5sola.pl

Soli Deo Gloria

środa, 19 listopada 2014

Wewnętrzne uzdrawianie - chrześcijaństwo czy okultyzm? - Zygmunt Freud

Zygmunt Freud to urodzony w 1856 roku austriacki lekarz, neurolog, twórca psychoanalizy. Szybko porzucił zajmowanie się neurologią i rozpoczął badania nad bardziej dochodową i intrygującą dziedziną terapii psychiatrycznej. Poglądy Freuda dotyczące funkcjonowania umysłu ludzkiego mają do dnia dzisiejszego ogromny wpływ na współczesną naukę humanistyczną. 

Nas interesują szczególnie jego koncepcje odrzucające racjonalność ludzkich wyborów na rzecz czynników irracjonalnych i emocjonalnych. U podstaw myślenia Freuda leżało przekonanie, że ludzie rządzeni są przez swoją nieświadomość. Co z kolei doprowadziło go do stwierdzenia, że nasze ludzkie zachowania i reakcje są kontrolowane przez pragnienia i przeżycia, z których nawet nie zdajemy sobie sprawy i co więcej, nad którymi nie mamy żadnej świadomej kontroli.

Jeśli czytacie swoją Biblię to już w tym momencie możecie zauważyć kłamstwo w pseudonaukowych teoriach Freuda. Jednym z jego podstawowych założeń było przekonanie, że człowiek nie jest odpowiedzialny za to co robi co jest w poważnej sprzeczności ze Słowem Bożym. Czy jako chrześcijanie możemy przyjąć za prawdę stwierdzenie Freuda, że człowiek jest bestią rządzoną instynktem i zdominowaną przede wszystkim przez popęd seksualny i agresję? I że kumulacja wszystkich czynników, których człowiek jest świadom oraz tych z których nie zdaje sobie sprawy, sprawia, że de facto nie może on być sądzony za swoje życie? Freud stworzył pojęcie podświadomości, aby w sposób najbardziej akceptowalny dla cielesnego (grzesznego) człowieka, wyjaśnić ludzkie działania. Od samego początku psychoterapia Freuda podważa podstawy chrześcijaństwa, bo jeśli nasze życie (wybory, reakcje, wszelkie działania itd.) jest kontrolowane przez naszą podświadomość, to tak naprawdę nie mamy na nie wpływu.

Nic dziwnego, że Freud traktował chrześcijaństwo jako religię będącą obsesyjną przyczyną nerwicy ludzkości i nigdy nie ukrywał swojej pogardy dla chrześcijaństwa. Bazując na swoich odkrywczych poglądach o naturze człowieka, Freud stworzył psychoanalizę, technikę, która ma na celu odkrycie podświadomych motywów u pacjenta, które następnie są interpretowane przez analityka w celu odkrycia mechanizmów obronnych, których rozszyfrowanie ujawni pacjentowi źródła jego postaw i zachowań. W praktyce wiąże się to z rozmową, która jest w określony sposób interpretowana przez psychoterapeutę. Pacjent mówi, a psychoterapeuta słucha formułując własne wnioski i przemyślenia, a często i moderuje rozmowę tak, aby doprowadzić pacjenta do przyjęcia poglądów i twierdzeń, które tak naprawdę często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, ale stanowią domniemane źródło rozwiązania problemów. Podobnie często psychoterapia spełnia rolę „sakramentu pokuty”, w którym ludzie są rozgrzeszani ze swoich grzechów, a także (często ku ich uciesze!) zachęcani do kontynuowania swojego grzesznego życia w niezmienionej formie. Psychoterapeuta potrafi w sprytny sposób dokonać moderacji myślenia pacjenta, który w pewnym momencie stwierdzi, że to co Biblia nazywa grzechem, jest tylko wyrazem jego emocji czy osobowości. Dokładnie tak jak chciał tego psychoterapeuta, dla którego pojęcie „grzechu” jest archaicznym elementem ciemnoty średniowiecza.

Na różnych etapach naszej edukacji, spotykamy się z wieloma teoriami, poglądami i naukami, które w mniej lub bardziej oczywisty sposób, są w sprzeczności ze Słowem Bożym. Część z nich może ignorować Boga jako Stwórcę wszechrzeczy, a inne będą podważać konsekwencje jakie sprowadził grzech na ten świat. Nie inaczej jest z Zygmuntem Freudem, którego pisma są kluczowe dla wielu kierunków humanistycznych. Na potrzeby niniejszego opracowania chcemy wspomnieć o czymś co Biblia wielokrotnie akcentuje jako grzech, a co z kolei Freud przedstawił w całkiem innym świetle. Bardziej akceptowalnym dla cielesnego człowieka, który nie chce podporządkować się Bożym przykazaniom. Mamy na myśli moralność seksualną (i wszystko co jest bezpośrednio z nią związane) a co dla Freuda było kwestią „godną pogardy”. Zygmunt Freud stwierdził, że „korzenie każdego schorzenia nerwowego i psychicznego można odnaleźć […] w życiu seksualnym” (cyt. Za „Psychoanalityczne uwagi o autobiograficznie opisanym przypadku paranoi”). On sam zseksualizował niemowlęta i dokonał wielu innych pseudonaukowych wyjaśnień zachowań człowieka w aspekcie jego seksualności (prześledźcie chociażby jego fazę oralną, analną, falliczną).

Dlaczego to wszystko jest takie ważne? Ano dlatego, że Freud przez wielu nazywany jest ojcem „rewolucji seksualnej”, czyli szerokich zmian w obyczajowości seksualnej i społecznej (a prawie wszystkie te zmiany wiążą się bezpośrednio z odejściem od chrześcijaństwa i stanowią bunt wobec Boga). Sam Freud w liście do swojego przyjaciela określił siebie samego jako „Hannibala dni ostatnich” – jakoby tamten miał zaskoczyć Rzym uderzając od strony Alp, natomiast on sam zaszedł Kościół od strony psychologii seksualnej. Freud był człowiekiem, który miał ogromny wpływ na Alfreda Kinsleya (którego celem było wyeliminowanie zachowań będących pozostałością judeochrześcijańskiego światopoglądu) oraz jego słynny raport dotyczący seksualności – raport który rozgrzeszył de facto mężczyzn z ich grzechów: określił, że różnego rodzaju zachowania seksualne, które Biblia nazywa grzechem, są powszechne wśród mężczyzn a więc nie jest ani niemoralne ani też złe. Zygmunt Freud stworzył pojęcie biegunów seksualności, a Kinsey rzekomo udowodnił naukowo, że nie ma znaczącej różnicy pomiędzy hetero i homoseksualistami.

Większość pacjentów gabinetów psychoterapeutycznych, może stwierdzić jedno: freudowska koncepcja, która jest z taką wielką radością przyjmowana w świecie (a także przez ludzi w Kościele) stwierdza, że grzesznik nie jest odpowiedzialny za swoje czyny. Winni są: rodzice, środowisko, urazy z dzieciństwa, nieświadomość, a często nawet zranienia, których doświadczyliśmy będąc w łonie matki. Cielesny człowiek kocha przyjmować mentalność ofiary, która zwalnia go od odpowiedzialności za wszystko. Cieszy go myśl, ze jest tylko tworem wykształconym poprzez działania innych ludzi czy też swojej podświadomości, której nawet nie jest świadom. Bez konieczności brania odpowiedzialności za swoje życie, możemy nieustannie babrać się w swojej przeszłości (albo przeszłości swoich przodków!) tak naprawdę zaprzeczając temu co mówi Biblia. W jaki sposób to szatańskie myślenie przedostało się do Kościoła?

Jako chrześcijanie nie możemy w żaden sposób usprawiedliwiać naszego grzechu. Freudowskie pseudoteorie naukowe doprowadziły do negacji odpowiedzialności stworzenia przed swoim Stwórcą. Przerzucając odpowiedzialność na wydarzenia z przeszłości, innych ludzi czy też podświadome mechanizmy działania, tak naprawdę wypieramy się Boga i zaprzeczamy temu o czym mówi Biblia. Teorie Freuda nie powinny być dla nas żadnym zaskoczeniem. Są jawnie antybiblijne, wywyższające człowieka jako „centrum wszechrzeczy” i całkowicie wykluczające osobowego Boga Stwórcę. Co się stało z Kościołem w XXI wieku, że dziś wolimy poprzez różnego rodzaju służby wewnętrznego uzdrawiania przyjąć freudowskie myślenie i doszukiwać się zranień w przeszłości, zamiast stanąć przed Bogiem i  przyjąć Jego perspektywę?

Nie możemy naszego obżarstwa uzasadniać tym, że jako niemowlę nie byliśmy karmieni piersią matki. Nie możemy przyjmować wymówki, że wszelkie niewłaściwe zachowania seksualne są konsekwencją „nierozwiązanego kompleksu Edypa”. A to właśnie proponuje nam Zygmunt Freud. Osobiście spotkałem mężczyzn, którzy za swoje problemy z grzechem natury seksualnej są w stanie obarczać swoich dziadków! Może brzmi to bardzo groteskowo, ale takie myślenie jest coraz częściej przyjmowane przez ludzi w Kościele, a służby wewnętrznego uzdrawiania opierające się często na freudowsko-jungowskich koncepcjach dodatkowo utwierdzają ludzi w ich niewłaściwym sposobie  myślenia.

Zygmunt Freud nienawidził samego wyobrażenia Boga, a w szczególności zaprzeczając swojemu żydowskiemu dziedzictwu, Boga Żydów i Jego Syna – Boga pogan. Psychoanaliza może więc w tym antychrześcijańskim ujęciu być próbą ucieczki od odpowiedzialności osobistej wobec Tego, który powołał nas do życia. Freud nie wierzył, że człowiek posiada duszę, więc nie dajcie się oszukać, że „psychoanaliza jest badaniem duszy człowieka”. O ile religie Wschodu poprzez wiarę w reinkarnację starają się uciekać od pojęcia „sądu Bożego” to Freud stara się przedstawić człowieka jako osobę, która de facto nie jest odpowiedzialna za to co czyni. Obie koncepcje wykluczają biblijną prawdę, że każdy człowiek stanie na sądzie Bożym. Zaprzeczając naszej odpowiedzialności przed Bogiem, wykluczamy jednocześnie potrzebę zbawienia, a to z kolei prowadzi nas do oczywistego braku wiary w dzieło Pana Jezusa Chrystusa dokonane na krzyżu. New Age stanowi połączenie religii Wschodu z materialistycznym pojmowaniem rzeczywistości przez świat Zachodu.

Thomas Szasz stwierdził, że: „Współczesna psychoterapia […] jest nie tylko religią, która udaje naukę: jest religią fałszywą, która ma na celu zniszczenie religii prawdziwej”. Freud nienawidził religii chrześcijańskiej i pomimo faktu, że był metafizycznym materialistą, możemy domyślać się co (albo kto) zainspirował go do stworzenia swoich antychrześcijańskich teorii. Świeccy psycholodzy nie znają Prawdy o człowieku: prawdy, że jesteśmy słabi i potrzebujemy Chrystusa aby nas uratował. Freud jeśli poznał tę prawdę to jedno jest pewne: nie przyjął miłości, która mogła go uratować i zamiast tego stał się zadeklarowanym wrogiem Boga. Ponownie pytamy: co się stało, że nauki tego człowieka są dziś obecne w Kościele Pana Jezusa Chrystusa? Musimy zadawać sobie takie pytania, bo one w sposób najbardziej właściwy obrazują nam nie tylko nędzny stan współczesnego chrześcijaństwa, ale także uświadamiają nam, że na naszych oczach tworzy się odstępczy twór, który będzie stanowił fałszywą oblubienicą dla antychrysta. Omawiane teorie Freuda czy też jego następców nie są bezcelowe. Maja one na celu uświadomienie nam, że diabeł nie cofnie się przed niczym, aby zwieść dzieci Boże i używa do tego wszelkich dostępnych narzędzi, zwłaszcza tych odwołujących się do naszej upadłej i grzesznej natury.

Dla Freuda Bóg był abstrakcyjną stworzoną przez ludzi, którzy kreują "boga" ponieważ mają nadzieje i pragnienie pocieszenia w trudnych życiowych momentach, albo dlatego, że ich koncepcja "boga" pochodzi z potrzeby obecności ojca, którego nigdy nie mieli. Jeśli Bóg jest tylko projekcją psychologiczną to równie dobrze może on stanowić rodzaj siły czy też energii, która pomoże nam przejść przez trudne dla nas sytuacje lub też będzie stanowić źródło wewnętrznego potencjału, którego odkrycie doprowadzi do naszej ewolucji w kierunku boskiej doskonałości. To wszystko wyklucza prawdziwego Boga, bo ten stworzony przez nas „bóg” nawet jeśli nie utożsamimy go ze sobą samym, to w dalszym ciągu pozostaje tylko tworem naszych pragnień. Ten „bóg” jest dostosowany do naszego wyobrażenia. Może nawet zawierać w sobie wiele biblijnych koncepcji, z pominięciem tych, które są niekomfortowe dla grzesznego człowieka (sąd, brak możliwości samo zbawienia itp.).

Jedną z kluczowych idei wewnętrznego uzdrawiania (uzdrawiania wspomnień, odnowy fundamentów) jest teoria Freuda o „determiniźmie psychicznym”. Jego teoria jest jedną z podstaw świeckiej psychoterapii, która omijając Boga stara się wytłumaczyć problemy człowieka. Podobnie i w wielu służbach w Kościele, to właśnie „determinizm” Freuda stanowi podstawę ich funkcjonowania. 

Dave Hunt wskazuje, że jeśli „freudowska teoria o przeszłości jako wyznaczniku teraźniejszości i przyszłości jest prawdziwa wówczas – rzecz oczywista – człowiek nie ma wolnej woli, ale sterują nim siły podświadomości. Z tego wynika, że nie można pociągać go do odpowiedzialności”. 

Musimy wiedzieć, że Freud wykorzystując hipnotyczną regresję odkrył, że życie jego pacjentów było zagrzebanymi uczuciami i emocjami z dzieciństwa. I właśnie to stanowi jedną z podstawowych praktyk służb wewnętrznego uzdrawiania. Nie znajdziemy nigdzie w Biblii przykładu, aby ktoś grzebał w swojej przeszłości (dzieciństwie, życiu płodowym itp.) w celu weryfikacji swojego teraźniejszego życia. Współcześni uzdrawiacze wspomnień jednak, nie budują swoich służb na Biblii, ale na freudowskich ideach, które nie mają żadnego potwierdzenia.

Czy nie powinno nas zadziwić, że Freudowskie teorie są przedmiotem nie tylko kontrowersji wśród samego środowiska naukowego, ale równie często są traktowane jako „czcze twory umysłu” nie mające nic wspólnego z nauką? Samego Freuda trudno zdefiniować jako naukowca. Był on raczej filozofem, myśliciele, hosztaplerem i żydowskim mistykiem kabalistycznym. Dla wielu ludzi Freud traktowany niczym sam Bóg, rozpoczął proces wyzwalania się społeczeństw z religijnych szablonów czy też zapoczątkował proces naprawiania szkód jakie wyrządziło ludzkości chrześcijaństwo. Freud prywatnie selekcjonował pacjentów twierdząc, że niektórym nie opłaca się poświęcać swojego czasu. Odmawiając pewnego razu na zaproszenie jednego ze swoich korespondentów stwierdził, że nie może pozwolić sobie na podróż bo pewna zamożna klientka „mogłaby wyzdrowieć w czasie mej nieobecności”. Freud i jego następcy tak naprawdę nie dali człowiekowi nic nowego. Przedefiniowali znane od lat wierzenia okultystyczne i wprowadzili je, jako naukowe dobra ludzkości pozwalające na rozwój całych społeczeństw. Chcieli uwolnić człowieka od poczucia winy, uwolnić go od świadomości tego, że jest grzesznikiem odpowiedzialnym za swoje życie wobec Boga. I właśnie dlatego psychologia może być traktowana jako religia. Jako substytut Boga i Jego Prawdy.  Jak więc dzieci Boże dały się zwieść?