5sola.pl

Soli Deo Gloria

poniedziałek, 30 października 2017

Właściwie zrozumieć Ewangelię

poniedziałek, października 30, 2017 0 Comments
Zaczniemy dzisiaj, w formie wstępu, studium Listu do Galacjan napisanego przez wielkiego apostoła Pawła. To właściwy wybór dla nas, zważając na ten konkretny czas w naszym życiu, w życiu Kościoła i ewangelicznego chrześcijaństwa jeśli spojrzeć na jego aktualny stan. Jest to potężne, jasne zwiastowanie Ewangelii i jej skutków.

Apostoł Paweł jest oczywiście wielkim apostołem Nowego Testamentu, któremu powierzono odpowiedzialność wyjaśniania Ewangelii w najbardziej dokładny sposób. Dlatego napisał on wszystkie swoje listy, które w ten czy inny sposób wzbogacają nasze zrozumienie życia i służby, śmierci i zmartwychwstania, wniebowstąpienia i powrotu naszego Pana Jezusa Chrystusa; wszystko co obejmuje chwałę Dobrej Nowiny. Ważne abyśmy zrozumieli Ewangelię tak, jak jest ona przedstawiona przez Ducha Świętego w listach Pawła, w szczególności w Liście do Galacjan.

Ponadto, również w szerokim sensie, Galacjanie mieli bardzo silny wpływ na Reformację. Mamy teraz rok 2017. Pięćset lat temu w 1517 roku zakonnik augustiański Marcin Luter rozpoczął Reformację protestancką. Uczynił to spisując 95 tez, z których wszystkie potępiały praktyki systemu Kościoła katolickiego. Ogłosił te 95 tezy na drzwiach Rzymskokatolickiego kościoła w Wittenberdze w Niemczech; a ogłaszając je w gruncie rzeczy rozpoczął Reformację. Był to pierwszy wystrzał odpalony i z czasem usłyszany na całym świecie.

On zobaczył to, co było złe w Kościele katolickim. A w szczególności, gdy dotarł do 3 rozdziału Listu do Galacjan, wersetu 11 oraz słów, „Sprawiedliwy” – lub usprawiedliwiony - „z wiary żyć będzie”, po raz pierwszy zrozumiał prawdziwą Ewangelię.

Stwierdzenie to, oczywiście zacytowane jest ze Starego Testamentu, Księgi Habakuka 2:4. Paweł odnosi się do niego również w Rzymian 1:17. Odnosi się do niego właśnie tutaj w Galacjan 3:11, a trzeci raz w Nowym Testamencie w Hebrajczyków 10:38. Jest to bardzo zdecydowane stwierdzenie: „Sprawiedliwy – lub usprawiedliwiony - z wiary żyć będzie”. To rozpoczęło zrozumienie Ewangelii przez Lutra, doprowadziło do jego zbawienia, oraz dało moc i siłę jego służbie, gdy Bóg użył go jako kluczowej postaci w uzdrowieniu Ewangelii, znanym jako Reformacja. Ale cofnijmy się trochę w czasie.
Zanim Luter został trzeźwo myślącym teologiem był zdezorientowanym zakonnikiem.
Zanim został potężną siłą, był udręczoną porażką. Zanim osiągnął duchowy pokój, żył w nieustannym duchowym bólu. Luter miał depresję. Miał głęboką depresję. Był w takiej depresji i przytłoczeniu poczuciem winy, że żył w ciągłym niepokoju i strachu.

Pewnego razu, gdy jeszcze pracował jako profesor prawa, natknął się na burzę i piorun uderzył w ziemię bardzo blisko niego. Przeraziło go to do tego stopnia, że w tym momencie zobowiązał się wobec Boga, iż zostanie mnichem wierząc, że być może uderzenie pioruna może zdarzyć się ponownie i pozbawić go życia, jeśli by nie oddał się Bogu. Został zakonnikiem augustiańskim i wprowadził się do zakonu augustiańskiego.
W zakonie odkrył, że droga do zbawienia jest bardzo, bardzo trudna. W rzeczywistości była ona trudna nie tylko dla niego, ale dla każdego. Była tak trudna, że Kościół katolicki wynalazł miejsce zwane czyśćcem, a celem czyśćca było oczyszczenie z pozostałych grzechów konkretnych ludzi, którzy byli zbyt źli, aby iść do nieba lecz zbyt dobrzy by pójść do piekła.
I wyglądało na to, że było wielu ludzi zbyt złych dla nieba i zbyt dobrych dla piekła, którzy potrzebowali oczyszczania, a to podobno działo się właśnie w czyśćcu. Sądzę, że najlepsze na co mógł liczyć Luter to był czyściec, ponieważ czegokolwiek by nie zrobił, nie mógł przezwyciężyć swojej rzeczywistej grzeszności. Wewnętrznie przeżywał tortury spowodowane winą i strachem.

Zakonnicy tak bardzo bali się Boga i Jego gniewu, tak bardzo bali się Chrystusa i sprawiedliwego tronu Chrystusa i Jego Sądu, że zwrócili się do Marii. Maria, jak ich uczono, była bardziej współczująca od Ojca i Syna, więc zwracali się do niej, prosili ją o wstawiennictwo u Chrystusa, który miał się wstawiać u Ojca w ich imieniu, aby zapewnić im zbawienie. Zbawienie, na które w przeświadczeniu Lutra, on nie zasługiwał.
Luter panicznie bał się Boga i panicznie bał się Chrystusa. Nauczono go, jak wszystkich mnichów, że zbawienie jest z łaski, lecz na łaskę trzeba zasłużyć.
Innymi słowy, musisz osiągnąć pewien stopień zasług. Musisz uzbierać konkretną ilość dobrych uczynków i jeśli będziesz wystarczająco godny, Bóg obdarzy cię łaską. By więc stać się godnym, Luter uciekał się do ekstremum tak jak apostoł Paweł w rozdziale, który przeczytałem. Luter poddał się wszelkiej wyobrażalnej i niewyobrażalnej surowej dyscyplinie. Wyrzekł się wszelkiej własnej woli. Nauczono go, że skromne posiłki były drogą do zasług, których oczekiwał Bóg, więc jego dieta i pozostałych braci składała się głównie z wody i chleba.

Mówiono im, że gdy nosili niewygodne ubrania oraz wkładali specjalne wkładki do butów oraz pasy powodujące ból, to również dodawało im zasług. Więc poddał się skromnej diecie i niewygodnym ubraniom oraz wyparł się własnej woli. Praktykował również niezliczone nocne czuwania. Nawet żebrał, co wydaje się najbardziej upokarzające dla człowieka. I nawet gdy zakonnicy nie musieli żebrać, robili to gdyż sądzili, że w jakiś sposób osiągną zasługi, które zapewnią im łaskę. Pościł tak często, że jego przyjaciele obawiali się, że może umrzeć.

Wiedział, że nie posiada zasług, więc zrobił to, co mówiono rzymskim katolikom, zwrócił się z prośbą o udzielenie mu zasług innej osoby, które mogły być przekazane jemu. Oto jak to działało: niektóre osoby umierały posiadając więcej zasług niż potrzebowały. Nadmiar zasług kumulował się według Kościoła katolickiego w czymś zwanym skarbcem zasług, który był dostępny dla wiernych i mogli oni otrzymać dla siebie czyjeś dodatkowe zasługi, zależnie od swojej indywidualnej sytuacji. A oto jak: poprzez pielgrzymowanie i oddawanie czci relikwiom, na przykład rzekomym kościom Świętego Piotra, kawałkom krzyża, mleku z piersi Maryi lub krwi męczenników.
Luter na piechotę przemierzył 800 mil do i z Rzymu, a gdy tam dotarł skierował się ku Scala Sancta, świętym schodom, które miały być tymi schodami po których nasz Pan wszedł do sali sędziowskiej Piłata, a które przetransportowano do Rzymu.
Grzesznicy mogli zdobyć zasługi jeśli wchodzili na nie na kolanach, kłaniali się i całowali każdy stopień, w ten sposób zmierzając ku górze. Po spełnieniu tego uczynku i zapoznaniu się z Rzymem zobaczył więcej nieprawości niż w całym swoim życiu zakonnika z Wittenbergi i w całych Niemczech. Był tak przytłoczony grzechem, że spowiadał się nieustannie co 6 godzin. Wyznawał grzechy swemu spowiednikowi, Stapitzowi, który był tak wyczerpany tymi długimi spowiedziami, że powiedział do Lutra: „Nie wracaj chyba, że popełnisz cudzołóstwo. Starczy tych ciągłych spowiedzi.”

Nie miał pokoju ani zbawienia. Tym co doprowadzało Lutra do takiego stopnia strachu, było desperackie pragnienie pokoju z Bogiem, ponieważ rozumiał Boga, Boży gniew, Boży sąd oraz rzeczywistość wiecznego potępienia w piekle. Można to ująć tak: miał bojaźń Bożą. Bojaźń przed Bogiem jest konieczna, by grzesznik szukał pojednania z Nim. Tam gdzie nie ma bojaźni grzesznicy ślepo i lekkomyślnie idą do piekła. I naturalnie Rzymian 3 mówi o tym, że nie ma bojaźni przed ich oczami.

Bojaźń nie jest naturalna. Pycha jest naturalna. Grzesznicy muszą być uczeni bojaźni Bożej i tego właśnie Kościół katolicki uczył. 
Luter tak bardzo bał się Boga, że było to dla niego torturą. Chciał by Bóg mu przebaczył, chciał, by Bóg go akceptował. Pragnął uniknąć piekła i wejść do nieba. 
I nawet będąc zakonnikiem augustiańskim, robiąc wszystko co było w jego mocy, nie mógł uspokoić swojego serca i znaleźć ulgi od strachu i winy. Zadawał wielkie tortury swojej duszy i ciału. 

Oto cytat z Marcina Lutra: „Męczyłem siebie modlitwami, postami, czuwaniami i przebywaniem w zimnie, które mogło mnie zabić. Zadawałem sobie taki ból, jakiego już więcej sobie nie zadam”. Cała ta narzucona sobie tortura, razem z sakramentami, pielgrzymkami i innymi samoograniczeniami nie dawała mu pokoju, odpoczynku ani poczucia wybaczenia. Przeciwnie, wzmagały jego cierpienie. Robił wszystko co mógł, ale Bóg nie odpowiadał. Wiedział, że z natury jest grzesznikiem a jego uczynki są grzeszne, a Bóg z natury i w działaniu jest doskonale święty, a oddzielenie od Boga tak bezkresne, że sam nie był w stanie go pokonać i pozostawiony sam sobie nie mógłby zadowolić Boga. 
W rzeczywistości, Luter był przekonany, że niemożliwe było dla jakiegokolwiek grzesznika zadowolić Boga i być przez niego przyjętym. 
Zaczął więc uważać, że Bóg jest okrutny, brutalnie okrutny, i właściwie zaczął nienawidzić Boga. Przeczytam co napisał: „Nie kochałem a raczej nienawidziłem sprawiedliwego Boga, który karze grzeszników; a także potajemnie, jeśli nie bluźnierczo, z pewnością szemrając byłem zły na Boga i mówiłem:Czy nie wystarczy, że nieszczęśni grzesznicy są wiecznie zgubieni przez grzech pierworodny i złamani wymaganiami dziesięciorga przykazań, to Bóg jeszcze dodaje więcej bólu przez Ewangelię, zwłaszcza przez Ewangelię, która ostrzega nas przed Jego sprawiedliwym gniewem?”. I Luter dodaje: „Byłem wściekły na Boga w swoim gwałtownym i niespokojnym sumieniu.”

Można by się zastanowić gdzie taka wściekłość podziała się w dzisiejszy płyciznach chrześcijaństwa. Gdzie jest taka wściekłość? Gdzie jest taka bojaźń przed Bogiem i Jego świętym gniewem? Płycizny współczesnego chrześcijaństwa z jego fałszywą ewangelią nie wzbudzają takiej wściekłości, ponieważ nie przynoszą takiej bojaźni.

Jednak Marcin Luter znalazł w Biblii towarzysza, innego mężczyznę, który był w podobnym położeniu. Dręczyło go poczucie winy, strach, niepokój i przerażenie, i nie wiedział jak być sprawiedliwym przed Bogiem. Kto to był? Zwróćmy się do księgi Joba, księgi która najprawdopodobniej została spisana jako pierwsza w całej Biblii, zanim Mojżesz napisał pierwszą księgę. Wracając myślami do początków, gdy człowiek zaczyna stawać w obliczu Boga, zaczyna zadawać sobie nieuniknione pytanie.

Znajduje się ono w Księdze Hioba rozdziale 9 wersecie 2: „Jak mógłby mieć człowiek słuszność w obliczu Boga?” I mógłbym dodać, cała religia daje odpowiedź z piekła rodem. Tylko Ewangelia daje prawdziwą odpowiedź. Ale oto właściwe pytanie: „Jak mógłby mieć człowiek słuszność w obliczu Boga?”; „Jak mogę być usprawiedliwionym przed Bogiem?” To było pytanie Hioba.
Jak pamiętacie, Hiob był dobrym człowiekiem. Właściwe nie mógł być lepszym. W rozdziale pierwszym czytamy, że był: „nienaganny i prawy, bogobojny i stroniący od złego”. To najwyższy stopień prawości jaki można osiągnąć na ludzkim poziomie. I ten sam opis Hioba powtarza się w wersecie 8. Oto człowiek, który nie może być już lepszy. To człowiek prawy z ludzkiego punktu widzenia.

Dlaczego zadaje on pytanie z 9 rozdziału wersetu 2: „Jak mógłby mieć człowiek słuszność w obliczu Boga?”. Ponieważ dobry człowiek, nienaganny człowiek, człowiek o którym mówią z podziwem „No, no. Jego życie jest takie jak powinno być”, zupełnie jak apostoł Paweł, który, jeśli mierzono według Prawa był nienaganny. 
Jak więc dobry człowiek może nie być sprawiedliwy przed Bogiem? Odpowiedź brzmi: ponieważ bycie dobrym człowiekiem nie czyni cię sprawiedliwym przed Bogiem, ponieważ nie możesz być wystarczająco dobry.
Cóż, Hiob musiał to zrozumieć. Więc Hiobowi, dobremu człowiekowi, umierają wszystkie jego dzieci, traci cały swój majątek, całą ziemię, plony i zwierzęta, wszystko co miał zostaje zmarnowane. Traci zdrowie, jest chory, wszyscy jego synowie i córki umarli, wszystko co miał zginęło, jest wrakiem człowieka i mówi: „Panie, robię wszystko co mogę, by być najlepszym jak potrafię. Co się dzieje? Co jest przyczyną? Nie wiem co robić”.

W rozdziale 7 wersecie 3 mówi, że męczy go to dzień i noc „... noce męki były mi przeznaczone. Gdy się kładę mówię: Kiedyż nastanie dzień, abym wstał? A gdy nastanie wieczór, leżę pełen niepokoju aż do świtu. Moje ciało przyoblekło robactwo i strup ziemisty, moja skóra pokryła się bliznami i znów ropieje. Moje dni są szybsze niż tkackie czółenko i przemijają bez nadziei. Pomnij...” mówi do Pana, „że moje życie to tchnienie, moje oko już nigdy nie ujrzy szczęścia. Już wkrótce nie ujrzy mnie oko tego, który mnie widzi, twoje oczy zwrócą się ku mnie, ale mnie nie będzie”.

A w wersecie 11 mówi: „Dlatego też nie mogę dłużej powstrzymać ust swoich, będę mówił w utrapieniu mojego ducha, będę narzekał w goryczy mej duszy”. Oto jego skarga: Boże, co robisz? Jestem najlepszy jak tylko potrafię. „Czy jestem morzem lub potworem morskim, że straż ustawiasz dokoła mnie? Czy zagrażam ludziom? Gdy pomyślę: pocieszy mnie moje łoże, ulży narzekaniu memu moje posłanie, wtedy straszysz mnie snami i trwożysz mnie widziadłami, tak że wolałbym być uduszony i raczej ujrzeć śmierć niż moje boleści. Uprzykrzyło mi się życie, nie chcę żyć dłużej. Zaniechaj mnie bo moje dni są tylko tchnieniem”.

Czymże jest człowiek, że go tak bardzo cenisz i że nań zwracasz uwagę, że go nawiedzasz każdego poranku i każdej chwili doświadczasz? Kiedyż wreszcie odwrócisz wzrok ode mnie i zaniechasz mnie, abym przełknął moją ślinę? Jeśli zgrzeszyłem, to jaką szkodę ci wyrządziłem, o stróżu ludzi? Czemu mnie wziąłeś na swój cel, tak, że stałem się dla ciebie ciężarem. Czemu nie odpuszczasz mojego przestępstwa i mojej winy nie przebaczasz? Bo teraz w prochu ziemi się położę, a gdy mnie będziesz szukał nie będzie mnie.” Jest to głębokie zagubienie i katusze bardzo podobne do tych, które cierpiał Luter.

Następnie w rozdziale 8 pojawia się jeden z jego bezużytecznych przyjaciół Bildad z Szuach. „Wtedy odezwał się Bildad z Szuach i rzekł”. Teraz udzieli mu rady, pocieszenia rodem ze świata: „Jak długo będziesz tak mówił? Jak długo słowa twoich ust będą pędzić jak wiatr gwałtowny?” Jak długo będziesz tak ciągnął? Jak długo będziesz Bogu narzekał? Czy Bóg łamie prawo? Czy Wszechmogący nagina sprawiedliwość?”.

Gdy twoi synowie zgrzeszyli przeciwko niemu, wydał ich na łup ich występku” Zabił ich gdyż zgrzeszyli. To właśnie robi Bóg. Bóg nie nagina sprawiedliwości. On nie łamie prawa, on je wykonuje”. „Jeśli sam do Boga się zwrócisz i Wszechmocnego błagać będziesz o łaskę” - i oto właśnie mamy odpowiedź wszelkiej religii - „Jeśli będziesz czysty i prawy, wtedy na pewno ocknie się On ku twojemu dobru i przywróci ci godne mieszkanie”. Musisz być po prostu wystarczająco dobry. Oto odpowiedź wszystkich religii.

Poniżej w wersecie 20, Bildad kontynuuje: „Zaiste Bóg nigdy nie porzuca prawego i nie podaje ręki złoczyńcom. Jeszcze napełni śmiechem twoje usta i twoje wargi radosnym okrzykiem”. Wszystko co musisz zrobić to być prawym, nienagannym, czystym i bez skazy. To jest odpowiedź wszelkiej religii: Bądź dobrym człowiekiem.

A Hiob odpowiada w rozdziale 9: „Doprawdy, wiem, że tak jest”. Wiem, że Bóg jest sprawiedliwy i prawy. Wiem, że ważne jest abym był bez winy, wiem to. Ale nawet jeśli to: „Jak mógłby człowiek mieć słuszność w obliczu Boga?”. Zrobiłem wszystko co mogłem, a On mi nie wybaczył. Bóg nie przyjął mnie. Co mam zrobić? Spierać się z Nim? Jeśli zechcę się z Nim spierać, nie znajdę odpowiedzi ani na jedną rzecz z tysiąca. Nie mogę kłócić się z Bogiem, nie mam z Nim szans. „Ma On mądre serce i wielką moc; któż mu się oprze i wyjdzie cało?”.

On góry przenosi niepostrzeżenie, przewraca je w swym gniewie. Przesuwa ziemię z jej miejsca, tak że jej podstawy się chwieją. On każe słońcu, aby nie wschodziło, i na gwiazdy swą pieczęć kładzie. On sam rozpościera niebiosa i kroczy po falach morskich. On stworzył Niedźwiedzicę, Oriona, Plejady i Gwiazdozbiór Południa. Czyni wielkie, niezbadane rzeczy i cuda, którym nie ma miary.” Oto przechodzi koło mnie, a nie widzę go, mija a nie zauważam Go. Zabiera, co chce, a któż go zmusi do zwrotu? Któż mu powie: Co czynisz?” Nie wiem nawet gdzie On jest. Nie wiem kiedy przychodzi i odchodzi. Nie mogę się z Nim równać. W jaki sposób mogę dowiedzieć się jak być przed nim usprawiedliwionym?”.      

„Bóg nie cofa swego gniewu, przed nim ugięli się pomocnicy Rahaba.” - pewnego rodzaju bestii. „Jakże ja miałbym mu odpowiedzieć i jakich dobrać słów wobec niego? Choćbym miał i słuszność, nie otrzymałbym od niego odpowiedzi, mojego sędziego musiałbym błagać o litość. Choćbym go wzywał,  a On by mi odpowiedział, jeszcze nie uwierzyłbym, że mnie wysłuchał. Uderza mnie w nawałnicy i mnoży moje rany bez przyczyny. Nie pozwala mi odetchnąć lecz nasyca mnie goryczą. Jeśli chodzi o silę mocarza, oto On ją ma, a jeżeli o sąd, to kto go pozwie? Choćbym miał i słuszność, to własne moje usta potępiłyby mnie; A choćbym był i niewinny, to  i tak uznałby mnie za winnego.” innymi słowy: „W moich oczach jestem sprawiedliwy, w moich oczach jestem bez winy, lecz w jego Oczach jestem winny.”
Co mam zrobić by być usprawiedliwionym przed Bogiem? „Ale moje dni były szybsze niż goniec” - werset 25 – Jak jest moja przyszłość? Jak człowiek może usprawiedliwić się przed Bogiem? Ten rodzaj niepokoju, ten rodzaj strachu, ten rodzaj lęku przychodzi do serca osoby, która boi się Boga, obawia się sądu i Jego gniewu. Tego zwiastowania brakuje dziś w Kościele więc grzesznicy żyją w zwiedzeniu. Ciągle słyszą: „Bóg kocha cię bezwarunkowo”. Zmierzasz ku wiecznemu potępieniu bez Boga jeśli się z Nim nie pojednasz.
Pytanie Hioba to podstawowe pytanie każdej religii: „Jak człowiek może być usprawiedliwiony przed Bogiem?”. A Bildad podaje odpowiedź jaką podają wszyscy religijni ludzie: „Musisz być po prostu lepszy; musisz być bez skazy. Musisz być bardziej prawy, uczciwy.” Jest to pytanie psalmisty zadane w Psalmie 130, werset 3: „Jeżeli będziesz zważał na winy, Panie, któż się ostoi?” i w Psalmie 143:2: „Gdyż nikt z żyjących nie okaże się sprawiedliwym przed tobą!”.

Prorok Izajasz zmaga się z tym pytaniem w 64 rozdziale księgi Izajasza. Posłuchajmy wersetów 6 i 7: „I wszyscy staliśmy się podobni do tego co nieczyste, a wszystkie nasze cnoty są jak szata splugawiona, wszyscy więdniemy jak liść, a nasze przewinienia porywają nas jak wiatr. I nie ma nikogo kto by wzywał twojego imienia, kwapił się do uchwycenia się ciebie, gdyż zakryłeś swoje oblicze przed nami i oddałeś nas w moc naszych grzechów.”

Prorok Micheasz mówi w 6 rozdziale: „Z czym mam wystąpić przed Panem, pokłonić się Bogu Najwyższemu? Czy mam wystąpić przed nim z całopaleniami, z rocznymi cielętami? Czy Pan ma upodobanie w tysiącach baranów, w dziesiątkach tysięcy strumieni oliwy? Czy mam dać swojego pierworodnego za swoje przestępstwo, własne dziecko na oczyszczenie mojego grzechu?” innymi słowy pyta „Czy mam palić moje dzieci jak czciciele Molocha?”.
„Jak mogę być usprawiedliwiony przed Bogiem?”. To jest błagalne wołanie psalmistów, proroków, Hioba i Marcina Lutra. „Jak mogę uchronić się przed winą? Jak mam uniknąć śmierci? Jak mogę uchronić się przed wiecznym potępieniem? Jak mogę otrzymać życie wieczne i niebo?”. A wszystkie religie dają złą odpowiedź: „Bądź dobry. Bądź lepszy. Przygotuj sobie własną sprawiedliwość.”
Paweł zmierzył się z tym pytanie w Liście do Rzymian 10: „Bo nie znając usprawiedliwienia, które pochodzi od Boga, a własne usiłując ustanowić, nie podporządkowali się usprawiedliwieniu Bożemu” mówi Paweł. „Albowiem końcem zakonu jest Chrystus, aby był usprawiedliwiony, każdy kto wierzy”. To nie przychodzi przez uczynki lecz przez wiarę w Chrystusa, który zakończył tyranię Prawa.

Oto Ewangelia Pawła, i to właśnie odkrył Luter gdy nauczał z Listu do Galacjan. Więc w rzeczywistości są tylko dwie możliwości pokoju z Bogiem. Są to, jak Jezus je nazwał: droga wąska i droga szeroka. Na końcu tych dróg, według tego co się mówi, znajduje się niebo, ale wcale obie do niego nie prowadzą. 
Wąska droga jest drogą Ewangelii, drogą łaski, drogą wiary i prowadzi do życia. Szeroka droga jest drogą uczynków i religii, obiecuje niebo ale prowadzi prosto do piekła. Nie ma zbawienia poza wiarą w prawdziwą Ewangelię. Wszystkie inne przesłania, inne religie, inne ewangelie są demonicznym zwiedzeniem, religią od szatana w tej lub innej formie.
Dzisiaj mówienie o tym, że Ewangelia jest jedyną drogą do zbawienia, mówienie o tym co Paweł mówił w Galacjan 1: „Jeśli wam ktoś zwiastuje ewangelię odmienną od tej, którą przyjęliście, niech będzie przeklęty”, mówienie tak trudnym językiem nie jest dziś popularne. Kościół katolicki też tego nie lubi więc wymyślono coś co nazywa się naturalną teologią. I Kościół katolicki twierdzi, że ludzie bez dostępu do Biblii, bez Ewangelii, bez wiedzy o Chrystusie pojawią się w niebie i Królestwie Bożym. Będą pojednani z Bogiem. Będzie im przebaczone i otrzymają życie wieczne. Na podstawie czego?

Według Drugiego Soboru Watykańskiego zinterpretowanego przez papieża twierdzi się, że: „Ci, którzy żyją w zgodzie Ośmioma Błogosławieństwami i z miłością znoszą cierpienia wejdą do Królestwa Niebieskiego”. Więc jeśli jesteś ubogi, pokorny, w żałobie, cierpiący, bez Biblii, bez ewangelii, bez Chrystusa, będziesz w Królestwie Bożym. To właśnie nazywają naturalną teologią. Innymi słowy, jest naturalna droga do Boga jeśli będziesz żył według konkretnych moralnych zasad.

Protestanci wpadli na inny pomysł, coś co nazywają szerszą łaską i mówią, że Boża łaska jest większa niż chrześcijaństwo, jest szersza niż tylko Ewangelia. Jeden z autorów napisał: „Bóg ma więcej do powiedzenia na temat zbawienia niż to co stało się w I wieku w Palestynie”. Naprawdę? „Bóg ma więcej do powiedzenia na temat zbawienia niż to co stało się w I wieku w Palestynie”? Inaczej mówiąc, to co ten autor chce abyśmy uwierzyli – a kiedyś nazywał siebie ewangelicznym chrześcijaninem – to, że Bóg zbawia przez inne religie.
Raimon Panikkar napisał książkę zatytułowaną „Nieznany Chrystus Hinduizmu”. W tej książce napisał coś takiego: „Chrystus zbawia przez sakrament Hinduizmu.” Naprawdę? To tylko jeden przykład.

Widać to więc w klasycznym katolicyzmie, w idei naturalnej teologii. Widać to w protestantyzmie w szerszej łasce, że łaska Boga nie jest ograniczona tylko do Ewangelii. I nawet w ewangelikalizmie, jest coś co teraz nazywa się nową perspektywą Pawła. Główny wpływ tej myśli pochodzi od człowieka, który nazywa się N.T. Wright i jest brytyjskim teologiem. Napisał setki stron na temat ewangelii, wliczając w to bardzo grubą książkę o zmartwychwstaniu Chrystusa.

Przez lata służby przeczytałem wiele książek, jak należałoby oczekiwać, i przeczytałem również jego dzieła, które są masą zagmatwanych wieloznaczności, przeciwności i zaciemniania – akademickim szalbierstwem. Po przeczytaniu tego wszystkiego nie jestem w stanie powiedzieć wam w co on wierzy, ale mogę wam dokładnie powiedzieć w co on nie wierzy. Wyraża się on jasno tylko wtedy, gdy chce upewnić się, że wiemy w co on nie wierzy.
Zacytuję nową książkę N.T. Wrighta „Dzień, w którym zaczęła się rewolucja”. Oto cytat: „Nasze rozumienie zbawienia stało się na nowo pogaństwem, zastępując pojęcie Boga zabijającego Jezusa w celu zaspokojenia swego gniewu, prawdziwie biblijnym poglądem, który będziemy zgłębiać.” Więc on pogaństwem nazywa zastępczą ofiarę Jezusa, którego Bóg zabija w celu zaspokojenia swojego gniewu.

Dalej mówi, że: „Śmierć Chrystusa zamiast grzeszników jest bliższa pogańskiej idei zagniewanego bóstwa obłaskawianego ludzką ofiarą niż czemukolwiek w Pismach Izraela lub Nowego Testamentu.” A więc odrzuca on ofiarę zastępczą. Odrzuca Jezusa jako ofiarę wybraną przez Boga, który ma zginąć za nasz grzech.

Autor wyraża się bardzo jasno o tym, co odrzuca. Odrzuca pogląd, że nasze grzechy zostają przypisane Chrystusowi, odrzuca pogląd o przypisaniu nam Jego sprawiedliwości. „To nie jest ewangelia” - twierdzi - „to pogaństwo. Czcić Boga, który usprawiedliwia przez przypisanie” – mówi – to nonsens.”
Cytuję: „Jeśli użyć języka sali sądowej, mówienie, że sędzia przypisuje, przydaje, przekazuje lub w jakikolwiek inny sposób ceduje swoją sprawiedliwość na powoda lub oskarżonego nie ma najmniejszego sensu. Sprawiedliwość nie jest rzeczą, substancją czy gazem, który można przekazywać na sali sądowej. Daje to wrażenie prawniczej transakcji, zimnego interesu, prawie sztuczki wykonanej przez Boga, który jest logiczny i poprawny, ale którego nie chcielibyśmy czcić.”

Dalej mówi: „Nikt nie będzie usprawiedliwiony zanim nie znajdzie się w niebie”. I dodaje: „Muszę podkreślić, że doktryna o usprawiedliwieniu przez wiarę nie jest tym co Paweł uważa za ewangelię. Ewangelia to nie jest opis tego jak ludzie mają być zbawieni”. Naprawdę?

Zadziwia mnie to, że ludzie mogą to robić i nie boją się propagować tych idei. A wielu młodych ludzi, ewangelicznie wierzących młodych ludzi w seminariach i na uczelniach znajduje się pod wpływem Wrighta i wierzy w niewłaściwe rzeczy.
Propagować fałszywą ewangelię zaprzeczając prawdziwej Ewangelii i nie mieć bojaźni przed Bogiem ani poczucia winy, nie czuć przerażenia ani męczarni to być pozbawionym działania Ducha Świętego, który przekonuje o grzechu, sprawiedliwości i sądzie. 
Dobra wiadomość o Marcinie Lutrze to ta, że Duch Święty pracował nad jego duszą. Ale to właśnie świadomość Boga jako sprawiedliwego sędziego i gniewu Bożego objawionego przez Pismo było tym, co pobudziło jego duszę do strachu, aż wreszcie znalazł prawdę.
To, czego brak dziś w Kościele to ten strach. Gdzie są ci przerażeni ludzie? Gdzie są grzesznicy pełni postrachu? Gdzie niepokój? Gdzie drżenie przed Bogiem? Kto rozpowszechnia fałszywą ewangelię i nie odczuwa niczego prócz dumy jest w bardzo niebezpiecznym położeniu. Nie być zainteresowanym prawdziwą doktryną o usprawiedliwieniu, za to być szczęśliwym heretykiem, pełnym wieloznaczności, oznacza bycie w wielkim duchowym niebezpieczeństwie i oznacza bycie wielkim duchowym zagrożeniem dla tych, którzy poddają się twojemu wpływowi.
Jednak Luter był pod wpływem Pisma Świętego, które pokazało mu Boży gniew. Wiedział, że jego własne serce jest złe, jak i jego czyny. Tak jak Job, pragnął tylko jednego, wiedzieć jak być sprawiedliwym przed Bogiem. Rozpoczął więc nauczanie z Listu do Rzymian. Rzymian 1:17: „Sprawiedliwy z wiary żyć będzie”. I rozpoczął nauczanie z Galacjan 3:11: „Sprawiedliwy z wiary żyć będzie”. I kiedy czytał Galacjan oświeciło go i zrozumiał, że zbawienie nie jest z uczynków, nie przez zasługi lecz z łaski i tylko przez wiarę, a usprawiedliwiony żyje z wiary, a sprawiedliwość Boża jest przypisana wierzącemu grzesznikowi.
Kiedy Dobra Nowina dotarła do jego duszy, Duch Święty dał mu życie a pokój i radość zalały jego serce.
Było mu wybaczone, był przyjęty, pojednany, nawrócony, zaadoptowany i usprawiedliwiony wyłącznie przez wiarę. Luter napisał: „Przez wiarę w Chrystusa, zatem, sprawiedliwość Chrystusa staje się naszą sprawiedliwością a wszystko co On posiada staje się nasze. A raczej On sam staje się naszym. Ten, kto ufa Chrystusowi istnieje w Chrystusie. Jest jedno z Chrystusem, tym samym co On”. Galacjan 2:20: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus.”

Zwróćcie uwagę, że sprawa Ewangelii nie została ustalona 500 lat temu, ale została ustalona 2000 lat temu. Została ustalona w Listach do Galacjan i Rzymian oraz pozostałych księgach Pisma. Została ustalona i jest jasne, że „sprawiedliwość Boża” - jak to apostoł Paweł opisuje w liście do Rzymian 3:21 - „została objawiona niezależnie od zakonu, a świadczą o niej zakon i prorocy.”

To samo zbawienie jest poświadczone w Starym Testamencie. Jest to sprawiedliwość Boża, która przychodzi do grzesznika przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy uwierzą. „I są usprawiedliwieni” - werset 24 - „darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Jezusie Chrystusie”. Zbawienie jest z łaski przez wiarę, a sprawiedliwość Boża jest przypisana grzesznikowi, który uwierzy.

Usprawiedliwienie nie jest przez Prawo. Mówi o tym Galacjan 3:21. I o tym wersecie napisał Luter w swoim komentarzu do Galacjan: „Oto Paweł mówi, że żadne prawo nie jest samo w sobie dać życia, tylko zabija. Uczynki, spełniane nawet według prawa Bożego nie usprawiedliwiają nas przed Bogiem. Czynią z nas grzeszników. Nie uśmierzają Bożego gniewu, one go wzniecają. Nie przynoszą nam sprawiedliwości lecz ją utrudniają. Nie dają życia lecz zabijają i niszczą. Prawo samo w sobie nie usprawiedliwia lecz ma przeciwny skutek”.
Galacjan 3:10 mówi: „Bo wszyscy, którzy polegają na uczynkach zakonu, są pod przekleństwem”. Luter odkrył to, a potem odkrył wspaniałość Ewangelii, błogosławioną Ewangelię łaski i wiary w naszego Pana Jezusa Chrystusa. To jest Ewangelia. Ewangelia.
Jak człowiek może być usprawiedliwiony przed Bogiem? Jak? Przez sprawiedliwość Bożą daną mu przez wiarę w Chrystusa. Jak ostateczna jest ta Ewangelia? Wróćmy do Galacjan 1. Czy jest to jedyna Ewangelia? Werset 6: „Dziwię się, że tak prędko dajecie odwieść się od tego, który was powołał w łasce Chrystusowej do innej ewangelii; chociaż innej nie ma”. - ponieważ nie ma innej, cała reszta to nie Dobra Nowina, to zła nowina - „są tylko pewni ludzie, którzy was niepokoją i chcą przekręcić ewangelię Chrystusową”.

A więc jest mowa o innej ewangelii w wersecie 6 lub o przekręconej ewangelii w wersecie 7. A następnie mówi: „Ale choćbyśmy nawet my albo anioł z nieba zwiastował wam ewangelię odmienną od tej, którą myśmy wam zwiastowali, niech będzie przeklęty”.

To miał apostoł na myśli gdy pisał w 2 Koryntian, rozdział 11, werset 2: „Zabiegam bowiem o was z gorliwością Bożą, albowiem zaręczyłem was z jednym mężem, aby stawić przed Chrystusem dziewicę czystą. Obawiam się jednak” - dodaje Paweł w 11:3 - „ażeby, jak wąż chytrością swoją zwiódł Ewę, tak i myśli wasze nie zostały skażone i nie odwróciły się od szczerego oddania Chrystusowi. Bo gdy przychodzi ktoś i zwiastuje innego Jezusa, którego myśmy nie zwiastowali, lub gdy przyjmujecie innego ducha, którego nie otrzymaliście lub inną ewangelię, której nie przyjęliście, znosicie to z łatwością”.

Cóż za oskarżenie. Ktoś przychodzi z innym Jezusem, innym Duchem Świętym, inną ewangelią a wy to znosicie z łatwością, przyjmujecie go. To jest przerażające. 
Jakakolwiek forma błędnej ewangelii – ewangelii uczynków, ewangelii sukcesu, ewangelii teologii naturalnej, ewangelii szerszej łaski, nowej perspektywy Pawła lub jakkolwiek by ją nazwać – inna ewangelia nie ma być znoszona z łatwością. Ma być ona przeklęta.
Chciałbym zakończyć rozdziałem 5 Objawienia, gdzie znajdują się ostateczne słowa na temat wyjątkowości Ewangelii. Udajmy się do nieba i sprawdźmy, która Ewangelia jest świętowana w niebie. A jest tylko jedno niebo. Jaką Ewangelię świętuje niebo? Czy czci ewangelię uczynków i ludzkich zasług?
Objawienie rozdział 5, Jan widzi tron, werset 6: Oto stoi Baranek. Baranek przystępuje, bierze księgę z ręki Boga, który siedzi na tronie i rozpoczyna się wielbienie. Cztery postacie, stworzenia anielskie i 24 starców, którzy reprezentują uwielbiony Kościół padają przed Barankiem – Panem Jezusem Chrystusem, Barankiem Bożym – a każdy z nich ma harfę i czaszę pełną wonności, są to modlitwy świętych. I śpiewają nową pieśń. Teraz dowiecie się, która ewangelię świętuje się w niebie: „Godzien jesteś wziąć księgę i zdjąć jej pieczęcie, ponieważ zostałeś zabity i odkupiłeś dla Boga krwią swoją ludzi z każdego plemienia i języka, i ludu, i narodu”.

W jaki sposób przychodzimy przed Boże oblicze? Jesteśmy przynoszeni przez krew Chrystusa. To jest przez zastępczą ofiarę Chrystusa. Przez to: „I uczyniłeś z nich dla Boga naszego ród królewski i kapłanów, i będą królować na ziemi. A gdy spojrzałem, usłyszałem głos wielu aniołów wokoło tronu i postaci, i starców, a liczba ich wynosiła krocie tysięcy i tysiące tysięcy; i mówili głosem donośnym: Godzien jest ten Baranek zabity wziąć moc i bogactwo, i mądrość i siłę, i cześć ,i chwałę i błogosławieństwo. I słyszałem jak wszelkie stworzenie, które jest w niebie i na ziemi, i pod ziemią, i w morzu, i wszystko co w nich jest mówiło: Temu, który siedzi na tronie, i Barankowi, błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc na wieki wieków. A cztery postacie, reprezentujące aniołów, mówiły „amen”. A starcy, reprezentujący odkupiony Kościół, upadli i oddali pokłon”.
Całe uwielbienie nieba oddawane jest Barankowi, który przelał swą krew. To jedyna Ewangelia świętowana w niebie. To Ewangelia, którą głosi i której broni Paweł.
Ojcze, jesteśmy Ci ponownie wdzięczni, że powołałeś nas do siebie, że dałeś nam życie zamiast śmierci, światło za naszą ciemność, wzrok, za naszą ślepotę, wiedzę za naszą ignorancję, prawdę zamiast naszego kłamstwa. Jesteśmy wdzięczni, Panie, tak wdzięczni, że mogliśmy stać się Twoimi wiecznymi czcicielami, Jedynego, który zapewnił nam to cudowne, niezasłużone zbawienie z łaski przez wiarę w Chrystusa. Dziękujemy Ci za naszego Zbawiciela, dziękujemy za Jego ofiarę, i dziękujemy za dar życia wiecznego w Nim.

O Panie, modlę się, aby nikt nie wyszedł stąd nie rozumiejąc strasznej rzeczywistości Bożego gniewu, wyznaczonego wiecznego gniewu i kary, i aby nikt nie odwrócił się od łaski i przebaczenia, radości i pokoju, wiecznej miłości i zbawienia dla tych, którzy żałują za grzechy, nawet za grzech własnej sprawiedliwości, lecz aby przypadli ku twojej łasce, pokładając ufność w twoim Synu, jedynym Zbawicielu, Jezusie Chrystusie. Amen.

John MacArthur
Tłumaczenie: Katarzyna Lewandowska
źródło: https://www.gty.org/library/sermons-library/48-1


środa, 25 października 2017

Gwiazda Poranna, łac. Stella matutina, jest po słońcu i księżycu, największym obiektem na niebie. Tak naprawdę jest to nazwa planety Wenus, charakteryzującej się tym, że widać ją tuż przed wschodem słońca, kiedy inne gwiazdy stają się niewidoczne z powodu światła słonecznego. Pojawia się około godzinę przed świtem, w czasie poprzedzającym nastanie światłości. Ciemność nadal jest żywo obecna, ale ukazuje się również obietnica nadejścia poranku.

John Wycliffe z perspektywy historycznej znajduje się pomiędzy ciemnością a porannym brzaskiem słońca i z tego powodu nazywany jest „Jutrzenką Reformacji”. Jego życie świeciło jasnym promieniem tuż przed powstaniem wydarzenia, które na zawsze odmieniło losy tego świata – Reformacji Protestanckiej.

Jan Hus, inny wielki Reformator, niejednokrotnie wyrażał swój ogromny dług wdzięczności wobec Wycliffe’a. Marcin Luter żyjący wiele lat po jego śmierci, również wskazywał na wkład Wycliffe’a w powstanie i rozwój Reformacji. Luter stał na ramionach Husa, który z kolei opierał się na Johnie Wycliffie. Wszyscy jesteśmy dłużnikami tego wielkiego człowieka.

John Wycliffe urodził się około 1330 roku, a zmarł 30 grudnia 1384 roku. Żył w stuleciu naznaczonym rosnącym rozczarowaniem wobec Kościoła Rzymskokatolickiego. Znikczemnienie hierarchów kościelnych, a także brak pobożności sprawiały, że były to czasy niezadowolenia oraz ogromnego niepokoju. Ludzie byli całkowicie oddzieleni od Słowa Bożego. Większość ludzi nie słyszała nigdy nauczania Biblii, a przez to byli utrzymywani w kłamstwie przez fałszywą naukę Kościoła rzymskiego. Brak poznania i zrozumienia prawdy sprawiał, że to Watykan rozdysponowywał Bożą łaską uzależniając ludzi całkowicie od posługi kościoła.

Jednak długie lata królowania ciemności zaczęły powoli się kończyć. Na horyzoncie pojawiły się pierwsze promienie światła.

Tezy
Marcin Luter miał swoje słynne „95 tez”. Niewielu wie, ze John Wycliffe również posiadał swoją tezę, która wzbudziła trwającą do dzisiaj nienawiść Watykanu. Wycliffe napisał: „Jest jeden powszechny kościół poza którym nie ma zbawienia. Jego Głową jest Chrystus. Żaden papież nie ma prawa zawłaszczać tego tytułu”. Te i inne słowa potępiające papiestwo sprawiły, że arcybiskup Arundel w ten sposób pisał o nim w liście do papieża Jana XXIII: „Ten wstrętny i zapowietrzony osobnik o złym imieniu – John Wycliffe, syn starodawnego węża, prawdziwy zwiastun i dziecię antychrysta… aby dopełnić miary swej złości, postanowił zabrać się za nowe tłumaczenie Pisma na język ojczysty”.

W kolejnych latach ten Reformator rozwinął swoje stwierdzenie mówiąc, że papiestwo jest instytucją stworzoną przez człowieka i antychrystem. Nazywał papieża w jednym ze swoich kazań: „Ambitnym księdzem rzymskim, przeklętym wyzyskiwaczem i antychrystem". Papież Grzegorz XI potępił Wycliffe’a, co jednak nie przyniosło żadnego skutku z powodu koneksji Reformatora, który posiadał poparcie matki króla Ryszarda II, a także jego wuja, Jana z Gaunt.

Szczególnie dwie prace Wycliffe’a wywarły trwały i znaczący wpływ. W pierwszej Divine Dominion, podważył on supremację papieską stwierdzając, że każdy autorytet w kościele powinien pochodzić ze Słowa Bożego, a władza która lekceważy lub sprzeciwia się Biblii, nie powinna mieć żadnego autorytetu w kościele. W drugim dziele On Civil Dominion, Wycliffe stwierdził, że władze świeckie nie powinny wspierać urzędników kościelnych, którzy żyją w błędzie lub niemoralności. Nic więc dziwnego, że papież Grzegorz XI tak definitywnie sprzeciwił się temu Reformatorowi. 

Książki Wycliffe’a trafiły na listę ksiąg zakazanych, co jednak nie powstrzymało ich wpływu na życie i naukę Husa i Lutra. Niemiecki Reformator w swojej książce „Babilońska niewola kościoła” przedstawił podobne idee, które Wycliffe wygłosił w swoim dziele On Divine Dominion. Podobnie książka „Rady dla niemieckiej szlachty” opiera się na refleksjach Wycliffe’a zawartych w On Civil Dominion. Tak samo Thomas Cranmer, arcybiskup Canterbury, powoływał się na „heretyckie” idee Wycliffe’a starając się przekonać króla Henryka VIII do zerwania z Kościołem Rzymskokatolickim i ustanowienia Kościoła anglikańskiego.

Nic więc dziwnego, że Rzym chciał zniszczyć Wycliffe’a. Ten wielki mąż Boży odrzucił doktrynę transsubstancji, był wrogiem sprzedaży odpustów, a także sprzeciwił się nauce o czyśćcu. Kościół Rzymskokatolicki uznał go za heretyka, a jego szczątki wiele lat po śmierci zostały odkopane, ekskomunikowane i spalone.

Biblia Wycliffe’a
Wycliffe podobnie jak każdy chrześcijanin zbawiony z łaski, przez długie lata żył na duchowym cmentarzu jakim jest ten umarły w grzechu świat. To Boża łaska powołała go do życia, ukazując mu prawdy zawarte w Słowie Bożym. Ten angielski reformator zdawał sobie sprawę, że tylko Biblia stanowi jedyną drogę powrotu do Prawdy i uwolnienia człowieka z kajdan mroku.

W 1378 roku, Wycliffe napisał dzieło „Prawdy na temat Pisma Świętego”, w którym możemy dopatrzeć się początków fundamentalnej idei, na której była zbudowana cała Reformacja protestancka: Sola Scriptura (tylko Pismo). W swojej pracy Wycliffe stwierdził, że wszyscy ludzie mają prawo czytać Słowo Boże we własnym języku. W jego czasach jedynym dostępnym tłumaczeniem była łacińska Wulgata, której egzemplarze były przechowywane w kościołach. Prawdy Słowa Bożego były zatrzymywane przez Kościół Rzymskokatolicki i pilnie strzeżone. Samo udostępnienie Biblii niewiele pomogłoby ludziom, którzy i tak byli zdani na łaskę miejscowego kapłana, który jako jedyny mógł im powiedzieć, co mówi Słowo Boże. Każdy z nas bez trudu zauważy ogromne możliwości manipulacji i fałszowania Słowa Bożego, które przez długie lata pozwalały wzrastać potędze Kościoła Katolickiego.

Wycliffe postanowił poświęcić swoje życie na przetłumaczenie Biblii na język angielski. Zdawał sobie sprawę, że tłumaczenie Biblii na język ojczysty, było traktowane przez Rzym jako herezja i karane śmiercią. Jednak mocniej był przekonany w swoim sercu i sumieniu o prawdzie, że tylko Słowo Boże ma moc uwolnić ludzi spod niewoli papieskiej. Do jego pracy dołączyli inny ludzie tacy jak, Nicholas z Hereford i John Purvey, a ich wspólne wysiłki zakończyły się sukcesem – Biblią Wycliffe’a.

Lollardowie
Biblia Wycliffe’a składała się z setek ręcznie skopiowanych manuskryptów, które były rozpowszechniane przez zwolenników Wycliffe’a, tzw. „ubogich kapłanów”. Ta nazwa prawdopodobnie odzwierciedlała ich cechy zewnętrzne. O samym Wycliffie jeden z jego przyjaciół powiedział: „Jego postura była szczupła, schorowana i wyniszczona”. Ubodzy kapłani zapewne nie byli w lepszej kondycji. Wzbudzali w ludziach poczucie abominacji, jednak posiadali coś bezcennego, spisane Słowo Boże – Biblię w języku angielskim.

Ci kaznodzieje popularnie byli nazywani Lollardami. Ich nazwa prawdopodobnie wywodzi się z języka holenderskiego gdzie lollenoznaczało „mamrotać”. Głosili i czytali Słowo Boże po angielsku, nie po łacinie, stąd narażali się na liczne szykany duchowieństwa katolickiego, które wyśmiewało ich „bełkotliwą mowę”. Jednak pomimo sprzeciwu władz kościelnych, ruch Lollardów rósł w siłę, a w pewnym okresie był tak popularny, że zwykło się mówić, iż z dwóch napotkanych ludzi, jeden z pewnością był Lollardem. Ci wędrowni kaznodzieje, wyruszyli dla Bożego imienia, głosząc ludziom Ewangelię. 

Dziedzictwo
W 1415 roku Rada Konstancji, która spaliła na stosie Jana Husa, ogłosiła Wycliffe’a heretykiem. Ponad 40 lat po śmierci Reformatora, jego szczątki zostały wydobyte z grobu, publicznie spalone, a popiół wrzucony do rzeki Swift. Tak wielka była nienawiść Kościoła Katolickiego. Jednak nic nie mogło powstrzymać Bożej prawdy. Nawet największa nienawiść nie była w stanie zatrzymać procesu, który miał miejsce. Pierwsze promienie światła zaczęły rozpraszać ciemność, aby wkrótce rozświetlić Europę i świat.

28 grudnia 1384 roku Wycliffe doznał ciężkiego udaru i zmarł dwa dni później.
Gdybym miał podsumować życie tego wielkiego człowieka powiedziałbym: Tenebras lux – „po ciemności światło”.

W swojej suwerenności Bóg wykorzystał jego życie, aby dać nam Słowo Bożego. Kiedy Pismo zostało ponownie odkryte jako źródło Prawdy, Boże światło zaczęło świecić coraz jaśniej w sercach Bożych dzieci, co z kolei doprowadziło do wybuchu Reformacji, która na zawsze zmieniła oblicze tego świata.

Światło XVI wiecznej Reformacji rozproszyło ciemność ukazując chwałę Ewangelii. Wszyscy możemy być wdzięczni za życie sługi Bożego, Johna Wycliffe’a, „Jutrzenki Reformacji”.

adam rogulski

czwartek, 19 października 2017

W ciągu kilku ostatnich tygodni byłem świadkiem jak paru bliskich mi przyjaciół flirtowało z grzechem w przerażający sposób. Ci przyjaciele to osoby, które kochają Jezusa  bardzo mocno, jednak okoliczności, w których się znaleźli odsłoniły te obszary ich życia, którędy bardzo łatwo przedostać się kusicielowi.

I gdy tak zastanawiam się nad ich zmaganiami, a także nad swoim własnym błądzącym sercem, to przypomina mi się pewne napomnienie, które padło z ust kanclerza seminarium, Chucka Swindolla, podczas porannego nabożeństwa w kaplicy.

Gdy wchodził na podwyższenie, by stanąć za pulpitem widać było, że oprócz Biblii w jednej ręce i pisemnego oświadczenia w drugiej, niesie ze sobą pewien ciężar. Gdy zaczął mówić, podzielił się z nami historią pewnego pastora z naszego seminarium, który popadł w seksualny grzech, dyskwalifikując się tym samym ze służby i niszcząc swoją rodzinę.
Chuck Swindoll polecił nam też, byśmy sami rozważyli dokąd może doprowadzić nas grzech. Przez lata, które nastąpiły po tym dniu, często brałem sobie jego radę do serca i z niej korzystałem – zachęcam cię teraz, byś zrobił to samo.

Wyobraź sobie następstwa
Chciałbym przejść z tobą pewną ścieżkę, żeby pokazać ci co leży na drodze grzechu. I choć ten scenariusz odnosi się konkretnie do pastorów, to jednak ogólna idea stosuje się do każdego z nas.

Wyobraź sobie siebie pośród starszych swojego kościoła, którzy zgromadzili się specjalnie dla ciebie. Siedzisz tam pośród nich i mówisz im jak to zaprzepaściłeś ich zaufanie. Wyobraź sobie ich załamane twarze i poczuj ich załamane serca.

Posłuchaj jak zastanawiają się jak oznajmić to całej społeczności kościoła. Wyobraź sobie zmieszanie na twarzach całej wspólnoty, wyobraź sobie jaki skutek będzie to miało na tych, którzy tak często słyszeli ciebie mówiącego jak to Jezus jest lepszy niż jakakolwiek inna rzecz.

Wyobraź sobie jak imię Chrystusa będzie wyśmiewane w twoim środowisku, ale i nie tylko w nim.

Następnie wyobraź sobie jak wychodzisz stamtąd i zmierzasz do samochodu.
Przejeżdżasz drogą koło swojego domu, potem robisz jeszcze parę okrążeń po okolicy. Wyobraź sobie to miejsce – miejsce, gdzie wyprowadzałeś psa wraz ze swoimi dziećmi każdego wieczoru.

A teraz zatrzymaj się na podjeździe przed swoim domem i podejdź do frontowych drzwi.

Usłysz zbliżające się coraz szybciej kroki dzieci biegnących ci na przywitanie, rzucających się, by cię przytulić i mówiących: „Tata jest już w domu!”. Zobacz jak kochają cię i jakim zaufaniem cię darzą.

Pozwól niech to, co widzisz, wniknie w ciebie dogłębnie.

A teraz wyobraź siebie, gdy mówisz im, żeby poszły się pobawić, bo musisz pogadać o czymś z mamą. I gdy tak idziesz do kuchni, gdzie twoja żona wiernie wypełnia swoje obowiązki, spójrz na te uśmiechające się twarze na ścianach. Przypomnij sobie te szczęśliwe dni, które wspólnie spędziliście.
Zaprowadź swoją żonę do sypialni, trzymając ją za rękę.

Poproś by usiadła.

Poczuj, jak twoje serce bije coraz mocniej, poczuj jak w twoim gardle pojawia się jakaś nagła blokada.

Zobacz jej pytające oczy – „czy coś złego się stało?” I w tym momencie spójrz jak zaczyna płakać, gdy mówisz jej, że nie byłeś jej wierny.

Posłuchaj jak płacze.

Zobacz, jak po jej policzkach spływają łzy.

Poczuj jak w rozpaczy pada na kolana.

Wyobraź sobie te telefony do jej rodziców, a następnie do twoich. Wyobraź sobie tę ciszę po drugiej stronie słuchawki, która następuje gdy powiesz im co zrobiłeś.

Wyobraź sobie dzień, w którym gromadzisz swoje dzieci, by im wyjaśnić, że mamusia i tatuś będą teraz przez pewien czas mieszkali oddzielnie, że trzeba będzie sprzedać ten dom, który tak bardzo kochali.

Zobacz siebie zdejmującego te uśmiechnięte zdjęcia ze ścian i zaklejanie kartonów z nimi, niepewny czy kiedykolwiek jeszcze je stamtąd wyjmiesz.
Widzisz to? Widzisz to wszystko?

Grzech nie mówi ci o tym, prawda?

Grzech ukrywa metkę z ceną
Szatan nie mówi ci o tym, ile cię będzie kosztował twój grzech, ponieważ cena jest za wysoka.

On jest kłamcą (Jana 8:44) a jego siła tkwi w jego oszustwie (2 Kor. 11:3). On chce cię omamić, byś myślał, że grzech nie będzie cię wcale kosztował tyle, ile naprawdę będzie. Przecież nie musisz o wszystkim mówić. Przecież możesz w każdym momencie przestać. Przecież wcale tak wiele nie musisz poświęcić. Przecież nie doprowadzi cię to do wielkiego upadku. On mówi tylko kłamstwa.

Przyjacielu, grzech jest silniejszy niż ja czy ty kiedykolwiek zdołamy być.
I być może ty, który czytasz te słowa, stoisz teraz na rozdrożu. Sączyłeś już wystarczająco długo napój grzechu, aż w końcu stałeś się otruty jego kłamstwami. Szatan chce, byś pił tak długo, aż będziesz nim pijany i nie będziesz już w stanie dłużej rozważać Bożych ostrzeżeń o destrukcji, która leży przed tobą: „Bądźcie trzeźwi, czuwajcie, bo wasz przeciwnik, diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając, kogo by pożreć” (1 P 5:8).

Jeśli jesteś uwikłany w grzech, zadzwoń do zaufanego przyjaciela od razu i powiedz, że potrzebujesz pomocy. Nie czekaj kolejnej minuty. Grzech chce, byś myślał, że możesz w każdej chwili przestać o własnych siłach – nie wierz w to. Trzymanie rzeczy w tajemnicy jest gruntem, na którym grzech rośnie w siłę.

A jeśli myślisz, że to ci się nigdy nie przytrafi, to bądź ostrożny. „Tak więc kto myśli, że stoi, niech uważa, aby nie upadł” (1 Kor. 10:12).

Szatan nie będzie robił sobie nic z tego, czy słyszysz to ostrzeżenie czy nie, tak długo jak nie rozstaniesz się ze swoim grzechem. Rada Johna Owena jest wciąż aktualna: „Zabijaj grzech, albo on zabije ciebie.” Szatan chce zniszczyć twoje życie teraz. On chce teraz sprawić, że twoje serce stanie się zatwardziałe, a jedyne co odziedziczysz to wieczne spustoszenie.

Podnieś wzrok
Przyjacielu, Jezus jest wszechwystarczalnym Zbawicielem, który przelał swoją krew, by uratować cię od grzechu – zarówno na Dzień Sądu, jak i na każdy dzień przed tym Dniem. „Przystąpmy więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej chwili” (Hebr. 4:16).

Bez względu na to kim jesteś – pastorem czy nie, żonaty, zamężna czy nie, masz dzieci albo ich nie masz – wszyscy potrzebujemy łaski, żeby odeprzeć siłę kłamstwa grzechu. Szczęśliwie, Jezus obiecuje, że da nam potrzebną siłę.

Proś Boga, by pomógł zobaczyć koniec twojego grzechu – a następnie uciekaj do swojego Zbawcy. Niech trzeźwość z jaką zobaczysz koniec swojego grzechu sprawi, że podniesiesz wzrok ku miejscu, skąd może nadejść ci pomoc (Ps. 121:1).

Niech Bóg sprawi, że unikniemy ruiny, przed którą przestrzega Księga Przysłów: „Oddal od niej swą drogę i nie zbliżaj się do drzwi jej domu. Abyś nie oddał obcym twojej sławy, a twoich lat okrutnikowi. Aby obcy nie nasycili się twoim dobytkiem, a twój dorobek nie został w cudzym domu. I abyś nie jęczał u kresu swych dni, gdy twoja skóra i ciało będą zniszczone. I nie musiał powiedzieć: O, jakże nienawidziłem karności i moje serce gardziło upomnieniem! Nie słuchałem głosu moich wychowawców i nie nakłaniałem ucha ku tym, którzy mnie nauczali! O mało co nie wpadłem we wszelkie nieszczęście wśród zebrania i zgromadzenia.” (Prz. 5:8-14)

Łaskawy Panie, potrzebujemy pomocy. Spraw, byśmy myśleli trzeźwo. Spraw, byśmy byli czujni. Pozwól nam zobaczyć koniec naszego grzechu.

Garrett Kell
Źródło: https://www.thegospelcoalition.org/article/envision-the-end-of-your-sin

piątek, 13 października 2017

William Tyndale (1494-1536) był lingwistycznym geniuszem posługującym się ośmioma językami. John Fox, autor „Księgi Męczenników” pisze o nim jako o „błogosławionym męczenniku Chrystusa”. Jeden z jego biografów, Brian Edwards stwierdził, że Tyndale był nie tylko „sercem reformacji w Anglii” ale „sam był Reformacją w Anglii”.

Nazywany przez wielu „Apostołem Anglii”, Tyndale poprzez swoje monumentalne dzieło zmienił bieg historii całej cywilizacji zachodniej.
W czasach Tyndale’a jedyną tolerowaną Biblią w Anglii była łacińska Wulgata. Jej tłumaczenie dokonane przez Wycliffe’a zostało zakazane przez Synod Oxfordzki w 1408 roku, a kościół zagroził ekskomuniką każdemu kto chciałby czytać Biblię w swoim ojczystym języku. John Wycliffe jest często nazywany „jutrzenką Reformacji”, a jego dzieło stanowiło preludium do rozproszenia ciemności.

Lollardowie, ruch powstały w wyniku nauczania Wycliffe’a, rozpowszechniali angielskie wydanie Biblii, przez co byli bezlitośnie prześladowani i paleni na stosach. Warto wspomnieć, że nienawiść Kościoła Katolickiego była tak wielka, że papież Marcin V nakazał wykopać kości Wycliffe’a, zmiażdżyć je, spalić na popiół i wrzucić do rzeki Swift.

Dla nas ludzi żyjących w czasie ekumenicznej tolerancji, czymś niezrozumiałym jest sprzeciw Kościoła Rzymskokatolickiego wobec tłumaczenia Pisma Świętego na języki ojczyste. Lollardzi, którzy rozpowszechniali pierwsze manuskrypty angielskiego tłumaczenia, byli bezlitośnie prześladowani na mocy ustawy z 1401 roku de Haeretico Comburendo – „w sprawie palenia heretyków”. Przyjęta decyzją Parlamentu ustawa, była jedną z najsurowszych w historii Anglii.

Pierwszym męczennikiem był William Sawtrey, spalony na stosie w 1401 roku. Ten akt prawny wymierzony był przeciwko wszystkim tym, których poglądy w jakikolwiek sposób różniły się od wiary katolickiej. W praktyce oznaczał również, że każdy mógł zostać spalony żywcem przez Kościół Katolicki za zwykłe czytanie Biblii w języku angielskim. John Bale opisywał jak jako 11 letni chłopiec obserwował spalenie człowieka w Norwich za to, że był w posiadaniu Modlitwy Pańskiej przetłumaczonej na język angielski. John Fox relacjonuje jak w Coventry w 1519 siedmioro Lolladrów zostało spalonych żywcem za naukę swoich dzieci Modlitwy Pańskiej w języku angielskim.

Tyndale miał świadomość duchowej nędzy w której żył jego naród. Widział zepsucie kościoła, jego ignorancję i pychę. W 1520 roku miało miejsce wydarzenie, które rozpoczęło proces, który na zawsze zmienił historię. Tyndale przyjął posadę kapelana i wychowawcy dzieci w domu Sir Johna Walsha, który od czasu do czasu zapraszał wysokich dygnitarzy kościelnych. Podczas jednego ze spotkań, pewien człowiek powiedział: „Biblia nie jest nam potrzebna. Mówienie o przekładzie Biblii na język angielski, aby ludzie mgli ją czytać, jest po prostu głupotą. Wszystko, czego ludzie potrzebują, to słowo papieża. Możemy się obejść bez Bożych praw, ale nie bez praw papieskich!”. Tyndale w odpowiedzi stwierdził: „Nie dbam na papieży i na ich prawa; a jeśli Bóg oszczędzi moje życie, sprawię, że pewnego dnia chłopcy od pługa w Anglii będą znali Pismo Święte lepiej niż ty” (inne źródła podają: „lepiej niż papież”).

Ucieczka
W 1523 roku Tyndale wyjechał do Londynu, aby uzyskać oficjalne zezwolenie na swój projekt tłumaczenia. Zorganizował spotkanie z biskupem Londynu, Cuthbertem Tunstallem myśląc, że ten będzie przychylny tłumaczeniu Biblii. Tunstall jednak z wielką determinacją sprzeciwiał się rozpowszechnianiu idei Lutra. Obawiał się, że tłumaczenie Biblii na język angielski wywoła podobne skutki jakie miały miejsce w 1522 roku po wydaniu tłumaczenia Lutra w Niemczech. Tunstall miał świadomość, że przetłumaczona na ojczysty język Biblia, będzie podważać nauczanie Kościoła Katolickiego i może doprowadzić do sprzeciwu wobec supremacji Rzymu.

Tyndale zdał sobie sprawę, że musi opuścić kraj, aby zrealizować pragnienie przekazania Słowa Bożego swoim rodakom.

W sierpniu 1525 roku podróżował do Kolonii, gdzie zakończył swoje pierwsze tłumaczenie Nowego Testamentu. Znalazł drukarnię Petera Quentella, która miała opublikować jego pracę. Jednak pomimo prób zachowania w tajemnicy swojego planu, wiadomości o tłumaczeniu Tyndel’a wyciekły, a zagorzały przeciwnik reformacji, John Cochlaeus doprowadził do ataku na prasę Quentella. Tyndale uprzedzony o napaści, zabrał swoją pracę i uciekł do Wormacji. Stamtąd udał się do Antwerpii. Spedytorzy zaczęli przemycać jego tłumaczenie Biblii do Anglii. Pomimo intensywnych wysiłków władz kościoła oraz króla Henryka VIII, Biblia była rozpowszechniana.

W 1528 arcybiskup Jorku, kardynał Thomas Wolsey, wysłał na kontynent agentów, aby za wszelką cenę odnaleźli Tyndale’a. Determinacja włodarzy kościelnych, aby zniszczyć dzieło tłumaczenia Pisma była ogromna. Dopiero Harry Phillips, który w obliczu trudnej sytuacji finansowej przyjął propozycję biskupa Londynu, Johna Stokesley’a, zdołał doprowadzić do uwięzienia Tyndale’a. Phillips w 1533 roku przybył do Antwerpii gdzie udało mu się odnaleźć tłumacza, zdobyć jego zaufanie, a następnie go zdradzić.

Vilvoorde
Tyndale został uwięziony na zamku Vilvoorde, położonego niedaleko Brukseli. Przez 500 dni był więziony w chłodnym lochu gdzie prawie zamarzł na śmierć. Fox pisze, że w więzieniu Tyndale miał ogromny wpływ na swoich wrogów. W czasie jego niewoli nawrócił się strażnik, córka strażnika a także inni jego domownicy.

W sierpniu 1536 roku, Tyndale stanął przed sądem. Został potępiony jako heretyk i ekskomunikowany.

Karę śmierci wykonano 6 października 1536 roku. Został uduszony, a jego ciało zostało posypane prochem strzelniczym, a następnie spalone. Przed śmiercią wypowiedział słynne słowa: „Panie, otwórz oczy króla Anglii”.

„Panie, otwórz oczy króla Anglii”
Pan odpowiedział na wołanie swojego sługi w niesamowity sposób. Praca Tyndale’a stała się podstawą tłumaczenia Biblii Króla Jakuba. Ponad 85 procent tłumaczenia Nowego Testamentu oraz połowa Starego, zostały bezpośrednio zaczerpnięte z dzieła Tyndale’a.

Tyndale miał jedną pasję, jedno pragnienie. Dać Biblię, żywe Słowo Boże w ręce każdego człowieka w Anglii. Tyndale był nie tylko tłumaczem Biblii, ale także wielkim Reformatorem. Za Lutrem, Kalwinem i innymi mężami Bożymi, Tyndale twierdził, że człowiek zostaje usprawiedliwiony jedynie na podstawie wiary w Chrystusa. Odrzucił ludzkie tradycje oraz naukę Kościoła Katolickiego. Zaprzeczał wolności woli ukazując, że duchowo umarły grzesznik może być zbawiony tylko poprzez suwerenną łaskę Bożą.

Cierpiał dla prawdy i miłości dla Chrystusa.

Niech ostatnie słowa tego bohatera wiary, które napisał do swojego najlepszego przyjaciela w liście tuż przed spaleniem żywcem, będą nie tylko podsumowaniem naszych rozważań, ale także zachętą, aby być płomieniem dla Bożej chwały. Nawet za cenę własnego życia.

„Twój przypadek to Ewangelia Chrystusa, światło, które musi być karmione krwią wiary... Bo jeśli jesteśmy sponiewierani z powodu tego, że dobrze czynimy i z cierpliwością to znosimy - to jest to wszystko dzięki Bogu; do tego zostaliśmy powołani. Bo Chrystus, który nigdy nie zgrzeszył, również za nas cierpiał, zostawiając nam wzór do naśladowania. W tym pojęliśmy miłość - że oddał swoje życie za nas: zatem i my powinniśmy być gotowi oddać nasze życie za braci... Niech wasze ciało nie omdlewa. Jeśli wasz ból jest nie do zniesienia, pamiętajcie: „O cokolwiek poprosicie w moim imieniu, dam wam." I módlcie się do naszego Ojca w tym imieniu - a On złagodzi wasz ból, albo go skróci... Amen”.

adam rogulski