Uczniowie byli przestraszeni, a nawet więcej – przerażeni. Wiatr wył, a fale uderzały o łódź. Kilku z nich było niegdyś rybakami , którzy znali te wody, a także swoich współpracowników, którzy zostali zmiecieni w nagłej i narowistej nawałnicy. Dobrze wiedzieli, że sytuacja szybko staje się niebezpieczna. Dodatkowo, Jezus spał, odpoczywając w zadowoleniu na dolnym pokładzie łodzi. Jak On mógł być tak nieczuły? Czy nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa? Czy to w ogóle Go obchodzi?
Wreszcie uczniowie nie mogli dłużej tego znieść. „Mistrzu, Mistrzu giniemy!” Wstawaj! Co z Tobą nie tak?! Jezus obudził się. Jezus przemówił. Jezus zgromił sztorm nakazując mu odejść. I podobnie jak mrówka przed słoniem, ta wielka burza została rozproszona. Został jej zadany pokonujący cios i w jednej chwili została zastąpiona martwą ciszą.
Jezus zwrócił się do uczniów zadając im pytanie składające się z czterech krótkich słów: “Gdzie jest wasza wiara?”. No właśnie, gdzie.
Oczywiście, uczniowie mieli dobry pomysł. W kłopotach uciekli do Jezusa. W niepewności wołali do swojego mistrza. Jednakże, przyszli do Niego w strachu i wątpliwości, a nie w wierze. Jezus skierował do nich słowa upomnienia i łagodnej nagany. Kent Hughes zauważa ironię: To nie wielki sztorm obudził Jezusa, ale wątpliwości małych ludzi przebudziły Go z odpoczynku.
Ich strach doprowadził do wątpliwości w Jego dobroć, życzliwości i troskę o nich. Po tym wszystkim co widzieli, czego byli świadkami i czego doświadczyli, jak mogli być tak głupi? Jak mogli pozostawać tak naiwni?
Uczniowie przypuszczali, że doświadczają sztormu dokładnie w takim samym wymiarze jak Jezus. Przyjęli, że sztorm wydarzył się w życiu Jezusa w taki sam sposób jak i w ich. Ale to w ogóle nie miało miejsca, ponieważ On nie był jednym z nich.
Nawet gdy burza stała się doświadczeniem Jego życia, On pozostawał ponad nią. Nawet kiedy został przez nią złapany, cały czas znajdowała się pod Jego kontrolą. Nawet gdy to Go spotkało, stało się tak dla i przez Niego (Hbr 1:3). Ten wielki sztorm zawsze pozostawał w ręku tego wielkiego Boga. Nawet wiatr mógł wiać tylko na Jego polecenie, każda fala pojawiała się pod Jego ręką, każda kropla spadła na ziemię za Jego wiedzą, Jego przyzwoleniem, aprobatą i dla Jego zachwytu.
Zdumiewamy się brakiem wiary uczniów. Widzieli cud za cudem, przeżywając kolejne doświadczenia. Chodzili z Jezusem i byli przez Niego nauczani jako najbliżsi przyjaciele i sprzymierzeńcy. Jednak w chwili niepewności zapomnieli o tym wszystkim. Nie powinniśmy się tym zdumiewać. Jeśli jesteśmy uczciwi wobec siebie, to dobrze wiemy, że czynimy to samo.
Jak mówi Hughes: „Strach przychodzi, a wraz z nim odchodzą wszystkie powody zaufania – całe nasze doświadczenie z przeszłości oraz cała wiedza którą Bóg nam dał”.
Nasza wiara jest szokująco płytka w dniu niepewności. Nasze obawy szybko przytłaczają niewielką wiarę. Ta historia mówi nam, przypomina nam, zapewnia nas, że nie ma takiej sytuacji, która byłaby poza Bożą wiedzą. Nie ma takich warunków, które istniałyby poza Bożą kontrolą; nie ma okoliczności poza Jego mocą. Ten, który trzyma nas w czasie burzy jest tym samym, który utrzymuje burzę.
Oddaję ostatnie słowa Charlesowi Spurgeonowi: "Żaden z atrybutów Boga nie jest bardziej pocieszający w oczach Jego dzieci aniżeli Boża suwerenność. W najbardziej niesprzyjających okolicznościach, w najcięższych próbach - wierzą one, że to Jego suwerenność zarządziła te nieszczęścia, że to Jego suwerenność ma moc, by je unieważnić i to Jego suwerenność je uświęci. Nie ma takiej rzeczy, którą Boże dzieci powinny z większą gorliwością potwierdzać niż prawdę o tym, że ich Pan ma władzę nad wszystkim, co stworzył - Królowanie Boga nad każdym dziełem Jego rąk - Boży Tron i prawo, by zasiadał na tym Tronie... Gdyż Bóg, któremu ufamy jest Bogiem siedzącym na Tronie".
Tim Challies