5sola.pl

Soli Deo Gloria

wtorek, 30 maja 2017

Zdobycie Troi jest jedną z najsłynniejszych opowieści historii starożytnej. Grecka armia przez wiele lat prowadziła oblężenie miasta, które pozostawało niezdobyte. To właśnie wtedy, Ulisses genialny strateg greckiej armii, postanowił zbudować dużego drewnianego konia, który miał zostać postawiony pod murami miasta, jako dar dla niepokonanych Trojan. 

Grecy opuścili swoje pozycje, odpływając na okrętach do domu w obliczu pozornej porażki. Trojanie, wprowadzili grecki podarek wewnątrz swojego miasta. Jak wszyscy dobrze wiemy, nocą ukryty w drewnianym koniu żołnierz, otworzył bramy miasta, wpuszczając greckich żołnierzy, którzy następnie zmasakrowali mieszkańców, a same miasto spalili w ogniu. Od tego momentu, koń trojański stał się symbolem infiltracji i oszustwa - zwiedzenia.

Historia Kościoła również obejmuje wiele przykładów koni trojańskich. Szatan skutecznie wykorzystywał subtelne pułapki, aby odciągnąć ludzi z dala od Bożej prawdy i prowadząc ich do destrukcyjnego błędu. Współczesny kościół jest w ogromnym chaosie, co jednak nie powinno być dla nas zaskoczeniem w obliczu ostrzeżeń Słowa Bożego. Apostoł Piotr napisał:

Byli też fałszywi prorocy wśród ludu, jak i wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy potajemnie wprowadzą herezje zatracenia, wypierając się Pana, który ich odkupił, i sprowadzą na siebie rychłą zgubę. Wielu zaś podąży za ich zgubną [drogą], a droga prawdy z ich powodu będzie bluźniona. I z chciwości będą wami kupczyć przez zmyślone opowieści. Ich sąd od dawna nie zwleka, a ich zatracenie nie śpi”. (2 P 2:1-3)

Dzisiejszy kościół podobny jest do przywódców Izraela za czasów Jezusa, którzy potrafili rozpoznawać zjawiska atmosferyczne, a nie byli w stanie dokonać rozróżnienia pomiędzy prawdą a kłamstwem (Mt 16:1-3). Wiele społeczności chrześcijańskich zrezygnowało z biblijnej etyki, doktryny, odrzucając głęboki szacunek oraz bojaźń Bożą, pokutę nad grzechem czy też świętość życia.

W przeciwieństwie do postmodernistycznych trendów wszystkolubnej kultury wypełnionej relatywizmem oraz banałem, Bóg wzywa prawdziwych wierzących do życia zgodnego z Jego standardami.

Jak posłuszne dzieci nie ulegajcie pożądliwościom, jakie władały wami wcześniej, w czasie waszej nieświadomości; Lecz jak ten, który was powołał, jest święty, tak i wy bądźcie świętymi we wszelkim [waszym] postępowaniu; Gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo ja jestem święty”. (1 P 1:14-16)

Jeśli chcesz żyć świętym życiem, które podoba się Panu, powinieneś być człowiekiem cechującym się duchowym rozeznaniem.

Czym jest duchowe rozeznanie?

Duchowe rozeznanie jest umiejętnością oddzielenia boskiej prawdy od błędu. W 1 Liście do Tesaloniczan 5:21 czytamy o tym, że naszym obowiązkiem jest „wszystko badać”. Słowa te mówią o testowaniu czegoś mając na celu ujawnienie prawdziwości.
Jako ludzie wierzący jesteśmy wezwani do oceny wszystkiego, aby móc nie tylko odróżnić prawdę od kłamstwa, ale także przyjmować rzeczy dobre a odrzucać złe.
 Czasami jednak jest to bardzo trudne. Dlaczego? Po pierwsze, w dalszym ciągu zmagamy się z pragnieniami naszego upadłego ciała, a po drugie jesteśmy obiektem wrogości ze strony szatana. Diabeł robi wszystko, aby nas oszukać i doprowadzić do zagłady. W tym celu wykorzystuje nie tylko hordy swoich popleczników, ale także system tego świata.

Pismo wzywa nas nie tylko do trzymania się tego co dobre (w. 21) ale także do unikania wszystkiego co ma tylko pozór zła (w. 22). Oznacza to dla nas całkowite oddzielenie od jakiejkolwiek formy nieprawości. W dzisiejszym kościele wielu ludzi jest obojętnych w stosunku do kwestii oddzielenia boskiej prawdy od błędu dlatego, że brakuje im duchowego rozeznania pozwalającego na utrzymanie naszego życia w Bożej prawdzie.

Skąd bierze się brak duchowego rozeznania?

Słaba doktryna
Brak jasności doktrynalnej jest jedną z głównych przyczyn słabości kościoła. Wielu chrześcijan ma tylko płytką znajomość Słowa Bożego ograniczającą się do podstawowych informacji oraz powtarzanych, często bezmyślnie, wersetów. Żyjąc w dobie kościoła poszukującego „nowej duchowości”, odrzucamy naukę jako niepotrzebny relikt przeszłości.

Nie oszukujmy się. Większość dzisiejszych wspólnot ewangelicznych przepełnionych jest liberalną teologią, tendencjami ekumenicznymi oraz charyzmanią zbudowaną na fałszywych doznaniach duchowych. 
Poprzez gratyfikację świeckiej psychologii w kościele dokonano przedefiniowania języka teologicznego na rzecz powszechnie akceptowanej papki, łechtającej ucho nieodrodzonego audytorium. 
Nawet ci, którzy odczuwają niepokój w związku z nowymi trendami w kościele, posiadają zbyt mało wiedzy oraz doświadczenia pozwalającego im na prawidłową reakcję.

Dokonując rozwodnienia biblijnej doktryny automatycznie rozluźniamy również zasady moralne, które nie przyznają pierwszeństwa biblijnemu wezwaniu do uświęcenia, a zamiast tego otwierają się na standardy świata. To wszystko ma na celu stworzenie kościoła, w którym każdy będzie czuł się komfortowo.
Doświadczenie i emocje zostały wyniesione ponad Słowo Boże. Wielu ludzi nazywających siebie chrześcijanami, nie ma żadnej biblijnej podstawy, aby posiadać pewność zbawienia. Poprzez powszechny ekumenizm imię Jezusa zostało tak bardzo spopularyzowane, że dziś przyznawanie się do Jezusa nie jest już żadnym wstydem czy też religijną fanaberią. Niestety, nie każdy kto mówi o Chrystusie zna Go naprawdę.

Wielu ludzi twierdzi, że doktryna dzieli. To prawda! Biblijna nauka zawsze będzie oddzielać prawdę od kłamstwa, dobro od zła, światło od ciemności. Zawsze będzie drażnić człowieka nieodrodzonego dla którego krzyż Chrystusa jest głupstwem. Opowiadając się po stronie Bożej prawdy zawsze będzie sprzeciwiać się kłamstwu. Odrzucenie doktryny na rzecz powierzchownej miłości oraz iluzorycznej jedności sprawia, że wszelkie podziały przestają istnieć. Światłość miesza się z ciemnością. Prawda zostaje zastąpiona kłamstwem.

Myślenie relatywistyczne
Gdybym miał wymienić jedną cechę charakterystyczną postmodernistycznej rzeczywistości XXI wieku z pewnością byłby to relatywizm. Dzisiaj zamiast widzieć rzeczy w kategoriach czarno – białe, dobro – zło, prawda – fałsz, zaczynami dostrzegać obraz mający nieskończoną liczbę odcieni.
Jako chrześcijanie musimy myśleć w kategorii kontrastów i przeciwieństw. Boża droga jest tylko jedna. Nie ma żadnej innej alternatywy ani wielu opcji pozwalających człowiekowi na dokonanie suwerennego wyboru. Nie jest to popularna nauka w świecie gloryfikującym wolność jednostki. Niestety, ta humanistyczna tendencja w coraz większym zakresie przenika również do kościołów.

Światowa metodologia
Innym powodem braku duchowego rozeznania jest przyjęcie światowych sposobów w ewangelizacji. Współczesny kościół wierzy, że musi przyprowadzić ludzi do Chrystusa poprzez zdobycie ich przychylności oraz jak najatrakcyjniejsze przedstawienie swojej oferty. Dlatego zaprzestano nauczać biblijnej doktryny o grzechu, piekle, pokucie, krzyżu, sprawiedliwości, aby nie urazić potencjalnych odbiorców dążeń ewangelizacyjnych. Chrystusa sprzedaje się jako produkt marketingowy będący fantastycznym dodatkiem do życia każdego człowieka. Aby pozyskać ludzi, kościół afirmuje i przystosowuje się do otaczającej rzeczywistości. Styl nabożeństw, forma uwielbienia, przesłanie to wszystko jest idealnie dopasowane do potrzeb konsumenta.

Oczywiście jako ludzie zbawieni z łaski mamy przejawiać tą samą dobroć oraz łaskawość w stosunku do osób zagubionych. Jednakże nigdy nie może odbywać się to kosztem Bożej prawdy. Zbyt często zapominamy o tym, że to Bóg zbawia grzesznika, a nie nasze ludzkie starania oraz metody.

Prawdziwi wierzący są obrazą dla tych, którzy odrzucają prawdę. Chrystus wyraźnie stwierdził, że świat będzie nas nienawidził z Jego powodu (J 15:18-20).

Niedokładna interpretacja
Dzisiejszy kościół nie interpretuje Pisma dokładnie. Przeważnie jest to konsekwencją obojętności wobec Słowa Bożego. Wielu nauczycieli w kościele nie jest w ogóle przygotowanych do służby, jeszcze inni stanowią uzurpatorów dla których głoszenie Słowa jest wyznacznikiem sukcesu życiowego. Jeszcze inni są zbyt leniwi i nigdy nie ustanowili właściwej skali priorytetów w swoim życiu. Nauczanie w naszym kraju nie jest kierowane przez "zdrową" hermeneutykę".

Brak dyscypliny
W większości wspólnot ewangelicznych nie ma czegoś takiego jak biblijna dyscyplina. Po części jest to konsekwencja omawianych wcześniej aspektów relatywizmu oraz braku należytego podejścia do Słowa Bożego. Nie ukrywajmy również faktu, że znacząco obniżyliśmy biblijne standardy świętości. W imię płytkiej miłości braterskiej pozwalamy aby „odrobina kwasu zakwasiła całe ciasto” (1 Kor 5:1-6). Brak dyscypliny zawsze zabija duchowe rozeznanie i niszczy świętość Kościoła. 
Dzisiaj zaczęliśmy rozbierać mur, który niegdyś oddzielał nas od świata.
Jeśli takie praktyki stają się normą na zewnątrz, to nie dziwmy się, że grzesznik w kościele jest akceptowany. Zamiast wysyłać światu wyraźny sygnał: „Jesteśmy ludem świętym”, otwieramy nasze drzwi przyjmując grzesznika, który nie ma żadnego zamiaru dostosować się do naszych standardów. Trudno nazwać coś takiego miłością. Z drugiej strony, część wspólnot dążąc do idealności zaczęła przemieniać się w sekty, zapominając o tym, że kościół to raczej „szpital dla grzeszników aniżeli muzeum dla dobrych ludzi”.

Duchowa niedojrzałość
Sukces oraz komfort życia sprawiają, że wielu chrześcijan ma bardzo płytkie zrozumienie Słowa Bożego. Opierając się na osobistych doświadczeniach oraz przeżyciach, negujemy konieczność wytrwałego i pilnego studiowania Biblii.
John MacArthur nazywa to „dziecinnym chrześcijaństwem” porównując chrześcijan do małych dzieci czołgających się po podłodze i wkładających do buzi wszystko co napotkają na swojej drodze. Podobnie duchowo niedojrzali chrześcijanie są w stanie przyjąć każdą formę złego nauczania ponieważ nikt nie nauczył ich odróżniać prawdy od błędu. 
Dogłębne zrozumienie Słowa Bożego jest kluczem do duchowej dojrzałości.
Wielu z nas cechuje niezwykłe rozeznanie w codziennych sprawach życiowych. Czytamy etykiety na artykułach spożywczych, dokonujemy wielogodzinnej analizy sprzętu elektronicznego przed jego zakupem. Testujemy nowy model samochodu, który zamierzamy zakupić wiedząc o nim wszystko na długo przed tym zanim zasiądziemy za jego kierownicą! Ta niezwykła pilność jest w rażącym kontraście wobec ignorancji jaka często cechuje chrześcijan w odróżnianiu prawdy od kłamstwa.

Brak silnego przywództwa w kościele
Biblia wielki nacisk kładzie na przywództwo. Tak naprawdę już od samego początku stworzenia Bóg ustanowił wśród ludzi potrzebę przewodnictwa. Jednakże my żyjemy w czasach w których niewłaściwie interpretujemy tę kwestię. 
Wszędzie możemy spotkać się z nawoływaniem do poszukiwania liderów, którzy na gruncie świeckich metod coachingowych, mogą stać się przywódcami w kościele. Jednak nie tędy droga.
Fundamentalną formą przywództwa nie tylko w kościele ale i w społeczeństwie jest kierownictwo męża i ojca w domu. Słabość kościołów jest odzwierciedleniem słabości wielu rodzin chrześcijańskich. Mówiąc dosłownie: porażki mężczyzny w roli męża i ojca.

W Pierwszym Liście do Koryntian Paweł napisał: „Czuwajcie, trwajcie w wierze, postępujcie mężnie, bądźcie mocni” (1 Kor 16:13). Greckie słowo przetłumaczone jako „postępujcie” oznacza „prowadzenie siebie w odważny sposób”. Mężczyźni mają być odważni i okazywać swoją siłę. Nie w brutalny i arogancki sposób wypełniony dominacją fizyczną nad tymi, którzy zostali powierzeni naszej opiece. Mamy być mężczyznami silnymi w swoich postanowieniach, aby budować mocny i stabilny dom a następnie kościół.

A jak jest z nami? Iluż mężczyzn w dzisiejszych kościołach jest słabych, przygnębionych, pokonanych przez niezliczone słabości lub oddanych dziecinnym zainteresowaniom. Nic dziwnego, że tacy ludzie są chwiejni w przekonaniach duchowych i nigdy nie zbudują odpowiedniego przywództwa. Ilu pasterzy ma odwagę stawić czoło światu stojąc po stronie Bożej prawdy? Ilu z nich wypełnia biblijną odpowiedzialność niezależnie od okoliczności?

Jak mogę być człowiekiem cechującym się duchowym rozeznaniem?

Pragnij tego
Jeśli szukasz w kościele szczęścia, zdrowia, bogactwa lub spełniania swoich marzeń, nigdy nie będziesz człowiekiem prawdziwie pragnącym duchowego rozeznania. Początkiem poznania jest bojaźń Pana. Od tego momentu wszystko się zaczyna. Czy jesteś gotów podążać tą ścieżką?

Módl się o to
Musisz przyjąć właściwą równowagę pomiędzy pragnieniem duchowego rozeznania a zależnością od Boga w modlitwie. List Jakuba zachęca nas do modlitwy o mądrość (1:5).

Uczyć się od innych
Chrześcijanie są członkami Ciała Chrystusa. Nie możemy żyć w niezależności od siebie nawzajem. Możemy nauczyć się duchowego rozeznania obserwując życie dojrzałych chrześcijan. Przyglądając się życiu doświadczonych wierzących, których zewnętrzne świadectwo jest obrazem wewnętrznej pokory, możemy nauczyć się wielu wspaniałych rzeczy.
Niestety, w wielu społecznościach mężczyźni zamiast być nauczycielami i ojcami w wierze dla młodszych braci, sami potrzebują karmienia mlekiem.
Ich niedojrzałość powoduje nie tylko ogólną słabość społeczności, ale także odbiera młodym ludziom odnalezienie przykładu, który będą mogli naśladować w praktyczny sposób.

Dojrzali duchowo mężczyźni nie są produkowani taśmowo. Tylko poprzez lata wiernego chodzenia z Panem możemy stać się ludźmi prowadzącymi zdrowe i dojrzałe życie duchowe.

Polegaj na Duchu Święty
Tylko Duch Święty może prowadzić nas do całej prawdy (J 16:13). Pozwól Duchowi Świętemu kontrolować swoje życie. Wyznawaj i porzucaj każdy świadomy grzech i dąż do świętego życia. Nie możesz być chrześcijaninem pragnącym duchowego rozeznania bez spolegania na Duchu Świętym. Nie możesz polegać na Duchu Świętym bez pragnienia życia według Ducha a nie według ciała.

Studiuj Słowo Boże
Właściwe rozeznanie duchowe ma miejsce tylko w warunkach intensywnego i wiernego studiowania Biblii. Musisz pilnie studiować Boże Słowo jeśli prawdziwie pragniesz być człowiekiem mającym właściwe poznanie Bożej prawdy. Jest to trudne zadanie w czasach w których dominuje biblijny analfabetyzm, a znajomość Biblii ogranicza się do wpisywania wersetów na ścianie facebookowej.

Wniosek

Duchowe rozeznanie wymaga pragnienia, modlitwy, nauki od dojrzałych chrześcijan, pełnej zależności od Ducha Świętego oraz starannego badania Słowa Bożego. Jeśli zastosujesz te czynności w swoim życiu, dokonasz autentycznego zwrotu w kierunku Bożych standardów, które pozwolą ci konfrontować grzech oraz stać po stronie Prawdy. Wszystko to pomoże ci wzrastać w dojrzałości duchowej na chwałę Boga!

Walka duchowa od zawsze toczy się o prawdę. Dziś jeszcze bardziej aktualne są słowa Charlesa Spurgeon’a, który powiedział, że prawdziwe rozeznanie nie będzie polegało na świadomości różnicy pomiędzy prawdą a kłamstwem, a pomiędzy świadomością różnicy między prawdą a prawie – prawdą.






środa, 24 maja 2017

Jezus powiedział: „Jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios” (Mateusza 18,3). Jezus postawił to jasno, że jeśli osoba z tego świata ma być przyjęta do tego innego Królestwa – Królestwa Niebios – to musi się ona nawrócić. Ujmując to bardzo prosto, nawrócenie jest absolutnie konieczne, by wejść do Królestwa Bożego.

Jakie jest znaczenie słowa nawrócenie? W sensie biblijnym nawrócenie to zwrot – duchowe odwrócenie się od grzechu w pokucie i zwrócenie się w wierze do Chrystusa. Jest to dramatyczne zejście z jednej ścieżki, by podążać zupełnie nową. Wiąże się z tym odwrócenie się plecami do systemu tego świata i jego wartości przeciwnych Bogu. Obejmuje to także odwrócenie się od martwej religii i poczucia własnej sprawiedliwości. Wiąże się z tym kompletna zmiana i wolta, konieczna, by przejść przez ciasną bramę, która prowadzi do życia.

Nawrócenie obejmuje również myśl o zmianie kierunku. Prawdziwe duchowe nawrócenie przyczynia się do radykalnej zmiany kierunku czyjegoś życia. Nie jest to jakaś częściowa zmiana, pozwalająca komuś siedzieć okrakiem na płocie dzielącym od siebie dwa światy. Nie jest to powierzchowny zwrot, polegający na zwykłym przebudowaniu zewnętrznej fasady czyjegoś życia.

Nawrócenie nie jest stopniową zmianą, która ma miejsce w ciągu jakiegoś dłuższego okresu, jak to jest z uświęceniem. W przeciwieństwie do tego, autentyczne nawrócenie odbywa się znacznie głębiej, w duszy człowieka. Jest to zdecydowane zerwanie ze starymi, grzesznymi schematami i ze światem, oraz przyjęcie przez wiarę nowego życia w Chrystusie.

To duchowe nawrócenie jest tak dogłębne, że wprowadza w życie człowieka wiele zmian. Obejmuje ono zmianę umysłu, to jest zmianę intelektualną: zmianę poglądów, nowe postrzeganie Boga, samego siebie, grzechu i Chrystusa. Obejmuje również zmianę uczuć, to jest zmianę emocjonalną, zmianę uczuć: żal za grzech popełniony przeciwko świętemu i sprawiedliwemu Bogu. Obejmuje zmianę woli, to jest zmianę wolicjonalną: świadome odwrócenie się od grzechu oraz zwrócenie się do Boga przez Chrystusa, w poszukiwaniu przebaczenia. W nawróceniu radykalnie, kompletnie i zupełnie zmienia się cały człowiek – jego umysł, uczucia i wola.

Ujmując rzecz teologicznie, odrodzenie i nawrócenie stanowią dwie strony tej samej monety. Odrodzenie to suwerenne działanie Boga przez Ducha Świętego w duszy tego, kto jest martwy w grzechu. Odrodzenie jest zaszczepieniem nowego życia w duszy. Odrodzenie udziela darów, jakimi są pokuta i wiara.

Druga strona monety, czyli nawrócenie jest reakcją tego, kto już jest odrodzony. Szanowany brytyjski pastor D. Martyn Lloyd-Jones stwierdził: „Nawrócenie to pierwsza czynność nowej natury, polegająca na zaniechaniu starych form życia i rozpoczęciu nowego życia. Jest to pierwsze działanie odrodzonej duszy, przejawiające się w przejściu od jednego do drugiego”. Odrodzenie poprzedza nawrócenie i je tworzy. Między tymi dwoma zjawiskami występuje związek przyczyny i skutku. Odrodzenie jest przyczyną, a nawrócenie – skutkiem. Ujmując rzecz inaczej, odrodzenie jest korzeniem, a nawrócenie – owocem.

Stwierdzenie, że istnieje prawdziwe nawrócenie wiąże się z założeniem, iż jest również fałszywe nawrócenie. Ujmując rzecz prosto, jest coś takiego, jak wiara, która nie zbawia. Nie każdy, kto mówi: „Panie, Panie” wszedł przez ciasną bramę (Mateusza 7,21). Ludzie mogą znać prawdę i przejawiać smutek z powodu swego grzechu, lecz zamiast liczyć się z tym, że ich grzech jest obrazą świętego Boga, odczuwają samolubny żal, iż grzech sprowadził na nich cierpienia. 

Najbardziej uderzającym przykładem fałszywego nawrócenia opisanego w Biblii jest Judasz Iskariot. W jego fałszywym nawróceniu nie było śmierci dla własnego „ja”, nie było poddania się panowaniu Chrystusa, podjęcia krzyża, posłusznego pójścia za Chrystusem, ani owocu nawrócenia. Natomiast były w nim tylko puste słowa, powierzchowne uczucia i jałowe czynności religijne. W przeciwieństwie do tego w prawdziwym nawróceniu człowiek ma wstręt do grzechu, wyrzeka się świata, jego pycha jest skruszona, jego „ja” jest uległe, przejawia on wiarę, Chrystusa postrzega jako skarb, i chwyta się krzyża jako jedynej nadziei zbawienia.

Jedynym celem nawrócenia jest doprowadzenie mężczyzn i kobiet do właściwej relacji z Bogiem. Właśnie dlatego przyszedł Chrystus, i to jest powód, dla którego On umarł. To właśnie Bóg był „w Chrystusie, jednając świat z samym sobą” (2 Koryntian 5,19 UBG). Nawrócenie jest najważniejszą potrzebą duszy. Nic nie ma znaczenia dopóty, dopóki życie człowieka nie odwróci się od grzechu i nie zwróci się ku Chrystusowi.

Steven Lawson
Tłumaczenie: Szymon Matusiak
Źródło: http://www.ligonier.org/blog/what-true-conversion/ 

niedziela, 21 maja 2017

Po pierwsze, utrzymujemy, że człowiek uznany jest za sprawiedliwego przed Bogiem wyłącznie dzięki Jego darmowemu miłosierdziu, ponieważ Bóg, bez żadnego względu na uczynki, za darmo usynawia go w Chrystusie przypisując mu sprawiedliwość Chrystusa tak, jak gdyby była ona własnością usprawiedliwionego. 

Nazywamy to sprawiedliwością z wiary, tzn. kiedy człowiek wyzbyty i pozbawiony wszelkiej ufności w uczynkach zostaje przekonany, że jedyną podstawą przyjęcia go przez Boga jest sprawiedliwość, której sam nie ma, a która jest zapożyczona od Chrystusa.

Kwestia w której zawsze błądzi świat (gdyż błąd ten przeważał prawie w każdej epoce) jest mniemanie, że człowiek bez względu na jego częściowe niedostatki, nadal może do pewnego stopnia zasłużyć sobie na łaskę Bożą swymi uczynkami. Jednak Pismo Święte ogłasza: „Przeklęty każdy kto nie wytrwa w pełnieniu wszystkiego, co jest napisane w księdze zakonu”.

Przekleństwu temu podlega każdy, kogo Bóg sądzi według uczynków, za wyjątkiem tych, którzy porzuciwszy wszelką ufność w uczynkach polegają na Chrystusie, aby zostać usprawiedliwionym w Nim dzięki łaskawemu przyjęciu przez Boga. Podstawą naszego usprawiedliwienia jest to, że Bóg jedna nas ze sobą nie ze względu na nasze uczynki, lecz jedynie ze względu na uczynki Chrystusa, a przez darmowe usynowienie czyni nas swymi dziećmi, zamiast dziećmi gniewu. Oceniając człowieka wyłącznie na podstawie jego uczynków, Bóg nie znajduje żadnego powodu, dla którego miałby go kochać.

Dlatego konieczne jest, by pogrzebał nasze grzechy i przypisał nam posłuszeństwo Chrystusa, gdyż tylko Jego posłuszeństwo może znieść Boży sąd; oraz przyjął nas jako sprawiedliwych dzięki Jego zasługom. Taka jest jasna i niezmienna nauka Pisma Świętego, „o której świadczą – jak mówi Paweł – zakon i prorocy”, która jest tak wytłumaczona w Ewangelii, że nie można pragnąć oczywistszego prawa. Paweł przeciwstawia sprawiedliwości Ewangelii, umieszczając tę pierwszą w uczynkach, zaś tę drugą w łasce Chrystusa. Tego, że jesteśmy uznani za sprawiedliwych w oczach Bożych, nie przypisuje po części uczynkom, a po części Chrystusowi, lecz wyłącznie Chrystusowi.

Jan Kalwin

niedziela, 14 maja 2017

Jesteśmy delikatnymi śmiertelnikami, ulegającymi różnego rodzaju lękom. Mamy wręcz wbudowaną w siebie obawę, że bez względu na nasze starania nie poradzimy sobie w trudnych sytuacjach. Szukamy pewności co do spraw, które budzą w nas największy lęk.

Zakaz, który nasz Pan wypowiadał o wiele częściej od innych swoich zakazów brzmi: „Nie bójcie się”. On tak często mówił to wobec swych uczniów i innych napotkanych osób, że zwrot ten zaczął brzmieć wręcz jak pozdrowienie. Podczas gdy większość ludzi pozdrawia się wzajemnie słowami „Witam” lub „Cześć”, to pierwsze słowa Jezusa bardzo często brzmiały: „Nie bójcie się”.

Dlaczego tak było? Być może Jezus znajdował w tych słowach upodobanie z tej racji, że miał wyraźne przekonanie, iż wszystkich, którzy przybliżają się do żywego Boga krępuje głęboko zakorzeniony lęk. Boimy się Jego mocy, boimy się Jego gniewu, a najbardziej obawiamy się tego, że On nas ostatecznie odrzuci.

Najbardziej potrzebną nam pewnością jest pewność zbawienia. Chociaż czujemy niechęć do rozmyślania o tym lub głębokiego rozważania tego, to nawet intuicyjnie wiemy, że najgorszą katastrofą, która mogłaby na nas spaść byłoby nawiedzenie przez ostateczny, karzący gniew Boga. Nasza niepewność wzmaga się jeszcze bardziej, bowiem mamy pewność, że zasługujemy na ten gniew.

Wielu wierzy, że pewność wiecznego zbawienia nie jest ani możliwa, ani pożądana. Przypisywanie sobie takiej pewności uznaje się za maskę, za którą kryje się najgorszy rodzaj arogancji, wręcz szczyt zarozumialstwa.
Mimo to, jeśli Bóg ogłasza, że można posiadać zupełną pewność zbawienia i nawet nakazuje, byśmy o nią zabiegali, to z kolei najgorszym rodzajem arogancji byłoby to, że ktoś temu przeczy lub to zaniedbuje. 
W rzeczywistości Bóg nakazuje nam, byśmy wręcz utwierdzili się w naszym wybraniu i powołaniu: "Dlatego, bracia, tym bardziej dołóżcie starań, aby swoje powołanie i wybranie umocnić; czyniąc to bowiem, nigdy się nie potkniecie" (2 Piotra 1,10).

Nie można usprawiedliwić zaniedbywania się w spełnianiu tego przykazania. Dotyczy ono kluczowej kwestii. Pytanie: „Czy jestem zbawiony?” jest jednym z najważniejszych pytań, które kiedykolwiek mógłbym sobie postawić. 

Powinienem znać odpowiedź, muszę znać odpowiedź. To nie jest błahostka. W oderwaniu od pewności zbawienia, życie chrześcijanina jest niestabilne. Jest narażone na osłabiające wpływy zmiennych nastrojów, i otwiera do nas dostęp wilkowi herezji. Postęp w uświęceniu jest zależny od solidnego fundamentu wiary. Pewność jest cementem tego fundamentu. Bez niej fundament się wali.

Jak zatem otrzymujemy taką pewność? Pismo głosi, że Duch Święty daje świadectwo w naszym duchu, że jesteśmy dziećmi Bożymi. To wewnętrzne świadectwo Ducha Świętego jest zarówno żywotną sprawą, jak i złożoną. Może ono podlegać poważnym wypaczeniom, może być mylone z subiektywizmem i zwodzeniem samego siebie. Duch Święty daje swoje świadectwo wraz ze Słowem Bożym i przez to Słowo, lecz nigdy nie dzieje się to przeciwko Słowu lub bez Słowa Bożego.

Skoro ktoś może mieć fałszywą pewność zbawienia, to tym pilniejszą sprawą jest zabieganie o świadectwo Ducha w Słowie Bożym i przez Słowo. Fałszywa pewność zazwyczaj wypływa z wadliwego zrozumienia zbawienia. Jeżeli ktoś nie rozumie, jakie są niezbędne warunki zbawienia, to jego pewność będzie w najlepszym wypadku optymistycznym domysłem.

Dlatego nalegamy, że właściwa doktryna jest kluczowym elementem w nabywaniu solidnej postawy pewności. Może to być nawet niezbędny warunek, lecz w żadnym wypadku nie jest to wystarczający warunek. W oderwaniu od zdrowej doktryny będziemy mieli niewłaściwe zrozumienie zbawienia. Jednakże zdrowe pojmowanie zbawienia nie jest żadną gwarancją, że my posiadamy to zbawienie, które już pojmujemy w zdrowy sposób.

Jeśli myślimy, że Biblia naucza uniwersalnego zbawienia, to możemy nabyć fałszywego poczucia pewności, rozumując w następujący sposób: Każdy człowiek jest zbawiony. Jestem człowiekiem, zatem jestem zbawiony.
Albo inaczej, możemy myśleć, że zbawienie osiągamy dzięki naszym dobrym uczynkom, ulegając dalszemu zwiedzeniu, iż mamy takie dobre uczynki, co wzbudzi w nas fałszywą pewność zbawienia.

Chcąc mieć zdrową pewność, musimy rozumieć, że nasze zbawienie opiera się wyłącznie na zasłudze Chrystusa, która jest odnoszona do nas, gdy przyjmujemy Go w autentycznej wierze. Jeśli już to rozumiemy, pozostaje do wyjaśnienia pytanie: „Czy ja mam taką autentyczną wiarę niezbędną do zbawienia?”.

I znowu trzeba właściwie zrozumieć i przeanalizować dwie sprawy. Pierwsza jest doktrynalna. Musimy mieć jasne pojęcie o tym, co składa się na autentyczną, zbawiającą wiarę. Jeżeli uważamy, że zbawiająca wiara istnieje w próżni, nigdy nie wydając owocu w postaci uczynków posłuszeństwa, to pomyliliśmy zbawiającą wiarę z martwą wiarą, która nie może nikogo zbawić.
Drugie wymaganie wiąże się z trzeźwą analizą naszego życia.
Musimy zbadać siebie, by przekonać się, czy w naszym życiu widoczny jest owoc odrodzenia. 
Czy mamy prawdziwą miłość do biblijnego Chrystusa? Jedynie odrodzona osoba posiada rzeczywistą miłość do rzeczywistego Jezusa. Następnie musimy zadać sobie trudne pytanie: „Czy w moim życiu manifestuje się owoc uświęcenia?”. Moją wiarę sprawdzam na podstawie moich uczynków.

To ostatnie pytanie nazywam trudnym z różnych powodów. Możemy stracić pewność, jeśli za sprawdzian uznamy doskonałe posłuszeństwo. Taka wątpliwość nasila się z powodu ataku w postaci oskarżeń ze strony szatana przeciwko nam. Szatan lubuje się w podkopywaniu prawdziwej pewności chrześcijanina.

Z drugiej strony możemy zwodzić samych siebie, patrząc na nasze uczynki w przekonaniu o naszej nadzwyczajnej dobroci i szukając cnoty w samych sobie, podczas gdy jej tam nie ma. Przestroga Pana budzi w nas lęk:
"W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie" (Mateusza 7,22-23).

Prawdziwa pewność opiera się na zdrowym pojmowaniu zbawienia, zdrowym pojmowaniu usprawiedliwienia oraz zdrowym rozumieniu samych siebie. We wszystkich tych sprawach mamy pociechę i wsparcie Ducha Świętego, który objawia nam sens Pisma Świętego, który pracuje w nas, byśmy wydawali owoc uświęcenia, i który daje świadectwo naszemu duchowi, że jesteśmy dziećmi Bożymi. 

Powyższy tekst był pierwotnie zamieszczony w czasopiśmie Tabletalk.

R. C. Sproul
Źródło: http://www.ligonier.org/blog/insecurity-assurance-salvation/

czwartek, 11 maja 2017

Ewangelia Jana 10:26 „Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec, jak wam powiedziałem”. Nie na odwrót. Tam nie jest napisane: „Ponieważ nie wierzycie, dlatego nie jesteście moimi owcami”. Nie tak mówi Pan Jezus. Nasz Mistrz powiedział: „Nie jesteście moimi owcami, dlatego nie wierzycie”.

Jan mówi: „Wszyscy mieszkańcy ziemi oddadzą jej pokłon, ci, których imiona nie są zapisane w księdze życia Baranka zabitego od założenia świata” (Obj 13:8). Łukasz napisał: „Kiedy poganie to usłyszeli, radowali się i wielbili słowo Pańskie, a uwierzyli wszyscy, którzy byli przeznaczeni do życia wiecznego” (Dz 13:48). Jezus powiedział: „Wierzysz tylko dlatego, że jesteś moją owcą”.

Innymi słowy, Boży wybór tych, którzy zostaną uratowani od buntu i gniewu w Chrystusie, nie jest oparty na podstawie przewidzianej wiary człowieka. Jeśli ty który czytasz te słowa, masz wiarę w Chrystusa i jesteś z Nim zjednoczony, to jest tak tylko dlatego, że Bóg wybrał cię przed założeniem świata. To nie jest moja ocena ani też dwuznaczne nauczanie zawarte w Biblii.

Głębią tajemnicy Ewangelii jest to, że śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, a także jedność z Nim wszystkich tych którzy uwierzą, dokonała się w Bożym umyśle zanim On stworzył świat.

John Piper

poniedziałek, 8 maja 2017

Jeśli jesteś podobny do mnie odkryjesz, że od czasu do czasu twoje życie modlitewne potrzebuje wstrząsu, aby wyrwać się z rutyny, która je pochłonęła. Mamy tendencję do ciągłego powtarzania utartych wyrażeń. Z łatwością wpadamy w szablon bezmyślnego powtarzania pewnych „domyślnych” fraz.

Diabeł nienawidzi modlitwy. Nasze własne ciała, również w sposób naturalny nie kochają poświęcać się tej dyscyplinie. Dlatego też modlitwa wymaga stałej dyscypliny.

Modlitwa pozostaje jedną z największych i chwalebnych tajemnic wszechświata – wszechwiedzący, wszechmądry, absolutnie suwerenny Bóg wprawia w ruch pewne zdarzenia w odpowiedzi na nasze modlitwy. Ta świadomość jest niewyobrażalna! Ale to właśnie jest świadectwo Pisma: Bóg słucha i odpowiada na modlitwy swojego ludu.

Zobacz o co modlił się pierwszy kościół.

Wołali do Boga, żeby wywyższył swoje imię w świecie.
„Wy więc tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech będzie uświęcone twoje imię” (Mt 6:9)

Wołali do Boga, żeby poszerzał swoje królestwo w świecie.
„Niech przyjdzie twoje królestwo, niech się dzieje twoja wola na ziemi, tak jak w niebie” (Mt 6:10)

Wołali do Boga, by Ewangelia krzewiła się i rozsławiała.
„Na koniec, bracia, módlcie się za nas, aby słowo Pana szerzyło się i rozsławiało jak i u was” (2 Tes 3:1)

Wołali do Boga o pełnię Ducha Świętego.
„Jeśli więc wy, będąc złymi, umiecie dawać dobre dary waszym dzieciom, o ileż bardziej wasz Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą?” (Łk 11:13 por. Ef 3:19)

Wołali do Boga, by wziął w obronę swoich wybranych.
„A Bóg, czy nie pomści krzywdy swoich wybranych, którzy wołają do niego we dnie i w nocy, chociaż długo zwleka w ich sprawie?” (Łk 18:7)

Wołali do Boga, by zbawił niewierzących.
„Bracia, pragnieniem mego serca i modlitwą, którą zanoszę do Boga za Izrael, jest jego zbawienie” (Rz 10:1)

Wołali do Boga, by kierował korzystaniem z miecza.
„Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, którym jest słowo Boże; We wszelkiej modlitwie i prośbie modląc się w każdym czasie w Duchu, czuwając nad tym z całą wytrwałością i z prośbą za wszystkich świętych” (Ef 6:17-18)

Wołali do Boga o śmiałość do głoszenia.
„We wszelkiej modlitwie i prośbie modląc się w każdym czasie w Duchu, czuwając nad tym z całą wytrwałością i z prośbą za wszystkich świętych; I za mnie, aby była mi dana mowa, bym z odwagą otworzył moje usta do oznajmienia tajemnicy ewangelii” (Ef 6:18-19)
„A teraz, Panie, spójrz na ich groźby i daj twoim sługom z całą odwagą głosić twoje słowo” (Dz 4:29)

Wołali do Boga o znaki i cuda.
„A teraz, Panie, spójrz na ich groźby i daj twoim sługom z całą odwagą głosić twoje słowo; Gdy ty wyciągniesz swoją rękę, aby uzdrawiać i dokonywać znaków i cudów przez imię twego świętego Syna, Jezusa” (Dz 4:29-30)
„Eliasz był człowiekiem podlegającym tym samym doznaniom co my i modlił się gorliwie, żeby nie padał deszcz, i nie spadł deszcz na ziemię przez trzy lata i sześć miesięcy. Potem znowu się modlił i niebo spuściło deszcz, i ziemia wydała swój plon” (Jk 5:17-18)

Wołali do Boga o uzdrowienie rannych towarzyszy.
„Choruje ktoś wśród was? Niech przywoła starszych kościoła i niech się modlą nad nim, namaszczając go olejem w imię Pana. A modlitwa wiary uzdrowi chorego i Pan go podźwignie. Jeśli zaś popełnił grzechy, będą mu przebaczone” (Jk 5:14-15)

Wołali do Boga o uzdrowienie niewierzących.
„A ojciec Publiusza leżał, bo miał gorączkę i czerwonkę. Paweł poszedł do niego i modlił się, a położywszy na nim ręce, uzdrowił go” (Dz 28:8)

Wołali do Boga o wyrzucenie demonów.
„I odpowiedział im: Ten rodzaj demonów nie wychodzi inaczej, jak tylko przez modlitwę i post” (Mk 9:29)

Wołali do Boga o cudowne uwolnienia.
„Strzeżono więc Piotra w więzieniu, a kościół nieustannie modlił się za niego do Boga [...]Gdy to sobie uświadomił, przyszedł do domu Marii, matki Jana, którego nazywano Markiem, gdzie wielu zebrało się na modlitwie” (Dz 12:5,12)
„O północy Paweł i Sylas modlili się i śpiewem chwalili Boga, a więźniowie słyszeli ich. Nagle powstało silne trzęsienie ziemi, tak że zachwiały się fundamenty więzienia. I natychmiast otworzyły się wszystkie drzwi i wszystkim rozwiązały się więzy” (Dz 16:25-26)

Wołali do Boga o wskrzeszenie umarłych.
„A Piotr wygonił wszystkich, klęknął i modlił się. Potem zwrócił się do zmarłej i powiedział: Tabito, wstań! A ona otworzyła oczy i zobaczywszy Piotra, usiadła” (Dz 9:40)

Wołali do Boga, by zaopatrzył swoje oddziały w to, co niezbędne.
„Daj nam dzisiaj naszego powszedniego chleba” (Mt 6:11)

Wołali do Boga o strategiczną mądrość.
„A jeśli komuś z was brakuje mądrości, niech prosi Boga, który daje wszystkim obficie i bez wypominania, a będzie mu dana” (Jk 1:5)

Wołali do Boga, by ustanowił przywódców na placówkach.
„A gdy w każdym kościele ustanowili starszych, modląc się i poszcząc, powierzyli ich Panu, w którego uwierzyli” (Dz 14:23)

Wołali do Boga, by przysłał posiłki.
„Proście więc Pana żniwa, aby wysłał robotników na swoje żniwo” (Mt 9:38)
„A gdy jawnie pełnili służbę Panu i pościli, powiedział im Duch Święty: Odłączcie mi Barnabę i Saula do dzieła, do którego ich powołałem. Wtedy po poście i modlitwie nałożyli na nich ręce i wyprawili ich” (Dz 13:2-3)

Wołali do Boga o sukces innych misjonarzy.
„A proszę was, bracia, przez naszego Pana Jezusa Chrystusa i przez miłość Ducha, abyście razem ze mną walczyli w modlitwach za mnie do Boga; Abym został wybawiony od tych, którzy są niewierzący w Judei, i żeby moja posługa, którą wykonuję dla Jerozolimy, została dobrze przyjęta przez świętych” (Rz 15:30-31)

Wołali do Boga o jedność i zgodę w swoich szeregach.
„A nie tylko za nimi proszę, lecz i za tymi, którzy przez ich słowo uwierzą we mnie; Aby wszyscy byli jedno, jak ty, Ojcze, we mnie, a ja w tobie, aby i oni byli w nas jedno, aby świat uwierzył, że ty mnie posłałeś” (J 17:20-21)

Wołali do Boga o umocnienie ze wspólnoty.
„Gdy w nocy i we dnie bardzo gorliwie modlimy się, abyśmy mogli zobaczyć was osobiście i uzupełnić braki waszej wiary?” (1 Tes 3:10)

Wołali do Boga o umiejętność odróżniania.
„I o to się modlę, aby wasza miłość coraz bardziej obfitowała w poznanie i we wszelkie zrozumienie; Abyście mogli rozpoznać to, co lepsze, żebyście byli szczerzy i bez zarzutu na dzień Chrystusa” (Flp 1:9-10)

Wołali do Boga o poznanie Jego woli.
„Dlatego i my od tego dnia, w którym to usłyszeliśmy, nie przestajemy za was się modlić i prosić, abyście byli napełnieni poznaniem jego woli we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu” (Kol 1:9)

Wołali do Boga, by poznać Go lepiej.
„Abyście postępowali w sposób godny Pana, by podobać mu się we wszystkim, w każdym dobrym uczynku wydając owoc i wzrastając w poznawaniu Boga” (Kol 1:10 por. Ef 1:17)

Wołali do Boga o moc do zrozumienia miłości Chrystusa.
„Dlatego zginam swoje kolana przed Ojcem naszego Pana Jezusa Chrystusa [...] Mogli pojąć wraz ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość, długość, głębokość i wysokość; I poznać miłość Chrystusa, która przewyższa wszelkie poznanie, abyście zostali napełnieni całą pełnią Boga” (Ef 3:14, 18-19)

Wołali do Boga o głębsze poczucie niezawodnej nadziei.
„Nie przestaję dziękować za was, czyniąc o was wzmiankę w moich modlitwach [...] Ażeby oświecił oczy waszego umysłu, abyście wiedzieli, czym jest nadzieja jego powołania, czym jest bogactwo chwały jego dziedzictwa w świętych” (Ef 1:16,18)

Wołali do Boga o siłę i wytrzymałość.
„Umocnieni wszelką mocą według jego chwalebnej potęgi, ku wszelkiej cierpliwości i wytrwałości z radością” (Kol 1:11 por. Ef 3:16)

Wołali do Boga o głębsze poczucie Jego mocy w sobie.
„Nie przestaję dziękować za was, czyniąc o was wzmiankę w moich modlitwach [...] Ażeby oświecił oczy waszego umysłu, abyście wiedzieli, czym jest nadzieja jego powołania, czym jest bogactwo chwały jego dziedzictwa w świętych; I czym jest przemożna wielkość jego mocy wobec nas, którzy wierzymy, według działania potęgi jego siły” (Ef 1:16, 18-19)

Wołali do Boga, aby ich wiara nie została zniszczona.
„Lecz ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty zaś, gdy się nawrócisz, utwierdzaj swoich braci” (Łk 22:32)
„Dlatego czuwajcie, modląc się w każdym czasie, abyście byli godni uniknąć tego wszystkiego, co ma nadejść, i stanąć przed Synem Człowieczym” (Łk 21:36)

Wołali do Boga o większą wiarę.
„I natychmiast ojciec tego chłopca zawołał ze łzami: Wierzę, Panie! Pomóż mojej niewierze!” (Mk 9:24 por. Ef 3:17)

Wołali do Boga, żeby nie wpaść w pokuszenie.
„I nie wystawiaj nas na pokusę, ale wybaw nas od złego; twoje bowiem jest królestwo, moc i chwała na wieki. Amen” (Mt 6:13)
„Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie. Duch wprawdzie jest ochoczy, ale ciało słabe” (Mt 26:41)

Wołali do Boga, żeby doprowadził do końca ich zamierzenia.
„Dlatego też nieustannie modlimy się za was, aby nasz Bóg uznał was za godnych tego powołania i wypełnił wszelkie upodobanie swojej dobroci i dzieła wiary w mocy” (2 Tes 1:11)

Wołali do Boga, żeby czynili dobre czyny.
„Abyście postępowali w sposób godny Pana, by podobać mu się we wszystkim, w każdym dobrym uczynku wydając owoc i wzrastając w poznawaniu Boga” (Kol 1:10)

Wołali do Boga o przebaczenie swoich grzechów.
„I przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili” (Mt 6:12)

Wołali do Boga o ochronę przed złym.
„I nie wystawiaj nas na pokusę, ale wybaw nas od złego; twoje bowiem jest królestwo, moc i chwała na wieki. Amen” (Mt 6:13)

źródło: http://www.desiringgod.org/articles/what-to-pray-for

poniedziałek, 1 maja 2017

Roger Nicole powiedział, że czymś dziwnym jest pragnienie mówienia o polemice w teologii w czasach, w których ludzie są bardziej zainteresowani ekumenizmem i działaniami skoncentrowanym na zagwarantowaniu pseudo jedności chrześcijan, aniżeli polemice.

Natomiast D.A. Carson stwierdził, że: „W świecie skończonych istot ludzkich, które są pochłonięte samymi sobą, a ich cechą charakterystyczną jest bunt przeciwko Bogu, polemika w teologii jest nieuniknionym elementem każdej poważnej postawy teologicznej. Biblia przedstawia to w sposób oczywisty”.

To jest jednoznaczne, biblijne stanowisko, ale jak to naprawdę wygląda w rzeczywistości?

Tragedią na dzisiejszym krajobrazie rzeczywistości ewangelicznej, jest liczba herezji rozwijających się wewnątrz Kościoła. Heretycy przeżywają prawdziwy czas pomyślności i prawie nikt nie podnosi głosu przeciwko nim. Za zamkniętymi drzwiami często wyrażamy swoje obiekcje czy zastrzeżenia wobec pewnych „braci” szerzących wątpliwe nauki lub nawet poważne błędy. Jednakże w momencie gdy tylko jeden z tych „braci” otworzy drzwi i wejdzie do środka pomieszczenia, nagle wszyscy cichną stając się niepewni w swoich przekonaniach, a zamiast prawdy wybierają milczenie w imię rzekomej miłości chrześcijańskiej.

W jaki sposób chrześcijanie powinni reagować na tak wiele błędnych nauk, które nas otaczają? Jak powinni ustosunkowywać się wobec poważnych herezji propagowanych przez ludzi, którzy są w kościele? To bardzo ważne pytania, ponieważ żyjemy w czasach wypełnionych chaosem i brakiem prawdy.

Charakter ewangelicznego chrześcijaństwa został wywrócony do góry nogami.

Jest to szczególnie ważne zwłaszcza w przypadku tych, którzy nauczają tzw. „ewangelii sukcesu” w jej rozmaitych odcieniach. Ta i inne fałszywe nauki niszczą życie wielu ludzi. Droga zbawienia jest hańbiona i pogmatwana. Jak powinniśmy reagować na to wszystko?
Jako chrześcijanie świadomi swojej odpowiedzialności wobec Prawdy, powinniśmy odpowiedzieć poprzez celowe zaangażowanie w polemikę chrześcijańską.
Słowo „polemika” oznacza zdecydowane obalenie danej teorii, udowodnienie fałszywości danego twierdzenia lub też odparcie zarzutów. Jest to argument, który kwestionuje opinię innej osoby, ukazując, że jej poglądy nie są zgodne z prawdą.

Jest to przeciwieństwo apologetyki, która jest mocną i zdecydowaną obroną własnych przekonań w obliczu ataków ze strony innych ludzi. Apologetyka pochodzi od greckiego słowa απολογíαi niesie za sobą konotację odnoszącą się stricte do obrony tego w co wierzysz. To miał na myśli apostoł Piotr pisząc:
Lecz Pana Boga uświęcajcie w waszych sercach i bądźcie zawsze gotowi udzielić odpowiedzi każdemu, kto domaga się od was uzasadnienia waszej nadziei, z łagodnością i bojaźnią” (1 P 3:15).

Za każdym razem gdy ktoś broni tego w co wierzy, dokonuje wysiłku apologetycznego.

Podczas gdy apologetyka broni własnych roszczeń do prawdy, polemika cechuje się ofensywnym charakterem wskazywania na błędy w przekonaniach innych osób.
To właśnie polemika atakuje i podważa fałszywe nauki występujące wewnątrz i na zewnątrz chrześcijaństwa.
Innymi słowy, apologetyka i polemika to dwie strony tego samego medalu. Apologetyka rozpoczyna się w momencie ataku na prawdę i podejmuje działania w celu jej obrony. Polemika natomiast zaczyna się gdy to kłamstwo jest propagowane jako prawda i stara się wykazać fałszywość przedstawianych założeń.

Apostoł Paweł napisał: „Chociaż bowiem w ciele żyjemy, nie walczymy według ciała; gdyż oręż naszej walki nie jest cielesny, ale jest z Boga i ma moc burzenia twierdz warownych. Obalamy rozumowania i wszelką wyniosłość, która powstaje przeciwko poznaniu Boga i zniewalamy wszelką myśl do posłuszeństwa Chrystusowi. Gotowi do ukarania wszelkiego nieposłuszeństwa, kiedy wasze posłuszeństwo będzie całkowite” (2 Kor 10:3-6).

Czasami nie wystarczy tylko bronić własnych przekonań w sytuacji zagrożenia. Równie często istnieje nagląca potrzeba konfrontacji wielu nauczań z biblijną prawdą.

Przywódcy kościoła muszą być polemistami

Mając na uwadze, że Biblia jednoznacznie charakteryzuje czasy końca, w kategoriach wielkiego odstępstwa, ci którzy odpowiadają za kościoły muszą być ludźmi świadomymi swojej odpowiedzialności wobec Arcypasterza. Kościół jest filarem i podporą prawdy (1 Tm 3:15).
To lokalna wspólnota jest depozytariuszem objawionej prawdy Bożej, dlatego też jednym z naczelnych obowiązków starszych w kościele jest polemika.
Apostoł Paweł napisał do Tytusa: „[Starszy] musi trzymać się wiernego słowa, zgodnego z nauką, aby też mógł przez zdrową naukę napominać i przekonywać tych, którzy się sprzeciwiają” (Tt 1:9).

Starszy musi być nie tylko człowiekiem trzymającym się wiernie zdrowej nauki, ale także powinien strofować tych, którzy sprzeciwiają się zdrowej doktrynie. Ten nakaz apostolski ma dwie strony, zarówno pozytywną jak i negatywną. Niestety w wielu społecznościach starsi nawet w niewielkim stopniu zbliżyli się do standardów wyznaczonych przez apostoła.

Dalej Paweł kontynuuje: „Jest bowiem wielu niekarnych, oddających się czczej gadaninie i zwodzicieli, zwłaszcza wśród obrzezanych. Im trzeba zamknąć usta, gdyż całe domy wywracają, nauczając, czego nie należy, dla brudnego zysku” (Tt 1:10-11). To dlatego starszy ma obowiązek nie tylko bronić prawdy, ale i występować przeciwko kłamstwu. Jeśli będziemy milczeć fałszywi nauczyciele będą kontynuować swoje dzieło wywracając wiarę wielu ludzi.

A więc odpowiedzialnością tych, którzy mają strzec owiec Chrystusa jest uciszenie wszelkich wywrotowców. To właśnie jest polemika. Niegdyś oczywistością było to, że chrześcijańscy przywódcy i nauczyciele traktowali polemikę jako część swoich obowiązków. Polityczna poprawność nie była cnotą w dawnych czasach. Błąd musiał być zwyciężony. Wielki amerykański teolog, B.B. Warfield był kierownikiem Katedry Teologii Dydaktycznej i Polemiki w Seminarium Teologicznym Princeton, aż do swojej śmierci w 1921 roku. W tamtych dniach nie było to niczym nadzwyczajnym.

Apologeci

Apologeci są dzisiaj bardzo popularni. Lubimy słuchać takich ludzi jak James White dyskutujących z muzułmańskimi teologami czy też katolickim księżmi. Z drugiej strony, ci którzy podejmują się polemiki najczęściej są określani jako „łowcy zwiedzeń” i spychani na krawędź ewangelicznego chrześcijaństwa jako ci, którzy są przeszkodą dla prawdziwej jedności. Jest tak z bardzo prostego powodu: apologetyka skoncentrowana jest na zewnętrznych obszarach, natomiast polemika prowadzi do wewnętrznej konfrontacji.

Wskazywanie błędów tych, którzy deklarują wiarę w Chrystusa, bardzo często spotyka się z brakiem zrozumienia ze strony chrześcijan. Wysiłek polemiczny utożsamiany jest wtedy z mową nienawiści nie mająca nic wspólnego z „miłością chrześcijańską”.

Jezus największym polemistą

Ale w jaki sposób powinniśmy angażować się w polemikę? Spójrzmy na przykład Pana Jezusa Chrystusa. Pod koniec swojej ziemskiej służby nasz Pan spędził dużą część czasu na obalaniu nauczania oraz stylu życia uczonych w Piśmie i faryzeuszy. 23 rozdział Ewangelii Mateusza zawiera w sobie opis ostrych słów skierowanych do przywódców Izraela, którzy wielu ludzi prowadzili w kierunku fałszywej religii i tym samym odciągając ich od zbawiennej prawdy. Przeczytaj Ewangelię Mateusza 23:16-22, aby dowiedzieć się w jaki sposób możemy dzisiaj wskrzesić dawno utraconą sztukę polemiki.

Bożą wolą jest abyśmy słuchali Pana Jezusa (Mk 9:7) a także postępowali tak jak On postępował (1 J 2:6). Ten nakaz odnosi się również do obszaru polemiki mającej na celu podjęcie wysiłku obrony wiary, raz na zawsze przekazanej świętym (Jd 1:3).

Wskazywanie złego nauczania

Pan Jezus powiedział: „Biada wam, ślepi przewodnicy, którzy mówicie: Kto przysięga na świątynię, to nic nie znaczy, ale kto przysięga na złoto świątyni, jest związany przysięgą. Głupi i ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze: złoto czy świątynia, która uświęca złoto? A kto przysięga na ołtarz, to nic nie znaczy, lecz kto przysięga na ofiarę, która jest na nim, jest związany przysięgą” (Mt 23:16-18). 

Faryzeusze byli ludźmi, którzy starali się pozostać religijni, kiedy wewnętrznie byli wypełnieni bezbożnością. Pan Jezus zdecydowanie przeciwstawiał się ich nauce, która nie miała nic wspólnego z Bożym Prawem. Pan Jezus skonfrontował ich naukę z prawdą i wykazał, że byli w błędzie. My również nie powinniśmy bać się wskazywać na złe nauczanie w kościele.

Używaj silnego języka

Żyjemy w czasach, w których kłamstwo jest traktowane jako prawda. W czasach gdzie Boża prawda została złożona na ołtarzu fałszywej jedności. W czasach poprawności, która jak to określił Conrad Mbewe, nawet Bożych ludzi przemienia w mięczaków.

Pan Jezus nie bał się użyć ostrych słów w odniesieniu do fałszywych nauczycieli w Izraelu: „Biada wam przewodnicy ślepych, głupi i ślepi”. W tym samym rozdziale, Jezus nazywa ich „obłudnikami, synami piekła, wężami i plemieniem żmijowym”, a także porównuje ich do „grobów pobielanych”.
Pan Jezus wykorzystał tutaj naprawdę silne określenia. Ten który był cichy i pokornego serca, nie obawiał się użyć najtwardszych sformułowań względem tych, którzy zaprzeczali Bożej prawdzie i hańbili wiarę swoich ojców.
Przypatrując się zachowaniu naszego Pana względem faryzeuszy i uczonych w Piśmie (heretyków żyjących w Jego czasach) musimy zwrócić uwagę, że integralną częścią życia naszego Zbawiciela w czasie Jego ziemskiej służby była łagodność. To miłość względem grzesznej ludzkości przede wszystkim cechowała życie naszego Pana. Jednakże musimy również wiedzieć, że przez trzy lata swojej publicznej służby, Pan Jezus nauczał i głosił prawdę ewangelii, której faryzeusze i uczeni w Piśmie nie przyjęli, a także stawili jej zdecydowany opór. Przywódcy i nauczyciele Izraela byli wrogami, którzy niszczyli ludzkie dusze. To oni „wniwecz obrócili Słowo Boże” i unieważnili przykazania Pana, aby zachować swoją tradycję (Mk 7:2-13). Oni odrzucili prawdę i dalej nauczali kłamstwa, pozostawiając za sobą tylko śmiertelne żniwo. Czynili ludzi synami piekła dwa razy gorszymi aniżeli oni sami. To bardzo poważna sprawa. Paweł w stosunku do fałszywych nauczycieli głoszących inna ewangelię, skierował proste słowa: „niech będą przeklęci” (Gal 1:8-9).

Juda jest jeszcze bardziej bezpretensjonalny w swojej krytyce, kiedy określa heretyków w kościele: „Oni są zakałami na waszych ucztach braterskich, którzy z wami bez bojaźni ucztują, pasąc samych siebie. Są to bezwodne chmury wiatrami unoszone; drzewa zwiędłe, bez owoców, dwukrotnie obumarłe i wykorzenione; Rozhukane fale morskie wypluwające swoją hańbę; błąkające się gwiazdy, dla których mroki ciemności zachowane są na wieki” (Jd 12-13).
Nie bójmy się używać języka, którym posługiwał się Pan Jezus i apostołowie. To są cytaty ze Słowa Bożego! W polemice przeciwko heretykom nie możemy pozwolić, aby nasze myślenie było kształtowane przez ekumeniczną duchowość, która dąży do usunięcia z kościoła Bożej prawdy.
Ci, którzy sprzeciwiają się Bożej Prawdzie i bluźnią drogę zbawienia są psami i niech będą przeklęci!

Odwoływanie się do logiki i argumentacji

Żyjemy w czasach, w których z kościołów coraz częściej usuwa się doktrynę. Większość zborów albo w ogóle nie posiada wyznania wiary, albo posiada takie pod którym większość ludzi może się podpisać. Nawet katolicy. W dobie poszukiwania wszystkiego co „duchowe”, ludzie pogardzają logiką opartą na biblijnej teologii. Pan Jezus Chrystus w swojej dyskusji z uczonymi w Piśmie i faryzeuszami stosował jednak logikę i idącą za nią argumentację.
Powiedział: „Głupi i ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze: złoto czy świątynia, która uświęca złoto?”. Jezus stwierdzając: „Kto przysięga na świątynię, to nic nie znaczy, ale kto przysięga na złoto świątyni, jest związany przysięgą”, wykazał swoim oponentom brak logiki w ich rozumowaniu. W całym przytoczonym fragmencie przekaz jest jasny: wasza logika jest błędna.

Na tym polega siła polemiki, która nie jest tylko prostym wykazaniem błędnego nauczania za pomocą zjadliwej krytyki. Polemika, wykorzystując dany nam od Boga rozum oraz trzeźwość myślenia, ukazuje absurdalność stanowiska doktrynalnego przyjętego przez tych, którzy propagują błędne nauczanie.

Za to bardzo cenię ludzi ze środowiska reformowani.info, którzy apelują do logicznego myślenia ludzi za pomocą dokładnego objaśnienia Bożej nauki zawartej w Piśmie.
Herezja jest zawsze irracjonalna. 
Wykorzystując zdolność logicznego myślenia powinniśmy być w stanie wykazać niedorzeczność fałszywej nauki i z powrotem pozyskać tych, którzy ulegli temu zwiedzeniu. Biblia wzywa nas, abyśmy pewnych ludzi wyrywali z ognia (Jd). Najlepszym narzędziem do tego jest oręż Słowa Bożego.

Prawo do nauczania

Pan Jezus Chrystus wskazuje na właściwe nauczanie mówiąc: „Kto więc przysięga na ołtarz, przysięga na niego i na to wszystko, co na nim leży. A kto przysięga na świątynię, przysięga na nią i na tego, który w niej mieszka. I kto przysięga na niebo, przysięga na tron Boga i na tego, który na nim zasiada” (w. 20-22). Nasz Mistrz wskazał na prawdę. Nie wystarczy tylko stwierdzić co jest złym nauczaniem mówiąc lakonicznie „to zwiedzenie”. Nie wystarczy również wykazać i uargumentować logiczne błędy fałszywych nauczycieli. Ostatecznym celem polemiki jest przekazanie tego, w co naprawdę należy wierzyć.
Żyjemy w dobie postmodernizmu gdzie nie ma „prawdziwej prawdy”. Swoją postawą liderzy kościelni bardzo często próbują zjednać wszystkich aniżeli stać twardo na fundamencie prawdy Słowa Bożego.
Brak nauczania doktrynalnego sprawił, że ludzie którzy nawet mają pewne wątpliwości co do danego nauczania, to jednak nie potrafią dokładnie sprecyzować swoich obaw. Naszym zadaniem jest oczywiście nie tylko wskazać na daną herezję, ale równocześnie pokazać ludziom drogę prawdy na której znajduje się życie.

Ostateczne odwołanie do polemiki

Wierzę, że to polemika jest największą potrzebą dzisiejszego kościoła. Czy największe zagrożenie dla Kościoła Pana Jezusa Chrystusa pochodzą z zewnątrz kościoła czy z wewnątrz? Zastanówmy się nad tym. Wilk zawsze przychodzi w owczej skórze.

Solidna i zdrowa teologia oraz życie i służba prowadzona na jej fundamencie musi zawierać w sobie nie tylko aspekt apologetyki, ale również i polemiki.

Musimy podążać za przykładem Pana Jezusa. Żyjemy w bardzo ciemnych czasach. Z wielu kazalnic w naszym kraju głoszone są najróżniejsze herezje nie mające nic wspólnego z prawdą, którą Bóg nam objawił w swoim Słowie.

Jako uczniowie Pana Jezusa, musimy podążać za przykładem naszego Nauczyciela. Powtórzmy raz jeszcze: to nie jest czas na bierność. A. W. Tozer pisał, że pewnego dnia Kościół będzie mógł zejść z warty, wezwać swoich stróżów by zeszli z murów oraz żyć w bezpieczeństwie i pokoju, lecz jeszcze nie teraz, jeszcze nie teraz.

Kończąc przytoczę słowa Conrada Mbewe, który powiedział, że złodzieje kochają psy, a zwłaszcza te które nie szczekają. Jeśli masz psa, który macha ogonem gdy złodzieje przychodzą do twojego domu, to lepiej pozbądź się go szybko. Bóg opisał kiedyś proroków Izraela jako milczące psy, które nie potrafią szczekać: „Wszyscy jego strażnicy są ślepi, wszyscy są nierozumni, wszyscy oni, to nieme psy, które nie umieją szczekać, tylko ziewają, leżą, lubią spać” (Iz 56:10). 

Czy mógłby to samo powiedzieć o nas? Złodzieje wdarli się do kościoła. Okradają i niszczą wiele istnień ludzkich. Będziemy szczekać czy tylko machać ogonem przyglądając się szerzącemu chaosowi i spustoszeniu? Obyśmy przywrócili do życia polemikę!
„Ponieważ nawet pies szczeka, kiedy widzi, że ktoś atakuje jego właściciela… jak mogę siedzieć cicho, kiedy Boża prawda jest atakowana?” Jan Kalwin