5sola.pl

Soli Deo Gloria

czwartek, 20 kwietnia 2017

Czy joga jest czymś grzesznym?

Otrzymaliśmy stos 60 e-maili od słuchaczy ze Szkocji, Stanów Zjednoczonych oraz Indii, którzy chcą czegoś dowiedzieć się na temat jogi. Czy jest ona zwyczajnym ćwiczeniem fizycznym, czy też naraża ona człowieka na włączenie się w duchowość Wschodu? 

Pewien słuchacz, Todd, pisze: „Jako profesjonalista w zakresie opieki zdrowotnej jestem zainteresowany pożytkami płynącymi z takich wschodnich praktyk, jak joga i tai chi ze względu na udokumentowane korzyści zdrowotne. Czy chrześcijanin może z czystym sumieniem praktykować takie rzeczy, skoro mają one swoje korzenie w mistycyzmie?”. Co powiesz o tym, Pastorze John?

Jedną z pierwszych rzeczy, które chciałbym powiedzieć jest ta, że istnieją dwa rodzaje podejścia do wątpliwych praktyk w naszym życiu. Jedno nazwę minimalistycznym podejściem do świętości i pobożności. Drugie podejście jest maksymalistyczne.

W tym pierwszym przypadku, typowe pytanie, jakie zadajesz brzmi: „Więc, cóż w tym jest złego?”. Może to odnosić się do filmów i muzyki, co do których dzieci często zadają pytanie rodzicom: „Co jest w tym złego?”. 

To drugie podejście nie polega zasadniczo na stawianiu pytania: „Co jest w tym złego?”, lecz: „Czy to uczyni mnie bardziej podobnym (podobną) do Chrystusa? Czy to sprawi, że stanę się bardziej oddany (oddana) Jezusowi? Czy będę kimś mocniejszym i pełnym Ducha Świętego? Czy dzięki temu będę bardziej skuteczny (skuteczna) w modlitwie? Czy to przyczyni się do wzmocnienia, czy do zaniku mojej śmiałości w dawaniu świadectwa? Czy to pomoże mi odkładać skarby w niebie? Czy to pomoże mi nabrać duchowego rozeznania na temat metod szatana stosowanych w świecie i czy pomoże mi znaleźć radość w Bogu oraz we wszystkim, kim On jest dla mnie w Jezusie?”.
„Zdrowie fizyczne jest ważne, ale nie jest celem samym w sobie. Jest ono środkiem do osiągania znacznie wspanialszych celów”.  
Teraz już rozumiesz, że są takie dwa rodzaje podejścia do życia: Pragnę zmaksymalizować moją pobożność i moją świętość zbliżając się coraz bardziej do Boga. Natomiast w drugim podejściu po prostu próbujesz robić jak najwięcej różnych rzeczy, byle tylko nie potknąć się zupełnie z powodu grzechu. Zatem nie zamierzam sugerować, że za każdym razem, gdy stykasz się z wątpliwą formą aktywności, musisz optować za wyrzeczeniem się jej, ponieważ w ten sposób oceniłeś te sprawy. Ja po prostu chcę, by ludzie podchodzili do takich kwestii z wielką pasją dla pobożności i żeby nie myśleli na sposób minimalistyczny. To pierwsza rzecz, którą chciałbym powiedzieć.

Po drugie, na podstawie mojej niewielkiej wiedzy i skromnych badań w tym zakresie, stwierdzam, że zarówno joga, jak i tai chi mają swe korzenie we wschodnich światopoglądach, i w tychże korzeniach są z gruntu sprzeczne z chrześcijańskim pojmowaniem Boga oraz zrozumieniem Jego działalności w tym świecie. Tak więc joga jest tym dla ciała, czym mantra dla ust – tak bym to ujął. Pewne wyjaśnienie odnośnie mantry jest takie: „trzeba wypowiadać słowo lub zwrot tak długo, aż dany mężczyzna lub kobieta wzniesie się ponad umysł i emocje, i w tym procesie odkryje i osiągnie nadświadomość”. Zwróćcie uwagę, że użycie „słowa” w sposób odpowiedni dla mantry ma na celu przejście do nadświadomości. Innymi słowy, ćwiczenia jogi są produktem ubocznym tego rodzaju powtarzania słów i filozofii, w ramach których człowiek przechodzi fizycznie, emocjonalnie i intelektualnie do tej nadświadomości.

Zatem joga skupia się na harmonii między umysłem a ciałem. Joga czerpie swoją filozofię z hinduistycznej wiary metafizycznej. Słowo joga pochodzi z sanskrytu i znaczy: „połączenie” lub „związek”.  A ostatecznym celem tej filozofii jest osiągnięcie równowagi miedzy umysłem a ciałem i uzyskanie pewnego rodzaju samo-oświecenia dzięki używaniu mantry oraz korzystaniu z pewnych fizycznych ćwiczeń lub postaw służących medytacji. W celu osiągnięcia tego stanu, joga wykorzystuje oddech, postawę, relaksację oraz medytację, by wprowadzić u ludzi zdrowe, w istotny sposób zrównoważone podejście do życia. Mniej więcej w taki sposób zwolennicy jogi wypowiadają się w wielu miejscach w Internecie.

Na przykład, jeśli otworzycie stronę oddziału organizacji YWCA (Young Women’s Christian Association – Chrześcijańskie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej – przyp. tłum.), oddziału w Minneapolis i klikniecie na „Fitness Classes” (Zajęcia Fitness), to znajdziecie 22 wzmianki o jodze, m.in.: joga dla początkujących, joga dla kobiet, joga dla młodych, taniec młodzieżowy i joga, joga dla każdego.

I podobnie jest tam ze wzmiankami o tai chi, choć jest ich nieco mniej. Tai chi posiada chińskie korzenie religijne i metafizyczne, a pewna definicja mówi, że tai chi należy pojmować jako najważniejszą poznawalną zasadę, z której wypływa egzystencja, najwyższą ostateczność.

To właśnie oznacza słowo tai chi. Ta najwyższa ostateczność tworzy jang i jin. Ruch tworzy jang, a kiedy aktywność osiąga swój kres, staje się on spokojem. A przez spokój ta najwyższa ostateczność tworzy jin. Gdy zaś spokój osiągnie swój kres, wówczas następuje powrót do ruchu, a ruch i spokój na zmianę stają się źródłem jedno dla drugiego, tak że transformacja jang w powiązaniu z jin tworzy wszystko, a te, na zmianę, tworzą i przetwarzają, co sprawia, iż proces ten nie ma końca. Mniej więcej tego się dowiedziałem podczas mojego niewielkiego badania tej sprawy.
„Będziemy doskonale zdrowi – na ciele, duszy i umyśle – w nowym niebie i w nowej ziemi po zmartwychwstaniu” .
Chrześcijanie mają światopogląd radykalnie odmienny od tych idei, czyli poglądu ukształtowanego przez jogę, i poglądu uformowanego przez tai chi. Nasze podejście do historii, do Boga i do pomyślności jest radykalnie odmienne. W chrześcijaństwie postęp ku pełni pochodzi od Boga, który w rozumny sposób komunikuje się językiem zrozumiałym, za pośrednictwem osoby, Jezusa Chrystusa, który stał się w pełni człowiekiem i który mówi w sposób zrozumiały dla umysłu i nie wyłącza umysłu. On przez swą śmierć i zmartwychwstanie obiektywnie pokonał realnie istniejącego szatana i realnie istniejącą winę wobec Boga. Jest to przekazywane nam przez realne przesłanie Ewangelii, bowiem dzięki zrozumieniu tego przesłania w naszych umysłach, w świadomy sposób, dzięki wierze w Chrystusa, dzięki zamieszkiwaniu w nas Ducha Świętego, dzięki obietnicom, które zrozumieliśmy i którym uwierzyliśmy, dzięki radosnemu rozmyślaniu o tych obiektywnych obietnicach, dzięki przemianie za sprawą Ducha Świętego, dzięki obiektywnemu słowu i Ewangelii, przez praktyczne uczynki, które niosą pomoc innym ludziom, i przez życie w przemieniającej pobożności zmierzamy do życia wiecznego, w którym Bóg jest naszą radością na zawsze. 

Takie jest chrześcijaństwo. Jest ono zupełnie odmienne od tego rodzaju światopoglądu, który kryje się za medytacyjnymi, fizycznymi, emocjonalnymi i intelektualnymi praktykami, które wywodzą się z jogi i tai chi. Zatem rozważmy, jaka jest pełnia zdrowia i ciała chrześcijanina. Jeśli zapytacie: „Jak to odnosi się do ciała? Jak to dotyczy ćwiczeń i tego wszystkiego, co robisz ze swoim ciałem?”. Powiem tak, że pogląd na pełnię zdrowia chrześcijanina musi być zrównoważony i realistyczny, w oparciu o poniższe fakty:

1) Jesteśmy upadli, i pod względem fizycznym, emocjonalnym i intelektualnym podlegamy przekleństwu, które spadło na całe stworzenie. Z tej przyczyny wszyscy musimy umrzeć.

2) Jeśli mamy wiarę w Jezusa, to zostaniemy wskrzeszeni z martwych, i właśnie o takie zdrowie głównie zabiegamy.  Będziemy doskonale zdrowi – na ciele, duszy i umyśle – w nowym niebie i w nowej ziemi po zmartwychwstaniu, i to jest nasza chwała – to jest nasza nadzieja.

3) W międzyczasie nasza zewnętrzna natura „niszczeje”, lecz nasza wewnętrzna natura „odnawia się z każdym dniem” (2 Koryntian 4,16).

4) Zgodnie z tym, co Paweł mówi w 1 Tymoteusza 4,8, ćwiczenie cielesne przynosi tylko niewielki pożytek. Natomiast ćwiczenie duchowe ma wartość pod każdym względem, jak to przed chwilą opisałem.

5) Nie powinniśmy niepotrzebnie szkodzić naszym ciałom, które są świątynią Ducha Świętego, i powinniśmy zabiegać o to, by być maksymalnie użytecznymi w osiąganiu celów, które wyznaczył nam Bóg. Zatem zdrowie fizyczne jest ważne, ale nie jest celem w samym sobie. Jest środkiem do znacznie wspanialszych celów i to względnym środkiem, ponieważ istnieją o wiele ważniejsze środki niż posiadanie idealnie sprawnego ciała.

6) Możemy osiągnąć nasze najwspanialsze cele, jeśli podczas działalności misyjnej umrzemy, ryzykując nasze życie, zarażając się wirusem Ebola lub malarią, czy też ślepotą rzeczną. Nie zabiegamy o maksymalną fizyczną pomyślność. Jest to raczej podrzędny, użyteczny cel, jako środek pozwalający osiągnąć coś wspanialszego. Ponadto można z niego świadomie zrezygnować, gdy ryzykujemy życie dla dobra kogoś innego.

7) Wobec tego, jakikolwiek fizyczny reżim, który zaczyna wypierać z naszego życia dążenie do świętości oraz ofiarnej służby (w której gotowi bylibyśmy położyć swoje życie), staje się najwyraźniej dla nas religią. Wydaje mi się przy tym, że joga i tai chi już w swych nazwach sprowadzają się do religii. Joga i tai chi już w samych swych nazwach niosą wschodni światopogląd.

Wnosząc te swoje trzy grosze, powiem, że skoro oceniam, iż lepiej jest zmaksymalizować (zamiast zminimalizować) moje zabieganie o cele Boże i pomyślność mojej duszy, to wolę udać się gdzie indziej i poszukać innego rodzaju ćwiczeń.  

Tłumaczenie: Szymon Matusiak
Źródło: http://www.desiringgod.org/interviews/is-yoga-sinful