładał infiltracje kościołów chrześcijańskich oraz dostosowanie swoich idei do chrześcijańskiej terminologii. To wszystko jest równoznaczne z atakiem na Słowo Boże.

Człowiek, który naprawdę kocha Boga będzie również miłował Jego Słowo. Wraz z duchowym wzrostem w swoim życiu, będzie pragnął prawdziwie poznać Boga. Wielką różnicą jest fakt posiadania dużej wiedzy o Bogu a prawdziwą znajomością Jego Osoby. 

Tozer powiedział, że wszystko co przychodzi do nas od Boga, będzie pogłębiać nasza miłość do Słowa Bożego. Jest to duchowa prawda, która stała się świadectwem życia wielu ludzi w całej historii świata. Świadkowie ci głoszą jednogłośnie, że ich miłość do Pisma wzrastała wraz ze wzrostem wiary. Tozer ostrzega nas również: “Jeśli jakaś nowa nauka, wpływ nowego nauczyciela, nowe emocjonalne przeżycie wypełnia serce widocznym głodem, by rozważać Pismo Święte dniem i nocą, to mam powód, by wierzyć, że Bóg przemówił do mojej duszy, i że moje przeżycie jest prawdziwe. W przeciwnym zaś przypadku, gdy moja miłość do Słowa Bożego choć trochę słabnie, jeśli moje pragnienie, by jeść i pić, obniżyło się choć o jeden stopień, powinienem pokornie przyznać, że gdzieś przeoczyłem Boży sygnał i szczerze powinienem zawrócić, aż ponownie znajdę tę prawdziwą drogę”. 

Koniec

Sandy Simpson pisał, że kpina ze strony odstępczego chrześcijaństwa w miarę zbliżania się czasu końca będzie coraz bardziej intensywna. Wskazywał on jednocześnie na prosty fakt, że ci którzy narodzili się na nowo i nie chcą skalać swoich szat będą musieli odciąć się od apostatów i wszelkiej fałszywej nauki. Być może Pan wskaże nam ludzi, za których będziemy się modlić starając się wyrwać ich z ognia (Jud 23). Ale jedno jest pewne, fałszywi prorocy i nauczyciele to nie są nasi bracia w Chrystusie. Prawdziwe dzieci Boże nie mogą mieć społeczności z heretykami, bo Pismo wyraźnie poucza nas, że nie może być żadnej wspólnoty sprawiedliwości z niesprawiedliwością oraz światłem a ciemnością (2 Kor 6:14).

Nasz sprzeciw wobec fałszywych nauczycieli nie może ograniczać się do cichej krytyki za zamkniętymi drzwiami wśród osób, które myśląc podobnie jak my, nigdy nie będą nas krytykować ani nie odsuną się od nas z powodu naszej ortodoksyjności. Musimy mieć pełne przekonanie, że głoszenie fałszywej doktryny jest bardzo poważnym grzechem. Dlatego nie możemy tolerować kłamliwego nauczania, ani również ludzi którzy je praktykują.

Dlatego bądźmy czujni, zabiegajmy o sprawiedliwość, wiarę, miłość i pokój z tymi, którzy wzywają Pana z czystego serca i wypatrujmy Jego powrotu. Biegnijmy w tym wyścigu, pamiętając komu uwierzyliśmy, i że On ma moc nas zachować od wszelkiego upadku i przedstawić jako nienagannych przed obliczem swojej chwały (Jud 24). Pamiętajmy również o ostrzeżeniu biskupa Ryle, który często podkreślał, że najbardziej subtelnym działaniem diabła jest zrujnowanie ludzkiej duszy poprzez rozpowszechnianie fałszywych doktryn. Diabeł nie może zniszczyć Ewangelii dlatego stara się ją sfałszować.

ar

czwartek, 25 sierpnia 2016

Chrześcijanie to ludzie, którzy zostali pogrzebani z Chrystusem przez chrzest w śmierci (Rz 6:4). Nasze duchowe zjednoczenie z Chrystusem oznacza, że zostaliśmy wszczepieni w podobieństwo Jego śmierci, ale także złączeni w podobieństwo Jego zmartwychwstania. Śmierć Pana Jezusa była naszą śmiercią. W Jego zmartwychwstaniu ukazuje się nowość życia, która tak naprawdę jest dowodem na odrodzenie człowieka.

Nie każdy kto twierdzi, że jest chrześcijaninem, jest nim naprawdę. Pan Jezus wyraźnie ostrzega: „Nie każdy kto mi mówi Panie, Panie wejdzie do królestwa niebieskiego” (Mt 7:21). Jest to poważne ostrzeżenie dla nas, którym przyszło żyć w czasach duchowego odstępstwa oraz ułudy prawdziwego chrześcijaństwa.
Zbawienie jest najważniejszą rzeczą w życiu człowieka. Jak więc możemy dokonać autentycznej diagnozy swojej duchowości? John MacArthur daje nam cenne wskazówki ukazujące cechy prawdziwej wiary prowadzącej do zbawienia.

Fakty, które ani nie potwierdzają, ani nie zaprzeczają, że ktoś ma prawdziwą, zbawczą wiarę:

Widzialna moralność: Mt 19:16-21; 23:27
Wiedza: Rz 1:21; 2:17nn
Zaangażowanie religijne: Mt 25:1-10
Aktywna służba: Mt 7:21-24
Przekonanie o grzechu: Dz 24:25
Pewność: Mt 23
Podjęcie decyzji: Łk 8:13, 14

Z drugiej strony, MacArthur wskazuje na kilka cech prawdziwego chrześcijaństwa:

Miłość do Boga: Ps 42:11, 73:25; Łk 10:27; Rz 8:7
Opamiętanie: Ps 32:5; Prz 28:13; Rz 7:14; 2 Kor 7:10; 1J 1:8-10
Prawdziwa pokora: Ps 51:17; Mt 5:1-12; Jk 4:6, 9
Oddanie Bożej chwale: Ps 105:3, 115:1; Iz 43:7, 48:10; Jr 9:23, 24; 1 Kor 10:31
Ciągła modlitwa: Łk 18:1; Ef 6:18; Flp 4:6; 1Tm 2:1-4; Jk 5:16-18
Miłość do ludzi: 1J 2:9, 3:14, 4:7
Odrzucenie świata:1 Kor 2:12; Jk 4:4; 1J 2:15-17, 5:5
Wzrost duchowy: Łk 8:15; J 15:1-6; Ef 4:12-16
Posłuszeństwo Bogu: Mt 7:21; J 15:14; Rz 16:26;
Głód Bożego Słowa: 1P 2:1-3
Zmiana życia: 2 Kor 5:17

Fakty z pierwszej listy bez owoców potwierdzających autentyczność wiary, wskazują na poważną wątpliwość czy dana osoba jest chrześcijaninem. W świecie jest wielu ludzi posiadających ogromną moralność co jednak nie oznacza, że są chrześcijanami. 

Podobnie wiedza nie jest żadnym wyznacznikiem, gdyż o Bogu można dużo wiedzieć, ale w ogóle Go nie znać. Aktywna służba również nie jest żadnym kryterium, gdyż Panu Bogu służy wielu najemników.

Pewność naszego zbawienia może być oparta na niewłaściwych przesłankach, jak w przypadku faryzeuszów, a podjęcie decyzji bez wytrwania w wierze do końca, jest tylko posiadaniem iluzorycznej wiary.

Owoce z drugiej listy to w większości te aspekty naszego życia, które są zakryte przed ludzkim okiem. To właśnie one świadczą o prawdziwości naszego wewnętrznego świadectwa i pozwalają uzyskać spokój duszy dając pewność, że dziećmi Bożymi jesteśmy.







piątek, 19 sierpnia 2016

Kompromis ze światem?

piątek, sierpnia 19, 2016 0 Comments
Wielu starszych ewangelikalnych chrześcijan postrzega Stany Zjednoczone w sposób, który symbolizuje starotestamentowy Izrael: Bóg zadecydował, że obdarzy swoim błogosławieństwem ten naród i deleguje go dla jego celu, którym jest szerzenie wolności na świecie.
Wielu młodszych ewangelikalnych chrześcijan postrzega Stany Zjednoczone w sposób, który symbolizuje starożytny Babilon: żyjemy w społeczeństwie, którego wrogość w stosunku do Boga i Bożych ludzi jest coraz większa.

W żadną z powyższych symbolicznych ram nie da się zamknąć obecnej sytuacji. Stany Zjednoczone nie są ani Izraelem ani Babilonem. Każda z tych ram napotyka na problemy, gdy chcemy ją przyłożyć do świata w jego dzisiejszym kształcie. Mimo to, metafora “wygnania” pozostaje trafnym opisem chrześcijan, którzy na tym świecie są jak uchodźcy (1 List Piotra 2:11). 

Uchodźcy pod presją

Jesteśmy uchodźcami – bez względu na to w jakim czasie przyszło nam żyć, bez względu na  to w jakim państwie. Ale prawdą jest też to, że realność tego stwierdzenia jest o wiele mocniej odczuwana w miejscach, gdzie chrześcijanie są wystawiani na margines, gdzie przywileje nie są dla nich dostępne, gdzie na chrześcijan nakładane są różnego rodzaju kary – a wszystko to jako sposób na przymuszenie nas do kulturowego kompromisu.

Zajmowałem się ostatnio kilkoma wykładami w ramach „Gospel Project” wygłoszonymi przez Dr. Daniela Akina, przewodniczącego Południowowschodniego Baptystycznego Seminarium Teologicznego. Poruszają one zagadnienia zawarte w księdze Daniela, która opisuje czas, w którym Żydzi jako wygnańcy znaleźli się na terytorium babilońskim i wykazali się niespotykaną odwagą i wiernością.

Dr. Daniel Akin przedstawia cztery drogi – cztery sposoby – za pomocą których Babilończycy starali się doprowadzić żydowskich uchodźców do życia w zgodzie z ich pogańskimi zwyczajami. Te strategie, którymi próbowali posłużyć się Babilończycy, pokazują nam jak świat, w każdej epoce stawia chrześcijan pod przymusem podporządkowania się. 

#1. Izolacja

Akin pisze: „Pierwszym krokiem mającym na celu uczynienie Babilończyków z czwórki żydowskich młodzieńców było odizolowanie od ich ojczyzny, rodziny i przyjaciół. Strategia Babilończyków była oparta na próbie wykorzystania słabości tych młodzieńców wywołanej oddzieleniem od wszystkiego, co dotąd było im znane. Liczyli bowiem, że po pewnym czasie będą o wiele bardziej podatni na porzucenie swojej wiary i staną się tacy jak oni – jak Babilończycy”.
Bycie na wygnaniu nie jest w stanie skrzywdzić chrześcijan. Nie przebywanie z Bożymi ludźmi – tak.

Często  upatrujemy przyczyny odejścia na pewien czas od wiary młodych ewangelików w argumentach natury intelektualnej, które „rozmontowują” płytki system ich wiary. Rzecz jasna, owe argumenty mogą być przyczyną, jednakże najistotniejszym czynnikiem, który zazwyczaj ma miejsce, jest odejście młodych ludzi od wspólnoty Kościoła – miejsca, gdzie Duch Boży działa pośród Bożych ludzi.

Izolacja od innych wierzących oraz wsiąknięcie w świat pełen fałszywych założeń sprawia, że trzymanie się chrześcijańskich przekonań staje się rzeczą trudną.

#2. Indoktrynacja

Akin pisze: “Kolejnym krokiem Babilończyków było podjęcie edukacyjnych starań i kształcenie tych bystrych i mądrych młodzieńców (wersy 4-5). Potrzebna była ich indoktrynacja i ukształtowanie na sposób Babilończyków – potrzebne było, żeby ci mężczyźni zostali uczeni w babilońskim języku, filozofii, literaturze, nauce, historii i astrologii. Religia także mogła być elementem programu nauczania”.

Indoktrynacja ze strony świata odbywa się cały czas – przez edukację, rozrywkę, oczekiwania społeczne, itp. 
Wielu chrześcijan nie jest przygotowanych na spotkanie z nauką serwowaną przez społeczeństwo, które wierzy, że:
1.     wiara w Boga jest osobistą i prywatną rzeczą, nie mającą zbytniego przełożenia na życie publiczne
2.     wszystkie religie świata są właściwymi drogami, żeby człowiek mógł odkryć i dostąpić spełnienia
3.     celem, dla którego tu jesteśmy jest cieszyć się życiem, odkrywając to, co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi, niż raczej słuchać tego, co rodzina, kościół czy społeczeństwo ma nam do powiedzenia
4.     człowiek może zmienić całkowicie swoją tożsamość i to, kim jest – i jest to jego własna decyzja

Jeśli chcemy prawdziwie zobaczyć jaką indoktrynacja odgrywa rolę w kształtowaniu nas podobnymi do świata, to musimy wpierw zauważyć powyższe schematy i nauki naszego społeczeństwa w jasnym świetle.

#3. Asymilacja

“Trzecim, kolejnym krokiem było całkowite zagłębienie tych Bożych wyznawców w świat Babilonu (wers 5). W tym celu konieczne było zmienić ich sposób myślenia, zmienić ich plan dnia, sprawić, żeby jedli i pili to, co Babilończycy. Strategia Babilończyków polegała na tym, żeby ich nowe życie, a wraz z nim przywileje i przyjemności, całkowicie ich pochłonęło”.

Świat będzie cieszył się z tych, którzy porzucają swoje religijne dziedzictwo oraz ich początkowe wierzenia.

Wystarczy spojrzeć na prasowe tytuły o gwiazdach czy muzykach, którzy porzucają to, co kościoły, do których kiedyś uczęszczali, nauczają o Bogu. Albo chrześcijańscy liderzy, którzy zrywają jakiekolwiek więzi z tym, co stanowiło historycznie konsekwentne nauczanie kościoła na tematy seksualności czy małżeństwa. To, nad czym Kościół ubolewa dla świata jest źródłem radości i świętowania. To, co świętuje świat – to powinno być dla Kościoła powodem do płaczu.

Jedynym sposobem, żeby uniknąć przyciągania i asymilacji ze światem jest oparcie na Bożej miłości i akceptacji. W zależności od tego, którego głosu słuchamy – Boga, który cieszy się naszą wiernością Jemu, czy świata, który cieszy się naszym pójściem na kompromis z nim – taka będzie droga, którą obierzemy. 

#4. Zamieszanie

„W starożytnym świecie zmiana czyjegoś imienia była wyjątkowym wydarzeniem. Wtedy czyjeś imię sięgało do samego wnętrza czyjejś tożsamości. Zmienienie Hebrajczykom ich imion w Babilonie miało na celu wprowadzenie wśród nich zamieszania, skierowania ich życia z dawnych torów na nowe tory, które należały do pogańskich bogów przynależnych do babilońskiej kultury… Daniela i trójkę jego przyjaciół czekała nie lada walka, żeby pamiętać ich prawdziwą tożsamość i pozostać jej wiernym”.

Podczas Drugiej Wojny Światowej ludność żydowska była nie raz przemieszczana i umieszczana w gettach, a następnie – w obozach koncentracyjnych – w których zamiast imion każdy dostał swój numer. Żydowscy młodzieńcy w czasach Daniela także otrzymali nowe imiona – w celu wprowadzenia wśród nich dezorientacji, a tym samym doprowadzenia ich do zmiany w odczuwaniu samych siebie i swojej tożsamości.

Niesamowite, ale Daniel i jego przyjaciele odkryli, że pozostając wiernymi swojej Bożej tożsamości byli w stanie być błogosławieństwem dla Babilończyków. Daniel wspiął się po drabinie królewskiej administracji. Odwaga jego przyjaciół zaskoczyła króla Babilończyków.

Gdyby ci Boży ludzie porzucili swoją tożsamość, nie byliby w stanie błogosławić tym, którzy przejęli nad nimi panowanie. Utrzymując w sobie to, co ich różniło, bez względu na presję ze strony otoczenia, przynieśli światu błogosławieństwo.  

Słowem podsumowania

Wszyscy chrześcijanie powinni żyć jako ci, którzy są tu na ziemi, tylko przez chwilę, niczym uchodźcy w obcej krainie, błogosławiąc świat dookoła nas poprzez nie poddanie się wzorcom jego myślenia i postępowania. Jak powiedział Augustyn, czasem musimy stanąć przeciwko światu dla dobra świata.

W każdej epoce świat wprowadza swoją strategię izolacji, indoktrynacji, asymilacji i zamieszania i w każdej epoce Kościół musi się temu opierać, z przekonaniem i odwagą, ufając, że jego wierność okaże się darem dla wielu narodów – które, jak wiemy, któregoś dnia oddadzą pokłon jedynemu prawdziwemu Królowi tego świata. 



Trevin Wax  

Tłumaczył: Miszael

Źródło: https://blogs.thegospelcoalition.org/trevinwax/2016/08/04/4-ways-the-world-will-pressure-you-to-conform/


wtorek, 16 sierpnia 2016

Komar i wielbłąd

wtorek, sierpnia 16, 2016 0 Comments

Ślepi przewodnicy! Przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda” (Mt 23:24 UBG).
Trudno chyba znaleźć człowieka, który w swoim życiu nie połknął komara, muchy czy też innego niewielkiego owada. Jednak nikt nie znajdzie człowieka, który przypadkowo czy też celowo połknąłby wielbłąda, krowę albo konia. 

Samo zestawienie komara i wielbłąda wydaje się być nie na miejscu. W końcu, co ma wspólnego istota która waży 2,5 miligrama, z dwumetrowym zwierzęciem, którego waga może wynosi nawet 1.000 kg? Otóż jest coś, co łączy komara i wielbłąda. Tym czymś jest Prawo Mojżeszowe, a ściślej wykaz zwierząt czystych i nieczystych (Kpł 11). Zgodnie bowiem z tym Prawem zarówno komar (Kpł 11:21-24) jak i wielbłąd (Kpł 11:4) są nieczyste a każdy bogobojny Żyd doskonale wiedział, że: „Mięsa ich jeść nie będziecie ani nie będziecie się dotykać ich padliny, są one dla was nieczyste. Przez te zaś zwierzęta staniecie się nieczyści i każdy, kto się dotknie ich padliny, będzie nieczystym do wieczora, a każdy, kto nosi ich padlinę, wypierze swoje szaty i będzie nieczysty do wieczora” (Kpł 11:8.24-25 BW).

„Ślepymi przewodnikami” PAN Jezus Chrystus nazwał ludzi, którzy chcąc zachować wierność Prawu i Bożym przykazaniom przecedzali napoje, aby nawet przypadkiem, nie połknąć malutkiego owada. I to właśnie - im uczonym w Piśmie - Jezus zarzuca, że połykają wielbłąda.

Warto przyjrzeć się, kim byli faryzeusze. Używając terminologii chrześcijańskiej, można nazwać ich ruchem uświęceniowym, który rozwijał się od III w. p.n.e. i którego celem było zwalczanie pogańskich wpływów, oraz utrzymanie Żydów w gorliwości i wierności względem Prawa i Boga. Sama nazwa „faryzeusze” pochodzi od hebrajskiego słowa peruszim– „oddzieleni”, „odłączeni”. Sami zaś faryzusze nazywali siebie chawerimtzn. „równi sobie”, „współtowarzysze” i działali jak wspierające siebie bractwo. PAN Jezus Chrystus dostrzegał w nich wiele pozytywnych cech, takich jak gorliwość i szczere zatroskanie o doskonałość i czystość, a także pochwalił ich naukę, gdy powiedział: „Czyńcie więc i przestrzegajcie wszystkiego, co nakazują wam przestrzegać”. Ganił jednak praktykę ich życia dodając: „ale według ich uczynków nie postępujcie. Mówią bowiem, ale nie czynią” (Mt 23:3 UBG).

Ludzie wierzący w PANA Jezusa Chrystusa często werbalnie odcinają się od opisanych w Nowym Testamencie faryzeuszy. Jednak warto przyjrzeć się, czy nie jesteśmy dzisiaj ich duchowymi spadkobiercami, którzy przecedzają komara, a połykają wielbłąda.

Podobnie jak faryzeusze podkreślamy, że jesteśmy oddzieleni i odłączeni. I jest to prawda. Jesteśmy oddzieleni od świata i grzechu. Jednak to oddzielenie nie jest oddzieleniem wyłącznie w sensie negatywnym; jesteśmy również oddzieleni do świętego i pobożnego życia; jesteśmy odłączeni do tego, by być „rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty tego, który was powołał z ciemności do swej cudownej światłości” (1P 2:9 UBG). Celem oddzielenia nie jest wywyższanie się nad grzesznikami, lecz rozgłaszanie Bożych cnót; czyli opowiadanie Ewangelii Łaski i wzywanie do upamiętania i ukorzenia się pod mocarną ręką Boga.

U faryzeuszy świadomość „oddzielenia” ich od reszty Izraela, połączona z przekonaniem o własnej wyższości moralno-religijnej, doprowadziła do wielkiej pychy, której wyrazem jest modlitwa: „Dziękuję ci, Boże, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy albo jak i ten celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co mam” (Łk 18:11 UBG). Do nich PAN kieruje słowa: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo dajecie dziesięcinę z mięty, anyżu i kminku, a opuszczacie to, co ważniejsze w prawie: sąd, miłosierdzie i wiarę. To należało czynić i tamtego nie zaniedbywać” (Mt 23:23 UBG).

Jeśli świadomość Bożego wybrania i powołania nie wywołuje w nas prawdziwej skruchy przed Bogiem, wynikającej ze świadomości, że „Niegdyś bowiem i my byliśmy głupi, oporni, błądzący, służący rozmaitym pożądliwościom i rozkoszom, żyjący w złośliwości i zazdrości, znienawidzeni i nienawidzący jedni drugich. Lecz gdy się objawiła dobroć i miłość Boga, naszego Zbawiciela, względem ludzi; Nie z uczynków sprawiedliwości, które my spełniliśmy, ale według swego miłosierdzia zbawił nas przez obmycie odrodzenia i odnowienie Ducha Świętego; Którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela; Abyśmy, usprawiedliwieni jego łaską, stali się dziedzicami zgodnie z nadzieją życia wiecznego” (Tt 3:3-7 UBG) lecz pychę i wyniosłość naszego ducha, świadczy to o tym, że już połknęliśmy naszego wielbłąda. Zapamiętajmy dobrze naukę Salomona: „Pycha poprzedza zgubę, a wyniosłość ducha - upadek. Lepiej być uniżonego ducha z pokornymi niż dzielić łup z pysznymi” (Prz 16:18-19 UBG).

Niestety, od wieków chrześcijanie wpadają w tę samą pułapkę, co faryzeusze. Pułapką tą jest jednostronne widzenie Boga. Faryzeusze, na postępującą hellenizację Żydów odpowiedzieli gorliwym, a wręcz fanatycznym zwróceniem się ku Torze (Pięcioksiąg Mojżeszowy) i zawartemu w niej Prawu, podkreślając świętość, prawość i surowość Boga. Zapomnieli jednak o tym, że Mojżesz oddał Bogu cześć wołając: „Panie, Panie, Boże miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący łaskę dla tysięcy, odpuszczający winę, występek i grzech, niepozostawiający w żadnym razie bez kary, lecz nawiedzający winę ojców na synach i na wnukach do trzeciego i czwartego pokolenia!” (Wj 34:6-7 BW). 

Podobnie dzieje się i dzisiaj w Kościele. Spotykając się ustawicznie z przedstawieniem Boga jedynie jako miłującego i miłosiernego, zaczynamy nauczać tylko o tym, że jest On surowym, sprawiedliwym i strasznym Sędzią. W ten sposób wchodzimy na drogę, którą poszli faryzeusze. Zwalczamy połowiczną prawdę, prawdą połowiczną. Jeśli bowiem zapomnimy, że Bóg jest również kochającym Ojcem, który tak bardzo nas ukochał, że w swoim zbawczym planie zdecydował, że Chrystus umrze za nas na drzewie krzyża, to będzie to znaczyło, że już połknęliśmy naszego wielbłąda.

Problemem faryzeuszy było również to, że nie znali i nie stosowali zasady Sola Scriptura (Tylko Pismo). Twierdzili oni bowiem, że przepisy religijne opierają się nie tylko na Prawie Mojżeszowym, ale także na drobiazgowych rozstrzygnięciach uczonych żydowskich. Tak więc, prócz spisanego Prawa Bożego, kultywowali ustną tradycję przodków. Można zatem powiedzieć, że bliższa im była zasada Prima Scriptura. Dlatego też Chrystus napomniał ich: „Czemu i wy postępujecie wbrew przykazaniu Bożemu dla waszej tradycji?” (Mt 15:3 UBG). Protestanci również często mówią: „ależ my nie mamy żadnych ludzkich tradycji!”, jednak w tak wielu miejscach łamie się przykazania Boże. Wystarczy, że zwierzchnik jakiegoś instytucjonalnego kościoła lub synod, stwierdzi np. że kobiety mogą być kaznodziejami i pastorami (starszymi zboru), by złamać przykazanie Boże. Wystarczy, że przyjdzie człowiek uznany przez innych za „proroka” lub „apostoła”, aby jego zdanie stało się ważniejsze od zapisanego Słowa Bożego. Jeśli tak jest, znaczy to, że już połknęliśmy naszego wielbłąda.

W życiu i praktyce duchowej niewiele się zmieniło od czasu faryzeuszy: nadal łatwiej uchronić się przed komarami, niż wielbłądami. Dlaczego tak jest? Dlatego, że nam ludziom łatwiej skoncentrować się na jednym - zazwyczaj zewnętrznym - aspekcie pobożności. Łatwiej dopilnować ubioru niż serca. Łatwiej usunąć bałwochwalcze obrazy i figury z naszych domów, niż usunąć stworzony przez nasz umysł (a więc bałwochwalczy) obraz Boga. Oczywiście, zewnętrzne przejawy pobożności są potrzebne i trzeba im się podporządkowywać. Przecież, jak już mówiliśmy, PAN Jezus wzywał aby wypełniać wszystko co mówią faryzeusze. Jednak nasze podporządkowania się Bożym przykazaniom tylko wtedy ma sens, gdy robimy to ze względu na Boga i Jego Słowo! Gdy towarzyszą nam motywacje, podobne do tych, o których mówi Jezus: „A wszystkie swoje uczynki spełniają, aby ludzie ich widzieli. Poszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle swoich płaszczy. Kochają też pierwsze miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach” (Mt 23:5-6 UBG), oznacza to, że już połknęliśmy naszego wielbłąda.

Pamiętajmy o tym, o czym zapomnieli faryzeusze. Nikt może zostać uznany za dziecko Boże jedynie przez zewnętrzne podporządkowanie się nakazom Słowa Bożego (np. przyzwoity strój, nakrywanie przez kobiety, i nie nakrywanie przez mężczyzn, głowy do modlitwy itp.). Dzieckiem Bożym staje się w wyniku suwerennego Bożego wyboru i skutecznego działania Bożej łaski! Tak było w przypadku Abrahama, Izzaka, Jakuba, Józefa, Dawida, Apostoła Pawła i wszystkich innych świętych. Jeśli myślimy, że sami przez swoją dobroć i sprawiedliwość doprowadziliśmy do swojego zbawienia, to znaczy to, że już połknęliśmy naszego wielbłąda.

Zbyt często skupiamy się na zewnętrznych przejawach pobożności. Zauważyłem to zarówno w swoim własnym życiu, jak i w życiu innych. O wiele łatwiej bowiem jest przekonać drugiego człowieka do przyjęcia pewnego stylu życia i niektórych przejawów religijności, niż zachęcić go, by w pokorze wziął swój krzyż i chodził z Bogiem. Prawdziwe oczyszczenie człowieka z grzechów rozpoczyna się od wnętrza człowieka i jest pracą Ducha Świętego, który przekonuje o grzechu, sprawiedliwości i sądzie (J 16:8). To za sprawą Bożej ingerencji człowiek, który był duchowo martwy, ożywa. To za sprawą Bożej łaski dokonuje się przemiana ludzkiego umysłu. To za sprawą świętej Ofiary PANA Jezusa Chrystusa, z przeciwnika Boga, człowiek zostaje przemieniony w Jego dziecko! A wtedy i to co zewnętrzne, odmienia się.

Jeśli zapominamy, że prawdziwa przemiana człowieka zaczyna się w sercu i umyśle, i jest „obrzezaniem nie ręką uczynionym, lecz obrzezaniem Chrystusa, przez zrzucenie grzesznego ciała doczesnego” (Kol 2:11), to już jesteśmy bardzo blisko wkroczenia na drogę faryzeuszy. Jeśli zaś postrzegamy (i oceniamy) innych wierzących jedynie na podstawie tego, co zewnętrzne, to znaczy, że jesteśmy ich spadkobiercami. Uważajmy, abyśmy nie usłyszeli słów, skierowanych do nas samych: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo oczyszczacie kubek i misę z zewnątrz, a wewnątrz pełne są zdzierstwa i niepowściągliwości. Ślepy faryzeuszu, oczyść najpierw wnętrze kubka i misy, aby i to, co jest na zewnątrz, było czyste” (Mt 23:25-26). 

Biada nam, gdy uznamy, że wypełnianie przykazań - bez nowonarodzenia - prowadzi do zbawienia! Biada nam, jeśli uznamy, że kobieta się nawróciła, gdyż jedynie przestała nakładać make up, ubiera długie spódnice i chodzi w chustce na głowie. Biada nam, jeśli jedyną podstawą do uznania kogoś za brata jest fakt, iż nie pije alkoholu i nie pali papierosów! Biada, gdy zabiegając o te rzeczy, zaniedbamy owoc Ducha Świętego, w skład którego wchodzą: miłość radość, pokój, cierpliwość, życzliwość, dobroć, wiara, łagodność i powściągliwość (Ga 5:22). Biada nam, jeśli te kilka zewnętrznych spraw będzie usprawiedliwiało uczynki ciała (Ga 5:19-21).

Zapewne zastanawiasz się, Drogi Czytelniku, czy chcę przez to powiedzieć, że zewnętrzne przejawy religijności nie mają znaczenia. Niech Bóg broni! Jestem daleki od takiego myślenia. Jeśli bowiem Duch Święty nas prowadzi to zarówno nasze uczynki, modlitwy, zgromadzenia, wygląd zewnętrzny będą w zgodzie z nakazami Słowa Bożego. Nie będziemy również mieli problemów z przykazaniami, gdyż każdy kto kocha Chrystusa zachowuje przykazania i Słowo (J 14:15.21.23-24). Jednak jest to jedynie możliwe wtedy, kiedy człowiek zostaje przyobleczony w Chrystusa i nigdy nie dzieje się z samoistnej woli i pracy człowieka. Istnieje jednak ryzyko, że w dzisiejszym Kościele - gdzie porzucono prawdziwą pobożność na rzecz pseudoduchowego przyzwolenia na wszystko - zaczniemy zbyt wielką wagę przykładać do rzeczy zewnętrznych niż wewnętrznych. A wtedy, choć zaczniemy w Duchu to skończymy w ciele.
Jeśli jednak będziemy żyli naprawdę w Chrystusie, jeśli będziemy posłuszni Słowu Bożemu i Duch Święty będzie w nas, to nie wpadniemy ani w błąd chrześcijaństwa bazującego na uczynkach, ani chrześcijaństwa odrzucającego Prawo Boże i święte uczynki (hiper-łaska). Będziemy zaś naśladowcami naszego PANA.

Zarówno komar jak i wielbłąd, są zwierzętami nieczystymi według Prawa Mojżeszowego. Nasz PAN doskonale o tym wiedział, kierując słowa napomnienia do przywódców religijnych, którzy przecedzali napoje, by tylko nie połknąć komara. A jednak połknęli wielbłąda… Jeśli i my skupimy tylko na tym co zewnętrzne (np. na określaniu dozwolonej długości włosów u mężczyzn i kobiet), to rzeczywiście uchronimy się przed nieczystym komarem, ale możemy połknąć zwierzę o wiele większe: poleganie na własnych uczynkach i własnej sprawiedliwości. Połknięcie komara jest niekomfortowym doświadczeniem, jednak nie skończy się śmiercią. Połknięcie wielbłąda (ok. 400 kg mięsa) dla każdego człowieka musiałoby zaś zakończyć się śmiercią. Unikajmy jednego i drugiego! 

Pamiętaj Drogi Czytelniku, że podstawową zbawienia nie jest Twój uczynek lub Twoja wola, lecz fakt, że Bóg w Swojej Łasce postanowił przyjąć ciebie do swojej rodziny i uznać za Swoje dziecko oraz, że to Bóg i Jego Świętość jest gwarantem zbawienia: „Jeśli bowiem żyjecie według ciała, umrzecie, ale jeśli Duchem uśmiercacie uczynki ciała, będziecie żyć. Wszyscy bowiem ci, którzy są prowadzeni przez Ducha Bożego, są synami Bożymi. Gdyż nie otrzymaliście ducha niewoli, aby znowu się bać, ale otrzymaliście Ducha usynowienia, przez którego wołamy: Abba, Ojcze! Ten to Duch poświadcza naszemu duchowi, że jesteśmy dziećmi Bożymi. A jeśli dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, jeśli tylko z nim cierpimy, abyśmy też z nim byli uwielbieni” (Rz 8:13-17 UBG).

Maciej Maliszak

czwartek, 11 sierpnia 2016

Na początku lipca 2016 roku, prezydent Rosji podpisał ustawę antyterrorystyczną, która przez wielu obserwatorów została uznana za jedną z najbardziej restrykcyjnych ustaw w postsowieckiej historii Rosji. W obliczu islamistycznych ataków oraz powszechnie panującego klimatu przerażenia, wiele państw wprowadza normy prawne, których celem jest ochrona obywateli przed zagrożeniem terrorystycznym. Jednakże nowa ustawa zatwierdzona przez parlament rosyjski, uderza bezpośrednio również we wspólnoty chrześcijańskie, co nie powinno być dla nas żadnym zaskoczeniem.

Zapoznając się z tą informacją kilka tygodni temu, nie widzieliśmy potrzeby aby przypominać o niej na łamach naszej strony. Jednak rozmawiając z wieloma braćmi i siostrami, doszliśmy do przekonania, że poziom świadomości kościoła w Polsce jest bardzo niewielki.

Pogrążeni sprawami dnia codziennego lub też w niedojrzałych i pełnych pychy teologicznych dyskusjach, nie zwróciliśmy wystarczającej uwagi na zjawisko, będące częścią wypełniania biblijnych proroctw, które już niedługo może stać się i częścią naszej rzeczywistości.

Przypomnijmy, że nowa ustawa w Rosji zakazuje m.in. prowadzenia działalności ewangelizacyjnej poza budynkami kościelnymi. A więc w praktyce zakazuje ewangelizacji. Bez pozwolenia władz państwowych nie można również organizować jakichkolwiek spotkań religijnych w domach prywatnych. Osoby, które będą w posiadaniu wiedzy o takowych spotkaniach, zobowiązane są do zgłoszenia tego faktu odpowiednim władzom. W przeciwnym razie, taka „nieobywatelska” postawa, będzie sankcjonowana odpowiednią karą.

Zgodnie z nowym prawem, zagraniczni misjonarze będą musieli posiadać odpowiednie pozwolenia ze strony władz rosyjskich. Rozmowy na temat Boga z niewierzącymi będę traktowane jako działalność misyjna i jako takie podlegać karze. Dzielenie się swoją wiarą, a nawet niewielka wzmianka o niej podczas rozmowy z osobą niewierzącą w miejscu pracy, może zostać ukarana grzywną pieniężną. Obostrzenia będą dotyczyć również takich zachowań jak wysłanie komuś maila z zaproszeniem do kościoła.

Sytuacja w Rosji ukazuje nam dylematy, przed którymi stoi świat. Pokazuje problemy, których nie da się rozwiązać poprzez zmiany legislacyjne czy też politykę społeczną. Radykalizacja prawa, a także zmniejszanie wolności obywateli tylko pozornie może zapewnić bezpieczeństwo ludzi. System strachu w którym będziemy pogrążać się coraz bardziej jest nieustanną konsekwencją nastania czasów końca.

Maranatha!