5sola.pl

Soli Deo Gloria

niedziela, 23 grudnia 2018

Zdaje się, że już przyzwyczailiśmy się słyszeć, jak to Święta Bożego Narodzenia są trudne dla niektórych osób. Historia Scrooge’a (bohatera „Opowieści wigilijnej” Charles’a Dickens’a – przyp. tłum.) i jego – eh … – problemów, których nastręczał mu świąteczny czas, nie jest już więcej zwykłą anegdotą. Można by powiedzieć, że historia ta jest obecnie zupełnie przewidywalna. 

Choć możliwe, że zawsze taka była. Możliwe, że radość, jaką niosą święta, była zawsze kłującym uczuciem dla tych, dla których nawet wyobrażenie sobie radości przychodzi niezwykle ciężko.
Nie tak dawno  ktoś opowiadał mi jak trudne będą te Święta ze względu na złamane serce jednej z osób z jego rodziny. W historii tej przeważało poczucie braku jakiejkolwiek nadziei i wszechogarniająca ruina. Ból tej osoby był tak świeży, że czynił niemożliwym cieszenie się z nadchodzących Świąt. Do  dziś nie mogę zapomnieć tej historii.

Rozumiem. Święta to w pewnym sensie czas skoncentrowany wokół rodzinnych spotkań – z tej perspektywy tego typu historie nabierają wiarygodności. Czas Świąt może być trudny nawet w okolicznościach, które z pozoru nie wydaja się być wcale najgorsze. Nie ma zbytniej przesady w określeniu spotkań z osobami, które mają odmienne od nas charaktery jako poruszania się przez pole minowe – i to nawet wtedy, gdy w naszej rodzinie nikt nie choruje na raka, nikt się nie rozwodzi, a przy świątecznym stole wszystkie miejsca są zajęte. To, co sprawia, że ten czas jest najpiękniejszy w ciągu całego roku, sprawia również, że jest on najbardziej brutalny. Doświadczenie tej rzeczywistości nie ominęło także i mojej rodziny.

Ale pozwólcie, że powiem teraz coś odmiennego. Delikatnie. Myślę, że nasze myślenie o Świętach jest zupełnie na odwrót. W naszej zbiorowej kulturowej świadomości mamy głęboko zakorzenioną myśl, iż Święta są dla ludzi szczęśliwych. No wiecie, dla tych, których rodzinna idylla zamyka się wokół przybranego w świąteczne ozdoby domowego kominka. Święta są dla zdrowych ludzi, którzy łatwo się śmieją i robią to przy każdej właściwie okazji, prawda? Dla tych, którzy mogą pochwalić się sukcesami, dla ludzi pięknych, dla mieszkańców przedmieścia. Dla tych, którzy nigdy się nie zgubili, bo uchronił ich od tego zakupiony rok temu GPS. Dla tych, którzy kipią świąteczną radością, oglądając świąteczny klasyk zwinięci na kanapie przed swoim ogromnym płaskim telewizorem.

Żyjemy i zachowujemy się tak, jakby to właśnie tacy ludzie byli tymi, dla których są te Święta.

Ale jest na odwrót. Święta Bożego Narodzenia – to wspaniałe wspomnienie przyjęcia przez naszego Ratownika ludzkiej postaci – są dla każdego, a zwłaszcza dla tych, którzy potrzebują ratunku. Jezus przyszedł na ten świat jako dziecko, żeby poznać co to ból i móc współczuć razem z nami w naszych słabościach. Jezus został uczyniony jako jeden z nas, abyśmy my – w jego zmartwychwstaniu – mogli zostać uczynionymi takimi jak On jest; wolnymi od strachu przed śmiercią i wolnymi od bólu związanego ze stratą. Pierwsi, o których wiemy, czciciele Jezusa nie należeli do klasy wyższej. Byli nimi biedni, niezadbani pasterze, zniszczeni życiem i pracą fizyczną. Wielu ludzi patrzyło na nich z góry.

Jezus przyszedł do tych, którzy patrząc w lustro widzą szpetność. Jezus przyszedł do córek, których ojcowie nigdy nie mówili im, że są piękne. Święta są dla tych, których życia zostały przygniecione chorobą nowotworową, dla których myśl o następnych świętach wydaje się niemożliwym do spełnienia snem. Święta są dla tych, którzy są samotni – nie licząc rzeczywistości mediów społecznościowych. 

Święta są dla tych, których małżeństwa ledwo trzymają się w swoich torach i grożą wypadnięciem. Święta są dla synów, którzy dostają w prezencie od ojców sprzęt myśliwski, choć pragną rozwijać się w sztuce.  Święta są dla tych, którzy nie mogą przestać palić – nawet w obliczu wyroku śmierci tak często wynikającego z palenia. Święta są dla prostytutek, cudzołożników i gwiazd filmów pornograficznych, którzy pragną miłości w każdym niewłaściwym miejscu. Święta są dla licealistów, którzy, siedząc przy stole z rodziną, nie mogą się doczekać wyjścia na kolejnego drinka ze znajomymi. Święta są dla tych, którzy handlują złamanymi marzeniami. Święta są dla tych, którzy zaprzepaścili dobre imię swojej rodziny i darowany majątek – pragnących „domu”, ale nie oczekujących łaskawego przyjęcia. Święta są dla rodziców, którzy obserwują jak małżeństwa ich dzieci przekształcają się w chaos i bałagan.  

Święta są tak naprawdę o Ewangelii Łaski dla grzeszników. Ze względu na to, co Chrystus dokonał na krzyżu, betlejemski żłób stał się miejscem najbardziej pełnym nadziei w całym wszechświecie spowitym ciemnością beznadziei. W pewien niezrozumiały i najbardziej ironiczny sposób, Święta są dla tych, dla których najtrudniej się nimi cieszyć. One naprawdę są dla tych, którzy ich nie cierpią.

Matt Redmond 
Źródło: https://www.thegospelcoalition.org/article/christmas-is-for-those-who-hate-it-most/
tłumaczył: Mateusz

sobota, 22 grudnia 2018

Pismo Święte nie nakazuje wierzącym, aby świętowali Boże Narodzenie. Biblia nie mówi o żadnych określonych „świętych dniach”, które kościół musi przestrzegać. W rzeczywistości, Boże Narodzenie nie było obchodzone jako święto na początku biblijnej ery. Dopiero w połowie V wieku zostało oficjalnie uznane za święto.

Wierzymy, że obchodzenie Bożego Narodzenia nie jest kwestią dobra lub zła, ponieważ nauczanie apostoła Pawła w Liście do Rzymian 14:5-6 daje nam wolność w decydowaniu o tym czy chcemy zachowywać szczególne dni, czy też nie:

Jeden bowiem czyni różnicę między dniem a dniem, a drugi każdy dzień ocenia jednakowo. Każdy niech będzie dobrze upewniony w swoim zamyśle. Kto przestrzega dnia, dla Pana przestrzega, a kto nie przestrzega dnia, dla Pana nie przestrzega. Kto je, dla Pana je, bo dziękuje Bogu, a kto nie je, dla Pana nie je i dziękuje Bogu” (Rz 14:5-6).

Zgodnie z tymi wersetami, chrześcijanin może słusznie każdy dzień -  w tym Boże Narodzenie – traktować jako dzień dla Pana. Wierzymy, że ten czas daje wierzącym wspaniałą okazję do wywyższenia Jezusa Chrystusa.

Po pierwsze, okres świąteczny przypomina nam o wielkich prawdach Wcielenia. Wspominanie ważnych prawd o Chrystusie i Ewangelii jest dominującym tematem Nowego Testamentu (1 Kor 11:25; 2 P 1:12-15; 2 Tes 2:5). Musimy ciągle na nowo przypominać sobie te fundamentalne zagadnienia, ponieważ tak łatwo o nich zapominamy. Powinniśmy więc świętować Boże Narodzenie, aby pamiętać o narodzinach Chrystusa i podziwiać tajemnicę Wcielenia.

Boże Narodzenie może być także czasem pełnego szacunku uwielbienia. Pasterze wielbili i wychwalali Boga za narodzenie Jezusa Mesjasza. Radowali się gdy aniołowie ogłosili, że w Betlejem narodził się Zbawiciel, Chrystus Pan (Łk 2:11). Niemowlę leżące w żłobie jest naszym Zbawicielem, „Panem panów i Królem królów” (Mt 1:21; Obj 17:14).

Wreszcie, ludzie są bardziej otwarci na Ewangelię w czasie świąt Bożego Narodzenia. Powinniśmy skorzystać z tej otwartości, aby świadczyć im o zbawczej łasce Bożej danej nam przez Jezusa Chrystusa. Boże Narodzenie jest skupione na obiecanym przyjściu Mesjasza, który przybył aby ocalić Swój lud od jego grzechów (Mt 1:21). Święta dają nam wspaniałą okazję do podzielenia się tą prawdą.

Chociaż nasze społeczeństwo zmąciło przesłanie Bożego Narodzenia poprzez konsumpcjonizm, fałszywe przekonania i puste tradycje, to jednak nie powinniśmy pozwolić, aby te rzeczy odciągały nas od doceniania prawdziwego znaczenia Bożego Narodzenia. Wykorzystajmy tę okazję, aby pamiętać o Jezusie, wielbić Go i wiernie o Nim świadczyć.

John MacArthur

czwartek, 20 grudnia 2018

Samotna pielgrzymka

czwartek, grudnia 20, 2018 0 Comments
„Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że rozproszycie się każdy w swoją stronę, a mnie zostawicie samego. Ale nie jestem sam, bo Ojciec jest ze mną” (Jan 16: 32 UBG)

Nie ma potrzeby przypominać, że trzeba wielkiej ofiary, by swoje przekonania wprowadzić w życie. Dlatego, być może, trzeba będzie wyrzec się wielu rzeczy, od wielu się odseparować, po czym pozostaje jakieś dziwne uczucie ogołocenia i samotności. Lecz ten, kto pragnie wznieść się podobnie jak orzeł w wyższe przestrzenie przestworzy, gdzie panuje bezchmurny dzień, i chce żyć w blasku Bożego światła, musi zadowolić się życiem we względnej samotności. Nie ma ptaka bardziej samotnego niż orzeł. Orły nigdy nie latają gromadami; nigdy nie widzi się więcej niż jednego lub najwyżej dwa orły równocześnie. Lecz życie poświęcone Bogu, choćby nawet pozbawione do pewnego stopnia społeczności z ludźmi, poznaje wyższą społeczność z Bogiem. Bóg szuka „orlich ludzi”.

Żaden człowiek nie może zakosztować tego, co jest najlepsze i najkosztowniejsze, co posiada dla nas Bóg, nie nauczywszy się Boskiej strony swego życia - to jest chodzenia sam na sam z Bogiem. Widzimy Abrahama w samotności na wyżynach ziemi Moria i Lota osiadłego w Sodomie. Mojżesz, wtajemniczony we wszystkie mądrości egipskie, musiał przez czterdzieści lat przebywać na pustyni, aby być sam na sam z Bogiem. Paweł, który otrzymał wyższe wykształcenie swojej epoki i siedział u nóg Gamalijela, musiał udać się do Arabii, aby na pustyni nauczyć się żyć z Bogiem. Niech Bóg częściej posyła nas na miejsce odosobnienia. Nie mam na myśli zamkniętego życia klasztornego. W przeżywaniu odosobnienia, o którym mówię, Bóg rozwija samodzielność wiary i życia, i taka osoba nie czuje potrzeby pomocy, modlitwy lub opieki bliźniego.

Taka pomoc i czerpanie natchnienia od współbraci są niezbędne i mają wielkie znaczenie w rozwoju duchowym człowieka wierzącego, lecz przychodzi chwila, gdy inni stają się wręcz przeszkodą dla wiary i pomyślnego rozwoju życia duchowego danej jednostki. Bóg wie jak zmienić nasze warunki życia, abyśmy mogli skosztować odosobnienia od ludzi. Poddajemy się kornie Bogu, a On dokonuje w nas czegoś, co sprawia, że skrzydła naszej duszy uczą się korzystać z niebieskich wysokości.

Powinniśmy śmiało i z odwagą pozostawać w samotności. Jakub musiał pozostać sam, aby Anioł Boży mógł mu szepnąć do ucha nowe imię - Izrael. Daniel musiał pozostać w samotności, gdyż oczekiwało go otrzymanie niebiańskich wizji. Jan musiał być wygnany na wyspę Patmos po to, aby mógł głęboko odczuć i mocno zachować „pieczęć niebieskiego widzenia”. Czy jesteśmy gotowi poddać się takiej samotności?

L.B. Cowman

niedziela, 16 grudnia 2018

W tym cudzie pojawił się nietypowy element. Jezus plunął ślepemu w oczy, włożył na niego ręce i zapytał: "Czy widzisz coś?" (w.23). Samo pytanie jest nietypowe. Jezus nie spodziewał się całkowitego przewrócenia wzroku temu człowiekowi. Kiedy ten odpowiedział: "Spostrzegam ludzi, a gdy chodzą wyglądają mi jak drzewa", Jezus po raz drugi położył ręce na jego oczy. Wtedy zobaczył, "wszystko wyraźnie" (w.25). Jakie ma to znaczenie? Czyżby ten człowiek był dla Jezusa szczególnie "trudnym" przypadkiem? Z pewnością nie!

Czy ten cud – podobnie jak inne – był znakiem? Tak! Ale dla kogo? Dla tego człowieka? Nie! - dla uczniów. Potwierdza to fakt, że Jezus zadał im już pytanie o to, jak go widzą (w.18). Teraz prowadził ich za rękę do miejsca, w którym ich widzenie stanie się wyraźniejsze, a Piotr wyzna: "Tyś jest Chrystus" (w.29). Ich duchowe poznanie nie było czymś natychmiastowym, ale stopniowym. Oni także potrzebowali drugiego dotknięcia rąk swego Mistrza.

Wielkim błędem byłoby uczynienie z tego cudu i jego przesłania dla uczniów, podstawy dla jakiejś doktryny doświadczeń duchowych; na przykład konieczności wystąpienia pewnego rodzaju, "drugiego dotknięcia", aby móc cieszyć się normalnymi przeżyciami chrześcijańskimi. W dalszej części Ewangelii Marka odnotowuje natychmiastowe przywrócenie wzroku Bartymeuszowi i nie czynimy z tego wydarzenia podstawy dla doktryny o "jednokrotnym dotknięciu". Dlatego powinniśmy starać się uniknąć pokusy, by robić to w tym przypadku. Prawdopodobnie przykazanie skierowane do tego człowieka przez Jezusa: "Tylko do wsi nie wchodź" (to znaczy nie wchodź tam od razu) miało dać mu czas na oswojenie się z przeżytym uzdrowieniem. Powinniśmy robić tak samo, żeby nie czynić z naszych indywidualnych doświadczeń normy dla wszystkich chrześcijan.

Niemniej jednak lekcja dla uczniów była następująca: tylko wtedy, gdy Jezus otwiera twoje oczy na siebie, będziesz Go widzieć wyraźnie. Uczniowie posiadali w pewnym stopniu duchowe widzenie, ale wymagało ono uzdrowienia i wyostrzenia. Miało to być trwałym procesem w ich życiu, w miarę jak Jezus udoskonalał to, co rozpoczął.

Sinclair Ferguson

środa, 12 grudnia 2018

„Pieśń stopni. Oto błogosławcie PANA, wszyscy słudzy PANA, którzy nocami stoicie w domu PANA. Wznieście wasze ręce ku świątyni i błogosławcie PANA. Niech cię błogosławi z Syjonu PAN, który stworzył niebo i ziemię” (Ps 134:1-3)

Niezwykły czas dla oddawania czci Panu, powiecie. Stać w domu Pańskim nocą, oddawać cześć w chwili wielkiego smutku – rzeczywiście jest to rzeczą trudną. Tak, ale właśnie w tym kryje się błogosławieństwo; to doświadczenie prawdziwej wiary. Jeśli chcę doświadczyć miłości przyjaciela, powinienem zobaczyć, co on uczyni dla mnie w czasie zimy. Zupełnie tak samo przedstawia się sprawa Bożej miłości. Łatwo mi jest oddawać Panu cześć i chwalić Go w czasie lata, gdy świeci słońce, gdy harmonia życia napełnia atmosferę i owoce upiększają drzewa.

Lecz niech umilknie śpiew ptaka, niech z drzew opadną owoce, czy nadal będę śpiewał? Czy będę stał w domu Pańskim w „nocy”? Czy będę Go miłował w czasie Jego „nocy”? Czy będę czuwał z Nim choć przez jedną godzinę w Jego Getsemane? 

Czy pomogę Mu nieść krzyż na drodze łez? Czy stanę obok Niego z Marią i ukochanym uczniem w minutach Jego konania? Czy potrafię wspólnie z Nikodemem podnieść ciało Chrystusa, które już zasnęło? Jeśli jestem gotowy na to wszystko, wtedy moja cześć i uwielbienie będzie doskonałe i chwalebne moje błogosławieństwo. 

Moja miłość do Niego zrodziła się w chwilach Jego poniżenia, a wiara znalazła Go w Jego pokorze. Moje serce uznało Jego wielkość pomimo skromnej postaci i wreszcie wiem, że pragnę nie daru, lecz jego Dawcy. Stojąc nocą w Jego domu – przyjmuję Go tylko dla tego, co w Nim znalazłem, a nie dla czego innego.

L.B. Cowman

niedziela, 9 grudnia 2018

Co z Hebrajczyków 6?

niedziela, grudnia 09, 2018 0 Comments
"Niemożliwe jest bowiem, żeby tych, którzy raz zostali oświeceni i zakosztowali daru niebieskiego, i stali się się uczestnikami Ducha Świętego, zakosztowali też dobrego słowa Bożego i mocy przyszłego wieku; a odpadli - ponownie odnowić ku pokucie." (ww.4-6a)

Hebrajczyków 6

Hebrajczyków 6 jest jednym z najtrudniejszych do zrozumienia fragmentów Pisma, głównie dlatego, że nie wiemy kto napisał tę księgę i nie znamy okoliczności jej postania. Jeślibyśmy, na przykład wiedzieli, że autor pisał do ludzi, którzy znaleźli się pod wpływem judaizujących, jak ci w Galacji, argumentacja mogłaby odnosić się przeciwko zbawieniu przez uczynki prawa. Dla kogoś, kto poddawałby się ponownie pod władzę prawa oznaczałoby to odrzucenie wszystkiego, co otrzymał poprzez ewangelię. Łaska, którą otrzymał w Duchu Świętym nie miałaby już znaczenia.

I nie tylko to, w momencie powrotu do uczynków prawa nie byłoby już dla niego odkupienia; czego krzyż nie mógł dla niego uczynić, prawo z pewnością nie byłoby w stanie zrobić. Możliwe, że to miał autor na myśli mówiąc, że taka osoba sama sobie ponownie krzyżowałaby Syna Bożego i wystawiała Go na hańbę. Wracając do prawa, z krzyża uczyniłaby fikcję i nie miałaby dostępu do odkupienia poprzez ewangelię uczynków.

Jest to dopuszczalna interpretacja tego fragmentu. Jednak autor mógł również odnosić się do apostatów, tych, którzy byli członkami widzialnego kościoła lecz odpadli od wiary, i w ten sposób, udowodnili, że nigdy nie byli częścią prawdziwego kościoła, jak to ujmuje 1 Jana 2:19. Jeśli to jest właściwa interpretacja, musimy odnieść sformułowania zawarte w wersetach 4 i 5 do niewierzącego. Sprawdźmy, czy można to zrobić.

Po pierwsze, fragment ten opisuje apostatów, jako tych, którzy zrozumieli ewangelię i uwierzyli w jej prawdziwość, co jest możliwe w przypadku osoby niewierzącej. Po drugie, zakosztowali daru niebiańskiego. To może oznaczać branie udziału w Wieczerzy Pańskiej, co mogło mieć miejsce w przypadku niewierzących. Po trzecie, stali się uczestnikami Ducha Świętego. Może to oznaczać, że doświadczyli jakichś darów Ducha, co może się zdarzyć u niewierzących, lub byli po prostu członkami chrześcijańskiej społeczności żyjącej w obecności Ducha Świętego. 

Po czwarte, byli świadkami znaków i cudów towarzyszących ewangelii, co również mogło być możliwe dla niewierzących. I w końcu, napisano, że nie mogli być odnowieni ku pokucie, sugerując, że już raz pokutowali. Wiemy, z przykładu Ezawa, że człowiek może pokutować fałszywie. Jeśli Hebrajczyków 6 mówi o apostacie, będzie on tak zatwardziały w swoim grzechu, że nie będzie dla niego nadziei na zbawienie. Jest to otrzeźwiające przypomnienie abyśmy badali siebie, czy rzeczywiście mamy zbawczą wiarę.

Coram Deo

Hebrajczyków 10:26 mówi, że osoba, która grzeszy rozmyślnie nie może ponownie być przywrócona do zbawienia. Przeczytajmy IV Mojżeszową 15:30-31. List od Hebrajczyków musimy odczytywać w świetle prawa. Rozmyślny grzech jest tu zaprzeczeniem wiary, domniemanym podeptaniem Ewangelii Chrystusa. Ci, którzy to czynią są jak ci z Hebrajczyków 6. Jeśli znamy kogoś w takiej sytuacji - ostrzegajmy.

Fragmenty do dalszego rozważania:
Hebrajczyków 10:1-4, 26-39

źródło: https://www.ligonier.org/learn/devotionals/what-about-hebrews/
tłumaczyła: Katarzyna Lewandowska

środa, 5 grudnia 2018

Dla wielu może być zaskoczeniem fakt, że Święty Mikołaj jest prawdziwą osobą. Czy jednak jest on mężczyzną z białą brodą w czerwonym kostiumie, czapce i saniach?

Niezupełnie, aczkolwiek prawdopodobnie miał brodę, nosił kapelusz a także podróżował konnym (nie reniferowym) środkiem transportu. Legenda stojąca za tradycją Świętego Mikołaja, pochodzi od biskupa Myry, Mikołaja z IV wieku, którego czapką była biskupia mitra.

Mikołaj urodził się na terenach dzisiejszej Turcji w dość zamożnej rodzinie. Gdy jako młody chłopiec stracił rodziców poświęcił swój majątek oraz życie kościołowi chrześcijańskiemu. Bardzo szybko został mianowany biskupem Myry leżącej na południowym wybrzeżu współczesnej Turcji.

Był to czas panowania cesarza Dioklecjana, który rządził w latach 284-305, a jego rządy charakteryzowała ogromna nienawiść do chrześcijan. Prześladował ich wypełniając nimi rzymskie więzienia. Biskup Mikołaj spędził kilka lat w więzieniu gdzie wielokrotnie był bity. Został zwolniony po zalegalizowaniu chrześcijaństwa przez cesarza Konstantyna.

Jak głosi legenda, Biskup Mikołaj był obecny na Pierwszym Soborze Nicejskim, który miał miejsce w Nicei w 325 roku. Setki biskupów zebrało się, aby odeprzeć fałszywe nauczanie Ariusza, prezbitera z Aleksandrii, który zaprzeczał boskości Chrystusa. Gdy Ariusz zwracał się do rady, wściekłość Mikołaja wzięła górę i według niektórych z jego biografów, wstał podszedł do Ariusza i uderzył go w twarz.

Za tą napaść Mikołaj został ponownie osadzony w więzieniu, podczas gdy biskupi zastanawiali się nad jego dalszym losem. Pokutował on jednak ze swojego zachowania i szukał przebaczenia. Po zakończonym Soborze, cesarz Konstantyn okazał łaskawość Mikołajowi i przywrócił go na dawny urząd.

Służba Mikołaja charakteryzowała się niezwykłą pilnością. Biskup był powszechnie znany ze swojej hojności, którą w sposób szczególny obdarzał dzieci, regularnie przekazując im podarunki. Myra była zatłoczonym miastem portowym, a statki jak i marynarze pojawiali się i odchodzili. Z portu systematycznie wychodziły okręty załadowane prezentami i dobrami dla potrzebujących, które były przygotowywane przez Biskupa Mikołaja. Dary docierały na cały Śródziemnomorski świat, a żeglarze wszędzie zabierali ze sobą historie o jego wielkoduszności.

Nie mamy pewności co do roku śmierci Mikołaja, ale jesteśmy mocno przekonani, że był to grudzień. Wraz z rozpowszechnieniem się historii o niezwykłej hojności, rosły również opowieści o jego życiu. Stał się legendą. W VI wieku w Konstantynopolu nazwano kościół jego imieniem. W średniowieczu był obok Jezusa i Marii, najczęściej przedstawiany na obrazach. Nie był już Biskupem Mikołajem, a stał się Świętym Mikołajem, którego święto miało przypadać na dzień 6 grudnia.

Jedna z legend związanych z Mikołajem dotyczyła wyposażania młodych dziewcząt w posag, aby mogły wyjść za mąż. Obrazowym przedstawieniem tej historii były wizerunki przedstawiające Mikołaja jako niosącego torby ze złotymi monetami.

Gdy jego legenda przeniosła się na północ, historia przybiera jeszcze bardziej interesujący obrót. W Niemczech powstała tradycja wręczania sobie podarunków w imieniu Świętego Mikołaja. Podobnie było w Holandii. Holendrzy określili to mianem Sinterklass. Niemieckie słowo ostatecznie przekształciło się w „Święty Mikołaj”. Uroczystości wręczania sobie podarunków miały miejsce 6 grudnia, w rocznicę śmierci Biskupa Mikołaja. Dar złotej monety był bardzo ceniony i okazywał wielkie uznanie.

Nawet Marcin Luter odegrał swoją rolę w tej historii. Reformator bardzo pragnął protestanckiej alternatywy wobec rzymskokatolickich praktyk obchodzenia święta Świętego Mikołaja. Zamiast dawać prezenty w imieniu Świętego 6 grudnia, Luter rozpoczął własną tradycję obdarowywania podarunkami w imieniu dziecięcia Chrystus, Christkindl, w Wigilię Bożego Narodzenia. Być może stąd mamy argumenty dla protestanckich dzieci, dlaczego powinny mieć możliwość otwarcia przynajmniej jednego prezentu w Wigilię Bożego Narodzenia.

Marcin Luter kochał święta Bożego Narodzenia. Jego pragnieniem było, aby był to czas świętowania największego daru narodzenia dziecka z Marii dziewicy w Betlejem. Jak głosił w 1530 roku: „Ten, który spoczywa na kolanach dziewicy jest naszym Zbawicielem … dziękujcie Bogu, który tak was umiłował, że dał wam Zbawiciela”.

Boże Narodzenie ma swoje pochodzenie od słowa "Msza Święta" (ang. Christmas i Christ Mass), uroczystość wcielenia Chrystusa, które przez tradycję kościelną zostało ustanowione 25 grudnia. Słowo wymyślone przez Lutra, Christkindl, również ewoluowało przez wieki. Wysiłek Lutra, aby odejść od tradycji Świętego Mikołaja przypadkowo odniósł odwrotny rezultat.

Mamy więc opowieść o Świętym Mikołaju, która rozpoczęła się w pierwszym kościele i przeplatała się przez cały średniowiecze mając swój epizod nawet w historii Reformacji. Legenda Biskupa Mikołaja żyje z nami i dzisiaj.

Stephen Nichols