5sola.pl

Soli Deo Gloria

środa, 26 listopada 2014

Czym jest program Celebrate Recovery i dlaczego jest on istotny w kontekście przedmiotu naszych rozważań? Program „Radość z uzdrowienia” według opisu strony jednej z polskich fundacji chrześcijańskich brzmi: „Radość z uzdrowienia” to chrystocentryczny, prosty w zastosowaniu i dokładnie opracowany program. Został napisany przez Johna Bakera i Ricka Warrena, by pomóc osobom zmagającym się ze zranieniami, złymi nawykami oraz uzależnieniami, poprzez wskazanie im na moc i łaskę Jezusa Chrystusa w procesie uzdrowienia”.

Sam pastor Warren przedstawił program Celebrate Recovery (CR) jako „Biblijny i zrównoważony program pomagający przezwyciężyć zranienia, złe nawyki i zahamowania […] który jest oparty na słowach Jezusa zamiast psychologicznej teorii”. To co już na samym początku budzi nasze zainteresowanie, to stwierdzenie Ricka Warrena, że: „W 1935 roku kilka osób sformułowało oparty na Biblii program, który dziś znany jest jako klasyczne 12 kroków anonimowych alkoholików […] podstawą ich funkcjonowania jest Słowo Boże”. Jeśli pastor Warren rozsądził, że program AA jest oparty na biblijnych zasadach, to tym bardziej chcemy przyjrzeć się jego koncepcji CR. Jako że w 2015 roku program ten będzie realizowany w Polsce, chcemy również dokonać jego zbadania w świetle Słowa Bożego.

Program 12 kroków Anonimowych Alkoholików (AA) został określony przez psychiatrę M. Scotta Pecka „największym wydarzeniem XX wieku”. Czy ten program rzeczywiście dotknął najgłębszej potrzeby człowieka, stając się duchowym wzorcem dla wielu ludzi czy też jak twierdzi Dave Hunt jest owocem bezpośredniego natchnienia ze świata demonicznego i furtką do okultyzmu? Mając na uwadze implikacje tego programu, jego popularność w świecie nauki, a także w Kościele, musimy odnaleźć odpowiedź na to kluczowe pytanie.

Jednym z największych oszustw rozpowszechnianych w Kościele jest to, że współzałożyciel AA Bill Wilson był chrześcijaninem. Jest to nieprawda, a poprzez bliskie związki rodziny jego żony z kościołem Emanuela Swedenborga, możemy postawić hipotezę, że było mu o wiele bliżej do nauk tego mistyka aniżeli do biblijnej prawdy. Program AA nie zawiera żadnej wzmianki o Jezusie Chrystusie. Sam Bill Wilson nigdy nie zadeklarował się jako wyznawca Chrystusa. Oczywistym jest, gdy rozpatrzymy krok 2 i 3, że program AA jest pluralistycznie dostosowany do ilości religii oraz do poglądów danej osoby. Jeśli jesteś chrześcijaninem to twoim Bogiem będzie Chrystus, ale jeśli jesteś buddystą, hinduistą itp. to twój „bóg” przybierze inną postać i nazwę. Wilson jako były alkoholik, przeżył coś co nazwał duchowym oświeceniem i został przekonany, że tylko „jakaś Moc potężniejsza od niego samego jest w stanie utrzymać go w trzeźwości”. 

Jego oficjalna biografia podaje, że program 12 kroków został mu podany poprzez komunikację z duchami, w którą był, podobnie jak Swedenborg, Jung itp., mocno zaangażowany. W jego domu odbywały się seanse spirytystyczne, a w jego biografii możemy przeczytać, że: „Kiedy zaczął pisać podręcznik AA, poprosił o przewodnictwo […] Słowa zaczęły wychodzić ze zdumiewającą prędkością”. Czyżby Wilson, podobnie jak Jung, swoje największe „odkrycia”, również otrzymał od przewodnika duchowego poprzez okultystyczne metody pisma automatycznego? Czyż nie jest to wystarczającym ostrzeżeniem, które mówi nam, że ten program nie ma nic wspólnego z naukami biblijnymi.

Jednym z największych kościołów propagujących program 12 kroków jest Willow Creek. Ten mega kościół pod przewodnictwem popularnego w naszym kraju, Billa Hybelsa jest dla wielu osób wyznacznikiem tego jaki powinien być Kościół w XXI wieku. W Kościele Willow Creek jest organizowanych kilkanaście grup samopomocy (np. Anonimowi Alkoholicy, Anonimowi Uzależnieni od seksu itd.). Co ciekawe jednym z podstawowych wymogów jest zakaz ewangelizowania współuczestników tych spotkań. To jest jedna z najbardziej charakterystycznych i skrajnie antybiblijnych cech tego programu: uczestnicy wierzą w „Boga takiego jakim go pojmujemy”. Mówiąc najprościej: zarówno w świecie (procesy terapeutyczne, doradztwo, poradnictwo, praca socjalna, terapie itp.) jak i w Kościele podstawową cechą 12-kroków jest brak jakiegokolwiek nawiązania do ewangelii, która jako jedyna może wyzwolić człowieka z nałogów i uratować jego życie. Prawda ewangelii nie jest priorytetem w służbie 12-kroków i z tego tytułu nie możemy twierdzić, że jest to służba oparta na Biblii.

Osoba Billa Wilsona wprowadziła do naszego myślenia fałszywe przekonanie jakoby alkoholizm był chorobą. Doktor Silkworth przedstawił swoją teorię Wilsonowi, który gdy tylko dowiedział się, że jego pijaństwo jest chorobą, poczuł ogromną ulgę. Jest to tragiczne myślenie, które przez długi okres czasu dotykało i mnie. Zmagając się z problemem alkoholizmu w rodzinie, przez pewien okres czasu byłem przekonany, że jest to choroba. Dziś wiem, że to wyjaśnienie stanowi najbardziej wygodną ucieczkę przed odpowiedzialnością wobec Boga. Kiedy grzech nazywany jest chorobą, człowiek nie będzie szukał potrzeby odkupienia, bo nie ma takiej potrzeby! Skoro alkoholizm może być chorobą to tak samo możemy potraktować uzależnienie od seksu, narkotyków czy złodziejstwa. W taki sposób świecka myśl przeniknęła do Kościoła, a grzech został zredukowany do płaszczyzny czynników zewnętrznych, które są niezależne od woli człowieka. 

Wilson, który przeżył mistyczne doświadczenie, myśląc, że znajduje się w Bożej obecności tak naprawdę padł ofiarą zwiedzenie szatana, który uwolnił go od alkoholu w określonym celu: aby odciągnąć miliony ludzi od biblijnej ewangelii do wiary w fałszywego boga. System AA jest religią, w której każdy człowiek ma własny obraz „boga”, a poprzez stwierdzenie, że uczestnicy zawsze będą alkoholikami, wiąże ze sobą w toksyczny sposób ludzi, odciągając ich od uwolnienia, które jest tylko w Chrystusie.

Dla wielu obserwatorów, na czele ze służbą The Berean Call, dzieło życia Wilsona i jego AA stworzyło wiele sobowtórów i podobnych tworów mających pełnić służbę w Kościele Pana Jezusa. Jednym z tych tworów jest Celebrate Recovery,który to program Rick Warren określił, iż jest „w centrum prowadzenia życia świadomego celu i budowania kościoła świadomego celu”. Jego program poprzez skomplikowaną metodologię próbuje nadać biblijny charakter programowi 12 kroków AA. Praktyczny wyraz takiej terapii możemy zaobserwować w pseudochrześcijańskim filmie „Home run”, w którym widać wyraźnie jak działają tego typu grupy samopomocowe. Film ten sprzedawany i reklamowany jako chrześcijański, z chrześcijaństwem ma niewiele wspólnego. Warren przyznał, że „jego wyższa moc nazywa się: Jezus Chrystus”. Znajdźcie takie określenie czy definicję Jezusa w Biblii. 

Możecie zarzucić mi czepialstwo, ale mając na uwadze, że Rick Warren jest jedną z kluczowych postaci ruchu ekumenicznego, zastanawiam się na ile w jego programach i koncepcjach, przedstawiana jest prawdziwa ewangelia mówiąca, że Jezus Chrystus jest jedyną drogą, prawdą i życiem. Chrystus jest także jedynym ratunkiem od każdego uzależnienia i nie ma potrzeby wzorować się na okultystycznych inspiracjach współzałożyciela AA. Kościół setki lat radził sobie bez Warrena, Wilsona i innych odkrywców nowych rzeczy. Mamy wrażenie, że program CR jest zbudowany na wyrwanych z kontekstu wersetach biblijnych, które mają docelowo nadawać mu ewangeliczny wymiar. W swojej książce „Życie świadome celu” Warren celowo wykorzystuje uproszczoną i wypaczoną parafrazę Biblii „The Message”, która harmonizuje z jego filozofiami. W przypadku CR, trzeba było nadać biblijny charakter 12-stu krokom AA, o których Biblia nie wspomina ani słowa.

Nasz Pan Jezus Chrystus nie jest „kochającą, przebaczającą Siłą Wyższą”. W filozofii New Age każdy może dowolnie określić swoją „Siłę” i to, że Warren użyje imienia naszego Zbawiciela nie czyni wcale tego programu chrześcijańskim. Podobnie modlitwa w imieniu Isy, nie oznacza, że muzułmanie wierzą w tego samego Jezusa Chrystusa. Dla biblijnie wierzących chrześcijan pewne rzeczy są oczywistością. Nie rozumiemy dlaczego i do kościołów w Polsce wprowadza się te techniki terapeutyczne jako nierozłączne elementy służby wspólnot chrześcijańskich. Ewangelia nie wymaga żadnych kroków, zamiast tego wzywa nas do pokuty i do zwrócenia się w stronę Chrystusa. Błogosławieństwa z Kazania na Górze nie są remedium na rozwiązywanie problemu uzależnień!

Przyjmując program CR Ricka Warrena automatycznie jesteśmy zmuszeni zapoznać się z jego koncepcją życia i kościoła świadomego celu. Czy program CR ma na celu pomoc ludziom w walce z ich uzależnieniami czy może stanowi integralną część ekspansywnej polityki pastora Warrena, który swoją ideologią chce zarazić nie tylko Kościół, ale i inne obszary życia społecznego? Program CR jest prowadzony w kilkudziesięciu różnych krajach na wszystkich kontynentach – zakres wpływów pastora Warrena jest więc ogromny. Dlaczego pastor Warren zmodyfikował antybiblijny program 12 kroków Anonimowych Alkoholików, włożył do niego na siłę imię „Jezusa” i powyrywane z kontekstu fragmenty? Nadanie Celebrate Recoveryżargonu biblijnego nie uczyni z niego drogi potwierdzonej przez Słowo Boże.

Jak wspomina T.C McMahon: „Program CR jest intensywnie promowany jako całkowicie biblijny i nie związany z psychologią, a mimo to głównymi mówcami na zjeździe CR 2005 byli psychologowie John Townsed i Henry Cloud. Psycholog David Stoop, wydawca Life Recovery Bible (parafraza Biblii obowiązkowo czytana na spotkaniach CR, zanieczyszczona psychoterapeutycznymi komentarzami) jest ulubionym mówcą podczas mityngów CR w Kościele Saddleback”. Dalej ten sam autor pisze, że służba CR stanowi mieszaninę biblijnego nauczania i rad bezbożnych oraz przede wszystkim jest sprzeczna z tym co proponuje Bóg.

Prawdziwą wolność daje tylko Chrystus. Nigdy nie będzie ona produktem programów, szkoleń, sesji, terapii, książek, grup samopomocowych itp. W życiu chrześcijanina musi dojść do takiego momentu, w którym uświadomi on sobie, że bez Chrystusa nic nie może zrobić (J 15,5). Kompletnie nic. Setki lat chrześcijaństwa pokazało nam, że można prowadzić zwycięskie życie w Chrystusie, wolne od uzależnień i od niewoli grzechu bez pomocy terapeutycznych programów inspirowanych demoniczną duchowością. Chrystus dał nam wszystko czego potrzebujemy do życia i miliony Jego świadków doświadczyło kompletnego uwolnienia, bez żadnej pomocy człowieka i jego filozofii opartych na ludzkiej mądrości. 


Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy okultyzm? część 1
Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy okultyzm? - Zygmunt Freud
Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy okultyzm? - Carl Gustav Jung
Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy okultyzm? Agnes Sanford



poniedziałek, 24 listopada 2014

Wewnętrzne uzdrawianie (uzdrawianie wspomnień) ma swoje korzenie w antychrześcijańskich i okultystycznych naukach Agnes Sanford. W swoich książkach przedstawiała ona skrajnie pogańskie myślenie, nie rozróżniając pomiędzy prawdą a kłamstwem. Pomiędzy tym co mówi Biblia a tym co mówi diabeł. Wielką tragedia jest, że to właśnie ona miała ogromny wpływ na Kościół w XIX wieku, a jej nauki do dnia dzisiejszego są w nim obecne.

Analizując jej własne wypowiedzi chcemy rozsądzić czy była ona biblijną chrześcijanką czy też zwykłą okultystką. Dziś umieścilibyśmy ją w tej części odstępczego kościoła, który propaguje i wprowadza idee New Age, przygotowując świat na panowanie antychrysta. Agnes Sanford twierdziła m.in.: „jesteśmy częścią Boga. On jest w przyrodzie i On jest przyrodą”; „Bóg jest pierwotną Energią”. Pani Sanford wierzyła, że ludzie mogą tworzyć dobro w innych dzięki sile umysłu, a także uzdrawiać i uzyskiwać przebaczenie grzechów poprzez proces wizualizacji.

Zagłębiając się w jej biografie znajdziemy tam historię, że jako małe dziecko całkiem świadomie zakwestionowała wyznanie wiary swoich rodziców (prezbiteriańskich misjonarzy w Chinach) czego efektem była m.in. modlitwa w buddyjskiej świątyni. Patrząc na dalszy owoc jej życia możemy stwierdzić, że pewne doświadczenia skaziły jej umysł oraz ducha. Ona sama przyznała, że oddając pokłon w buddyjskiej świątyni mogła zostać zademonizowana (Sealed Orders str. 110). To wszystko są bardzo ważne informacje, które pozwolą nam rozsądzić czy Agnes Sanford była nowonarodzoną chrześcijanką. W młodości fascynowała się również panteizmem (wszechświat jest bogiem) do czego doprowadziło ją zaangażowanie w mistyczne praktyki duchowości kontemplacyjnej. Po urodzeniu pierwszego dziecka zaczęła zmagać się z depresją, która towarzyszyła jej w wielu momentach życia, aż do deklarowanego uzdrowienia, które wpłynęło na dalszy przebieg jej służby. 

W dalszych latach swojego życia Agnes Sanford była zafascynowana naukami człowieka o nazwisku Emmet Fox, który był założycielem kościoła Nowej Myśli i nauczał m.in. o mistycznej mocy umysłu wierzył, że Bóg jest wszystkim a człowiek jest Bogiem. Nowa Myśl Foxa tak naprawdę nie jest czymś nowym, ale ponownym odrodzeniem się nauk Emanuela Swedenborga – XVII wiecznego mistyka szwedzkiego. Teologia Foxa twierdziła, że problemem człowieka jest błędne myślenie, a Jezus przyszedł aby je skorygować. Zmieniając nasze postrzeganie rzeczywistości, będziemy w stanie realizować naszą wrodzoną boskość. Nauka Nowej Myśli jest religijnym ramieniem New Age a nie żadnym chrześcijaństwem.

Przyglądając się życiu Agnes Sanford znajdziemy tam dosłownie wszystko co dziś cechuje myśl New Age: od religii Wschodu, poprzez herezje Nowej Myśli, psychologie Junga a także poznawanie i przyjmowanie Chrystusa w ramach sakramentów i mistyki Kościoła Katolickiego (The Healing Light str. 167).

Główne herezje Agnes Sanford możemy podsumować w kilku punktach (ciekawym jest, że wiele jej antybiblijnych poglądów dziś stanowi potężną falę w kościołach ewangelicznych powodując wypaczenie biblijnych prawd). Część z nich przytoczymy w niniejszym materiale.

Agnes Sanford wierzyła, że uzdrowienie jest gwarantowane przez Boga. Nie przyjmowała do wiadomości, że uzdrowienie nie zawsze jest wolą Bożą dla człowieka. Sanford pomimo, że używała słowa „Trójca” tak naprawdę była modalistką (herezja ta naucza, że Bóg działa na różne sposoby w różnych osobach, czasem jako Ojciec, czasem jako Syn, a czasem jako Duch Święty). Pogląd ten tak naprawdę neguje jeden z fundamentów naszej wiary. W książce „Behold Your God” stwierdziła, że Bóg objawia się na trzy różne sposoby i że jest niepodzielny, wykonując swoje dzieła w trzech różnych przejawach swojej istoty. A podczas odkupienia na krzyżu to Bóg wcielił się w Jezusa Chrystusa. Jest to herezja, która dziś dotyka wiele obszarów kościoła w naszym kraju. Odrzucenie boskości Jezusa Chrystusa jest przejawem działania ducha antychrysta w Kościele.

Promowała wizualizację oraz pozytywne wyznawanie jako klucz do uzdrowienia i sukcesu. Twierdziła, że negatywne myśli stwarzają negatywną rzeczywistość podczas gdy pozytywne myśli wytwarzają pozytywną. Jej technika uzdrawiania opierała się na wizualizacji efektów jej modlitw, a następnie dziękowaniu Bogu, że to będzie miało miejsce. Jest to nic innego jak pozytywne wyznawanie.

Twierdziła, że Boża „energia” może być przekazywana poprzez nałożenie rąk. Deklarując, że świat składa się z „twórczej energii Boga” uznała, że jednostki mogą łączyć się z tą energią.  W swojej książce „Uzdrawiające światło” (The Healing Light str.15) napisała: „Jesteśmy zatem zbudowani nie z tworzywa sztucznego i nieprzenikalnego, ale z energii. Jakkolwiek składniki chemiczne w naszym ciele - „proch ziemi” - żyją dzięki tchnieniu Boga, dzięki pierwotnej energii, początkowej sile, którą nazywamy Bogiem […] Nie ma w tym nic dziwnego, jako że gdy bliżej złączymy się z Bogiem w modlitwie, winniśmy otrzymać […] zwiększony strumień energii”.

Filozofia New Age propaguje seminaria dotyczące „nakładania rąk” i uzdrawiania wierząc, że wszyscy mamy w sobie moc uzdrawiania. W różnych kulturach ta „uzdrawiająca energia” przyjmuje różne nazwy: prana, mana, orenda, energia witalna, bioplazma, siła itp. Nie każde uzdrowienie, które dziś ma miejsce jest dziełem Bożym – nawet jeśli jest dokonywane w imię Jezusa. 

Sanford deklarowała, że wszystkie te praktyki mogą wykonywać zarówno wierzący jak i niewierzący. Uczyła, że cicha medytacja jest integralną częścią modlitwy o uzdrowienie. Cicha medytacja czyli buddyjskie praktyki pozwalające wejść w transcendentalny stan relaksu, kontroli oddechu itp. Pomimo sprzeciwów męża, czuła przymus usługiwania jako kaznodzieja. Wyznawała uniwersalistyczne przekonanie, że wszyscy ludzie są dziećmi Bożymi. Podobnie twierdziła, że: „cała rasa ludzka musi wznieść się na wyższy poziom świadomości Boga, nim wszystko, co jest u Boga możliwe, stanie się faktem” a także wyrażała jungowską koncepcję, że Jezus Chrystus stał się na zawsze częścią wspólnego umysłu naszej rasy […] część Jego świadomości już na zawsze spoczęła w głębinach ludzkiego umysłu”. 

Agnes Sanford nazywana jest „matką chrześcijańskiego uzdrawiania wewnętrznego”. Spadkobiercy jej nauk dokonali ich dalszych modyfikacji i przekształceń tak, aby na bieżąco móc odpowiadać na potrzeby współczesnego człowieka. Okultystyczne fundamenty pozostały jednak bez zmian. Jej teorie były rozwijane poprzez m.in. prze takich ludzi jak: Ruth Carter Stapleton, Rosalind Rinker, John i Paula Sandford, William Vaswig, John Wimber, David Yonggi Cho, Rober Schuller, Norman Vincent Peal, Richard Foster itd. Biorąc pod uwagę, że oni wszyscy wywarli ogromny wpływ na to co my dziś nazywamy ewangelicznym chrześcijaństwem, warto uświadomić sobie, że wiele ich poglądów oraz nauk ma swoje źródło w najróżniejszych inspiracjach kobiety, która według biblijnych kategorii najprawdopodobniej nigdy nie była chrześcijanką.

Czy gdyby Agnes Sanford była ewangelicznie wierzącą chrześcijanką to mogłaby pochwalić się niezwykle przychylną recenzją znanego czasopisma American Theosophist (rzecznika hinduistycznej i buddyjskiej duchowości)? Albo czy jej słynna książka „The Healing Light” uzyskałaby zatwierdzenie i aprobatę Towarzystwa Teozoficznego założonego przez słynną okultystkę Helenę Bławatską? Możecie być pewni, że żadna książka napisana przez prawdziwego chrześcijanina, nie zostałaby entuzjastycznie przyjęta przez tą szatańską organizację.

Sami musicie rozsądzić i zbadać nauczanie tej kobiety. Ale jeśli Sanford była zwykłą okultystką to czy nie powinnyśmy rozważyć jej nauczania w świetle współczesnych nauk takich ludzi jak Richard Foster, który jest jednym z największych propagatorów duchowości kontemplacyjnej oraz rzecznikiem powszechnego ekumenizmu? Rozsądźcie czy będziecie ufać kobiecie, która twierdziła, że podczas jednego z duchowych doświadczeń, przeniosła się do swojej preegzystencji, a tam spotkała się z Jezusem, który poprosił ją, aby przyszła na świat w celu uśmierzenia cierpienia.

piątek, 21 listopada 2014

Carl Gustav Jung był twórcą psychologii analitycznej i do dnia dzisiejszego jest kluczową postacią nie tylko ruchu New Age, ale także w wielu obszarach chrześcijaństwa. Jego twórczość wywarła ogromny wpływ na takich ludzi jak na Paul Tillich, Morton Kelsey, John Sanford, Thomas Moore, Joseph Campbell, John Spong, Richard Foster, Agnes Sanford i Gary Thomas. Także program SHAPE Ricka Warrena znajduje swoje źródło inspiracji w naukach Junga.

Jung nazywany przez wielu „ojcem neognostycyzmu” oraz „ojcem New Age” jest postacią, która wywarła ogromny wpływ na kościoły ewangeliczne. Nie chcemy skupiać się na biografii tego człowieka, ale ponieważ uważamy, że był on jednym z najważniejszych narzędzi diabelskich, poprzez które szatan dokonał spustoszenia w Kościele, musimy rozpatrzyć jego życie z biblijnej perspektywy.

Zacznijmy od tego, że Jung był synem protestanckiego pastora i już od najmłodszych lat był przeciwnikiem Biblii. Jego rodzina ze strony matki była silnie zaangażowana w spirytyzm. Jego dziadek organizował seanse spirytystyczne, aby kontaktować się ze swoją zmarłą żoną. Matka Junga, która brała aktywny udział w tych spotkaniach, zawsze rezerwowała dwa wolne łóżka przygotowane specjalnie dla duchów odwiedzających dom Jungów, a w czasie kiedy jej ojciec pisał kazania na niedzielne nabożeństwa miała przeganiać obce duchy. Sama zaś przejawiała osobowość schizofreniczną i uważała się za silne medium.

Jung traktował wszystkie religie jako mity. Wierzył, że tajemnica życia znajduje się w mistycznym centrum wszystkich religii, a kluczem jest odnalezienie prawdziwego siebie oraz doprowadzenie do harmonii z Bogiem. Jung twierdził, że Jezus, Mani, Budda, Lao-Tse są „filarami ducha”. Jak każdy zwolennik New Age, Jung przyjął panteistyczny obraz Boga, utożsamiając Go ze wszelkim stworzeniem.

Jung wierzył, w zbiorową nieświadomość, która jest rzekomą cechą świadomości całej ludzkości, ukrytą na poziomie nieświadomości. Według tej teorii wszyscy ludzie posiadają w swojej nieświadomości głęboko ukrytą zbiorową historię rasy. Według Junga zbiorowa nieświadomość jest także miejscem, w którym przebywa Bóg. Dla Junga Jezus był tylko archetypem – symbolem ofiary i boskości. Ponadto Jung stwierdził, że Jezus miał moc dlatego, że został opętany przez „archetyp zbawiciela”, a jako człowiek był szalony, bo twierdził, że jest Bogiem.

Według zwolenników Junga (do których należał m.in. John A. Sanford – syn Agnes Sanford) Jezus jest tylko symbolem zaspokajającym wspólną wszystkim ludziom potrzebę odkupienia. Z Jezusem możemy spotkać się poprzez proces imaginacji czyli zdolności do tworzenia obrazów myślowych na wzór i podobieństwo rzeczywistych. Imaginacja będzie więc „postrzeganiem obrazowym” i jako taka jest integralną częścią jogi. Dla jasności: koncepcja nieświadomości zbiorowej nie była pomysłem Junga.To jego przewodnik duchowy – Filemon – zainspirował go do stworzenia tej teorii. Pamiętajmy, że po swoim rozstaniu z Freudem ( w efekcie nieporozumień na tle akademickim) Jung przeżył głębokie załamanie. Wyizolował się zupełnie popadając w depresje, a wielu jego biografów twierdzi, że był na granicy psychozy. Jak na ironię to właśnie w tym okresie dokonał swoich „najistotniejszych odkryć dotyczących ludzkiej psychiki”. To co dla świata nauki ukształtowało go jako jedną z najwybitniejszych osób w historii, dla nas było otwarciem drzwi do demonicznego królestwa. A więc jeśli dziś studiujesz albo propagujesz teorie Junga wiedz, że za tym wszystkim nie stoi inteligentny człowiek, ale zwodniczy duch, którego jedynym celem jest oszukać ludzkość i odciągnąć od biblijnej prawdy, która może uratować twoje życie.

Jung w swoim życiu zbadał wszystko: hinduizm, buddyzm (łącznie z ogromnym zainteresowaniem tzw. mandalami – motywami artystycznymi w buddyzmie tantrycznym gdzie ich tworzenie i niszczenie jest uważane za rodzaj medytacji), taoizm, astrologię, gnostycyzm, spirytyzm, alchemie, interpretacje snów, teozofie, mitologię grecką, Yijing (Księga przemian – kanoniczna księga taoizmu i konfucjanizmu) itd. Całe życie towarzyszyła mu obca duchowość. Najmroczniejszym tego wyrazem był jego duchowy przewodnik Filemon (objawiał się Jungowi jako starzec z rogami byka) oraz istoty opisanego przez Junga w Czerwonej Księdze jako Eliasz i Salomea, dwie biblijne postacie, którym towarzyszył wąż (w wielu pogańskich religiach obecny jest wąż, a jego symbol pojawiał się w dziejach wielu kultur i zawsze towarzyszyła mu praktyka mistyczna lub okultystyczna).

Demony, które na pewnym etapie życia Junga wywierały na niego ogromny wpływ, do dnia dzisiejszego poprzez jego dorobek naukowy, wpływają na nauki głoszone w kościołach ewangelicznych. Jung zapowiadał nadejście ery Wodnika, interesował się UFO, praktykował wizualizację, miał swojego przewodnika duchowego, był pod wrażeniem nauk Ignacego Loyoli. Tak, był człowiekiem New Age. Zafascynowany gnostycyzmem napisał Septem Sermones ad Mortous, utwór przypominający pisma gnostyckie. Zresztą pisząc ten tekst sam przybrał imię Bazylidesa – pochodzące od znanego gnostyka. Jung traktował gnostycyzm jako proto-psychologię głębi - klucz do interpretacji psychologicznej. Stephen Hoeller autor książki  The Gnostic Jung i znawca jego dorobku stwierdził: "Jung twierdził, że chrześcijaństwo i kultura zachodnia boleśnie ucierpiały wskutek stłamszenia gnostycznego podejścia do religii i uważał, iż z czasem podejście to zostanie na nowo wbudowane w naszą kulturę, w duchowość Zachodu". 

Współczesne przebudzenie okultystyczne, które od kilkunastu lat możemy obserwować na całym świecie, ponownie wyciągnęło z ukrycia gnozę, która pomimo, że sklasyfikowana przez Kościół jako herezja, raz jeszcze staje się czymś pożądanym w kulturze Zachodu. Dokładnie tak jak przepowiedział Jung - dziś nawet określenie "chrześcijański gnostyk" nie stanowi już wewnętrznej sprzeczności. W książce Psychological Types Jung chwali "treść intelektualną gnozy" twierdząc, że przewyższa ona prawowierny Kościół. Dodatkowo twierdził, że biorąc pod uwagę ówczesny rozwój intelektualny człowieka, gnostycyzm zdecydowanie zyskał na wartości. A więc Jung udzielił swoim autorytetem naukowym legitymacji gnozie, która dziś stanowi jeden z kluczowych dogmatów filozofii New Age. Odkrycie w 1945 roku zwojów z Nag Hammadi (około 52 starożytne teksty gnostyckie) dodatkowo przyczyniło się do fascynacji współczesnego świata starożytną herezją. Czym jest gnoza? Mówiąc krótko: Chrystus przybywa z wyższych poziomów bytów, udziela wiedzy, aby przebudzić uśpionych z niewiedzy. Nasz duch, który jest uwięziony w materialnym ciele, jest dobry, a zbawienie osiągamy poprzez odkrycie "królestwa Bożego" wewnątrz naszego Ja. Chrystus był katalizatorem przemian, a nie żadnym Zbawicielem. Jung w ogromnym stopniu przyczynił się do upowszechnienia gnostycyzmu na Zachodzie.

Według Elliot Miller, ruch który Jung zainicjował znacznie bliższy jest neopogańskim kultom aniżeli dyscyplinie naukowej. On tak naprawdę stworzył religię, pogańską religię. Jung twierdził, że prawdziwy obraz Boga nie może być odzwierciedlony w Trójcy, ale w Czwórcy, która musi zawierać w sobie szatański element Lucyfera. Bóg musi mieć swoją demoniczną stronę.

Jego gnostyckie promowanie poznania samego siebie, jako wiedzy kluczowej do osiągnięcia zdrowia psychicznego, uczy że ta wiedza jest ważniejsza aniżeli moralność. To w prosty sposób otworzyło drzwi do dzisiejszego relatywizmu i zanikania różnic pomiędzy prawdą a kłamstwem.

Dave Hunt podsumowując dorobek życia Junga powiedział: „Nauki Junga są naukami demonów, zaczerpniętymi wprost od duchów zwodniczych: podświadomość reprezentuje bezosobową formę Boga, archetypy oraz zbiorowa podświadomość są uważane za psychologiczne racjonalizacje demonów, terminy animus anima określają byty żeńskie i męskie w każdej osobie, psychologiczne typy są zdeterminowanymi cechami charakteru naszej powierzchowności”.

Warto wspomnieć również, że Jung miał ogromny wpływ na współzałożyciela Anonimowych Alkoholików, Billa Wilsona, który otrzymał program „12 kroków” podczas osobistego objawienia istot duchowych. Ten fakt ma dla nas o tyle istotne znaczenie, że program Celebrate Recovery, Ricka Warrena jest zbudowany na programie 12 kroków AA. Tak więc wpływ Junga i jego demoniczne źródła inspiracji mają wpływ na to co dziś ma miejsce w kościele ewangelicznym.

Zapytany w wywiadzie BBC czy wierzy w Boga, Jung odpowiedział: „Nie wierzę – ja wiem”. Czy to pozwala nam zrozumieć, dlaczego tak wielu chrześcijan zostało oczarowanych naukami Junga, które w rzeczywistości były antychrześcijańskie i pochodzące prosto z piekła? Zainteresowania Junga koncentrowały się na ponownym odkryciu starożytnych religii misteryjnych. Zanurzając się w otchłań mitologii oraz okultyzmu dążył do odnalezienia pierwotnej mądrości, która rzekomo miała zostać odrzucona przez chrześcijaństwo zajmujące miejsce religii pogańskich. Jung był zwykłym poganinem, który przez całe swoje życie czcił obcych bogów starając się zbudować pomost pomiędzy religią a psychologią.

Richard Noll stwierdził, że Jung prowadził wojnę przeciwko chrześcijaństwu i przeciwko absolutnemu Bogu, a także szkolił swoich uczniów, aby słuchali głosów umarłych i sami stawali się bogami. Sam Jung stwierdził, że: „Wszystkie moje prace, cała moja twórczość pochodziła z tych początkowych fantazji i marzeń, które rozpoczęły się w 1912 roku”. Jung sam podsumował okultystyczne źródło swoich nauk.

Jung prowadzony był w swoim życiu przez ciemność, a nie przez Prawdę. W 2008r. dr Anthony Moore prowadził zajęcia warsztatowe „Carl Jung i Ćwiczenia duchowe Ignacego Loyoli”. Nauki Moore’a są przykładem na to jak głęboko mistycyzm oraz okultyzm jest zakorzeniony w tradycji katolickiej.

Sam Carl Gustav Jung nie tylko stworzył fundamenty dla wszelkich nauk, które my będziemy definiować jako „wewnętrzne uzdrawianie” i które są celem niniejszego materiału. Jung jest ważną postacią, która wpłynęła na nauczanie nie tylko Agnes Sanford, ale także na wielu innych ludzi w tym Billa Hybelsa czy też najsłynniejszego pastora w USA – Ricka Warrena. Jego program SHAPE jest zbudowany na teoriach psychologicznych osobowości Junga. Warren nie tylko opiera się na naukach Junga, ale również używa dokładnie tych samych terminów i pojęć co on. Poprzez skupienie się na ocenie i rozwoju własnej osobowości, która ma być kluczem do udanego życia i służby, Warren promuje pewnego rodzaju zależność od wewnętrznych uwarunkowań, a nie od Boga.

Nie możemy oddzielić psychologii Junga od religijnego wymiaru życia, którego poszukiwał. Sam Jung miał pewność religijnego wymiaru problemów, którymi się zajmował. Napisał: „Pacjenci stawiają psychoterapeutę w roli kapłana, oczekując i wymagając jednocześnie, by uwolnił ich od cierpienia. I dlatego właśnie my, psychoterapeuci, musimy zajmować się zagadnieniami, które zasadniczo należą do teologów”.

Junga w przeciwieństwie do Freuda, interesowały duchowe problemy i potrzeby ludzi. Miał świadomość religijnej natury psychoterapii i sam postanowił znaleźć odpowiedzi, które pomogą ludziom. Człowiek jako istota duchowa, ma potrzeby duchowe, ale to nie psychoterapia jest odpowiedzią, ale ewangelia. Jung przeciwstawiając się biblijnej Prawdzie, poszukiwał alternatywnych rozwiązań, które doprowadziły go do nauki demonów (1 Tym 4,1), która tylko pozornie wydaje się rozwiązywać problemy człowieka. Jak każda inna religia, tak i psychoterapia Junga, jest zarówno „drogą uzdrowienia” jak i „drogą zbawienia”. Te słowa znajdują również potwierdzenie u Elaine Pagels (autorki bestseleru The Gnostic Gospels) która stwierdziła, że: "U wielu dawnych gnostyków można zaobserwować pewne podobieństwo do współczesnych metod badania siebie za pomocą technik psychoterapeutycznych". W gnozie to wiedza zbawia, a nie Chrystus na Krzyżu Golgoty. Czy to możliwe aby psychoterapia była współczesną formą gnozy, będącą alternatywą przygotowaną w miejsce biblijnego zbawienia?

Jung, jako „ojciec New Age” (w „Konspiracji Wodnika” - biblii New Age – cytuje się Junga wśród czterech najczęściej wymienianych osób, które wywarły znaczący wpływ na zwolenników New Age) reprezentował to wszystko co będzie stanowić fundamenty odstępczego kościoła. Można nawet stwierdzić, że kładąc podwaliny pod ruch Nowej Ery, Jung wierzył, że „trzeba przywrócić równowagę między ludźmi a ziemią […] równowagę, do której może przyczynić się psychologia, inicjując przebudzenie duchowe”. On który w Chrystusie widział kolejny szczebel w drabinie ewolucyjnej, podobnie jak jego następcy dążył do ustanowienia nowego społeczeństwa. I jeśli w jego czasach było to jeszcze fantazyjną mrzonką, dla nas dziś jest rzeczywistym wypełnieniem biblijnych proroctw, do których Jung, świadomie bądź też nieświadomie, się przyczynił. 


Poprzednie materiały:

środa, 19 listopada 2014

Zygmunt Freud to urodzony w 1856 roku austriacki lekarz, neurolog, twórca psychoanalizy. Szybko porzucił zajmowanie się neurologią i rozpoczął badania nad bardziej dochodową i intrygującą dziedziną terapii psychiatrycznej. Poglądy Freuda dotyczące funkcjonowania umysłu ludzkiego mają do dnia dzisiejszego ogromny wpływ na współczesną naukę humanistyczną. 

Nas interesują szczególnie jego koncepcje odrzucające racjonalność ludzkich wyborów na rzecz czynników irracjonalnych i emocjonalnych. U podstaw myślenia Freuda leżało przekonanie, że ludzie rządzeni są przez swoją nieświadomość. Co z kolei doprowadziło go do stwierdzenia, że nasze ludzkie zachowania i reakcje są kontrolowane przez pragnienia i przeżycia, z których nawet nie zdajemy sobie sprawy i co więcej, nad którymi nie mamy żadnej świadomej kontroli.

Jeśli czytacie swoją Biblię to już w tym momencie możecie zauważyć kłamstwo w pseudonaukowych teoriach Freuda. Jednym z jego podstawowych założeń było przekonanie, że człowiek nie jest odpowiedzialny za to co robi co jest w poważnej sprzeczności ze Słowem Bożym. Czy jako chrześcijanie możemy przyjąć za prawdę stwierdzenie Freuda, że człowiek jest bestią rządzoną instynktem i zdominowaną przede wszystkim przez popęd seksualny i agresję? I że kumulacja wszystkich czynników, których człowiek jest świadom oraz tych z których nie zdaje sobie sprawy, sprawia, że de facto nie może on być sądzony za swoje życie? Freud stworzył pojęcie podświadomości, aby w sposób najbardziej akceptowalny dla cielesnego (grzesznego) człowieka, wyjaśnić ludzkie działania. Od samego początku psychoterapia Freuda podważa podstawy chrześcijaństwa, bo jeśli nasze życie (wybory, reakcje, wszelkie działania itd.) jest kontrolowane przez naszą podświadomość, to tak naprawdę nie mamy na nie wpływu.

Nic dziwnego, że Freud traktował chrześcijaństwo jako religię będącą obsesyjną przyczyną nerwicy ludzkości i nigdy nie ukrywał swojej pogardy dla chrześcijaństwa. Bazując na swoich odkrywczych poglądach o naturze człowieka, Freud stworzył psychoanalizę, technikę, która ma na celu odkrycie podświadomych motywów u pacjenta, które następnie są interpretowane przez analityka w celu odkrycia mechanizmów obronnych, których rozszyfrowanie ujawni pacjentowi źródła jego postaw i zachowań. W praktyce wiąże się to z rozmową, która jest w określony sposób interpretowana przez psychoterapeutę. Pacjent mówi, a psychoterapeuta słucha formułując własne wnioski i przemyślenia, a często i moderuje rozmowę tak, aby doprowadzić pacjenta do przyjęcia poglądów i twierdzeń, które tak naprawdę często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, ale stanowią domniemane źródło rozwiązania problemów. Podobnie często psychoterapia spełnia rolę „sakramentu pokuty”, w którym ludzie są rozgrzeszani ze swoich grzechów, a także (często ku ich uciesze!) zachęcani do kontynuowania swojego grzesznego życia w niezmienionej formie. Psychoterapeuta potrafi w sprytny sposób dokonać moderacji myślenia pacjenta, który w pewnym momencie stwierdzi, że to co Biblia nazywa grzechem, jest tylko wyrazem jego emocji czy osobowości. Dokładnie tak jak chciał tego psychoterapeuta, dla którego pojęcie „grzechu” jest archaicznym elementem ciemnoty średniowiecza.

Na różnych etapach naszej edukacji, spotykamy się z wieloma teoriami, poglądami i naukami, które w mniej lub bardziej oczywisty sposób, są w sprzeczności ze Słowem Bożym. Część z nich może ignorować Boga jako Stwórcę wszechrzeczy, a inne będą podważać konsekwencje jakie sprowadził grzech na ten świat. Nie inaczej jest z Zygmuntem Freudem, którego pisma są kluczowe dla wielu kierunków humanistycznych. Na potrzeby niniejszego opracowania chcemy wspomnieć o czymś co Biblia wielokrotnie akcentuje jako grzech, a co z kolei Freud przedstawił w całkiem innym świetle. Bardziej akceptowalnym dla cielesnego człowieka, który nie chce podporządkować się Bożym przykazaniom. Mamy na myśli moralność seksualną (i wszystko co jest bezpośrednio z nią związane) a co dla Freuda było kwestią „godną pogardy”. Zygmunt Freud stwierdził, że „korzenie każdego schorzenia nerwowego i psychicznego można odnaleźć […] w życiu seksualnym” (cyt. Za „Psychoanalityczne uwagi o autobiograficznie opisanym przypadku paranoi”). On sam zseksualizował niemowlęta i dokonał wielu innych pseudonaukowych wyjaśnień zachowań człowieka w aspekcie jego seksualności (prześledźcie chociażby jego fazę oralną, analną, falliczną).

Dlaczego to wszystko jest takie ważne? Ano dlatego, że Freud przez wielu nazywany jest ojcem „rewolucji seksualnej”, czyli szerokich zmian w obyczajowości seksualnej i społecznej (a prawie wszystkie te zmiany wiążą się bezpośrednio z odejściem od chrześcijaństwa i stanowią bunt wobec Boga). Sam Freud w liście do swojego przyjaciela określił siebie samego jako „Hannibala dni ostatnich” – jakoby tamten miał zaskoczyć Rzym uderzając od strony Alp, natomiast on sam zaszedł Kościół od strony psychologii seksualnej. Freud był człowiekiem, który miał ogromny wpływ na Alfreda Kinsleya (którego celem było wyeliminowanie zachowań będących pozostałością judeochrześcijańskiego światopoglądu) oraz jego słynny raport dotyczący seksualności – raport który rozgrzeszył de facto mężczyzn z ich grzechów: określił, że różnego rodzaju zachowania seksualne, które Biblia nazywa grzechem, są powszechne wśród mężczyzn a więc nie jest ani niemoralne ani też złe. Zygmunt Freud stworzył pojęcie biegunów seksualności, a Kinsey rzekomo udowodnił naukowo, że nie ma znaczącej różnicy pomiędzy hetero i homoseksualistami.

Większość pacjentów gabinetów psychoterapeutycznych, może stwierdzić jedno: freudowska koncepcja, która jest z taką wielką radością przyjmowana w świecie (a także przez ludzi w Kościele) stwierdza, że grzesznik nie jest odpowiedzialny za swoje czyny. Winni są: rodzice, środowisko, urazy z dzieciństwa, nieświadomość, a często nawet zranienia, których doświadczyliśmy będąc w łonie matki. Cielesny człowiek kocha przyjmować mentalność ofiary, która zwalnia go od odpowiedzialności za wszystko. Cieszy go myśl, ze jest tylko tworem wykształconym poprzez działania innych ludzi czy też swojej podświadomości, której nawet nie jest świadom. Bez konieczności brania odpowiedzialności za swoje życie, możemy nieustannie babrać się w swojej przeszłości (albo przeszłości swoich przodków!) tak naprawdę zaprzeczając temu co mówi Biblia. W jaki sposób to szatańskie myślenie przedostało się do Kościoła?

Jako chrześcijanie nie możemy w żaden sposób usprawiedliwiać naszego grzechu. Freudowskie pseudoteorie naukowe doprowadziły do negacji odpowiedzialności stworzenia przed swoim Stwórcą. Przerzucając odpowiedzialność na wydarzenia z przeszłości, innych ludzi czy też podświadome mechanizmy działania, tak naprawdę wypieramy się Boga i zaprzeczamy temu o czym mówi Biblia. Teorie Freuda nie powinny być dla nas żadnym zaskoczeniem. Są jawnie antybiblijne, wywyższające człowieka jako „centrum wszechrzeczy” i całkowicie wykluczające osobowego Boga Stwórcę. Co się stało z Kościołem w XXI wieku, że dziś wolimy poprzez różnego rodzaju służby wewnętrznego uzdrawiania przyjąć freudowskie myślenie i doszukiwać się zranień w przeszłości, zamiast stanąć przed Bogiem i  przyjąć Jego perspektywę?

Nie możemy naszego obżarstwa uzasadniać tym, że jako niemowlę nie byliśmy karmieni piersią matki. Nie możemy przyjmować wymówki, że wszelkie niewłaściwe zachowania seksualne są konsekwencją „nierozwiązanego kompleksu Edypa”. A to właśnie proponuje nam Zygmunt Freud. Osobiście spotkałem mężczyzn, którzy za swoje problemy z grzechem natury seksualnej są w stanie obarczać swoich dziadków! Może brzmi to bardzo groteskowo, ale takie myślenie jest coraz częściej przyjmowane przez ludzi w Kościele, a służby wewnętrznego uzdrawiania opierające się często na freudowsko-jungowskich koncepcjach dodatkowo utwierdzają ludzi w ich niewłaściwym sposobie  myślenia.

Zygmunt Freud nienawidził samego wyobrażenia Boga, a w szczególności zaprzeczając swojemu żydowskiemu dziedzictwu, Boga Żydów i Jego Syna – Boga pogan. Psychoanaliza może więc w tym antychrześcijańskim ujęciu być próbą ucieczki od odpowiedzialności osobistej wobec Tego, który powołał nas do życia. Freud nie wierzył, że człowiek posiada duszę, więc nie dajcie się oszukać, że „psychoanaliza jest badaniem duszy człowieka”. O ile religie Wschodu poprzez wiarę w reinkarnację starają się uciekać od pojęcia „sądu Bożego” to Freud stara się przedstawić człowieka jako osobę, która de facto nie jest odpowiedzialna za to co czyni. Obie koncepcje wykluczają biblijną prawdę, że każdy człowiek stanie na sądzie Bożym. Zaprzeczając naszej odpowiedzialności przed Bogiem, wykluczamy jednocześnie potrzebę zbawienia, a to z kolei prowadzi nas do oczywistego braku wiary w dzieło Pana Jezusa Chrystusa dokonane na krzyżu. New Age stanowi połączenie religii Wschodu z materialistycznym pojmowaniem rzeczywistości przez świat Zachodu.

Thomas Szasz stwierdził, że: „Współczesna psychoterapia […] jest nie tylko religią, która udaje naukę: jest religią fałszywą, która ma na celu zniszczenie religii prawdziwej”. Freud nienawidził religii chrześcijańskiej i pomimo faktu, że był metafizycznym materialistą, możemy domyślać się co (albo kto) zainspirował go do stworzenia swoich antychrześcijańskich teorii. Świeccy psycholodzy nie znają Prawdy o człowieku: prawdy, że jesteśmy słabi i potrzebujemy Chrystusa aby nas uratował. Freud jeśli poznał tę prawdę to jedno jest pewne: nie przyjął miłości, która mogła go uratować i zamiast tego stał się zadeklarowanym wrogiem Boga. Ponownie pytamy: co się stało, że nauki tego człowieka są dziś obecne w Kościele Pana Jezusa Chrystusa? Musimy zadawać sobie takie pytania, bo one w sposób najbardziej właściwy obrazują nam nie tylko nędzny stan współczesnego chrześcijaństwa, ale także uświadamiają nam, że na naszych oczach tworzy się odstępczy twór, który będzie stanowił fałszywą oblubienicą dla antychrysta. Omawiane teorie Freuda czy też jego następców nie są bezcelowe. Maja one na celu uświadomienie nam, że diabeł nie cofnie się przed niczym, aby zwieść dzieci Boże i używa do tego wszelkich dostępnych narzędzi, zwłaszcza tych odwołujących się do naszej upadłej i grzesznej natury.

Dla Freuda Bóg był abstrakcyjną stworzoną przez ludzi, którzy kreują "boga" ponieważ mają nadzieje i pragnienie pocieszenia w trudnych życiowych momentach, albo dlatego, że ich koncepcja "boga" pochodzi z potrzeby obecności ojca, którego nigdy nie mieli. Jeśli Bóg jest tylko projekcją psychologiczną to równie dobrze może on stanowić rodzaj siły czy też energii, która pomoże nam przejść przez trudne dla nas sytuacje lub też będzie stanowić źródło wewnętrznego potencjału, którego odkrycie doprowadzi do naszej ewolucji w kierunku boskiej doskonałości. To wszystko wyklucza prawdziwego Boga, bo ten stworzony przez nas „bóg” nawet jeśli nie utożsamimy go ze sobą samym, to w dalszym ciągu pozostaje tylko tworem naszych pragnień. Ten „bóg” jest dostosowany do naszego wyobrażenia. Może nawet zawierać w sobie wiele biblijnych koncepcji, z pominięciem tych, które są niekomfortowe dla grzesznego człowieka (sąd, brak możliwości samo zbawienia itp.).

Jedną z kluczowych idei wewnętrznego uzdrawiania (uzdrawiania wspomnień, odnowy fundamentów) jest teoria Freuda o „determiniźmie psychicznym”. Jego teoria jest jedną z podstaw świeckiej psychoterapii, która omijając Boga stara się wytłumaczyć problemy człowieka. Podobnie i w wielu służbach w Kościele, to właśnie „determinizm” Freuda stanowi podstawę ich funkcjonowania. 

Dave Hunt wskazuje, że jeśli „freudowska teoria o przeszłości jako wyznaczniku teraźniejszości i przyszłości jest prawdziwa wówczas – rzecz oczywista – człowiek nie ma wolnej woli, ale sterują nim siły podświadomości. Z tego wynika, że nie można pociągać go do odpowiedzialności”. 

Musimy wiedzieć, że Freud wykorzystując hipnotyczną regresję odkrył, że życie jego pacjentów było zagrzebanymi uczuciami i emocjami z dzieciństwa. I właśnie to stanowi jedną z podstawowych praktyk służb wewnętrznego uzdrawiania. Nie znajdziemy nigdzie w Biblii przykładu, aby ktoś grzebał w swojej przeszłości (dzieciństwie, życiu płodowym itp.) w celu weryfikacji swojego teraźniejszego życia. Współcześni uzdrawiacze wspomnień jednak, nie budują swoich służb na Biblii, ale na freudowskich ideach, które nie mają żadnego potwierdzenia.

Czy nie powinno nas zadziwić, że Freudowskie teorie są przedmiotem nie tylko kontrowersji wśród samego środowiska naukowego, ale równie często są traktowane jako „czcze twory umysłu” nie mające nic wspólnego z nauką? Samego Freuda trudno zdefiniować jako naukowca. Był on raczej filozofem, myśliciele, hosztaplerem i żydowskim mistykiem kabalistycznym. Dla wielu ludzi Freud traktowany niczym sam Bóg, rozpoczął proces wyzwalania się społeczeństw z religijnych szablonów czy też zapoczątkował proces naprawiania szkód jakie wyrządziło ludzkości chrześcijaństwo. Freud prywatnie selekcjonował pacjentów twierdząc, że niektórym nie opłaca się poświęcać swojego czasu. Odmawiając pewnego razu na zaproszenie jednego ze swoich korespondentów stwierdził, że nie może pozwolić sobie na podróż bo pewna zamożna klientka „mogłaby wyzdrowieć w czasie mej nieobecności”. Freud i jego następcy tak naprawdę nie dali człowiekowi nic nowego. Przedefiniowali znane od lat wierzenia okultystyczne i wprowadzili je, jako naukowe dobra ludzkości pozwalające na rozwój całych społeczeństw. Chcieli uwolnić człowieka od poczucia winy, uwolnić go od świadomości tego, że jest grzesznikiem odpowiedzialnym za swoje życie wobec Boga. I właśnie dlatego psychologia może być traktowana jako religia. Jako substytut Boga i Jego Prawdy.  Jak więc dzieci Boże dały się zwieść? 

niedziela, 16 listopada 2014

Ruch New Age jest najszybciej rozwijającą się iluzją końca czasów. Jest on planem szatana, który został stworzony specjalnie dla człowieka żyjącego w postmodernistycznej rzeczywistości. Otwierając bramy dla demonów, ruch New Age przygotowuje ten świat na nadejście królestwa antychrysta. John Ankerberg i John Weldon napisali:

„Mówiąc prosto, nauki New Age to nauki duchów. New Age naucza i wierzy w to, co świat duchowy objawił i w co pragnie, aby ludzie wierzyli. Nauki i praktyki New Age nie są po prostu oświeconymi odkryciami ludzi, lecz raczej są to celowe i objawione nauki duchów, które ludzie przyjęli i którymi się posługują. Są to po prostu nauki oświecone, ponieważ odwołują się do zasad psychologicznych i używają języka duchowego; mówią o Bogu i o miłości oraz zaspokajają wiele autentycznych pragnień ludzi upadłych. Duchy wychodzą z ukrycia z mocą w rozmaitym przebraniu, robiąc wszystko, co możliwe w celu rozprzestrzenienia nauk New Age”.

Integralną częścią tego wielkiego zwiedzenia jest psychologia (mamy świadomość, że istnieją pewne obszary psychologii, które mogą posiadać status nauki i nie są one przedmiotem tego opracowania). Dave Hunt i T.A. McMahon stwierdzili, że jako chrześcijanie odrzucamy wszelką psychologię, która bezpośrednio lub pośrednio twierdzi, że:

a)  Posiada naukowe zrozumienie wewnętrznych (mentalnych, emocjonalnych, moralnych) dzieł człowieka,
b)     Posiada obiektywną wiedzę na temat natury człowieka,
c)     Oferuje lekarstwo na problemy ludzkiej duszy.

Martin i Diedre Bobgan w książce „Droga psychologii a droga Ducha” napisali:

„Droga psychologii wywodzi się z człowieka, wykorzystuje metody wypracowane przez człowieka i kończy się na człowieku. Droga Ducha wywodzi się z Boga, zajmuje się darami i owocami Ducha i prowadzi człowieka ku większej świadomości Boga i siebie samego jako stworzonego przez Boga. Droga psychologii utwardzana jest przez ludzkie filozofie, głównie humanizm, podczas gdy drogę Ducha utwardzają zasady Biblii”.

W niniejszym materiale chcemy skupić się na wewnętrznym uzdrawianiu/uzdrawianiu wspomnień, które są dziś powszechnymi praktykami w kościołach ewangelicznych. Wszystkie te służby mają swoje korzenie w antychrześcijańskich naukach, które już od wielu lat przygotowują świat na nadejście Nowej Ery. Odpowiadając na zadane w tytule pytanie, chcemy wykazać, że wewnętrzne uzdrawianie jest okultystyczną praktyką stanowiącą jeden z elementów fałszywego kościoła.
Poprzez okultyzm będziemy rozumieć całość wiedzy tajemnej i praktyk z nią związanych, które mają na celu wprowadzenie człowieka w kontakt z ukrytymi siłami, mocami, które są niedostępne zwykłym ludziom, a także wiarę w możliwości wpływu na ludzi i zjawiska dzięki magicznemu kontaktowi z istotami duchowymi. Pojęcia tego będziemy czasem używać wymiennie z ezoteryką, czarami, spirytyzmem czy też magią.

Mamy świadomość, że poniższe opracowanie biografii Zygmunta Freuda, Agnes Sanford i szczególnie Carla Gustawa Junga nie jest kompletne. W przypadku Junga złożoność jego osobowości, a także niezliczona liczba prac, do dnia dzisiejszego będąca tematyką różnego rodzaju rozważań akademickich, jest trudna do opracowania i dlatego też nie czujemy się kompetentni, aby dokonać pełnej analizy jego życia. Jednakże na potrzeby niniejszego materiału skupimy się tylko na tych zagadnieniach, które są dla nas jako ewangelicznie wierzących chrześcijan kluczowe. Naszą intencją jest ukazanie, że Carl Gustaw Jung nie był chrześcijaninem, ale poganinem, zaangażowanym w czarnoksięskie praktyki okultystyczne. Zygmunt Freud nienawidził Boga, a Agnes Sanford dokonała kompletnego pomieszania ich teorii i praktyk, wprowadzając je do Kościoła Pana Jezusa Chrystusa.

Uważamy, że istnieje potrzeba ukazania chrześcijanom w naszym kraju sylwetki Junga i Freuda oraz spadkobierców ich nauk, którzy dokonali schrystianizowania demonicznej mądrości i wprowadzili ją do Kościoła. Jest to o tyle istotna kwestia, jako że dziś psychologia stała się religią: gloryfikacją własnego „Ja”, a to monumentalne skoncentrowanie na sobie stanowi podstawowe znamię New Age. Chcemy bardzo poważnie traktować wezwanie z 1 Listu Jana i badać inspirację nowych nauk, które dziś są promowane w Kościele, jako narzędzia działania Ducha Świętego.

Podobnie jak Dave Hunt uważamy, że Kościół przez kilkaset lat doskonale radził sobie bez „psychologii chrześcijańskiej”. Chrześcijanie zwyciężali świat, cielesność i diabła poprzez wiarę w Jezusa Chrystusa i wierność Jego Słowu. Niestety, dziś żyjemy w rzeczywistości, której cechą charakterystyczną jest duchowa mieszanina prawdy i kłamstwa.

Wierzymy, że New Age jest dziełem szatana, gdyż radykalnie sprzeciwia się biblijnemu chrześcijaństwu. Co więcej, cytując G. Maloneya możemy powiedzieć, że: „Nowy porządek światowy, do którego dąży New Age, nie pozostawia żadnego miejsca Bogu chrześcijan, a Lucyfer ma być wywyższony na tronie w Jego miejsce”. Temat New Age będzie osobnym przedmiotem naszych rozważań, jednakże przybliżenie sylwetki Junga jest o tyle ciekawe, że on sam nazywany jest przez wielu „ojcem New Age” na długo zanim termin ten został wprowadzony oficjalnie przez Marilyn Ferguson. Sam ruch New Age jest częścią wielkiego przebudzenia okultystycznego, które od kilku lat przybiera coraz większy zasięg, wdzierając się do Kościoła Chrystusa. Jako osoby, które bezpośrednio zetknęły się z „psychologią i psychoterapią chrześcijańską” jesteśmy przekonani, że jej humanistyczne skupienie na ludzkim „Ja” stanowi ważną część oszustwa, które jest wprowadzane w miejsce biblijnej prawdy. 

Podobnie jak Johanna Michaelsen, autorka książki „Piękna strona zła”, chcemy ukazać, że ciemność może udawać światłość. Szatan, który jest mistrzem oszustwa może sprawić, że to, co w rzeczywistości jest kłamstwem, będzie ukazane jako prawda. Wierzymy, że ten biblijny obraz działania naszego przeciwnika można zastosować do współczesnej psychologii, która starając się odpowiedzieć na odwieczne problemy człowieka, odrzuca jednocześnie Biblię, jako zamierzchły relikt średniowiecznej przeszłości. Ludzka duma i pycha oraz chęć samostanowienie i niezależności od Stwórcy, została przekształcona w naukę, która całkowicie zaprzecza temu co Bóg mówi o człowieku w swoim Słowie. Jeżeli jakiekolwiek elementy świeckiej psychologii, zbudowanej na kanwie prac m.in. Junga, Freuda, Rogersa, Masłowa itd., zostały wprowadzone do Kościoła, jako wiedza i narzędzia wykorzystywane przez Ducha Świętego, to naszym biblijnym obowiązkiem jest rozstrzygnąć czy jest to prawda, czy też zwiedzenie. Wierzymy, że niniejszy materiał ułatwi nam znalezienie odpowiedzi na to pytanie.

Naszym celem nie jest poniżanie nikogo, ani potępianie ludzi zaangażowanych we wszelkie praktyki związane z uzdrowieniem wewnętrznym czy też psychologią chrześcijańską. Jednakże mamy na sercu ostrzeżenie braci i sióstr w Chrystusie przed angażowaniem się we wszystkie rzeczy, które są wynikiem infiltracji Kościoła Pana Jezusa przez zwodnicze duchy, przed którymi ostrzega nas Słowo Boże. Prosimy abyście w modlitwie rozważyli wszystkie przedstawione w tej serii argumenty i sami rozsądzili, co powinno być przyjęte jako Boże działanie, a co stanowczo i kategorycznie odrzucone jako próba zwiedzenia dzieci Bożych przez diabła. Musimy zastanowić się co takiego może nam dać psychologia wynaleziona przez wrogów chrześcijaństwa, a co rzekomo ma nam pozwolić prowadzić zwycięskie i pełne życie, które Bóg dla nas przygotował.

Poprzez opracowanie niniejszego materiału, chcielibyśmy przedstawić wszystkim czytelnikom prostą prawdę, która przez całe stulecia była znana prawdziwym naśladowcom Chrystusa. Nie odkrywamy niczego nowego, ale przypominamy, że wszelka prawda jest tylko w Chrystusie i On sam jest Prawdą. Ludzie dziś nie potrzebują procesu reedukacji emocjonalnej, jak to wmawiają nam psychoterapeuci, aby zmienić swoje życie, ratować swoje małżeństwo czy pozbyć się lęków i strachów. Podobnie nie potrzebują cofania się w przeszłość w celu odkrycia traum i złych doświadczeń. Nie muszą poszukiwać grzechów pokoleniowych, ani też zapraszać Jezusa do swoich zranień przy wykorzystaniu szamańskich praktyk magicznych. Potrzebują ewangelii i spotkania z żywym Bogiem. To jest jedyne rozwiązanie. To jest jedyna droga.

Przyjęcie satanistycznej religii antychrysta będzie wymagało połączenia świata nauki ze światem religii. To dlatego tak wielką rolę w odstępczym kościele będą odgrywać humanistyczne nauki, które w sposób bardziej lub mniej oficjalny są antychrześcijańskie. Ludzkie aspiracje do boskości i ubóstwianie naszego „Ja”, są efektem buntu, który towarzyszy nam od samego początku. Dziś poprzez świecką psychologię powstałą z demonicznej inspiracji, to myślenie przenika do Kościoła Pana Jezusa Chrystusa.

Szatan nigdy się nie zmienił. On jest ojcem wszelkiego kłamstwa. Wraz z biegiem czasu szatańskie kłamstwa w coraz to bardziej wyrafinowany sposób wślizgują się do Kościoła. Powinniśmy być świadomi tego, że wróg działa dziś w środku Kościoła, gdzie poprzez świeckie teorie i psychologiczną propagandę, przekształca nasz biblijny obraz rzeczywistości na rzecz kłamstwa, które nie ma nas uzdrowić, ale doprowadzić do piekła. Wszelkie nauki, służby, które przywłaszczają sobie „ziarno prawdy” i poprzez wypaczoną interpretację Biblii oraz pokrętną teologię, powinny być przez nas odrzucane jako fałszywa mieszanina prawdy i kłamstwa.

W najbliższym czasie, jeśli Bóg pozwoli, chcemy przyjrzeć się nauczaniu Freuda, Junga oraz Agnes Sanford a także prześledzić ich wpływ na wewnętrzne uzdrawianie (uzdrawianie wspomnień, odnowę fundamentów itp.) co jest nam sprzedawane jako nowe Boże działanie w Kościele. Śledząc przygotowany materiał będziemy mogli zauważyć, że freudowsko-jungowskie teorie pokrywają się z religiami Wschodu, a także z szamańskimi praktykami, które od tysięcy lat znane są czarnoksiężnikom, wiedźmom i innym osobom parającym się okultyzmem. Tak jakby posiadały to samo źródło inspiracji. Tak jakby ich twórcą była ta sama osoba.

Materiał został przez nas podzielony tematycznie na następujące części:
1.    Sylwetka Zygmunta Freuda,
2.    Biografia Carla Gustava Junga,
3.    Przedstawienie osoby i służby Agnes Sanford,
4.    Omówienie techniki wizualizacji,
5.    Radość z uzdrowienia - (Celebrate Recovery z kościoła Ricka Warrena) i 12 kroków Anonimowych Alkoholików,
6.    Wewnętrzne uzdrawianie/uzdrawianie wspomnień/odnowa fundamentów
a.    Służba Theophostic,
b.    Regres, regresing i hipnoza,
c.    Koncepcja „wewnętrznego dziecka”,
d.    Rebirthing,
e.    Przekleństwa pokoleniowe,
7.    SOZO.

Współczesne teorie psychologiczne są często zawodne i nieskuteczne. Dlaczego więc tak wielu liderów kościołów ewangelicznych wysyła swoich członków do terapeuty? Dlaczego potrzebujemy „ekspertów” od psychologii? Dlaczego rzekomo biblijnie wierzący chrześcijanie, starają się dostosować antychrześcijańskie nauki świeckiej psychologii humanistycznej do biblijnego poradnictwa? Jako ludzie wierzący musimy odpowiedzieć sobie na te i wszystkie inne pytania związane z wewnętrznym uzdrawianiem, jak Sozo, które w ogromnej części zbudowane jest na zwodniczych naukach demonów. Kończąc ten wstęp miejmy na uwadze słowa Johna MacArthura, który powiedział:

„My, którzy znamy Pana, którzy mamy Jego Słowo i w których zamieszkuje Jego Duch, zostaliśmy obdarzeni i powierzono nam zbyt wiele niebiańskich zasobów, aby brukać się zupełnie zbankrutowaną mądrością, jaką jest w stanie zaoferować świat. Poważnie błądzimy, kiedy ignorujemy Pismo Święte czy też Bożą moc (Mat 22,29). Grzeszymy dotkliwie, jeśli zaniedbujemy Bożą prawdę na rzecz głupoty i pozornej mądrości tego świata (1 Kor 1,20; 3,19). Sam fakt, że te sprawy [psychologii w Kościele] stanowią sporną kwestię dla wierzących w Biblię chrześcijan, jest dowodem na to, jak subtelny może być wróg”.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Film „Niebo istnieje naprawdę” zrobił fenomenalne wrażenie na całym świecie. W dniu premiery zajął drugie miejsce w boxoffice. To spowodowało, że ludzie zaczęli interesować się książką, będącą podstawą scenariusza, a którą dziś sprzedano już w ponad 8 milionowym nakładzie. Na rynku amerykańskim książka ta osiągnęła zdumiewające wyniki stając się bestsellerem New York Times’a.

W opisie książki czytamy: „Niespełna czteroletni Colton oznajmił rodzicom, że opuścił swoje ciało podczas zabiegu, wiarygodnie opisując, co jego rodzice robili, gdy on leżał na stole operacyjnym. Opowiadał o wizycie w niebie i przekazywał historie ludzi, z którymi spotkał się w zaświatach, a których nigdy wcześniej nie widział. Wspominał nawet o zdarzeniach mających miejsce jeszcze przed jego narodzinami. Zaskoczył swoich rodziców opisami i mało znanymi szczegółami o niebie, dokładnie pasującymi do tego, co podaje Biblia, a przecież nie mógł ich stamtąd znać, bo jeszcze nie umiał czytać.”

NIEBIAŃSKA TURYSTYKA

Żyjemy w bardzo specyficznych czasach, w których mają miejsce niezwykłe wydarzenia. Pierwszy raz od ponad pół wieku papież Kościoła Katolickiego skierował swoje pozdrowienie i deklaracje jedności w kierunku protestantów. Inną specyfiką naszych czasów jest to, że najpopularniejszą książką ewangeliczną w ostatnich latach jest opowieść czteroletniego chłopca, który wrócił z nieba. Colton Burpo, dziś prawie 13 - letni młody chłopiec, twierdził że w dzieciństwie odwiedził niebo, gdzie dostał prawdziwe skrzydła, siedział na kolanach Jezusa, widział Maryję oraz spotkał Ducha Świętego, który jest koloru niebieskiego.

Książki tego rodzaju są ostatnio gorącym towarem na rynku wydawniczym. Tragedią jest, że ewangelicznie wierzący chrześcijanie traktują to jako objawienie rzekomych prawd biblijnych. Blogger Tim Challies nazwał ten gatunek „Niebiańską turystyką” – pogaństwem w przebraniu chrześcijańskim.

Na co możemy zwrócić uwagę czytając książkę czy też oglądając film "Niebo istnieje naprawdę"? Główny bohater, trzy - letni wówczas Colton Burpo zgodnie z dokumentacją medyczną szpitala nie umarł. Jeżeli nie umarł to jak w takim razie poszedł do nieba? Czy jego wizyta w niebie była prawdziwą podróżą, wizją snem czy może inną projekcją? Dusza opuszcza ciało ludzkie w chwili śmierci, skoro Colton nie umarł to jakim sposobem dostał się do nieba? 

Zapoznając się z historią Coltona musimy mieć świadomość tego, że w momencie swojej "wizyty" w niebie był on zaledwie trzyletnim dzieckiem. Sami musimy rozsądzić  czy jego opisy są prawdziwe w świetle Słowa Bożego, czy też opisują rzeczy których w Biblii nie sposób znaleźć. Według jego relacji w niebie wszyscy mają skrzydła chociaż w Biblii znajdujemy opis, że tylko Cherubini i Serafini jako aniołowie je posiadają. Nie znajdziemy biblijnych podstaw sugerujących nam, że po zmartwychwstaniu ludzie będą mieli skrzydła. Inne szczegóły jak koń Pana Jezusa w kolorze tęczy, określenie koloru Ducha Świętego itp. są tak naprawdę bez znaczenia w kontekście całego problemu jaki stanowi ta publikacja.

UNIWERSALIZM 

Dla mnie największym problemem jest fakt, że film "Niebo istnieje naprawdę" promuje uniwersalistyczną drogę zbawienia. Silnie oddziaływuje na ludzkie emocje, dając odbiorcom fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Nie znajduję w nim jasnego przekazu ewangelii: ludzie, którzy nigdy nie narodzili się na nowo nie będą zbawieni; nie pójdą do nieba, ale do piekła. Rozmawiając z ludźmi, którzy byli zafascynowani tym filmem stwierdziłem, że w nikim nie zbudził on przekonania, że Jezus Chrystus jest naszą jedyną nadzieją na życie wieczne, a droga do zbawienia wiedzie poprzez pokutę i nawrócenie się (Dz 3,19). Zamiast tego zauważyłem, że Chrystus został uznany jako pewien model postępowania, wyrażający się w harmonii i miłości. To jest Jezus w wydaniu New Age a nie biblijny Bóg. W Biblii znajdziemy wiele fragmentów, które mówią wyraźnie, że nie wszyscy ludzie pójdą do Nieba. I wcale nie oznacza to, że Bóg nie jest miłością, jak twierdzą niektórzy. 

Chrześcijaństwo jest bardzo ekskluzywne jeśli chodzi o zbawienie. Wierzymy, że tylko Jezus jest drogą, prawdą i życiem (J 14,6). Z tego powodu już teraz jesteśmy oskarżani o brak tolerancji. Nazywają nas purytańskimi legalistami tylko dlatego, że głosimy, iż człowiek nie jest z natury dobry a do zbawienia potrzebujemy ofiary Jezusa Chrystusa, abyśmy mogli otrzymać dar łaski Bożej. Niestety nie widziałem tego w produkcji "Niebo istnieje naprawdę". Nie widziałem tam ewangelii. Wydaje się, że cały film był poświęcony Bogu, że wspominano tam o Jezusie i ktoś nawet raz zacytował Pismo Święte. Ale w moim odczuciu z tym filmem mogli się utożsamić nie tylko protestanci, ale również i katolicy czy też wyznawcy innych religii nie negujących istnienia Jezusa. 

Produkcja T.D. Jakes'a przedstawiła nam rozcieńczoną ewangelię, która jak to mówił David Wilkerson, nie jest ewangelią w ogóle. Pan Jezus powiedział: "Wchodźcie przez ciasną bramę. Szeroka bowiem jest brama i przestronna droga, która prowadzi na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Ciasna bowiem jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują" (Mat 7,13-14). Jakże inne przekonanie może w nas zbudować ten film.

John McArthur powiedział, że biblijnie wierzący chrześcijanie muszą stwierdzić, że tego typu historie są po prostu nieprawdziwe. Są one albo wytworem ludzkiej wyobraźni (sny, halucynacje, fantazje) celowych kłamstw albo też są produktem demonicznego oszustwa. Izajasz, Ezechiel oraz apostołowie Paweł i Jan zostali obdarzeni wizją Nieba. Micheasz i Szczepan mieli wgląd tylko w niewielką część tego co jest w niebiosach (2 Krn 18,18, Dz 7,55).

Pamiętajmy o apostole Pawle, który został porwany do trzeciego nieba (2 Kor 12,2-4) a wszystko opisał w trzech wierszach. Jak mówi Justin Peters: „Skoro Paweł nie mógł nam powiedzieć co widział w Niebie to wątpię aby ktoś inny mógł to zrobić”. On, apostoł wybrany osobiście przez Chrystusa, autor wielu listów nowotestamentowych, nie mógł nam powiedzieć co widział i słyszał, a wszyscy inni mają do tego pełne prawo? Nawet Paweł ze swoją pokorą otrzymał cierń żeby się ponad miarę nie wynosił (2 Kor 12,7). A inni idą do nieba, piszą książki, sprzedają filmy, robią mega pieniądze … widzicie różnice?

A BIBLIA?

Zarówno Izajasz, Ezechiel jak i Jan dają nam stosunkowo nieliczne szczegóły dotyczące nieba, ale doskonale one ze sobą korelują (zobacz Iz 6,1-4, Ez 1 i 10, Obj 4,6). Te obrazy nie zgadzają się z wersją relacjonowaną przez Burpo. Autorzy biblijni byli powaleni w obliczu Bożej chwały, przez majestat i świętość Boga. Jest to w całkowitej opozycji wobec relacji dominujących wśród światowych bestsellerów.

My protestanci (kim w ogóle są dziś protestanci, czy ten termin coś w ogóle jeszcze oznacza?) świadomie zrezygnowaliśmy z zasady Sola Scriptura i wystarczalności Pisma Świętego. Zwracamy się w kierunku niebiblijnych objawień, które są dalekie od nauczania Słowa Bożego. Pragniemy mistycznych przeżyć.

Jak na ironię, amerykańska pisarka Lyyn Vincent, która napisała w imieniu Coltona Burpo książkę „Niebo istnieje naprawdę” powiedziała, że początkowo nie chciała zawierać opisu ludzi ze skrzydłami, których Colton widział w niebie. Stwierdziła, że jeśli tak napisze to ortodoksyjni chrześcijanie będą uważać, że ta książka jest oszustwem. Jednak napisała zgodnie z przekazem chłopca, a ortodoksyjni chrześcijanie jednak nie uznali tej książki za oszustwo. Co za tragedia.

DEMONICZNE OSZUSTWO

Żyjemy w kulturze skupionej na wrażeniach wizualnych. Zadowalamy się płytkim emocjonalizmem, który odwołując się do podstawowych potrzeb człowieka, stara się wypełnić powstałą w wyniku grzechu odwieczną pustkę. Czym więc jest fenomen "Niebo istnieje naprawdę"? Albo chłopak i jego rodzice kłamią i na swoim sprytnym oszustwie dorobili się niemałego z pewnością majątku, albo to dziecko naprawdę doświadczyło czegoś niezwykłego. W ostatnim czasie miałem w dłoniach broszurkę przedstawiającą tzw. Objawienia Fatimskie. Od maja do października 1917 roku troje dzieci z Fatimy miało być świadkami objawień Matki Bożej. Były to wydarzenia, które do dnia dzisiejszego mają ogromny wpływ na Kościół Katolicki. Na podstawie jedynego, pewnego kryterium - Biblii - możemy rozsądzić, że była to demoniczna manifestacja, której autorem był szatan. Franciszek, Hiacynta i Łucja stali się świadkami objawienia demona, przybierającego postać anioła światłości (2 Kor 11,4). Nie naszą rolą jest zadawać pytania dlaczego Bóg dopuścił, aby małe dzieci stały się narzędziem w rekach diabła. Jeśli tamto oszustwo spowodowało tak wielkie zamieszanie i odejście od prawdy, dlaczego w przypadku historii Coltona nie może być podobnie?

Tim Chalies sugeruje, że moglibyśmy logicznie spojrzeć na opowieść Coltona i znaleźć dziury w jego relacji. Ale czy naprawdę musimy to robić? Czy jako ewangelicznie wierzącym chrześcijanom nie powinna nam wystarczyć biblijna perspektywa, która jednoznacznie mówi, że człowiek umiera, a później zmartwychwstaje. Nie ma niczego pośrodku. Prześledźmy na spokojnie historię Łazarza z Ewangelii Łukasza 18 i przekonajmy się, że z chwilą śmierci kończy się nasza ziemska egzystencja.

WIARA

"Wiara jest podstawą tego czego się spodziewamy i dowodem tego, czego nie widzimy" (Hbr 11,1). Patrząc przez pryzmat całej Biblii możemy stwierdzić, że Bóg zawsze doszukuje się u człowieka wiary, bo jak mówi Słowo: "Bez wiary nie można podobać się Bogu" (Hbr 11,6). Prawdziwa wiara jest darem od Boga. To zaufanie i przeświadczenie wynikające z Jego łaski. Idea Boga, który wzywa do Nieba wybrane przez siebie osoby, a później odsyła je z powrotem aby te mogły dzielić się swoim doświadczeniem w celu wzmocnienia naszej wiary jest dokładnym przeciwieństwem tego czego Bóg pragnie dla nas, bo przecież: "Przez wiarę kroczymy, a nie przez widzenie" (2 Kor 5,7).

Biblia daje nam gwarancję, że przedstawione opisy nieba są prawdziwe. Całe Słowo Boże jest nieomylne. Kanon został zamknięty i niemożliwe jest żadne dodatkowe objawienie, które dotyczy całego Kościoła i wszystkich wierzących. Pamiętajmy o słowach Pana Jezusa: "[...] błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29). Nasza wiara zbudowana jest na tym co Bóg mówi w swoim Słowie, a nie na historiach i przeżyciach innych ludzi.

"Bez Chrystusa niebo byłoby dla mnie piekłem" Thomas Goodwin


CIEKAWOSTKA

Za produkcję filmu odpowiedzialny był T.D. Jakes, jeden z najpopularniejszych i najbogatszych kaznodziejów w Stanach Zjednoczonych. Jako przedstawiciel tzw. "ewangelii sukcesu" posiada swój program telewizyjny w stacji TBN, napisał ponad 30 książek i stał się tak popularnym człowiekiem, że prestiżowym magazyn Time umieścił jego zdjęcie na stronie głównej formułując przy tym retoryczne pytanie: "Czy to następca Billego Grahama?". Prywatnie jego przyjaciółmi są prezydenci USA oraz inni "potężni tego świata" ludzie w tym Ophra, która jak wykażemy jest jedną z ikon New Age. Sam pastor Jakes oskarżany jest o promowanie modalizmu czyli nie-trynitarnej herezji głoszącej, że Ojciec, Syn i Duch Święty są po prostu odmiennymi przejawami Boga, a nie osobnymi osobami w Bóstwie. Jednym z fundamentów naszej wiary jest koncepcja trójjedynego Boga, każde inne stwierdzenie jest dla nas zwykłą herezją, a ludzie którzy nie uznają Trójcy, tak naprawdę nie znają Boga w ogóle.