5sola.pl

Soli Deo Gloria

środa, 27 kwietnia 2016

Traktat napisany przez jednego z najbardziej zagorzałych obrońców zbawienia, które nie wymaga oddania swojego życia Panu Jezusowi, w taki sposób próbuje opisać odkupienie: „Nie ważne jak wielkie byłyby twoje wysiłki, nie jesteś w stanie zarobić albo zasłużyć na relację z Bogiem. Tylko „obiekt” twojej wiary, Jezus Chrystus, na to zasługuje.” Zgadzam się z tym. Jest to zgodne z nauczaniem Pisma Świętego (List do Tytusa 3:5-7).

Ale ten sam traktat w innym miejscu zawiera takie oto stwierdzenie: „Twoje osobiste grzechy nie stanowią problemu dla Boga”. Kiedy autor próbuje następnie wyjaśnić w praktyczny sposób czym jest wiara, pisze tak: „Możesz odpowiedzieć Bogu Ojcu po prostu przez osobiste wypowiedzenie w myślach słów – Wierzę w Chrystusa.”[1] 

Wszystko to sprowadza się do jednego – do wiary, która jest niczym więcej niż tylko umysłową zagrywką. „Wiara”, którą ów traktat opisuje jest niczym więcej niż powierzchownym przytaknięciem, skinieniem głową. To tylko intelektualna zgoda. 

Zane Hodges kładzie ten sam punkt ciężkości na aspekt intelektualny w przedstawionym przez niego opisie wiary: “To, czym naprawdę jest wiara, używając biblijnego języka, to przyjęcie świadectwa o Bogu. Jest wewnętrznym przekonaniem, że to, co Bóg mówi do nas przez ewangelię jest prawdą. To – i tylko to – jest zbawczą wiarą.”[2]

Postawmy zatem kilka pytań – czy jest to adekwatny opis tego co to znaczy wierzyć? Czy wiara jest czymś całkowicie pasywnym, biernym? Czy to prawda, że ludzie intuicyjnie wiedzą czy ich wiara jest prawdziwa? Czy wszyscy prawdziwie zbawieni ludzie mają pełne przekonanie o pewności swojego zbawienia? Czy może ktoś, kto nie jest prawdziwie wierzący, ulec kłamstwu, że jest? Czy może ktoś myśleć, że wierzy, gdy tak naprawdę nie wierzy? Czy istnieje coś takiego jak nieautentyczna wiara?

Pismo Święte w sposób jasny i powtarzalny odpowiada nam na te pytania. Apostołowie spostrzegali fałszywą wiarę jako bardzo prawdziwe i realne zagrożenie. Wiele listów, choć zaadresowanych do kościołów, zawierało ostrzeżenia, które ujawniały obawy apostołów co do niektórych członków tych kościołów, co do których podejrzewali, że nie są prawdziwymi wierzącymi. Dla przykładu Paweł w liście do kościoła w Koryncie napisał: „Poddawajcie samych siebie próbie: czy trwacie w wierze? Doświadczajcie siebie: czy dostrzegacie u siebie to, że Jezus Chrystus jest w was? Jeśli nie, to może rzeczywiście nie przeszliście próby.” (2 List do Koryntian 13:5). Piotr z kolei: “Dlatego, bracia, tym bardziej zadbajcie o stałość waszego powołania i wybrania. Dbając o te cechy, nigdy się nie potknięcie.” (2 List Piotra 1:10). 

Wyraźnie wybrzmiewa z tego stwierdzenie, że już w bardzo wczesnym kościele były pewne osoby, dla których wiara jawiła się jako pewnego rodzaju statyczna, wewnętrzna akceptacja pewnych faktów – akceptacja, o której nie powiedzielibyśmy, że jest czymś „ożywionym”. List Jakuba, prawdopodobnie najwcześniejszy z nowotestamentowych listów, w szczególny sposób zmierza się z tym błędem. Mogłoby się wydawać, że Jakub pisze w nim do dwudziestowiecznych obrońców wiary, która nie wymaga uczynienia Pana Jezusa Panem swojego życia. Pisze mianowicie, że ludzie mogą ulec złudzeniu, że wierzą, gdy tymczasem jest na odwrót, a jedynym czynnikiem, który pozwala nam odróżnić podrobioną wiarę od tej prawdziwej, jest prawe i dobre postępowanie, które jest pewnym i oczywistym owocem autentycznej wiary. 

Jedynie słuchanie

Jakub pisał: “Bądźcie także wykonawcami Słowa, a nie tylko słuchaczami, oszukującymi samych siebie” (List Jakuba 1:22). Jakub używa w tym celu rzeczownika (pōietai) – “wykonawcy Słowa” – zamiast bezpośredniego trybu rozkazującego (“wykonujcie Słowo”). Jakub opisuje bowiem charakterystyczne zachowanie, a nie jednorazowe aktywności. Jedną rzeczą jest walczyć, inną – być żołnierzem. Jedną rzeczą jest zbudować szopę, inną – być budowniczym. Jakub nie zachęca jedynie swoich odbiorców, żeby wykonywali Słowo; on po prostu mówi, że prawdziwi chrześcijanie są wykonawcami Słowa. To właśnie opisuje podstawową naturę tych, którzy wierzą i są zbawieni.
Prawdziwie wierzący nie mogą być jedynie słuchaczami. Greckie słowo oznaczające „słuchacza” to akroatēs, słowo używane na określenie uczniów uczęszczających na wykłady jako słuchacze. Osoba taka zazwyczaj tylko słucha wykładów, a zaliczenia i egzaminy są dla niej jedynie opcją, z które może skorzystać. We współczesnym nam kościele jest wielu ludzi, których podejście do tego, co określilibyśmy duchową prawdą, jest takie, jak podejście tych uczniów – słuchaczy, ludzi, którzy tylko pasywnie przyjmują Boże Słowo. Jednak przekaz Jakuba, ukazany w wersach 23-27, jest taki, że jedynie słuchanie Bożego Słowa prowadzi do bezużytecznej religii (w. 26). Innymi słowy, tylko słuchanie nie jest czymś lepszym niż niewiara albo otwarte odrzucenie. W rzeczy samej, jest gorsze! Ten, który tylko słucha to człowiek oświecony, ale nie przemieniony. Jakub powtarza w ten sposób tę prawdę, którą niewątpliwie usłyszał z pierwszej ręki, od samego Pana. Jezus usilnie ostrzegał przez błędem wynikającym ze słuchania, a nie czynienia (Mateusza 7:21-27), jak również czynił to apostoł Paweł (List do Rzymian 2:13-25).
Jakub pisze, że słuchanie bez przestrzegania jest oszukiwaniem samego siebie (w.22). Greckie słowo na „łudzenie się” (paralogizomai) oznacza “przekonywać przeciwko sobie”. Świadczy to o pokrzywionej logice. Ci, którzy wierzą, że słuchanie Słowa jest wystarczające poczynają całkowicie błędną kalkulację. Oszukują samych siebie.
Jakub przedstawia dwie ilustracje na zobrazowanie tych, którzy tylko słuchają w kontraście do tych, którzy słuchają oraz są posłuszni. 

Lustro

Słuchacz Słowa, w przeciwieństwie do wykonawcy, przypomina człowieka, który przygląda się swojej twarzy w lustrze. Przyjrzał się, odszedł i zaraz zapomniał, jak wygląda. Kto natomiast wniknął w doskonałe prawo wolności i trwa w nim, ten nie jest słuchaczem, który zapomina. Jest twórcą dzieła. I w swoim działaniu będzie on szczęśliwy”. (List Jakuba 1:23-25)
Ten, który nie wykonuje jest dosłownie nie wykonawcą, albo kimś nastawionym na słuchanie bez wykonywania. W przeciwieństwie do niektórych komentarzy, „przygląda się… w lustrze” nie oznacza szybkiego czy przypadkowego spojrzenia. Czasownik w tym miejscu użyty (katanoeō) oznacza “patrzeć uważnie, rozważnie, spostrzegawczo.” Jakub nie ma wcale na myśli tego, że człowiek ten nie przyglądał się wystarczająco długo, uważnie czy szczerze – ale że zaraz po tym odszedł, bez żadnego w konsekwencji podjęcia działania. „I zaraz zapomniał, jak wygląda” (w. 24). Ten werset jest przypomnieniem bezowocnej ziemi z Ew. Mateusza 13. Osoba, która usłyszy Słowo, ale jej serce nie odpowiada we właściwy sposób. A zatem i to, co zostało zasiane, nie jest w stanie wydać owocu. 

Jakub przedstawia całkowitą bezużyteczność pasywnego przyjmowania Słowa. W 1:21 opisuje postawę, jaka powinna charakteryzować przyjmowanie Słowa: „Dlatego odrzućcie wszystko, co budzi odrazę, całą niepotrzebną złość, i z łagodnością przyjmijcie zasiane w was Słowo, które może zbawić wasze dusze.” Spójnik „ale” na początku wersu 22 jest odpowiednikiem słowa „ponadto” albo „a zatem”, które pokazuje, że wers 22 nie jest przeciwieństwem, ale raczej rozszerzeniem polecenia z wersu 21. Innymi słowy, Jakub nie przekreśla tego, że przyjmowanie Słowa jest czymś wspaniałym – to znaczy słuchanie z aprobowaniem i zgadzaniem się z tym, co się słyszy – ale to nie jest wszystko. Musimy bowiem przyjmować tak, jak ci, którzy będą wykonawcami tego, co przyjmujemy. Niewykonawcy nie są prawdziwie wierzącymi osobami. 

Jakub dla ukazania kontrastu używa następującego przykładu. Przykładu efektywnego wykonawcy Słowa: „Kto natomiast wniknął w doskonałe prawo wolności i trwa w nim, ten nie jest słuchaczem, który zapomina. Jest twórcą dzieła. I w swoim działaniu będzie on szczęśliwy” (List Jakuba 1:25). Słowo przetłumaczone jako „wniknął” to w oryginale parakuptō, słowo użyte w Ewangelii Jana 20:5 na opisanie tego, jak Jan pochylił się, by zajrzeć do pustego grobu Jezusa. Słowo to także pada w 12 wersecie 1 rozdziału 1 Listu Piotra na opisanie aniołów, którzy pragną wejrzeć w sprawy dotyczące ewangelii. Oznacza ono głębsze i absorbujące spojrzenie, jak ktoś, kto pochyla się nad czymś, by lepiej się temu przyjrzeć. Hiebert pisał, że słowo to daje na myśl obraz mężczyzny schylającego się nad stołem, na którym leży lustro, żeby dokładniej zobaczyć, jaki obraz się w nim odbija.”[3] To pragnienie zrozumienia przyczyn, których zrozumienie wykracza daleko poza to, co nazwalibyśmy wiedzą książkową. 

To opis prawdziwego wierzącego. W przeciwieństwie do tego, który tylko słucha ten, który prawdziwie wierzy jest jak człowiek, który „pochyliwszy się nad lustrem, będąc zaabsorbowanym tym, co zobaczył, postanowił nie przestawać się w tym przeglądać i przestrzegać tego, czego go to naucza. Ta cecha jest kluczową różnicą, która odróżnia go od tego pierwszego.”[4]Opisując człowieka, który patrzy w Słowo, trwa w nim i jest w tym szczęśliwy jako efekt prawdziwego nawrócenia. 

Czy to znaczy, że wszyscy prawdziwie wierzący są wykonawcami Słowa? Tak. Czy zawsze w praktyczny sposób stosują Słowo? Nie – w przeciwny sposób zadanie pastorów byłoby stosunkowo proste. Wierzący upadają, czasem w bardzo okropny sposób. Ale nawet kiedy upadają, to jako prawdziwie wierzący nie ustąpią, gdyż ich natura i motywacja jest naturą i motywacją wykonawcy. Słowa Jakuba są zarówno przypomnieniem dla prawdziwie wierzących („wykonawców dzieła”, w.25), jak i wyzwaniem dla niewierzących, którzy identyfikują się z prawdą, ale nie są jej posłuszni (będący „słuchaczami, którzy zapominają”). 

Niepowściągliwy język

Jakub przedstawia jeszcze jedna sytuację na opisanie zwodniczej natury słuchania, które nie prowadzi do posłuszeństwa:
Jeśli ktoś sądzi, że jest pobożny, a nie powściąga języka swego, lecz oszukuje serce swoje, tego pobożność jest bezużyteczna. Czystą i nieskalaną pobożnością przed Bogiem i Ojcem jest to: nieść pomoc sierotom i wdowom w ich niedoli i zachowywać siebie niesplamionym przez świat.” (List Jakuba 1:26-27)
Każdy z nas boryka się z kontrolowaniem tego co mówimy. To przecież także Jakub pisał: „Dopuszczamy się bowiem wszyscy wielu uchybień; jeśli kto w mowie nie uchybia, ten jest mężem doskonałym, który i całe ciało może utrzymać na wodzy” (List Jakuba 3:2). Ale język tego człowieka? Jest jak nieokiełznany koń. Pozwala mu robić co chce, okłamując przy tym swoje serce (List Jakuba 1:26). I nie chodzi tu o to, że jest to jedynie przejściowy stan. Bo stan ten jest charakterystyczny dla natury takiego człowieka. Mimo że głosi swoją religijność, to jego charakter z tym oświadczeniem w ogóle nie współgra. Mimo że bez wątpienia uważa siebie samego za człowieka sprawiedliwego, jest w rzeczywistości w błędzie co do efektywności swojej religii. 

Pomimo widocznej na zewnątrz religijności takiego człowieka, jego nieustannie niekontrolowany język demonstruje jego oszukane i nieświęte serce, jako że „co z ust wychodzi, pochodzi z serca” (Ew. Mateusza 15:18). „Człowiek dobry z dobrego skarbca serca wydobywa dobro, a zły ze złego wydobywa zło; albowiem z obfitości serca mówią usta jego” (Ew. Łukasza 6:45).
Simon Kistemaker zwraca uwagę na ważność wyrażenia “oszukuje swoje własne serce”. 

To już trzeci raz Jakub poleca swoim odbiorcom, żeby nie oszukiwali siebie samych (1:16,22,26). Jako osoba odpowiedzialna za kościół jest w pełni świadomy fałszywej religii, będącej niczym innym jak zewnętrznym formalizmem. Zdaje sobie sprawę, że co prawda są ludzie, którzy po prostu mechanicznie służą Bogu, jednak to ich mowa ich zdradza. Ich religia zdradza tak naprawdę jej fałszywość. I choć sobie tego nie uzmysławiają, to przez słowa i zachowania – albo ich brak – oszukują samych siebie. Ich serce nie jest pojednane z Bogiem i z innymi braćmi, a ich próba ukrycia braku miłości jedynie potęguje sposób, w jaki siebie samych zwodzą. Ich religia jest bezużyteczna.[5]

Ich bezużyteczna religia stoi w wyraźnej opozycji do prawdziwej religii, która jest „czystą i nieskalaną … przed Bogiem i Ojcem” i która objawia się w tym, by „nieść pomoc sierotom i wdowom w ich niedoli i zachowywać siebie niesplamionym przez świat” (w. 27). I wcale nie chodzi tutaj Jakubowi o zdefiniowanie tego, czym jest religia, lecz raczej przedstawienie tej solidnej prawdy, od której tak naprawdę zaczął: że prawdziwa religia to coś więcej niż zwykłe słuchanie. Prawdziwa i zbawcza wiara będzie w nieunikniony sposób wiodła człowieka do wydawania dobrych owoców w dobrych czynach.

John MacArthur
Tłumaczył: Miszael 
Źródło: https://www.gty.org/Blog/B160418/the-faith-that-doesnt-work
 


[1] R.B. Thieme, Jr., “A Matter of Life [and] Death: The Gospel of Jesus Christ” (Houston: Thieme Bible Ministries, 1990), 10-12.
[2] Zane Hodges, Absolutely Free (Grand Rapids: Zondervan, 1989), 31.
[3] D. Edmund Hiebert, The Epistle of James (Chicago: Moody, 1979), 135-136.
[4] The Epistle of James, 135-136.
[5] Simon J. Kistemaker, Exposition of the Epistle of James (Grand Rapids: Baker, 1986), 64.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Pisanie tego artykułu doprowadziło do chwili, w której pojawiła się pokusa, choć oczywiście nie wiedziałem tego w momencie, gdy zaczynałem go pisać. W sobotę moje myśli były zajęte tematem osobistej świętości i tej radosnej rzeczywistości, jaka jest z nią związana – z faktu, że możesz być o wiele bardziej święty, niż kiedykolwiek wcześniej mógłbyś pomyśleć. W niedzielę myśli zacząłem przelewać na papier, pisząc o tym, że Bóg jest w stanie przemienić cię do takiego stopnia, że wykształcisz w sobie całkowicie nowe instynkty w stosunku do grzechu – to, co kiedyś wydawało się zachęcające i kuszące, teraz stało się odrażające. W poniedziałek mogłem niespodziewanie przekonać się, czy to wszystko jest prawdą. 

Bóg jest całkowicie i nieustannie zaangażowany w naszą świętość. Jest zaangażowany w naszą czystość, w nasze uśmiercanie grzechu. Jest tak bardzo zaangażowany, że odmieni całkowicie naszą relację z grzechem, nawet z tym, który najbardziej uwielbiamy. Zauważ, każdy z nas rozpoczyna swoje chrześcijańskie życie z grzechami, które są dla nas ogromnie pociągające, z grzechami, które głęboko w nas wykopały sobie okopy. Zastanawiamy się czy w ogóle możemy być od nich wolni. Zastanawiamy się, czy będziemy kiedykolwiek w stanie oprzeć się ich pokusom i czy kiedykolwiek zobaczymy w naszym życiu głęboką i trwałą przemianę. 

Kiedy dojrzewamy w naszym chrześcijańskim życiu to zaczynamy odczuwać wyzwanie, by pokonać takie grzechy. Weźmy dla przykładu osobę, która walczy z gniewem – słyszy ona kazanie, które naucza „Gniewajcie się, lecz nie grzeszcie; niech słońce nie zachodzi nad waszym gniewem i nie dawajcie diabłu przystępu (Efezjan 4:26-27). Zaczyna ona nagle widzieć swój grzech o wiele wyraźniej, woła do Boga o pomoc i zdeterminowany stacza walkę z diabłem, uśmiercając swój grzech. 

Osoba, dla której nie jest trudne zabrać coś więcej niż to, co jest jej należne natrafia w osobistym rozważaniu Pisma Świętego na takie słowa: „Kto kradnie, niech kraś przestanie i raczej ciężko pracuje, aby miał z czego wspierać potrzebujących” (4:28). Kruszy to jej serce. Prosi ona Boga o przebaczenie i szuka w Bożym Słowie co to znaczy żyć w prawy i szczery sposób.
Do osoby, która uwielbia plotkować nagle docierają słowa: „Niech z waszych ust nie wychodzi żadne zepsute słowo. Mówcie tylko o tym, co dobre, dla zbudowania w potrzebie, tak by na słuchających mogła spływać łaska (4:29). Rozumie ona przez to Boże wołanie do niej w wyniku czego nawraca się z tego grzechu i poświęca się mówieniu tylko tego, co może być dla kogoś zbudowaniem albo uleczeniem. 

Po pewnym czasie wszystkie te osoby zauważają, że walka, którą przychodzi im toczyć staje się łatwiejsza. Nadchodzi w końcu taki dzień, kiedy zdaje sobie sprawę, że minęły tygodnie odkąd ostatnio plotkowała, nadchodzi taki dzień, kiedy dostrzega, że już od miesięcy nie miał napadu złości i gniewu. Ale na tym tylko się nie kończy. Pewnego dnia odkrywa, że gdy nadchodzi pokusa plotkowania jej pierwszym instynktem w tej sytuacji jest odrzucenie tej sposobności i w zamian tego skorzystanie z możliwości mówienia tego, co może dać łaskę słuchającym.  Pewnego dnia odkrywa jedyną w swoim rodzaju sposobność wzbogacenia się czyimś kosztem i bez zastanawiania się odwraca się od tej sposobności, wybierając słuszną pracę własnych rąk, dzięki której będzie mógł wspomóc innych. 

Każda z tych osób rozumie jak bardzo została obdarzona łaską – przez Boga, który dał jej całkiem nowe reakcje względem grzechu. Podczas gdy ich starym instynktem było uleganie grzechowi, ich nowy mówi – powstrzymaj się. Podczas gdy ich stary instynkt był skierowany ku grzechowi, ich nowy – ku świętości. Teraz rozkoszują się w czynieniu tego, co prawe w obszarze, który był kiedyś źródłem tak wielu grzechów i tylu pokus. 

Właśnie o tym wszystkim rozmyślałem przez weekend. I nadszedł poniedziałek. Musiałem poszukać czegoś na Twitterze. Poszukiwania całkiem niewinne i z dobrymi intencjami – musiałem po prostu znaleźć coś, co miało mi pomóc w odpowiedzi na ważną wiadomość. I oto gdy pojawiły się wyniki wyszukiwania, na samej górze, w wysokiej rozdzielczości, wręcz niemożliwy by nie zauważyć, spoglądał na mnie pornograficzny obraz kobiety - przedstawiającej wszystko, co miała do zaoferowania i zapraszający mnie, by kliknąć po więcej.

Był taki czas, gdy tego typu obraz stanowiłby palącą pokusę. Był taki czas, gdy tego typu obraz stanowiłby wymówkę, by ulec – by powiedzieć: „Szatan skusił mnie i ledwo oparłem się tej sposobności”.

Ale nie tym razem. 

W ułamku sekundy moje serce, moje oczy i moja ręka zareagowały. Moje serce powiedziało „nie”, moje oczy odwróciły się a moja ręka zamknęła stronę internetową. To było natychmiastowe. To było wspaniałe. To było instynktowne. To był dar od Boga, który przemienia i obezwładnia pokuszenie ze strony diabła. Był to moment, by podziękować i uwielbić Boga. W końcu Bóg przemienił mnie na tym obszarze. Dał mi nowe pragnienia z pasującymi do nich, nowymi instynktami. I Jemu oddaję w tym chwałę.

Tim Challies
Tłumaczył: Miszael 
Źródło: http://www.challies.com/articles/the-holiness-instinct-and-the-unexpected-temptation

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Kilka wskazówek, które mogą być przydatne w naszym podejściu do studiowania Słowa Bożego:

1. Powinniśmy za wszelką cenę unikać eisegezy (wpisywanie czegoś w tekst) a skupić się na egzegezie (odczytywanie czegoś z tekstu). Naszym obowiązkiem jest wydobycie znaczenia z Biblii, a nie narzucanie jej jakiegoś sensu. Ta prosta zasada doprowadzi nas do stwierdzenia, że jeśli jakaś interpretacja jest niepewna, nic w danym fragmencie nie powinno być uczynione sprawą ortodoksyjnej wiary, a tekst niejasny zawsze musi ustąpić tekstowi jasnemu. Dlatego doktryny chrześcijańskie muszą być budowane na tekstach jasnych. Warto pamiętać o zasadzie reformatorów: „Biblia jest swoim własnym światem i dlatego Pismo interpretuje Pismo. Fragment niejasny musi ustąpić fragmentowi jasnemu”.

2. Zastosowanie reguł pobożnościowej szkoły interpretacji biblijnej pozwoli nam uniknąć schematyczności oraz sztywności w codziennym karmieniu się Słowem Bożym. Aby czytać Biblię jako Słowo Boga, trzeba ją czytać z gorącym oczekiwaniem, w rozmowie z Bogiem, z tęsknotą za spotkaniem z Ojcem, z postawą posłuszeństwa i przepełnionym uczuciem sercem.

3. Biblia nie jest celem, ona jest środkiem. Nie możemy studiować Biblii dla samego jej studiowania z pominięciem fundamentalnego celu, o którym pisał Paweł w Liście do Tymoteusza. Celem wszelkiej interpretacji jest skutek duchowy w życiu słuchaczy. Chrześcijaństwo jest Chrystocentryczne a nie księgocentryczne.

4. Niech naszym życiem rządzi pokora. Nauczmy się mówić: „nie wiem”. Nigdy nie powinniśmy w naszych doktrynach i przekonaniach religijnych wykraczać poza dowody biblijne.

5. Pamiętajmy, że istnieje jeden system prawdy w Biblii. Dlatego wszystkie doktryny muszą zgadzać się ze sobą. Nie możemy budować swojego życia na systemie, który jest niespójny, chaotyczny czy też zawierający w sobie wzajemnie wykluczające się założenia. Interpretacja danych fragmentów nigdy nie może pozostawać w sprzeczności z całą nauką Pisma na dany temat.

6. Powinniśmy sprzeciwiać się autorytatywnym ludziom, którzy pozbawieni pokory, stawiają znak równości pomiędzy swoją interpretacją a Bożym Objawieniem. Naszym obowiązkiem jest sprzeciwić się ograniczeniu wolności chrześcijańskiej przez ludzi, którzy wypowiadają swoje własne poglądy moralne z pewnością i autorytetem Pisma.

7. Nie możemy pozwolić, aby nasza pozycja teologiczna zniekształcała prawdę. Najlepszym przykładem jest przypowieść o 10 pannach: Teologowie arminiańscy posługują się nią aby wykazać, że chrześcijanie mogą odpaść od łaski. Obrońcy koncepcji drugiego błogosławieństwa widzą tutaj dowód błogosławieństwa. Kalwiniści posługują się tym tekstem, aby pokazać, że może istnieć przyznawania się wewnętrzne do wiary bez rzeczywistego udziału w zbawieniu. Inni próbują wydobyć z tekstu jakąś doktrynę o Duchu Świętym. Jeszcze inni widzą ją jako część programu proroczego. Tymczasem przypowieść ta jest prostą lekcją o duchowej gotowości. Jeden z reformatorów powiedział, że Pismo Święte nie jest piłką tenisową, którą możemy odbijać do woli. Jest ono Słowem Boga, którego nauki musimy rozpoznawać przez najbardziej bezstronne i obiektywne badanie tekstu.

8. Biblia jest księgą zasad a nie katalogiem szczegółowych wskazówek. Pismo nie jest kodeksem reguł prawnych gdyż wtedy doprowadziłoby nas do powierzchownej pobożności opartej na legalistycznych zasadach, a nie prawdziwej duchowości. Rzeczywisty postęp duchowy dokonuje się wtedy, gdy jesteśmy zostawieni sami sobie. Jeżeli istniałby szczegółowy kodeks do przestrzegania, to człowiek może spełnić jego wymagania bez przemiany serca.

9. Biblia podkreśla raczej wewnętrzną postawę niż zewnętrzne zachowania religijne. Prawdziwa duchowość jest działaniem utajonym zmierzającym w kierunku właściwych postaw, cech duchowych oraz owocu Ducha. Akcent kładziony na zewnętrzną religijność nie jest zgodny z biblijną perspektywą duchowości.

10. Kiedykolwiek zmuszamy Biblię, aby mówiła coś na temat konkretnych spraw naszego życia, popadamy w niebezpieczeństwo wróżenia, a stąd już tylko jeden krok do białej magii. Najlepszym przykładem jest zwyczaj otwierania Biblii i szukania jakiegoś fragmentu, który chcemy przyjąć jako wskazówkę od Boga. Ta metoda jest zbudowana na magicznej postawie i stawia wiarę chrześcijańską w śmiesznym świetle. „Jedynym sposobem rozpoznania woli Boga … jest poznanie jej przez żarliwie zastosowanie woli Boga zawartej w Piśmie. Skróty, takie jak wyrywanie wersetów z kontekstu, uzyskiwanie prowadzenia przez wersety podawane w przewodnikach do codziennej modlitwy lub otwieranie Biblii na podobieństwo rzucania kostką, są nie tylko bezużyteczne ale i zwodnicze”.

11.  Nauczyciel nie jest osobą, która ma prawo wygłaszania dowolnych kazań przed daną grupą ludzi. Jeżeli jest prawdziwym sługą Boga to jest związany służbą Słowa Bożego. Zbyt często wielu kaznodziejów, nawet pobożnych szczerych braci, wykorzystuje czas usługi na zwiastowanie swoich religijnych poglądów aniżeli Bożej prawdy. Prawdziwy sługa Chrystusa nie ma swobody zwiastowania tego co chce. Nie może manipulować poselstwem biblijnym, ale być rzetelnym świadkiem prawdy Ewangelii.

12. Jedną z najcenniejszych rad jakie przeczytałem w swoim życiu, było stwierdzenie Ramm’a: ”Zwycięstwo hermeneutyczne dokonane kosztem chrześcijańskiej miłości nie jest warte swojej ceny”.

13. Chcesz właściwie rozumieć Słowo Boże? Musisz posiadać głęboki szacunek dla Boga. Pokorę oraz bojaźń, która jest początkiem mądrości.

14. Módl się.

15. Na koniec dwa słowa do ludzi głoszących, że chrześcijaninowi wystarczy czytanie samej Biblii bez żadnej pomocy w formie komentarzy lub książek. Bracia, taka postawa naprawdę brzmi bardzo pobożnie i świętobliwie, ale zastanówmy się szczerze czy nie przemawia przez nią fałszywa pokora? Duchowa pycha pozwalająca na ignorowanie pracy wielu świętych ludzi obdarowanych Bożą mądrością w celu nauczania ludu Bożego? Czy rezygnacja z pomocy innych jest naprawdę prawdziwą ścieżką mądrości? Z własnego doświadczenia wiem, że składanie wielkich deklaracji o odłożeniu wszelkich książek i udaniu się wprost do Biblii wydaje się bardzo pobożne i duchowe, ale wskazuje na ukryty egotyzm. Być w szkole Ducha Świętego oznacza przyjęcie postawy pokory umysłu, wyrażającej się w pilności studiowania tego, czego Duch Święty nauczał innych ludzi na przestrzeni historii. J. C. Ryle napisał: "Uczenie się to dar, którym nie powinno się pogardzać. To tragiczny dzień, gdy książki przestają być cenione w Kościele”. Idąc za cenną wskazówką Spurgeon'a - czytajmy wiele dobrych książek, ale mieszkajmy w Biblii.


Kończąc warto przytoczyć słowa Jerrego Bridges’a, który zmusza nas do zadania pytania: Czy spędzasz czas z Bogiem, czy raczej zwyczajnie czytasz rozdział Biblii? Spędzanie czasu z Bogiem z pewnością zawiera czytanie Pisma, rozdziału, trzech wersetów, trzech rozdziałów lub jakiejkolwiek innej ilości. Jednak celem tego ma być spotkanie się z Bogiem, słuchanie tego, co On chce nam powiedzieć i odpowiadania Mu. Bridges pisze: „Za każdym razem, kiedy otwieram moją Biblię, mówię: Panie czy mogę dziś z Tobą spędzić czas? Czy będziesz do mnie mówić przez swoje Słowo? Czy mnie zachęcisz? Czy mnie pouczysz? Czy mnie napomnisz, jeśli tego potrzebuję? Panie widzisz czego mi dziś potrzeba. Przychodzę, by spędzić z Tobą czas”.