5sola.pl

Soli Deo Gloria

niedziela, 14 maja 2017

Niepewność i pewność zbawienia

Jesteśmy delikatnymi śmiertelnikami, ulegającymi różnego rodzaju lękom. Mamy wręcz wbudowaną w siebie obawę, że bez względu na nasze starania nie poradzimy sobie w trudnych sytuacjach. Szukamy pewności co do spraw, które budzą w nas największy lęk.

Zakaz, który nasz Pan wypowiadał o wiele częściej od innych swoich zakazów brzmi: „Nie bójcie się”. On tak często mówił to wobec swych uczniów i innych napotkanych osób, że zwrot ten zaczął brzmieć wręcz jak pozdrowienie. Podczas gdy większość ludzi pozdrawia się wzajemnie słowami „Witam” lub „Cześć”, to pierwsze słowa Jezusa bardzo często brzmiały: „Nie bójcie się”.

Dlaczego tak było? Być może Jezus znajdował w tych słowach upodobanie z tej racji, że miał wyraźne przekonanie, iż wszystkich, którzy przybliżają się do żywego Boga krępuje głęboko zakorzeniony lęk. Boimy się Jego mocy, boimy się Jego gniewu, a najbardziej obawiamy się tego, że On nas ostatecznie odrzuci.

Najbardziej potrzebną nam pewnością jest pewność zbawienia. Chociaż czujemy niechęć do rozmyślania o tym lub głębokiego rozważania tego, to nawet intuicyjnie wiemy, że najgorszą katastrofą, która mogłaby na nas spaść byłoby nawiedzenie przez ostateczny, karzący gniew Boga. Nasza niepewność wzmaga się jeszcze bardziej, bowiem mamy pewność, że zasługujemy na ten gniew.

Wielu wierzy, że pewność wiecznego zbawienia nie jest ani możliwa, ani pożądana. Przypisywanie sobie takiej pewności uznaje się za maskę, za którą kryje się najgorszy rodzaj arogancji, wręcz szczyt zarozumialstwa.
Mimo to, jeśli Bóg ogłasza, że można posiadać zupełną pewność zbawienia i nawet nakazuje, byśmy o nią zabiegali, to z kolei najgorszym rodzajem arogancji byłoby to, że ktoś temu przeczy lub to zaniedbuje. 
W rzeczywistości Bóg nakazuje nam, byśmy wręcz utwierdzili się w naszym wybraniu i powołaniu: "Dlatego, bracia, tym bardziej dołóżcie starań, aby swoje powołanie i wybranie umocnić; czyniąc to bowiem, nigdy się nie potkniecie" (2 Piotra 1,10).

Nie można usprawiedliwić zaniedbywania się w spełnianiu tego przykazania. Dotyczy ono kluczowej kwestii. Pytanie: „Czy jestem zbawiony?” jest jednym z najważniejszych pytań, które kiedykolwiek mógłbym sobie postawić. 

Powinienem znać odpowiedź, muszę znać odpowiedź. To nie jest błahostka. W oderwaniu od pewności zbawienia, życie chrześcijanina jest niestabilne. Jest narażone na osłabiające wpływy zmiennych nastrojów, i otwiera do nas dostęp wilkowi herezji. Postęp w uświęceniu jest zależny od solidnego fundamentu wiary. Pewność jest cementem tego fundamentu. Bez niej fundament się wali.

Jak zatem otrzymujemy taką pewność? Pismo głosi, że Duch Święty daje świadectwo w naszym duchu, że jesteśmy dziećmi Bożymi. To wewnętrzne świadectwo Ducha Świętego jest zarówno żywotną sprawą, jak i złożoną. Może ono podlegać poważnym wypaczeniom, może być mylone z subiektywizmem i zwodzeniem samego siebie. Duch Święty daje swoje świadectwo wraz ze Słowem Bożym i przez to Słowo, lecz nigdy nie dzieje się to przeciwko Słowu lub bez Słowa Bożego.

Skoro ktoś może mieć fałszywą pewność zbawienia, to tym pilniejszą sprawą jest zabieganie o świadectwo Ducha w Słowie Bożym i przez Słowo. Fałszywa pewność zazwyczaj wypływa z wadliwego zrozumienia zbawienia. Jeżeli ktoś nie rozumie, jakie są niezbędne warunki zbawienia, to jego pewność będzie w najlepszym wypadku optymistycznym domysłem.

Dlatego nalegamy, że właściwa doktryna jest kluczowym elementem w nabywaniu solidnej postawy pewności. Może to być nawet niezbędny warunek, lecz w żadnym wypadku nie jest to wystarczający warunek. W oderwaniu od zdrowej doktryny będziemy mieli niewłaściwe zrozumienie zbawienia. Jednakże zdrowe pojmowanie zbawienia nie jest żadną gwarancją, że my posiadamy to zbawienie, które już pojmujemy w zdrowy sposób.

Jeśli myślimy, że Biblia naucza uniwersalnego zbawienia, to możemy nabyć fałszywego poczucia pewności, rozumując w następujący sposób: Każdy człowiek jest zbawiony. Jestem człowiekiem, zatem jestem zbawiony.
Albo inaczej, możemy myśleć, że zbawienie osiągamy dzięki naszym dobrym uczynkom, ulegając dalszemu zwiedzeniu, iż mamy takie dobre uczynki, co wzbudzi w nas fałszywą pewność zbawienia.

Chcąc mieć zdrową pewność, musimy rozumieć, że nasze zbawienie opiera się wyłącznie na zasłudze Chrystusa, która jest odnoszona do nas, gdy przyjmujemy Go w autentycznej wierze. Jeśli już to rozumiemy, pozostaje do wyjaśnienia pytanie: „Czy ja mam taką autentyczną wiarę niezbędną do zbawienia?”.

I znowu trzeba właściwie zrozumieć i przeanalizować dwie sprawy. Pierwsza jest doktrynalna. Musimy mieć jasne pojęcie o tym, co składa się na autentyczną, zbawiającą wiarę. Jeżeli uważamy, że zbawiająca wiara istnieje w próżni, nigdy nie wydając owocu w postaci uczynków posłuszeństwa, to pomyliliśmy zbawiającą wiarę z martwą wiarą, która nie może nikogo zbawić.
Drugie wymaganie wiąże się z trzeźwą analizą naszego życia.
Musimy zbadać siebie, by przekonać się, czy w naszym życiu widoczny jest owoc odrodzenia. 
Czy mamy prawdziwą miłość do biblijnego Chrystusa? Jedynie odrodzona osoba posiada rzeczywistą miłość do rzeczywistego Jezusa. Następnie musimy zadać sobie trudne pytanie: „Czy w moim życiu manifestuje się owoc uświęcenia?”. Moją wiarę sprawdzam na podstawie moich uczynków.

To ostatnie pytanie nazywam trudnym z różnych powodów. Możemy stracić pewność, jeśli za sprawdzian uznamy doskonałe posłuszeństwo. Taka wątpliwość nasila się z powodu ataku w postaci oskarżeń ze strony szatana przeciwko nam. Szatan lubuje się w podkopywaniu prawdziwej pewności chrześcijanina.

Z drugiej strony możemy zwodzić samych siebie, patrząc na nasze uczynki w przekonaniu o naszej nadzwyczajnej dobroci i szukając cnoty w samych sobie, podczas gdy jej tam nie ma. Przestroga Pana budzi w nas lęk:
"W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie" (Mateusza 7,22-23).

Prawdziwa pewność opiera się na zdrowym pojmowaniu zbawienia, zdrowym pojmowaniu usprawiedliwienia oraz zdrowym rozumieniu samych siebie. We wszystkich tych sprawach mamy pociechę i wsparcie Ducha Świętego, który objawia nam sens Pisma Świętego, który pracuje w nas, byśmy wydawali owoc uświęcenia, i który daje świadectwo naszemu duchowi, że jesteśmy dziećmi Bożymi. 

Powyższy tekst był pierwotnie zamieszczony w czasopiśmie Tabletalk.

R. C. Sproul
Źródło: http://www.ligonier.org/blog/insecurity-assurance-salvation/