5sola.pl

Soli Deo Gloria

wtorek, 31 grudnia 2019

asdasd

wtorek, grudnia 31, 2019 0 Comments


dzień, i wymieniają go jako dwudziesty piąty dzień Pachona [20 maj]. […] Określając dokładniej czas Jego Męki jedni odnoszą ją do szesnastego roku panowania cesarza Tyberiusza oraz datują na dwudziesty piąty dzień miesiąca Famenoth, inni znowu na dwudziesty piąty dzień miesiąca Farmuthi, jeszcze inni twierdzą, że Męka Zbawiciela przypadła na dziewiętnasty dzień miesiąca Farmuthi. 

Są i tacy, którzy powiadają, że powstanie (gr. γεγενσθαι)[7] Zbawiciela miało miejsce w miesiącu Farmuthi, w dniu dwudziestym czwartym lub dwudziestym piątym [24 lub 25 kwietnia]. 

Jeszcze i to trzeba dodać do obliczenia chronologicznego, to jest te dni, które zagadkowo obwieszcza Daniel w związku z zapowiedzią spustoszenia Jerozolimy: po jej zburzeniu dochodzi jeszcze siedem lat i jedenaście miesięcy panowania Wespazjana.”[8]

wtorek, 24 grudnia 2019

Mówiąc szczerze, nie wszystko jest wesołe i jasne. Dla niektórych czas Świąt Bożego Narodzenia to naprawdę najwspanialszy czas w ciągu roku, ale jednak wszyscy gdzieś w głębi samych siebie wiemy, że nie wszystko jest wesołe i jasne na tym świecie – nie wszystko jest wesołe i jasne w nas. Bywają takie Święta, kiedy bardziej niż inni odczuwamy jakiś ciężar.

Niektórzy są na tyle optymistycznie usposobieni, że potrafią świętować Boże Narodzenie nawet w trudnych okresach swojego życia. Ale dla niektórych cała ta mowa o radości i wesołości towarzyszącej Świętom sprawia, że ich smutki stają się jeszcze bardziej namacalne, a to co już było wystarczająco bolesne – boli jeszcze bardziej. Codzienne życie już jest wystarczająco trudne. Ale wydaje się jeszcze trudniejsze, gdy cały świat zdaje się śpiewać, dzwonić dzwoneczkami i zachowywać się tak, jakby wszystko stało się nagle wesołe. Presja, by poczuć radość Świąt sprawia, że ta radość jest jeszcze trudniejsza do osiągnięcia.

Prawdziwe Boże Narodzenie nie ignoruje jednak naszego bólu. Gdy otwieramy Pismo Święte na stronach opisujących pierwsze „Święta”, to dostrzegamy tam, że nie wszystko było radosne i jasne. Przebłyski radości padają na kotarę żalu i nieporządku. Te pierwsze promienie światła padły na krainę pełną ciemności.

Setki lat lud Boży czekał na spełnienie Bożych obietnic. Przez czterysta lat Bóg zdawał się milczeć – aż do czasu, gdy przemówił płaczem nowonarodzonego dziecka w Betlejem. Rozważmy wspólnie boleść, niedolę i strach tych pierwszy „Świąt”.
Maria i Józef

Spójrz najpierw na Marię. Bez wątpienia, wraz z posłaniem do niej anioła, w jej życiu zagościło wiele ekscytacji i oczekiwania. Ale wkrótce miały dać o sobie znać także dezorientacja i niezrozumienie. Narzeczona, ale jeszcze niezamężna. Wkrótce oczy jej rodzimego Nazaretu miały zacząć się jej bacznie przyglądać, czyniąc ją przedmiotem szeptów i osądów. Nawet trzy dekady później wrogowie jej Syna zagrywali tę samą kartę: „My nie urodziliśmy się z nierządu” (Ew. Jana 8:41). Skoro Jezus nie mógł  zostawić w tyle tego typu plotek, tym bardziej Maria.

Spójrz teraz na Józefa. Jego narzeczona okazała się być w ciąży zanim wstąpili w małżeństwo. Co za wstyd oznaczała ta wiadomość dla niego. Jak bardzo zraniony musiał się czuć, kiedy dowiedział się, że Maria oczekuje dziecka. Wydawała się taka wspaniała, taka czysta, taka wybrana w oczach Boga. Jakie marzenia Józefa musiały w ten sposób ulec zniszczeniu? Jakiego niepokoju musiał doświadczać w tych dniach, w tych godzinach, które upłynęły od czasu dowiedzenia się o ciąży Marii do czasu pojawienia się anioła w jego śnie. „Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć Marii, twojej żony. To, że spodziewa się dziecka, sprawił Duch Święty” (Ewangelia Mateusza 1:20).

czwartek, 19 grudnia 2019





Chrześcijanie zaczęli wskazywać na 25 grudnia lub 6 stycznia jako dzień narodzin Jezusa na długo przed tym, jak poganie zaczęli odchodzić tego dnia swoje święta. Tym samym twierdzenia, jakoby chrześcijanie umiejscowili tego dnia swoje święto, tak by zastąpić nim pogańskie święta (lub co gorsza połączyć je), jest z historycznego punktu widzenia bezpodstawne i po prostu fałszywe.





Najwcześniejsze inskrypcje mówiące o pogańskim święcie Sol Invictus (łac. Słońce Niezwyciężone) nie zawierają informacji o dniu, w którym je obchodzono. Pierwsza wzmianka o tym, że święto to obchodzono 25 grudnia pojawia się w wykazie obchodów pogańskich zawartym w Chronografii Filokalusa z 354 roku.




Tym samym, prawdopodobne jest stwierdzenie, iż to poganie przenieśli swoje święto na 25 grudnia, by konkurować z chrześcijanami, którzy w tym czasie posiadali już wolność wyznawania swojej wiary i cieszyli się znaczą popularnością w Cesarstwie Rzymskim. Thomas J. Talley wskazuje, że całkiem prawdopodobnie to cesarz Aurelian (270 – 275 n.e.) umieścił Sol Invictus 25 grudnia, by konkurować z chrześcijanami, którzy tego dnia odchodzili swoje święto.[1]





Oprócz Sol Invictus, inni wskazują na Saturnalia, czyli święto które obchodzono ku czci boga rolnictwa Saturna, jednak według historycznych świadectw święto to, chociaż trwało kilka dni, nie obejmowało 25 grudnia. Jak wskazuje pogański pisarz Makrobiusz (IV/V w.), święto to zaczynało się 14 dni przed początkiem stycznia, co odpowiadałoby dacie 17 grudnia oraz trwało nie dłużej niż 3 dni.[2]





Twierdzenie, jakoby chrześcijanie wybrali 25 grudnia jako dzień narodzin Jezusa, ze względu na to, iż tego dnia narodziło się wielu pogańskich bogów (czy to Mitra czy kogokolwiek inny) jest również fałszywe.


Wszelkie wzmianki dotyczące tego dnia pochodzą z znaczenie późniejszych źródeł. Przykładowo twierdzi się, że Mitra narodził się z dziewicy 25 grudnia. Nie jest to prawdą. Jeśli chodzi o grecko-rzymską wersję Mitry (było kilka różnych wersji Mitry, m.in. perska) to wiemy, iż Mitra narodził się nie z dziewicy, ale z kamienia.[3] Potwierdza to Kommodian (V w.), który ironicznie pisał, że chociaż Mitra nosił przydomek „Niezwyciężony”, to zwyciężyła go skała, bo to ona go poczęła.[4] Inne wersje Mitry również nie narodziły się z dziewicy. Jedynym świadectwem jakoby narodziny Mitry odchodzono 25 grudnia jest wspominany już wykaz pogańskich obchodów zawarty w Chronografii Filokalusa z 354 roku.[5] Tym samym bardziej prawdopodobne jest to, że to poganie zaczerpnęli tę datę od chrześcijan, a nie odwrotnie.





Najstarsze świadectwo tego, iż chrześcijanie próbowali ustalić dzień narodzin Pan pochodzi od Klemensa Aleksandryjskiego (ok. 150 - ok. 212), który pisze: „Pan nasz urodził się w roku dwudziestym ósmym panowania Augusta, gdy po raz pierwszy zarządzono spis ludności. A że to jest prawdą, wynika ze słów Ewangelii według Łukasza: „W piętnastym roku panowania cesarza Tyberiusza ( ... ) Pan dał polecenie Janowi, synowi Zachariasza (...)” (Łk 3,1). I znowu u tegoż samego Ewangelisty jest powiedziane: „Jezus przystępując do chrztu miał niespełna lat trzydzieści” (por. Łk 3,23). A że tylko przez rok jeden miał głosić swą naukę, to również tak jest napisane: „posłał mnie głosić rok łaski Pana” (Por. Łk 4,19; Iz 61,2). To powiedział i prorok, i Ewangelia.


Zatem piętnaście lat panowania Tyberiusza i piętnaście lat panowania Augusta: wypełniają lat trzydzieści do chwili Jego Męki. Od czasu Jego Męki aż do zburzenia Jerozolimy upływa lat czterdzieści dwa, miesięcy trzy; zaś od zburzenia Jerozolimy do śmierci Kommodusa - lat sto dwadzieścia dwa, miesięcy dziesięć, dni trzynaście. A zatem od urodzin Pana aż do śmierci Kommodusa cały ten okres wynosi sto dziewięćdziesiąt cztery lata, jeden miesiąc, trzynaście dni.


Niektórzy pragną ustalić jeszcze ściślej w związku z poczęciem (gr. γενέσει)[6] Zbawiciela nie tylko rok, lecz nawet dzień, i wymieniają go jako dwudziesty piąty dzień Pachona [20 maj]. […] Określając dokładniej czas Jego Męki jedni odnoszą ją do szesnastego roku panowania cesarza Tyberiusza oraz datują na dwudziesty piąty dzień miesiąca Famenoth, inni znowu na dwudziesty piąty dzień miesiąca Farmuthi, jeszcze inni twierdzą, że Męka Zbawiciela przypadła na dziewiętnasty dzień miesiąca Farmuthi. Są i tacy, którzy powiadają, że powstanie (gr. γεγενῆσθαι)[7] Zbawiciela miało miejsce w miesiącu Farmuthi, w dniu dwudziestym czwartym lub dwudziestym piątym [24 lub 25 kwietnia]. Jeszcze i to trzeba dodać do obliczenia chronologicznego, to jest te dni, które zagadkowo obwieszcza Daniel w związku z zapowiedzią spustoszenia Jerozolimy: po jej zburzeniu dochodzi jeszcze siedem lat i jedenaście miesięcy panowania Wespazjana.”[8]








Klemens podaje kilka dat związanych z narodzinami, poczęciem i śmiercią Mesjasza. Niektórzy nie rozróżniają pomiędzy poczęciem i narodzinami i tym samym twierdzą, iż Klemens podaj tutaj kilka dat określających narodziny Jezusa. Jednakże zastosowany tutaj termin „γένεσις” (genesis) dotyczy poczęcia, co widać np. w Kobierce III.12.83.2[9] oraz innych dziełach z tego samego okresu.[10]





Poczęcie: 25 Pachona lub 24/25 Farmuthi (według kalendarza juliańskiego: 20 maja lub 19/20 kwietnia).


Narodzenie: 194 lata, 1 miesiąc i 13 dni po śmierci Kommodusa.





Śmierć: 25 Famenoth lub 19/25 Farmuthi (według kalendarza juliańskiego: 21 marca lub 14/20 kwietnia).





Z wypowiedzi tej widać, iż nie były to rozważania, w których chrześcijanie próbowali dopasować się do pogańskich świąt, ale były to rozważania, które brały pod uwagę różne teksty biblijne, wyliczenia, odniesienia do tego, kto ile rządził, w jakich czasach panował itd. Najważniejszą informacją, jaką podaje Klemens jest to, iż „od urodzin Pana aż do śmierci Kommodusa cały ten okres wynosi sto dziewięćdziesiąt cztery lata, jeden miesiąc, trzynaście dni”.


Jest to bardzo precyzyjna informacja, którą możemy wykorzystać, ponieważ wiemy dokładnie kiedy cesarz rzymski Kommodus umarł – stało się to 31 grudnia 192 n.e. Gdy odejmiemy od tej daty, podaną przez Klemensa liczbę, otrzymamy 17/18 listopada, jednak jeśli weźmiemy pod uwagę to, iż podany przez Klemensa okres 194 lat, 1 miesiąca i 13 dni, mógł być liczony według starszego egipskiego kalendarza, który powoli ustępował z pola, to okaże się, że data narodzin padnie na 5/6 stycznia, czyli tradycyjną na Wschodzie datę narodzin Jezusa.[11]





Najważniejszym świadectwem potwierdzającym 25 grudnia wśród chrześcijan są dzieła Hipolita Rzymskiego (170 – 235 n.e.). Niezależnie od tego, czy miał on rację i rzeczywiście można wskazać na ten konkretny dzień jako dzień narodzin Pańskich, faktem jest, że chrześcijanie próbując ustalić datę narodzin Jezusa, nie wykorzystywali do tego pogańskich świadectw czy też nie starali się zastąpić ich świąt, chrześcijańskimi świętami.





Jesteśmy w posiadaniu trzech dzieł Hipolita (Komentarz do Księgi Daniela, Kanon Hipolita i Kroniki), które związane są w obliczeniem daty narodzin Jezusa. W „Komentarzu do Księgi Daniela” 4.23.3 (powstałym gdzieś między 202 a 211 r. n.e.) podaje on datę 25 grudnia, jako dzień narodzin Pana: „Pierwsze przyjście naszego Pana w ciele, kiedy narodził się On w Betlejem, miało miejsce ósmego dnia przed kalendami styczniowymi [tj. 25 grudnia] w środę, w czterdziestym drugim roku panowania cesarza Augusta, pięć tysięcy pięćset lat od Adama.” (Komentarz do Księgi Daniela 4.23.3)[12]





Ze względu na pewne trudności jeśli chodzi o zachowane rękopisy zawierające ten ustęp oraz ze względu na błędną interpretację słów Hipolita zawartych w jego Kanonie wielu[13] stwierdza, iż według Hipolita Jezus narodził się w marcu/kwietniu. Jednak jak wykazał[14] to Thomas Schmidt, termin „γένεσις” (genesis)[15] u Hipolita (podobnie z reszta, jak u omawianego wcześniej Klemensa, nie odnosi się do narodzin, ale poczęcia i tym samym, według Hipolita, marzec/kwiecień odnoszą się nie do narodzin, ale poczęcia Jezusa.





Również znaczenie później, bo w IV wieku, ludzie tacy jak Augustyn, Hieronim czy Chryzostom (386 n.e.)[16] znając już święto Bożego Narodzenia, wskazywali na starożytność tej tradycji i tłumaczyło datę nie w oparciu o jakieś pogańskie święta, ale w oparciu wyliczenia, dane biblijne, spisy ludności i to, iż święto to chrześcijanie znali już od dawna.


Przykładowo Chryzostom w swoim kazaniu na Boże Narodzenie przedstawia taką linię argumentacji: 1) Ojciec Jana Chrzciciela, Zachariasz był najwyższym kapłanem, który w Łk 1,8-11 udaje się złożyć ofiarę 2) Ofiara ta zostaje złożona w dniu żydowskiego święta Przebłagania (Jom Kipur – jest to 10 dzień tiszri). 3) „A gdy upłynęły dni jego posługi kapłańskiej, powrócił do swego domu” (Łk 1, 23) i zajął się swoją żoną, dzięki czemu poczęła. 4) Znając dzień poczęcia Jana Chrzciciela, można określić datę poczęcia Jezusa, które miało miejsce 6 miesięcy później – według Chryzostoma 25 marca. 5) Po 9 miesiącach Jezus rodzi się i tak oto mamy 25 grudnia.


Bez względu na to, czy Chryzostoma miał rację, czy też po prostu spoglądając na już istniejące święto i konkretną datę próbował on dopasować swoje dane, tak by otrzymać 25 grudnia, to świadectwa takie jak te pokazują, iż chrześcijanie posiadali swoje (niepogańskie) powody, by świętować w konkretny dzień narodzenia Mesjasza.[17]





Bibliografia:


Roger T. Beckwith, Calendar and Chronology, Jewish and Christian: Biblical, Intertestamental and Patristic Studies, Brill Academic Publishers Leiden 2001.


Józef Naumowicz, Narodziny Bożego Narodzenia, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016.


Thomas C. Schmidt, Calculating December 25 as the Birth of Jesus in Hippolytus’ Canon and Chronicon w: Vigiliae Christianae, Volume 69: Issue 5, BRILL 2015.


Thomas C. Schmidt, Hippolytus: Commentary on Daniel and Chronicon, Gorgias Press, Piscataway 2017.









[1] Thomas J. Talley, The Origins of the Liturgical Year, Liturgical Press, 1991, str. 88-91. Zobacz również: Steven Hijmans, Sol Invictus, the Winter Solstice, and the Origins of Christmas, Mouseion, Series III, vol. 3 (2003), str. 384-385.


[2] Macrobius, Saturnalia, 1.10.1-23, Columbia University Press 1969, str. 70-73.


[3] David Ulansey, The Origins of the Mithraic Mysteries, Oxford University Press, 1991, str. 36.


[4] Kommodian, Instructiones I.13, w: Kommodian, Poezje, Pisma Starochrześcijańskich Pisarzy 53, Akademia Toelogii Katolickiej, Warszawa 1990, str. 31.


[5] Roger Beck, Merkelbach's Mithras, str. 229, w: Phoenix 41, Classical Association of Canada, Autumn 1987, str. 296-316.


[6] Polskie tłumaczenie w tym miejscu podaje narodziny zamiast poczęcia.


[7] Tutaj ponownie polskie tłumaczenie podaje narodziny.


[8] Klemens Aleksandryjski, Kobierce I.21.145-146, Instytut Wydawniczy Pax, Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1994, str. 100-101.


[9] Klemens Aleksandryjski, Kobierce III.12.83.2…, str. 277.


[10] Galen (130-200 n.e.), O nasieniu 1.13.174, CMG 5.3.1 112.14-15


[11] Roland H. Bainton, Basilidian Chronology and New Testament Interpretation, Journal of Biblical Literature 42, 1923, str. 81–134; Roland H. Bainton, The Origins of Epiphany in his Early and Medieval Christianity, Beacon Press, Boston 1962, str. 22–38; Roger T. Beckwith, Calendar & Chronology, Jewish and Christian, Brill 2001, str. 73-74.


[12] Thomas C. Schmidt, Hippolytus: Commentary on Daniel, 2010, str. 140 https://www.preteristarchive.com/Books/pdf/0205_hippolytus_commentary-on-daniel_2010.pdf (data dostępu: 15.11.2019 r.).


[13] Józef Naumowicz, Narodziny Bożego Narodzenia, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016, str. 19.


[14] Thomas C. Schmidt, Calculating December 25 as the Birth of Jesus in Hippolytus’ Canon and Chronicon w: Vigiliae Christianae, Volume 69: Issue 5, BRILL 2015, str. 542–563.


[15] Według Kanonu Hipolita Chrystus poniósł mękę 25 marca w piątek a jego „genesis” miało miejsce 2 kwietnia.


[16] Jan Chryzostom, Homilie i kazania wybrane, PSP 8, Warszawa 1971, str. 88.


[17] Roger T. Beckwith, Calendar & Chronology, Jewish and Christian…, str. 72.

środa, 18 grudnia 2019

W pierwszej części artykułu rozmawialiśmy o tym czym jest pożądliwość. Nasz akronim, który wykorzystamy w strategii do walki z pożądliwością wygląda tak:
A (avoid) – UNIKAJ
N (say NO) – POWIEDZ NIE
T (turn) – ODWRÓĆ SIĘ
H (hold) – ZATRZYMAJ SIĘ
E (enjoy) – RADUJ SIĘ
M (move) – RUSZAJ
Druga część dotyczyła UNIKANIA. Zachęcam, wróć do niej jeszcze raz ze szczególnym uwzględnieniem wezwania apostoła Piotra do prowadzenia zdyscyplinowanego życia. Potem rozmawialiśmy o „powiedzeniu NIE”, a także o wypracowywaniu nowych nawyków, które pozwolą nam zwyciężać w walce z pożądliwościami. Dzisiaj zajmiemy się trzecią częścią strategi.
ODWRÓĆ SIĘ. Musimy nauczyć się nie tylko automatycznie mówić „NIE” pokusie, ale również zwracać swój umysł w stronę Chrystusa. Często powiedzenie „NIE” nie wystarczy. Pokusa, podobnie jak grzech jest bardzo kreatywna i twórcza. Dlatego nie można tylko realizować strategię w sensie negatywnym. Musimy przejść do ataku. Musimy skonfrontować obietnice pokusy z obietnicami Chrystusa.
Zauważyłeś pewnie, że grzech obiecuje więcej niż może dać. Pewnie nie raz doświadczyłeś wszystkich jego kłamstw. Tylko głupcy dają się na to nabrać. A jednak zbyt często potykamy się i upadamy. To dlatego częścią „przepasywania” naszego umysłu jest nie tylko zdyscyplinowane życie w sferze myśli, ale także wypełnianie naszych umysłów myślami Chrystusowymi.
Paweł pisał o „umyśle Chrystusa” (1 Kor 2:16). Ale jak można go osiągnąć? Chciałbym zwrócić twoją uwagę na jedną rzecz: duchowy wzrost jest możliwy tylko dzięki Słowu Bożemu. Piotr pisze: „Jak nowo narodzone niemowlęta pragnijcie czystego mleka słowa Bożego, abyście dzięki niemu rośli” (1P 2:2). Apostoł wcześniej wzywał wierzących do prowadzenia świętego życia i pielgrzymowania w bojaźni (zob. 1P 1:16-18). Ale prowadzenie takiego życia jest możliwe tylko wtedy, jeśli będziemy stale karmić się Słowem Bożym.
Wróćmy do naszego tematu.
Nie zwyciężysz jeśli będziesz cały czas przyjmował defensywną postawę. „Nie będę myślał o seksie”; „Nie będę myślał o jedzeniu”, „Nie będę pożądał tego i tego...”. To nie zadziała. Twoja bitwa nie zostanie w ten sposób wygrana. Musisz ODWRÓCIĆ SIĘ w stronę Ewangelii. W stronę Chrystusa i Jego łaski.
Jeśli więc razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie Chrystus zasiada po prawicy Boga. Myślcie o tym, co w górze, nie o tym, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Lecz gdy się Chrystus, nasze życie, ukaże, wtedy i wy razem z nim ukażecie się w chwale” (Kol 3:1-4).
Jeśli jesteś chrześcijaninem to umarłeś wraz z Chrystusem. A twoje nowe życie ma całkowicie nowe priorytety. Teraz twój umysł jest nastawiony na szukanie tego, co w górze; pożąda niebiańskiej rzeczywistości. Jest nie tylko gotowy na przyjście Pana, ale z wielką gorliwością oczekuje na Niego. „Myślcie o tym co w górze” zakłada nastawienie umysłu, które przekierowuje nasze myślenie. Dzięki dziełu Ducha Świętego zaczynamy żyć jak pielgrzymi, którzy tęsknią za swoim prawdziwym domem, który jest w Niebie.
Fundamentem wszystkiego są słowa „umarliście”. Zjednoczenie z Chrystusem sprawia, że nasze życie jest ukryte z Nim w Bogu. Do momentu aż ono „ukaże się z Nim w chwale” toczymy wojnę tutaj na ziemi. Wojnę przeciwko pożądaniu, którą możemy zwyciężyć poprzez „poszukiwanie” tego co w górze i nastawienie swojego umysłu na niebiańskie rzeczy.
W końcu, bracia, co prawdziwe, co uczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, jeśli jest jakaś cnota i jakaś chwała – o tym myślcie” (Flp 4:8)
O tym myślcie” jeśli coś jest prawdziwe, uczciwe, sprawiedliwe, czyste tego się uchwyćcie mówiąc nie pokusie (pożądliwości) i przekierujcie swój umysł na te rzeczy. Negatywne „nie” dla pokusy zamieńcie w pozytywne „tak” dla tego co prawdziwe, sprawiedliwe, uczciwe, czyste itd. Skupcie swój umysł na czymś większym.
Tak wiele bitew jest przegranych ponieważ nie potrafimy skupić się na czymś większym niż ścieki, które zalewają nasze umysły. Dlatego musimy nauczyć się zwyczaju skoncentrowania na prawdzie, czystości, chwale, cnocie.
Uciekajcie od nierządu. Wszelki grzech, który człowiek popełnia, jest poza ciałem. Lecz kto dopuszcza się nierządu, grzeszy przeciwko własnemu ciału. Czyż nie wiecie, że wasze ciało jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was, a którego macie od Boga, i nie należycie do samych siebie? Drogo bowiem zostaliście kupieni. Wysławiajcie więc Boga w waszym ciele i w waszym duchu, które należą do Boga” (1 Kor 6:18-20)
Jaki alternatywny obraz powinieneś sformułować dla rzeczy, którym chcesz powiedzieć „nie”?
Twój umysł powinien uciekać od żądzy i skierować się do Boga, do którego należysz. Nie należysz do siebie. Zostałeś wykupiony. Ceną twojej wolności była krew Chrystusa. Jeśli nie należysz do siebie, ale do Boga, to twoim celem życia jest oddawanie Bogu chwały w twoim ciele. Kluczem do tego jest skoncentrowanie na CENIE za którą zostałeś wykupiony.
I będą się z niego naśmiewać, ubiczują go, będą na niego pluć i zabiją go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mk 10:34)
Mówiliśmy już, że musisz unikać wszelkiej pokusy, a gdy już nie możesz od niej uciec to masz 3 sekundy, aby powiedzieć jej NIE. Ale nie możesz się na tym zatrzymać. Musisz skupić się na czymś większym. Skoncentruj się na Chrystusie. Dlaczego On cierpiał? Aby uświęcić swój lud. Kiedy pisaliśmy o „Grze o tron” powiedzieliśmy, że świadome oglądanie pornografii jest ponownym wbijaniem włóczni w bok Chrystusa. Tak wiem, to bardzo brutalny obraz i pewnie wielu z was stwierdzi, że to przesada. Ale czy na pewno?
Wiem, że prawda o tym, iż to co dla nas stanowi namiętną pokusę godną pożądania, doprowadziło do śmierci Syna Bożego na krzyżu, brzmi strasznie. Zostałeś stworzony do czegoś większego. Nigdy o tym nie zapominaj.
Myśl o Chrystusie. Pragnij Chrystusa. Bądź miłośnikiem Jezusa Chrystusa. „Stawiam PANA zawsze przed oczami; skoro On jest po mojej prawicy, nie zachwieję się” (Ps 16:8).
Powodzenia.

Zobacz także:



poniedziałek, 9 grudnia 2019

Serce depresji

poniedziałek, grudnia 09, 2019 0 Comments
Przyczyny duchowej depresji zależą od tego jak ją zdefiniujemy. Jeśli "duchowy" wąsko określimy jako depresję spowodowaną grzechem, wtedy poszukiwania przyczyny będą zakończone. Lecz przyjmijmy, że wszelka depresja jest duchową depresją, a jest nią w rzeczy samej. Depresja jest bolesnym doświadczeniem, które z reguły opisywane jest obrazami pustki, ciemności, ociężałości a nawet samego piekła.

Cokolwiek tak bolesnego i czymkolwiek spowodowane jest zawsze duchowe. I nie chodzi o to, że depresja jest zawsze spowodowana grzechem, ale z pewnością przynosi duchowe pytania i staje się okazją do duchowej walki. Możesz być pewien, że w czasie tej walki grzech może stać się duchowym sidłem.

Teorie o nierównowadze chemicznej zmniejszyły zakres określenia duchowa depresja, a strażnicy znaczenia terminów zazwyczaj kontrolują dyskusję. Dobrym miejscem by rozpocząć poszukiwania przyczyny jest rozszerzenie określenia duchowej depresji do jej pierwotnego rozmiaru.
Co jest więc przyczyną depresji? To jakby pytać: co jest przyczyną cierpienia? Jest co najmniej pięć takich przyczyn.

Po pierwsze, możemy sami spowodować swoją depresję. Nasz grzech, niewiara, oddanie się własnym interpretacjom zamiast poszukiwania Bożej interpretacji mogą wszystkie spowodować depresję. Po drugie, inni ludzie mogą spowodować u nas depresję. Regularna dieta złożona ze zniechęcających słów bliskich nam osób, które powinny nas kochać lub nadużycie seksualne i wstyd z jego powodu mogą przyczynić się do depresji. Po trzecie, nasze ciała mogą być przyczyną depresji. Nasze ciała nie mogą wytworzyć beznadziei czy utraty celu ale mogą zaburzyć nasz sen, przytłumić myślenie i spowodować u nas fizyczne doznania depresji. Po czwarte, szatan zapewne może wywołać depresję. Może udręczyć ciało oraz spiętrzyć oskarżenia we wrażliwym sumieniu. I po piąte, Bóg zarządza wszystkim, wliczając w to cierpienie i depresję. Możemy powiedzieć, że On ją dopuszcza, i możemy stwierdzić, że są momenty w których On ją nakazuje.

Z tych pięciu przyczyn, dwie są dla nas szczególnie interesujące – nasze serce i ciało.
Rozważając drugą przyczynę, grzechy innych osób muszą być podsycone brakiem przebaczenia lub niewiarą by przerodzić się w depresję. Jeśli chodzi o czwartą przyczynę, szatan może maczać swoje palce w depresji, ale nie chodzi o szczegółowe zrozumienie jego działania. W piątej przyczynie, Bóg jest suwerenem nad wszystkim, ale gdy pytamy o przyczyny, szukamy bardziej bezpośrednich powodów, których Bóg używa dla swoich celów.

Przyczyny fizyczne. Przyczyny, które wzbudziły największe zainteresowanie w ciągu kilku ostatnich dekad to przyczyny fizyczne. Znane są pewne choroby, takie jak choroba Parkinsona i niedoczynność tarczycy, które mogą spowodować depresję; oraz pewna liczba leków na receptę, których skutkiem ubocznym może być depresja. Ale dzisiejsze dyskusje nad przyczynami fizycznymi depresji dotyczą innych powodów niż powyższe. Przyjmuje się, że istnienie nierównowagi chemicznej w mózgu powoduje depresję. Wszystkie leki antydepresyjne są celowane w tą domniemaną nierównowagę.

To, że mózgi osób cierpiących na depresję różnią się od ludzi, którzy na nią nie chorują jest oczywiste. Jesteśmy w ciele ludzkim. Wszystko co myślimy, czujemy i robimy jest wpisane w neurologiczny materiał naszego mózgu. Myśl o tym co dobre, prawdzie i piękne, a twój mózg zademonstruje pewne ścieżki reakcji chemicznej; pozwalaj sobie na grzeszne wyobrażenia a te ścieżki będą odmienne. Te różnice chemiczne, nie są jednak przyczyną. Są on fizycznym przejawem i cechą towarzyszącą myślom. One nie sprawiają, że mamy dobre lub grzeszne myśli.

Badanie depresji napotyka to samo zjawisko. Nawet jeśli badanie mogłoby zademonstrować różnicę między mózgami osób chorych na depresję i zdrowych, nie mogłoby powiedzieć, czy te różnicą są przyczyną czy skutkiem depresji. Jednak badanie fizycznych przyczyn depresji nie jest aż tak zaawansowane. Na tym etapie badacze szukają określonych, chemicznych różnic w mózgach osób z depresją.

Oto podsumowanie owych przypuszczalnych przyczyn fizycznych: dla niektórych osób, depresja ma swoje początki w zmianach fizycznych. Może pojawić się z nieznanych powodów i wydaje się niezwiązana z duchowym stanem danej osoby. Wiara w Chrystusa może umocnić osoby, które doświadczają depresji, ale wiara nie ucisza emocjonalnych burz. 

Dla wielu innych depresja wiąże się z licznymi problemami życiowymi. Gniew, strach, poczucie winy, wstyd, strata lub ich kombinacja często występują w depresji. Prawie zawsze obecne jest przy tym poczucie beznadziei. Odczucia te i fizyczne dolegliwości w doświadczeniu depresji mogą być zmniejszone przez leki, lecz leki niekoniecznie sięgają korzenia problemu.

Przyczyny duchowe. Samo poczucie beznadziei zdradza duchowe przyczyny niektórych przypadków depresji. Brak nadziei nie jest problemem fizycznym lecz duchowym. To utrata z pola widzenia celów Bożego Królestwa, które wykorzystuje cierpienie by osiągnąć Boże cele. Beznadzieja zna początek Psalmu 22 "Boże mój, Boże mój, czemu mnie opuściłeś?" Lecz jej ton może być poszyty frustracją i nie przebrnie do końca psalmu.

Weźmy jako przykład jakiś problem duchowy – gniew, strach, niewiarę, winę czy wstyd. Pozwólmy im trwać bez słuchania prawdy i pocieszenia płynących z Ewangelii i bez odpowiadania na nie. Rezultatem u podatnych osób może być depresja.

Emocje są swego rodzaju językiem. One coś przekazują. Posłuchaj depresji i tego co ona mówi. Czasami mówi po prostu "Cierpię". W tych przypadkach, przyczyny depresji nie wydają się widoczne. W innych wypadkach jednak, można usłyszeć wołanie serca "Brak mi", "Boję się", "Nie jestem w porządku", "Jestem porażką". Te mogą wskazywać na duchowe przyczyny depresji. Przynajmniej wskazują na duchowe sprawy ujawnione przez ból depresji.

Rozsądzanie. W jaki sposób możemy określić czy depresja ma przyczyny fizyczne czy duchowe? Z początku odpowiedź może wydawać się rozczarowująca lecz w istocie jest dość głęboka. Odpowiedź brzmi: nie jest konieczne rozpoznanie konkretnej przyczyny. Możesz skutecznie usłużyć danej osobie bez znajomości przyczyny depresji.

Prototypowym przypadkiem depresji jest Hiob. Doświadczył on najstraszniejszego cierpienia i nigdy nie poznał jego przyczyny. Rozumiał, że siły ciemności były w to zamieszane, ale nigdy nie wspomniał o nich w swoich pytaniach. Podstawowym jego pytaniem było "Czy to ja jestem przyczyną czy nie?" Bożą odpowiedzią nie było procentowe wyliczenie poszczególnych przyczyn. Raczej, Bóg powiedział po prostu, że jest Bogiem suwerennym i można Mu ufać. 

Ogromne cierpienie nie jest właściwym czasem na spekulacje co do przyczyn. Jest to czas zaufania Temu, który jest ponad wszelkim cierpieniem. Jest to czas poznania Bożego pocieszenia i zaufania Mu na Jego drogach. Z tej perspektywy, cierpienie i depresja mają czasami przyczyny fizyczne, innym razem – duchowe. Jednak zawsze dotyczą relacji z Bogiem osoby cierpiącej na depresję. Czy zaufamy Bogu pośród naszego cierpienia?

Nie oznacza to, że poszukiwanie przyczyny jest błędne lub nieskuteczne. Oznacza to jednak, że dokładna przyczyna może nigdy nie być ujawniona. I jeśli tak jest, ufamy Bogu, kroczymy w wierze - z zachętą od Bożych ludzi – i pokutujemy, gdy ujawniony jest grzech. Zawsze też mamy wolność w tym by minimalizować cierpienie, jeśli to jest możliwe.

Kierunki służby. Najmądrzejszym podejściem jest traktowanie depresji jako cierpienia i przynajmniej na początku, pozostawanie w niewiedzy na temat jej przyczyny. Przybliż się do cierpiących ludzi i idź z nimi. Módl się o ulżenie ich cierpieniu. Bądź gotów pokrzepić słowami zachęty. Zrozum, że uczucia w depresji mogą oznaczać niemożliwość wyobrażenia sobie czegokolwiek dobrego, takiego jak miłość. W takim przypadku, cierpiący muszą nauczyć się głębszej umiejętności kroczenia w wierze. Muszą być wyczuleni na ateistyczne i sceptyczne interpretacje, które w naturalny sposób wypływają z depresji i nauczyć się żyć słowami Chrystusa (Powt.8:2-3). Po drodze będą z pewnością wciągani w sidła "grzechu który tak łatwo osacza" (Hebr. 12:1). Ludzie w depresji, są w końcu takimi samymi ludźmi jak wszyscy.

Gdy przylgną do Chrystusa wiarą i gdy pokutują z ujawnionego grzechu, mogą w rzeczy samej doświadczyć ulgi w depresji, której powód mógł być głęboko duchowy. Jednak mądrzy doradcy nie muszą doszukiwać się takiego powiązania. Mogą po prostu służyć miłością i swoimi umiejętnościami osobom, które przechodzą przez najtrudniejszy czas ludzkiego cierpienia.

W przypadku, gdy ktoś pyta o leki przepisywane przez psychiatrę możemy poszukiwać przyczyn fizycznych depresji. Jeśli jest taka przyczyna, może być wskazane przyjmowanie leków. Jeśli nie, tym bardziej nie. Lecz pamiętajmy, że możemy nie odnaleźć konkretnej przyczyny.
W dzisiejszych czasach nie możemy wskazać konkretnej przyczyny fizycznej. Nie ma badań w medycynie, które ujawniałyby nierównowagę chemiczną w mózgu. Najprostsza analogią jest, że leki działają na niektóre osoby jak Aspiryna, która łagodzi objawy, ale nie leczy przyczyny.
Każdy ma oczywiście prawo przyjmować leki. Leki powinny być jednak przepisywane z ostrzeżeniem.

Medycyna nie jest w stanie pomóc na duchowe problemy. Może pomóc osobie zasnąć, może zmniejszyć ból, ale nie ma mocy by podbudować wiarę. Zbyt często chorzy przyjmujący leki przyjmują też medyczny punkt widzenia, która temu towarzyszy, a mianowicie, że przyczyną depresji jest nasze ciało. Są wtedy mniej skłonni do podjęcia walki duchowej, która nieuchronnie jej towarzyszy i trudniej im zwracać się do Chrystusa o siły duchowe, których potrzebują. 

Niezależnie od przyczyny depresji, najgłębszą rzeczywistością jest to, że po tej stronie krzyża cierpienie ma cele odkupieńcze. Gdy cierpiący rozumieją, że Bóg ma cel w cierpieniu zastanawiają się zanim sięgną po leki.

Edward T. Welch
Źródło: https://tabletalkmagazine.com/article/2008/03/heart-depression/
Tłumaczyła: Katarzyna Lewandowska

środa, 27 listopada 2019

W pierwszej części artykułu rozmawialiśmy o tym czym jest pożądliwość. Nasz akronim, który wykorzystamy w strategii do walki z pożądliwością wygląda tak:
A (avoid) – UNIKAJ
N (say NO) – POWIEDZ NIE
T (turn) – ODWRÓĆ SIĘ
H (hold) – ZATRZYMAJ SIĘ
E (enjoy) – RADUJ SIĘ
M (move) – RUSZAJ

Druga część dotyczyła UNIKANIA. Zachęcam, wróć do niej jeszcze raz ze szczególnym uwzględnieniem wezwania apostoła Piotra do prowadzenia zdyscyplinowanego życia. Dzisiaj zajmiemy się kolejną częścią strategi.

Nie unikniesz każdej możliwej pokusy. Nawet jeśli będziesz prowadził w pełni odpowiedzialne życie, możesz zostać bezpośrednio skonfrontowany z czymś, co będzie stanowiło dla ciebie prawdziwe wyzwanie, gdyż „cielesne pożądliwości walczą przeciwko duszy” (1P 2:11). Co wtedy?

Masz 3 sekundy, aby powiedzieć „NIE” każdej pożądliwej myśli, która pojawi się w twoim umyśle. W autorytecie Jezusa Chrystusa powiedz „NIE”. Bądź twardy. Powiedz „NIE” obrazom, które pojawiają się w twojej głowie; „NIE” każdej pokusie, która stoi przed tobą. Tylko zdecydowana i szybka reakcja sprawi, że pożądliwość nie będzie mogła zakotwiczyć się w twoim umyśle. Jeśli będzie zwlekał to przegrasz. Doświadczyłeś tego, prawda?

Jeszcze jedna mała dygresja, grzesząc lekceważysz boskie standardy. Kiedy grzeszysz, uzurpujesz sobie prawo do tworzenia własnych reguł. Stajesz się własnym autorytetem, a Bóg i Jego Prawo nie mogą niczego od ciebie wymagać. Grzech jest bardzo poważną rzeczywistością, która drwi z mocy Boga. Gardzi Jego wszechmocą a nawet łaską i miłosierdziem. William Barcley powiedział, że tylko lekkomyślny człowiek, celowo narusza prerogatywy Wszechmocnego Pana.

Większą zaś daje łaskę, bo mówi: Bóg sprzeciwia się pysznym, a pokornym daje łaskę. Poddajcie się więc Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was. Zbliżcie się do Boga, a on zbliży się do was. Obmyjcie ręce, grzesznicy, i oczyśćcie serca, ludzie umysłu dwoistego” (Jk 4:6-8)

Przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was”. On będzie ciskał w ciebie ognistymi strzałami pożądliwości, pokusami, fantazjami. A ty masz tylko 3 sekundy, aby coś z tym zrobić. To nie jest czas na refleksję, na sprawdzanie swojej odporności czy też prowadzenie dyskusji z czymś co ma potencjał doprowadzić do twojej śmierci.

Stańcie więc, przepasawszy wasze biodra prawdą, przywdziawszy pancerz sprawiedliwości; I obuwszy nogi w gotowość ewangelii pokoju. A przede wszystkim weźcie tarczę wiary, którą będziecie mogli zgasić wszystkie ogniste strzały złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, którym jest słowo Boże; We wszelkiej modlitwie i prośbie modląc się w każdym czasie w Duchu, czuwając nad tym z całą wytrwałością i z prośbą za wszystkich świętych” (Ef 6:14-18)

Atak demoniczny rzadko ma bezpośredni charakter. Jednak szatan jest panem systemu tego świata, który codziennie ciska w nas „ogniste strzały”. To dlatego jesteśmy wezwani, aby podnieść tarczę wiary i wziąć miecz Ducha, którym jest Słowo Boże. Nie trywializujmy wojny duchowej.

Apostoł Paweł wzywa: „Jeśli bowiem żyjecie według ciała, umrzecie, ale jeśli Duchem uśmiercacie uczynki ciała, będziecie żyć” (Rz 8:13). Jeśli poddajesz się żądzy ciała, umrzesz. Rozumiesz? Umrzesz. Dokładnie to samo mówił Pan Jezus kiedy wzywał do radykalnej postawy i odrzucenia grzechu (Mt 5:29-30). Mówimy o wiecznej śmierci. Nauka apostolska potwierdza to co powiedział John Owen: „Zabij grzech, albo grzech zabije ciebie”.

Dlatego bracie, siostro, „POWIEDZ NIE” wszelkim obrazom, myślom, fantazjom, pragnieniom itd. Niech to stanie się twoim nawykiem; automatyczną reakcją, która w ciągu 3 sekund cię uratuje, a także zapewni dobrostan twojej duszy. Jeśli nie możesz UNIKNĄĆ pokusy, to POWIEDZ jej NIE.

Wypracowanie nowych nawyków wymaga czasu i determinacji. Nasz mózg woli działać na wytyczonych i dobrze znanych sobie ścieżkach neuronowych. Jeśli chcesz zmienić nawyk, musisz wypracować nową ścieżkę, a im częściej będziesz to robił, tym bardziej będzie ona wzmocniona, aż stanie się jedyną drogą, którą zna twój mózg. Dla chrześcijan walka z nawykami jest utrudniona gdyż walczymy nie tylko przeciwko krwi i ciału, ale także z pozostałościami Upadku, które w dalszym ciągu potrafią czynić spustoszenie w naszym śmiertelnym ciele.

Jednak dla Boga nie ma nic niemożliwego. Dlatego czas „przepasać biodra umysłu”, „przyoblec się w Chrystusa Pana”, wziąć całą zbroję Bożą i ruszyć z odwagą.

Powodzenia.

Zobacz także:

niedziela, 24 listopada 2019

„Wtedy znowu zawołali tego człowieka, który był ślepy i powiedzieli do niego: Oddaj chwałę Bogu. My wiemy, że ten człowiek jest grzeszny. A on odpowiedział: Czy jest grzeszny, nie wiem. To tylko wiem, że byłem ślepy, a teraz widzę” (J 9:24-25)

To stwierdzenie „oddaj chwałę Bogu” wydaje się czymś dobrym, dopóki nie przeczytamy reszty tekstu, w którym dowiadujemy się, że faryzeusze doszli do wniosku, że Jezus był grzesznikiem i dlatego nie mógł dokonać tego cudu. Mówili, że uzdrowiony człowiek powinien oddać chwałę Bogu, a nie Jezusowi. Jednak uzdrowiony zwrócił się do nich w bardzo prostolinijny sposób: „Czy jest grzeszny, nie wiem. To tylko wiem, że byłem ślepy, a teraz widzę”.

Za pomocą tych prostych słów, człowiek ten stał się świadkiem Chrystusa. Złożył świadectwo o odkupieńczym dziele Chrystusa. Jednakże, nie głosił Ewangelii. Uważam, że w ewangelicznych wspólnotach chrześcijańskich używamy czasami języka, który nie zawsze jest biblijny. Pewnie wiele razy słyszałeś żargon brzmiący mniej więcej tak: „Chcę zostać ewangelistą, aby móc świadczyć o Chrystusie”, lub „Miałem okazję złożenia świadectwa” co oznacza dla nas, „dzieliłem się ewangelią z kimś”.

Używamy zamiennie terminów ewangelizacja i składanie świadectwa jakby to były synonimy, jednak nimi nie są. Za każdym razem kiedy wskazuję na osobę i dzieło Chrystusa, składam świadectwo o Chrystusie. Jednak to nie jest to samo, co głoszenie Ewangelii.

Ponad trzydzieści lat temu, nauczyłem się techniki ewangelizacyjnej nauczanej przez Evangelism Explosion i sam przeszkoliłem ponad 250 osób za pomocą tego programu, które potem prowadziły ewangelizacje w Ohio. Jednym z najlepszych aspektów tego programu jest to, że każdy kto go przejdzie musi napisać i zapamiętać swoje świadectwo. 

Twoje świadectwo jest historią tego w jaki sposób zostałeś chrześcijaninem. Myślę, że czymś bardzo ważnym jest, aby chrześcijanie potrafili przedstawić innym ludziom, w jaki sposób i dlaczego stali się wierzącymi. Wszyscy powinniśmy przygotować swoje świadectwo i być gotowymi, aby podzielić się nim w każdej chwili.

Jednak nie powinniśmy mylić naszych osobistych świadectw z ewangelią. Dzielenie się świadectwem nie jest ewangelizacją. To tylko przedewangelizacja, coś w rodzaju rozgrzewki przed ewangelizacją. Nasze świadectwa mogą, ale nie muszą coś znaczyć lub być istotnymi dla naszych słuchaczy. Wielu ludzi może wysłuchać mojej historii a potem stwierdzić: „Tak wiem o czym on mówi, ponieważ ja też kiedyś tak żyłem”. 

Jednak nie wszyscy muszą się z nią identyfikować. Jednak, Ewangelia nie jest czymś co stało się z RC Sproulem. Bóg nie obiecał, że będzie używał mojej historii jako swojej mocy ku zbawieniu. Ewangelia nie jest o mnie. Ewangelia jest o Jezusie. Jest głoszeniem osoby i dzieła Chrystusa i tego w jaki sposób człowiek może, jedynie dzięki wierze, czerpać korzyści z Jego ukończonego dzieła.

Widzimy to w naszym fragmencie Ewangelii Jana. Uzdrowiony człowiek mógłby powiedzieć: „Byłem ślepy, ale teraz widzę” i to byłoby wspaniałe świadectwo. Ale to nie byłaby Ewangelia. Ten człowiek nie mógłby powiedzieć faryzeuszom o zbawczym dziele Jezusa oraz o tym w jaki sposób mogą być uwolnieni od swoich grzechów dzięki wierze w Niego.

Musimy więc nauczyć się nie tylko naszego świadectwa, ale również konkretnych elementów i treści biblijnej Ewangelii. Ewangelizacja ma miejsce wtedy, kiedy Ewangelia jest głoszona ludziom.

RC Sproul

poniedziałek, 18 listopada 2019

Bóg trzyma rękę nad naszym cierpieniem – jest to przekonanie, które powinno uspokoić nasze umysły i zachęcić serca. Bez względu na okoliczności, których doświadczamy, nic nie dzieje się bez woli Boga. W swoim cierpieniu, Job nie powiedział: „Pan dał a diabeł zabrał”, ale „Pan dał, Pan zabrał”. Cierpienie nigdy nie spotyka nas poza celem opatrzności Bożej, dlatego zawsze ma znaczenie w naszym życiu. Oto jak Bóg może wydobywać dobro z cierpienia.

Cierpienie jest kaznodzieją i nauczycielem. To Luter powiedział, że nigdy nie potrafiłby zrozumieć niektórych Psalmów, dopóki nie przeżył cierpienia w swoim życiu. Łoże chorego potrafi często więcej nauczyć niż kazanie, a cierpienie najlepiej poucza o naszej grzeszności. Cierpienie również uczy nas prawdy o sobie samych, gdyż w czasie zdrowia i dobrobytu potrafimy być pokorni i wdzięczni, jednak w cierpieniu docieramy do najgłębszych tajemnic naszego serca: niewdzięczności oraz buntu. Obrzydliwość grzechu oraz rzeczywistość duchowej infantylności jest najlepiej widoczna w lustrze cierpienia.

Cierpienie jest środkiem do czynienia naszych serc bardziej prawymi. W czasie dobrobytu nasze serca często są podzielone: częściowo oddane Bogu, a częściowo światu. Nasze serce może być jak igła kompasu nieustannie miotana między dwoma biegunami. Jednakże w cierpieniu Bóg zabiera świat z naszych serc, aby mogły być Mu oddane w pełnej szczerości. Podobnie jak kowal podgrzewa krzywy pręt, aby go wyprostować, Bóg wykorzystuje cierpienie, aby uczynić nas prawymi. Grzech oddziela nasze dusze od Boga, a cierpienie wykorzystywane jest w celu naprawy.

Cierpienie upodabnia nas do Chrystusa. Cierpienie często jest narzędziem wykorzystywanym do tego, aby upodobnić nas do Chrystusa. Jeśli chcemy być częścią Jego ludu, musimy być podobni do Niego, który sam był mężem boleści, doświadczonym cierpieniem (Iz 53:3). Jeśli głowa naszego Pana została ukoronowana cierniami, dlaczego uważamy, że nam należą się tylko róże? Dobrze jest być jak Chrystus, a to podobieństwo często przychodzi przez cierpienie.

Cierpienie niszczy grzech. Nawet w najlepszym sercu istnieją najróżniejsze grzechy, których często nie jesteśmy nawet świadomi. Cierpienie służy do oczyszczenia naszego życia. Ogień cierpienia eliminuje wiele duchowego zanieczyszczenia: dumę, żądzę, chciwość i wiele innych. Cierpienie nigdy nie powinno niszczyć naszej duszy, ale zawsze pozostawiać ją bardziej czystą i piękną.

Cierpienie odrywa nasze serca od świata. Jeśli chcemy usunąć drzewo, najpierw musimy uwolnić ziemię od jego korzeni. W ten sposób Bóg odkopuje ziemski komfort, aby oderwać nasze serca od świata.

Cierpienie przygotowuje drogę dla pocieszenia. Bóg łagodzi zewnętrzny ból wewnętrznym pokojem. „Będziecie smutni, ale wasz smutek zamieni się w radość” (J 16:20). Wielu wierzących może złożyć świadectwo, że w czasie cierpienia doświadczali najcudowniejszego doświadczenia radości oraz Bożej bliskości.

Cierpienie ukazuje, że Bóg się nami interesuje. Job zadał pytanie: „Czym jest człowiek, że tyle mu się wyobrażasz, i że przywrócisz mu serce?" (Hioba 7:17). Cierpienie, jest oznaką synostwa (Hbr 12:7). Ponadto cierpienie sprawia, że lud Boży jest bardziej znany na świecie. Żołnierze są podziwiani za zwycięskie batalie, a święci są znani przez swoje cierpienie. W końcu cierpienia Joba są bardziej znane aniżeli zwycięstwa Aleksandra Wielkiego.

Cierpienie jest środkiem do radości. Cierpienie przynosi radość, przybliżając nas do Boga. Zbyt często w czasie dobrobytu jesteśmy daleko od Boga. Kiedy Bóg zacznie usuwać nasze światowe wygody, wtedy częściej uciekamy do społeczności z Nim. Kiedy On dopuszcza, aby zalały nas fale cierpienia, wtedy szukamy schronienia w arce, w Chrystusie.

Cierpienie ucisza niegodziwych. Niewierzący uwielbiają przyznawać, że chrześcijanie służą Bogu z uwagi na własną korzyść. Dlatego, cierpienie Bożych dzieci zamyka usta tych, którzy kłamliwie oceniali ich miłość do Zbawiciela. Zamyka to usta bezbożników, a widok chrześcijan oddających chwałę Bogu w cierpieniu jest najwyższym dowodem ich wiernej służby opartej na miłości do PANA.

Cierpienie przygotowuje drogę do chwały. Tak jak orka przygotowuje ziemię do uprawy, tak cierpienia przygotowują do chwały. Dobry artysta wie, że złoty kolor najlepiej prezentuje się przy ciemnych barwach. 
Cierpienie nie przynosi nam chwały, tylko przygotowuje nas na nią.

W tym wszystkim widzimy, że cierpienie nie jest szkodliwe dla wierzących, lecz korzystne. Powinniśmy zatem uczyć się, aby wypatrywać dobra w cierpieniu, a nie zła; patrzeć mniej na ciemną chmurę, a bardziej na światło. Wszystko co spotyka nas w życiu, prowadzi nas do Boga. Prosto do Nieba. Prosto do PANA.

Możemy Mu zaufać nawet jeśli czegoś nie rozumiemy. R.C. Sproul powiedział, że ten świat należy do naszego Ojca, a nasze życie jest w Jego rękach. Trudno znaleźć lepszą pociechę.

poniedziałek, 4 listopada 2019

W pierwszej części artykułu rozmawialiśmy o tym czym jest pożądliwość. Nasz akronim, który wykorzystamy w strategii do walki z pożądliwością wygląda tak:

A (avoid) – UNIKAJ
N (say NO) – POWIEDZ NIE
T (turn) – ODWRÓĆ SIĘ
H (hold) – ZATRZYMAJ SIĘ
E (enjoy) – RADUJ SIĘ
M (move) – RUSZAJ

Dzisiaj zajmiemy się pierwszą częścią strategi.
„Człowiek, który nie panuje nad swoim duchem, jest jak miasto zburzone i bez muru” (Prz 25:28).

„Dlatego przepaszcie biodra waszego umysłu i bądźcie trzeźwi, pokładając doskonałą nadzieję w łasce, która będzie wam dana przy objawieniu Jezusa Chrystusa” (1P 1:13).

W angielskim wydaniu ESV wyrażenie „przepaszcie biodra waszego umysłu” oddane jest jako „przygotujcie swój umysł do działania”. Piotr wzywa wierzących, aby uporządkowali swoje myślenie, a także dokonali weryfikacji priorytetów. Inaczej mówiąc, jest to usilne wezwanie do podjęcia zdecydowanego działania.

Trzeźwość” oznacza duchową wytrwałość, samokontrolę, jasność umysłu, a także dyscyplinę serca. Metaforycznie apostoł wzywa chrześcijan, aby „przepasali” (związali) swój umysł i prowadzili zdyscyplinowane życie. Nieustannie potrzebujemy tego przypomnienia, ponieważ zbyt często jesteśmy pochłonięci tym światem.

Pierwszy element naszej strategi odnosi się do UNIKANIA wszelkich sytuacji, które budzą w nas niestosowne pragnienia. Oczywiście musimy spojrzeć na to w sposób realistyczny. Pokusa jest nieunikniona w otaczającym świecie. Jednak większość z nas dobrze wie, że zbyt często nasza głupota, bezmyślność i nieodpowiedzialność sprawiają, że pokusa staje się grzechem.

UNIKAJ wszystkiego co może prowadzić cię do pożądania. Zwróć szczególną uwagę na sferę pragnień seksualnych.

„Mimo to fundament Boży stoi niewzruszony, mając taką pieczęć: Zna Pan tych, którzy należą do niego, oraz: Niech odstąpi od nieprawości każdy, kto wzywa imienia Chrystusa. W wielkim zaś domu znajdują się nie tylko naczynia złote i srebrne, lecz także drewniane i gliniane, niektóre do użytku zaszczytnego, a inne do niezaszczytnego. Jeśli więc ktoś oczyści samego siebie z tego wszystkiego, będzie naczyniem do użytku zaszczytnego, uświęconym i użytecznym dla Pana, przygotowanym do każdego dobrego czynu. Uciekaj też od młodzieńczych pożądliwości, a zabiegaj o sprawiedliwość, wiarę, miłość, pokój wraz z tymi, którzy wzywają Pana z czystego serca” (2 Tm 2:19-22).

Odstąpi” dosłownie oznacza dokonanie „apostazji” od nieprawości. Ludzie, którzy mają na sobie pieczęć PANA „odstępują” od niegodziwości. Jako chrześcijanie jesteśmy wezwani do tego, aby „oczyścić samych siebie” od wszelkiej nieprawości. Nie tylko dlatego, aby być „naczyniem do użytku zaszczytnego”. Nie dotyczy to tylko ludzi w służbie, ponieważ jak wskazuje apostoł Jan: „Każdy, kto pokłada w Nim tę nadzieję, oczyszcza się, jak i On jest czysty” (1 J 3:3). Jest to wezwanie do każdego dziecka Bożego.

Wzywając Tymoteusza, aby ten „uciekał od młodzieńczych pożądliwości”, Paweł nawiązuje do żądzy fizycznych. Jest to wezwanie negatywne, po którym następuje pozytywne: „zabiegaj o sprawiedliwość, wiarę, miłość, pokój wraz z tymi, którzy wzywają Pana z czystego serca”.

Drogi bracie, siostro, pamiętaj, że jeśli jesteś w Chrystusie, Bóg oczyścił przez wiarę twoje serce. Polegaj na Nim w swojej ucieczce od wszelkiej niegodziwości. Twoim obowiązkiem jest duchowa samokontrola, której pierwszym elementem jest niedopuszczenie do pożądliwości. To dlatego musimy dobrze znać samych siebie. Musimy dobrze wiedzieć, gdzie w naszym murze znajduje się wyłom, który może zostać spenetrowany przez wroga i wykorzystany. Ty najlepiej wiesz jakie sytuacje, strony internetowe, miejsca, ludzie, programy mogą rozbudzić w tobie „młodzieńcze pożądliwości”.

„Noc przeminęła, a dzień się przybliżył. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a obleczmy się w zbroję światłości. Postępujmy uczciwie, jak za dnia, nie w hulankach i pijaństwach, nie w rozwiązłości i rozpustach, nie w sporach ani w zazdrości. Ale obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa, a nie troszczcie się o ciało, by zaspokajać pożądliwości” (Rz 13:12-14)

Odrzuć uczynki ciemności” - wyrzuć je i załóż zbroję światłości. Odrzuć „rozpustę” (seksualną niemoralność). „Obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa” - niech On stanie się częścią twojej garderoby. Czymś co będzie cię identyfikować.

UNIKAJ – stymulantów, pokus, wizualnych prezentacji, rodzaju ludzi, którzy mogą doprowadzić cię do grzechu. „Oblecz się” w Chrystusa, a wtedy nie będziesz dostarczać ciału bodźców prowadzących do pożądania. Pokusa sama w sobie nie jest grzechem, jednak ma potencjał żeby cię zabić.

Purytanie pozostawili nam w spadku nie tylko doskonałą teologię, ale przede wszystkim praxis pietatis (praktykowanie pobożności). Twoja teologia musi być widoczna w jakości życia.

Zachęcam, UNIKAJ wszystkiego co może doprowadzić cię do upadku. Wszystkiego co niegdyś doprowadziło cię do grzechu. Spójrz dziesięć razy na Chrystusa kiedy zostaniesz skonfrontowany z pokusą. UNIKAJ.

Pamiętaj, że zostałeś wykupiony drogą krwią Baranka Bożego, a dziś twój niebiański Ojciec wzywa cię do świętości. To długa droga. Zacznij od UNIKANIA wszystkiego co zniekształca twoją prawdziwą tożsamość, tego kim stałeś się w Chrystusie Jezusie.

Powodzenia.