5sola.pl

Soli Deo Gloria

środa, 28 listopada 2018

To niejasna sytuacja. Nie nauczam przeciwko lekom antydepresyjnym, miałem do czynienia z wieloma dobrymi ludźmi, którzy ich używają.
W świeckim świecie istnieje ogromna reakcja przeciwko nadużywaniu leków przeciwdepresyjnych oraz zagrożeniom będących konsekwencją ich stosowania. Sam świat przyznał, że może zbyt szybko i powierzchownie zostajemy nimi odurzeni.
Ale nadal, jeśli pójdziesz do lekarza, bardzo często otrzymasz przepisany lek antydepresyjny dla prawie każdego rodzaju relacyjnego, emocjonalnego lub behawioralnego problemu z jakim się zmagasz. To dzieje się zbyt szybko moim zdaniem.
Zdaję sobie sprawę z obaw dotyczących stosowania leków antydepresyjnych wśród chrześcijan. Bóg chciał nauczyć czegoś Hioba – który nie miał dostępu do Prozacu – przez jego cierpienie, i podobnie może wykorzystać ból, aby i nas czegoś nauczyć.
Dlatego, zachęcam do ostrożnego stosowania tych leków. Bóg może mieć dla kogoś rozwiązanie, zanim ta osoba zacznie zmieniać swój umysł przy pomocy substancji chemicznych.
Jednak z drugiej strony, wydaje się czymś jasnym, że mózg jest fizycznym organem z impulsami elektrycznymi i gospodarką chemiczną, a zatem choroba psychiczna nie musi być rozważana tylko w kontekście duchowym. Nikt nie przekona mnie, że cały nieład mentalny musi być spowodowany duchową przyczyną, która ma tylko duchowe rozwiązanie.
Istnieją fizyczne uszkodzenia, które zdarzają się w życiu, lub towarzyszą danej osobie od urodzenia, mające wpływ na funkcjonalność mózgu. Powstaje zatem pytanie, czy powinniśmy tylko modlić się o uzdrowienie czy też możemy szukać pomocy w medycynie.
Podobnie jak zażywasz aspirynę, aby pokonać bardzo poważny ból pleców, podobnie przez pewien okres czasu możesz stosować leczenie farmaceutyczne, które pomoże ci odzyskać równowagę psychiczną, tak abyś w przyszłości mógł funkcjonować bez leków.
W pobliżu naszego kościoła znajduje się miejsce zwane „Domem Andrzeja”. Jest to placówka, w którym mieszkają osoby psychicznie upośledzone. Wszystkie są na ciężkich lekach, które powstrzymują ich od zachowań destrukcyjnych: zagrożenia życia dla siebie i dla innych osób czy też całkowitej niezdolności do pracy.
Kilku z nich uwielbia z nami Boga w naszym kościele i wierzę, że poprzez leczenie poznają Boga, a On w rzeczywistości wykorzystuje to dla ich dobra. Są bardzo poważnie chorzy. Nie znam wszystkich szczegółów, ale nie mógłbym wykluczyć, że lekarstwa dla nich (i dla innych zmagających się z pewnymi formami ciężkich zaburzeń depresyjnych) są środkiem pomagającym im zachować równowagę w życiu.
Medycyna może być pomocą, jeśli prowadzi ludzi do punktu, w którym będą na tyle stabilni, aby czytać Biblię. Wtedy, kiedy będą mogli zapoznać się z nauką Pisma, mogą być pokrzepieni przez Pana, a potem w swoim czasie, całkowicie odrzucić leczenie. W takim przypadku medycyna jest tylko środkiem do celu, a to wydaje się zupełnie prawidłowe.
John Piper

niedziela, 25 listopada 2018

„Czy wierzycie, że mogę to uczynić?” (Mt 9:28)

Bóg zawsze ma do czynienia z tym, co jest niemożliwe. Dla Niego nigdy nie bywa „zbyt późno”, gdy w beznadziejnym przypadku, lecz z pełną wiarą, zwraca się do Niego ten, w którego życiu i okolicznościach trzeba wykonać, coś niemożliwe, jeśli Bóg miałby być uwielbiony. 

Jeśli w twoim osobistym życiu objawiło się niedowiarstwo, bunt, grzech i nieszczęście, nigdy nie jest, „zbyt późno” – aby Bóg nie mógł zatryumfować nad tymi tragicznymi faktami, jeśli w pełnej pokorze i z ufnością powierzysz je w Jego ręce.

Słusznie mówią, że tylko chrześcijańska religia może mieć wpływ na przeszłość człowieka. Bóg jest mocen „… wynagrodzę wam szkody lat, których plony pożarła szarańcza, konik polny, larwa i gąsienica” (Joel 2:25). On to uczyni, jeśli w Jego ręce całkowicie oddamy nasze położenie i samych siebie – bez ograniczeń i w szczerej wierze. 


Nie dla naszych zasług, lecz dla chwały swego Imienia Bóg przebacza, ratuje i nagradza. On jest Bogiem „wszelkiej łaski”. Wysławiajmy więc Go i ufajmy Mu! Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych i cieszy się, gdy może wykonać dla nas coś, co nam wydaje się niewykonalne.

„Czy jest coś trudnego dla mnie?”

środa, 21 listopada 2018

Ten, który kocha musi także nienawidzić. Ten, który kocha to co jest dobre, korzystne i zaszczytne musi także nienawidzić tego co jest złe, szkodliwe i godne pożałowania. Jesteśmy definiowani przez rzeczy, które kochamy, a także rzeczy którymi się brzydzimy. Ta prawda tak samo odnosi się do Boga (albo mówiąc poprawnie, ta prawda która odnosi się do Boga, jest jednocześnie prawdziwa w stosunku do nas). Bóg który kocha musi również nienawidzić.

Biblia mówi nam o wielu rzeczach, których Bóg nienawidzi. Czasami wyrażając to w bezpośredniej formie mówiąc: „Bóg nienawidzi tego”, a innym razem opisując pewne rzeczy za pomocą słów „obrzydliwy”, „wstrętny” itp. Kiedy zbierzemy to wszystko w jedną całość zobaczymy osiem kategorii rzeczy, których Bóg nienawidzi. Dziś chcemy przyjrzeć się seksualnej niemoralności.

Bóg nienawidzi seksualnej niemoralności
Ludzie są istotami seksualnymi. Jesteśmy oczywiście czymś o wiele większym, ale na pewno nie mniejszym. Nasza seksualność jest częścią tego kim jesteśmy; dobrym darem od Boga danym, aby połączyć męża i żonę i powiększać ludzką rasę. Podobnie jak wszystkie inne rzeczy, które posiadamy, nasza seksualność została nam powierzona w zaufaniu. Musimy nią wiernie zarządzać, korzystając z niej w sposób zgodny z Bożymi przykazaniami oraz odrzucać ją we wszelkich przejawach zakazanych przez Boga.

Bóg określił, że seks może istnieć tylko w małżeństwie pomiędzy jednym mężczyzną i jedną kobietą; dalsze regulacje są określone tylko w tym kontekście (1 Kor 7:1-5). Podobnie jak grzechem jest uprawiać seks poza małżeństwem, tak samo grzechem jest nie uprawiać seksu w małżeństwie.

Bóg kocha gdy ludzie wykorzystują dar seksualności w sposób w jaki on nakazał. Siłą rzeczy więc nienawidzi kiedy ludzie wykorzystują ten dar w niewłaściwy sposób. W szczególności Bóg nienawidzi aktów homoseksualnych oraz sodomii (3M 18:22-23) lub gdy kobieta nosi ubrania mężczyzny lub mężczyzna kobiety (5M 22:5). Nienawidzi ofiar, składanych jako dochód z prostytucji – w tym przypadku prostytucji sakralnej (5M 23:18). Możemy to zastosować do współczesnego kontekstu i stwierdzić, że pieniądze zarobione nielegalnie hańbią Boga, nawet jeśli są ofiarowywane na szlachetny cel.

Bóg także nienawidzi rozwodu, zerwania więzi małżeńskiej (Mal 2:14-16). 2 rozdział Księgi Malachiasza jest trudnym fragmentem, którego tłumaczenie jest kwestionowane, ale możemy mieć pewność, że: to co w Starym Testamencie było mętne, kiedy rozwód był dopuszczalny, w Nowym Testamencie jest krystaliczne jasne i rozwód jest praktyką zakazaną, za wyjątkiem cudzołóstwa (Mk 10:1-12). Bóg szczególnie nienawidzi rozwodów.

Podsumowując, Bóg nienawidzi grzechu seksualnego. On żywi odrazę w przypadku każdego splamienia jego daru seksualności, a także nie toleruje wszelkich zniesławień małżeństwa dalekich od jego właściwego kontekstu.

Dlaczego Bóg nienawidzi niemoralności seksualnej?
Dlaczego Bóg nienawidzi niemoralności seksualnej? Ponieważ w jakiś sposób grzech seksualny jest bardziej poważny aniżeli inne formy buntu. W 1 Kor 6:18 czytamy zaskakujące słowa: „Uciekajcie od nierządu. Wszelki grzech, który człowiek popełnia, jest poza ciałem. Lecz kto dopuszcza się nierządu, grzeszy przeciwko własnemu ciału”. Bibliści dyskutują nad znaczeniem tego stwierdzenia, ale jedno jest jasne: grzech seksualny powoduje szyderstwo pomiędzy związkiem naszej fizyczności i duchowości. W nauczaniu Pawła możemy dostrzec, że grzech seksualności ma szczególne konsekwencje gdyż zakłóca naszą tożsamość chrześcijańską jako ludzi, którzy zjednoczyli się z Chrystusem przez Ducha Świętego.

Grzech seksualny degraduje i sprzeniewierza ciało, które jest świątynią Ducha Świętego. „Czyż nie wiecie, że wasze ciało jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was, a którego macie od Boga, i nie należycie do samych siebie? Drogo bowiem zostaliście kupieni. Wysławiajcie więc Boga w waszym ciele i w waszym duchu, które należą do Boga” (1 Kor 6:19-20). Warto wskazać, że Paweł użył podobnego języka do opisania bałwochwalstwa i seksualnej niemoralności. Oba są przejawami głębokiego buntu przeciwko Bogu.

Boży sąd nad niemoralnością seksualną
Bóg jest doskonały w swoim wyroku dotyczącym niemoralności seksualnej. Większa część 1 rozdziału Listu do Rzymian poświęcona jest udowodnieniu, że Boży sąd ciąży na tych, którzy w swojej nieprawości oddają się popełnianiu tego przewinienia: „Oni to, poznawszy wyrok Boga, że ci, którzy robią takie rzeczy, są godni śmierci, nie tylko sami je robią, ale też pochwalają tych, którzy tak postępują” (Rz 1:32). 1 Kor 6:9 mówi nam, że rozpustnicy, cudzołożnicy ani mężczyźni współżyjący ze sobą nie odziedziczą Królestwa Bożego. To samo nauczanie widzimy w Gal 5:19-21; Ef 5:5; Obj 22:15. Autor Listu do Hebrajczyków mówi: „Małżeństwo jest godne czci u wszystkich i łoże nieskalane. Rozpustników zaś i cudzołożników osądzi Bóg” (Hbr 13:4). Ci którzy popełniają niemoralność seksualną spotkają się z prawomocny, wiecznym sądem Bożym.

Nadzieja dla niemoralności seksualnej
Jest jednak nadzieja dla tych, którzy dopuszczają się tej nieprawości. W swoim pierwszym Liście do Tymoteusza Paweł błyskawicznie przechodzi od kwestii Prawa (1 Tm 1:10) do „ewangelii błogosławionego Boga”. Ewangelia nie jest zbawieniem przygotowanym dla elitarnej grupy ludzi, którzy poprzez swoją nieskazitelność znaleźli uznanie w oczach Boga. Ewangelia jest dla grzeszników i tych, którzy w swojej bezradności zdecydowali się szukać zbawienia u Pana. Łaska obejmuje wszystkich grzeszników i każdy rodzaj grzechu.

Kluczowe wersety dotyczące niemoralności seksualnej
Jeśli chcesz przestudiować zagadnienie niemoralności seksualnej, musisz koniecznie zapoznać się z niniejszymi fragmentami:
- Bóg zaprojektował małżeństwo i seksualność dla mężczyzny i kobiety (Rdz 2:24-25)
- Bóg nienawidzi aktów homoseksualnych (Kpł 18:22)
- Bóg nienawidzi aktów seksualnych między ludźmi a zwierzętami (Kpł 18:23)
- Bóg nienawidzi noszenia odzieży charakteryzującej płeć przeciwną (Pwt 22:5)
- Bóg nienawidzi i nie przyjmuje ofiar pochodzących z prostytucji (Pwt 23:18)
- Bóg nienawidzi wyzysku przez rozwód (Pwt 24:4)
- Bóg nienawidzi rozwodów (Mal 2:14-16)
- Bóg nienawidzi seksualnej niemoralności we wszelkiej jej formie (Gal 5:19-21; Ef 5:5; Obj 22:15)
- Bóg stworzył ciało dla czystości a nie dla niemoralności (1 Kor 6:13)
- Bóg nakazuje nam uciekać od seksualnej niemoralności (1 Kor 6:18)
- Bóg oferuje przebaczenie dla ludzi pogrążonych w seksualnej niemoralności (1 Kor 6:9-11)
- Bóg nakazuje, aby relacja seksualna miała miejsce tylko w małżeństwie (Hbr 13:4).

Oprac. na podstawie tekstu Tima Challies’a

piątek, 16 listopada 2018

„Pies szczeka, gdy widzi, że ktoś nastaje na jego pana; byłbym nędznikiem, gdybym – widząc, iż ktoś nastaje na Prawdę Bożą – pozostał niemy, nie wydając z siebie słowa”.
Jan Kalwin

Jeden z Ojców Kościoła napisał: „Herezja to nie jest jakiś błąd chrześcijan, ale po prostu to już nie jest chrześcijaństwo. Pozornie spór dotyczy sposobu rozumienia jakieś kwestii teologicznej, ale w gruncie rzeczy chodzi o Kościół, o chrześcijaństwo. Herezja nie jest więc doktryną, ale porzuceniem chrześcijaństwa i budowaniem czegoś, co na takie miano nie zasługuje. (...) Jest więc oczywiste, że walka z herezją nie może polegać na dyskutowaniu spornych kwestii w celu wyjaśnienia różnic. Sprowadza się ona do demaskowania herezji, żeby ci, którzy są z nią związani, wrócili do Kościoła".

„[..] I nie ma nic nowego pod słońcem” (Koh 1:9). Niemiecki teolog Klaus Haacker stwierdził, że głównym źródłem błędów w teologii jest pragnienie powiedzenia czegoś nowego. Zauważył, że dziś bardzo trudno jest oznajmić coś, czego wcześniej nie stwierdziłby ortodoksyjny chrześcijanin lub heretyk. Nawet współczesne herezje, często prezentowane jako nowe objawienia, okazują się być plagiatem wcześniejszych heretyków.

Już Augustyn w V wieku wymieniał ponad 88 herezji. Trudno nam wyobrazić sobie skalę tego zjawiska, jednak nie powinno ono nas zadziwiać. Przecież: „Diabeł, aby zgasić lub zdławić świętą naukę Ewangelii, której powrót widzi lub raczej, by ją zniesławić i uczynić wstrętną światu, wzniecił wiele herezji i opinii niegodziwych”.

Jeśli rzeczywiście głównym źródłem błędów w teologii jest nowatorstwo, nic dziwnego, że XIX - wieczny teolog z Princeton, Charles Hodge, chwalił się: „Nie boję się powiedzieć, że nowa idea nigdy nie zrodziła się w tym seminarium”.

Wypowiedź ta podkreśla potrzebę pozostania wiernym apostolskiemu Słowu. Jest ona szczególnie aktualna w rzeczywistości, w której w kościele króluje nauka różnego rodzaju libertynów, których wspólną cechą charakterystyczną jest odejście od Prawdy. Wielu z nich pozostaje ważnymi osobami w kręgach kościelnych i akademickich. Wielu, za swoją życiową misję postawiło sobie cel zniszczenie ortodoksyjnego chrześcijaństwa. Spójrz na liberalizm, charyzmanię, neoortodoksję, ekumenizm, mistycyzm itd. Wydaje się więc, że historyczne chrześcijaństwo jest ohydą dla księcia tego świata, który za pośrednictwem kąkolu stara się zniszczyć kościół od środka.

Herezja zawsze była obecna obok zdrowej doktryny. Od samych narodzin kościoła.

Czym jest herezja?

Słowo „herezja” pochodzi od greckiego słowa „hairesis”, które oznacza „wybieranie” lub „frakcję”. Początkowo termin „herezja” nie zawierał w sobie negatywnego znaczenia, tak jak ma to miejsce dzisiaj. Jednak, kiedy pierwszy kościół wzrastał, różni nauczyciele zaczęli głosić kontrowersyjną naukę o Chrystusie, Bogu, zbawieniu i innych biblijnych zagadnieniach. Kościół stanął przed koniecznością ustalenia tego co było zgodne z nauczaniem biblijnym, a co się jemu sprzeciwiało.

Przykładowo Ariusz (320r.) nauczał, że Jezus został stworzony. Czy to była prawda? Czy miało to znaczenie? Pojawiły się też i inne błędy. Doketyści nauczali, że Jezus nie był człowiekiem. Modaliści odrzucali Trójcę. Gnostycy zaprzeczali zmartwychwstaniu Chrystusa. Kościół musiał zmierzyć się z tymi herezjami, głosząc ortodoksyjną naukę. Odrzucenie i potępienie heretyków stało się czymś niezbędnym dla zachowania czystości wiary przekazanej w depozyt Kościołowi.

Matt Slick pisze, że herezja jest fałszywym nauczaniem. Jest to wierzenie lub idea, która jest sprzeczna z ortodoksyjną wiarą chrześcijańską. W kontekście chrześcijaństwa, herezja jest tym co odbiega od podstawowego nauczania biblijnego. Przykładami herezji jest politeizm, odrzucenie zmartwychwstania Chrystusa czy też nauka o zbawieniu przez uczynki. Przez wieki kościół chrześcijański doświadczał wielu ataków ze strony heretyków. Podobnie jest i dzisiaj. Przykładowo mormoni, którzy nauczają, że człowiek może stać się bogiem; Świadkowie Jehowy odrzucający Trójcę, czy też Rzymski katolicyzm odrzucający naukę o zbawieniu przez samą wiarę i promujący kult Marii.

Herezja to nauka, doktryna lub praktyka wykraczająca poza naukę apostołów, lub wprowadzająca coś zupełnie nowego i sprzecznego z Pismem.

Herezja jest fałszywym nauczaniem o podstawowych doktrynach naszej wiary – tych, których musimy się trzymać: nauki odnośnie Boga, tego kim jest Jezus, zbawienie przez łaskę, zmartwychwstanie Chrystusa itd. Mniej istotne zagadnienia z pewnością są warte dyskusji z pasją (oraz miłością!), ale ci którzy wierzą inaczej w mniej istotnych sprawach, nie mogą być uważani za heretyków. Warto również pamiętać, że uświęcenie (nasz wzrost w świętości, prawdzie i mądrości) często znajduje się na innej osi czasu aniżeli naszych braci i sióstr w Chrystusie.

W swojej książce „Herezje”, Klaus Haacker podąża za praktyką pierwszego kościoła, i definiuje herezje jako te doktryny lub nauki, które zmieniają naturę wiary w tak zasadniczym stopniu, że nie można traktować jej już jako zbawczą wiarę. W Nowym Testamencie są trzy koncepcje, które mogą być zdefiniowane w ten sposób:

1) legalizm (zwany często judaizmem w czasach pierwszego kościoła), który również można nazwać zbawieniem przez uczynki lub własną sprawiedliwość,
2) przeciwieństwo legalizmu czyli antynomanizm,
3) zbiór dziwnych, nieprawdopodobnych idei i pomysłów, czyli gnostycyzm

Paweł konfrontuje się z każdą z tych herezji w kilku listach, zwłaszcza w Liście do Rzymian, Galacjan i Kolosan. W swoich listach apostoł Jan z kolei zajmuje się gnostycyzmem. W Galacjan 1 Paweł ostrzega nas przed tymi, którzy wzywają nas do „innej ewangelii”, która „nie jest inną ewangelią” (Gal 1:6-7). W tym Liście widzimy wyraźną tendencję do dodawania czegoś do dzieła Ewangelii i ukończonego raz na zawsze dzieła Chrystusa. I w naszych czasach wielu ludzi dryfuje w kierunku legalizmu. Rzymski katolicyzm jest szczególnie skłonny do tego błędu, ale również wśród środowisk mieniących się ewangelicznymi można spotkać ten problem.

Przeciwną legalizmowi koncepcją jest antynomianizm, który prawdopodobnie jest największym zagrożeniem dla współczesnych chrześcijan.
Nikt nie jest zbawiony przez swoje uczynki, ale wiara która nie tworzy nowego życia, ukazuje, że dana osoba w dalszym ciągu pozostaje w duchowej śmierci. Współcześnie błędy antynomizmu można odnaleźć w niektórych kręgach protestanckich, które uważają że samo wyznanie wiary wystarczy i nie jest konieczna conversio cordis (przemiana serca), której dowodem jest przemienione życie. Wielu ludzi ucieka do tej herezji mając przy tym fałszywe zapewnienie poczucie bezpieczeństwa.

Niewątpliwie wielkim niebezpieczeństwem dla kościoła jest gnostycyzm; światopogląd przedstawiający skomplikowany wachlarz błędów dotykających zarówno nie-chrześcijan jak i chrześcijan. Gnostycyzm reprezentuje pokusę naturalnego człowieka, który pragnie systemu zbawienia uwalniającego go od grzechu i osobistej winy przed Bogiem, a jednocześnie oferującego tanie zbawienie. Gnostycyzm jest trudny do jednoznacznego zdefiniowania. Kto chce się o tym przekonać niech przeczyta rozprawę Ireneusza, którą ten wytoczył przeciwko gnostycyzmowi. Są jednak dwa wspólne elementy wszelkich odmian tej herezji: tajemnica i elitarność. Zwykli ludzie mają prostą wiarę, ale gnostycy znają sekrety i tajemnice duchowej elity. Gnostycy odrzucają historycznego Chrystusa. Uważają, że Jezus był tylko manifestacją „Chrystusa”, podobnie jak i inni ludzie przed Nim, a także inni po Nim.
Jan argumentował przeciwko zalążkom myśli gnostyckiej w swoich dwóch listach (zob. 1 Jana 1:1-2; 2:22-23; 5:1). Współczesną odmianą gnostycyzmu jest ruch New Age.

Podsumowując, herezja jest często definiowana jako odstępstwo/odejście od chrześcijańskiej ortodoksyjności; jako nadużycie Pisma przez wyrywanie nauczania z kontekstu i przedefiniowanie jego znaczenia i zastosowania. Jest to nauka, doktryna lub praktyka, która wykracza poza naukę apostolską lub wprowadza coś zupełnie nowego czy też sprzecznego z nauczaniem Pisma.

Ważną rzeczą, którą należy podkreślić jeśli chodzi o herezję to fakt, że nie jest to tylko dopuszczalna różnica, opcja, wybór, ale to, że herezja w swojej naturze podważa wiarę chrześcijańską.

Podobnie traktuje herezję J.D. Hall mówiąc: „Herezja jest fałszywą doktryną (nauką), która tak bardzo zmienia lub zniekształca naturę Boga, że przestaje On być Bogiem Pisma. Herezja wypacza naturę zbawienia w takim stopniu, że człowiek nie może mieć żadnej nadziei na usprawiedliwienie”.

Co nie jest herezją?

Większość ewangelicznych chrześcijan boi się słowa „heretyk”. Obawiają się, okazania braku miłości poprzez zaklasyfikowanie kogoś do miana heretyka. Inni, zbyt często nadużywają tego określenia i dlatego musimy się upewnić, że używamy pojęć, których znaczenie dobrze rozumiemy.

Heretykiem nie jest osoba z którą się nie zgadzasz. Oczywiście, osoba z którą macie różnicę zdań może rzeczywiście być heretykiem. Jednak główną troską jest właściwe zdefiniowanie podstaw różnic.

Drugą ważną rzeczą, o której trzeba pamiętać jest to, że osoba zachowująca się w sposób niewłaściwy nie jest automatycznie heretykiem. Nawet aktywny grzesznik poddany dyscyplinie zborowej, pomimo swojego odstępstwa od Chrystusa, nie może zostać uznany za heretyka. Herezja w swojej istocie odnosi się do wierzeń i doktryny, a nie zachowania. Jedynym wyjątkiem mogą być słowa z Tt 3:10 gdzie heretykiem jest osoba, której zachowanie powoduje bezbożny podział w społeczności.

W swojej młodości sam wielokrotnie i bez zrozumienia używałem określenia „heretyk” chcąc przedstawić kogoś, kogo nauka była odmienna od mojej własnej. Wyznaję, że czyniłem to bezmyślnie i w sposób niedojrzały (nie zmienia to faktu, że większość tak przeze mnie określonych nauczycieli rzeczywiście jest heretykami!).

W tym momencie musimy wyraźnie odróżnić herezję od heterodoksji, czyli wyznawania poglądów odmiennych od głoszonej przez nas doktryny wiary.
Heterodoksja jest nauką, która nie jest ortodoksyjna. Jest złym nauczaniem, które nie jest zgodne z historycznym chrześcijaństwem. Istnieje wiele nauk heterodoksyjnych, które choć są błędne, nie są jednak herezją. Do takich „drugorzędnych” problemów można zakwalifikować pogląd na chrzest, kwestie eschatologiczne, zrozumienie ewangelizacji, rolę Prawa Bożego w życiu chrześcijańskim czy też cesacjonizm lub kontynuacjonalizm. Oczywiście wszystkie wymienione zagadnienia w swojej ekstremalnej formie również mogą niebezpiecznie zbliżyć się do herezji.

Osobiście nie zgadzam się z pedobaptystycznym ujęciem wiary reprezentowanym przez wielu mężów Bożych, których traktuję jako swoich Ojców w wierze i traktuję ich nauczanie jako błędne, aczkolwiek nigdy nie zakwalifikowałbym ich do rangi „heretyków”. Z drugiej strony, wśród pedobaptystów jest wielu heretyków, których nauczanie dawno wykroczyło poza akceptowaną heterodoksję i stało się zaprzeczeniem chrześcijaństwa.

Czymś koniecznym jest określenie tych doktryn, które definiują chrześcijaństwo od tych, które automatycznie stawiają kogoś poza Kościołem. Współcześnie mamy do czynienia z wieloma tematami powodującymi fragmentaryzację denominacyjną kościołów chrześcijańskich.

Dziś

Biblijną herezją jest zaprzeczanie jednemu lub kilku podstawowym artykułom wiary, które zostały uznane przez Kościół za prawdę i które mają swoje oparcie w nauce biblijnej. Są to takie nauki jak: Trójca, bóstwo Chrystusa, zbawienie z łaski tylko przez wiarę itd. Istnieje również herezja, która nie jest oparta na Biblii, wprowadzająca inną duchowość i nauczanie będące w opozycji do tego co mówi Pismo.

Współcześnie herezje są wprowadzane do Kościoła głównie poprzez nowe „objawienia” lub „proroctwa”. Czymś oczywistym powinno być, że nauczanie powodujące podziały czy też wprowadzające obce aspekty religii pochodzące spoza Kościoła do jego środka, są bardziej destrukcyjne dla naszej wiary, aniżeli zagrożenia pochodzące z zewnątrz. To dlatego tak istotnym zagadnieniem jest strzeżenie czystości kazalnicy przez starszych zboru.

Jan Kalwin napisał: „Gdy jakaś sekta zła i szkodliwa zaczyna się szerzyć, a zwłaszcza gdy się rozrasta, obowiązkiem tych, których nasz Pan ustanowił dla budowania Swego Kościoła, jest zajść jej drogę i odeprzeć ją stanowczo, zanim umocni się, by szkodzić i psuć jeszcze więcej. Zaiste, nie wystarczy, aby pasterze Kościoła paśli dobrą karmą stadko Jezusa Chrystusa, jeśli nie strzegą go także przed wilkami i złodziejami, podnosząc krzyk przeciw owym i odganiając ich od stada, jeśli ci chcieliby się do niego przybliżyć”.

Kalwin jako pasterz musiał odganiać heretyków, którzy czyhają na stadko wiernych: „Mówiąc ściśle, heretycy nie są tylko jako złodzieje i wilki, lecz dużo gorsi, albowiem przekręcając święte Słowo Boże, stają się jakby trucicielami, mordującymi biedne dusze pod pozorem pasienia ich i dawania im dobrej strawy. Co więcej, ponieważ szatan nie ustaje w knowaniach, jakby tu zniszczyć tę świętą jedność, którą tworzymy w naszym Panu Jezusie dzięki Jego słowu, jest bardziej niż pożądane, aby to samo słowo służyło też sprawie ocalenia Kościoła jako miecz i tarcza, przy odpieraniu owych niecnych zakusów”.
A jak jest w twoim zborze?

Paweł pisze nam żeby unikać heretyka (Tt 3:10). Grecki wyraz „jairetikos” oznacza schizmatyka, kogoś kto jest promotorem lub zwolennikiem fałszywej doktryny lub kogoś kto celowo dzieli kościół celem uzyskania naśladowców dla swojego nauczania.

Herezja jest łatwo widoczna wśród tych, którzy odrzucają podstawowe doktryny chrześcijaństwa i oddzielają się od Kościoła. Jednakże ci, którzy promują fałszywe nauki, nie zawsze opuszczają kościół, ale raczej zostają w środku poszukując zwolenników dla swojej nauki.

Kiedy nauczanie lub sposób postępowania atakuje podstawowe doktryny lub wykracza poza to co jest napisane, nie powinniśmy milczeć. Jeśli ktoś milczy pomimo, że zauważa herezję, tak naprawdę idzie na kompromis i współdziała z tymi, którzy ją propagują. Prawdziwy pasterz zawsze będzie chronił owce. Będzie również tym, który służy ludziom potrzebującym korekty w swoich przekonaniach doktrynalnych.

Wszyscy słyszeliśmy stwierdzenie „zjedz mięso i wypluj kości”, ale tylko dojrzały wierzący jest w stanie odróżnić dobro od zła. Jaki rodzic karmiłby swoje małe dziecko rybą zawierającą ości i spodziewał się, że będzie ono w stanie właściwie zareagować? Ludzie młodzi w wierze nie rozumieją wielu rzeczy ani różnic pomiędzy prawdą a kłamstwem dlatego obowiązkiem dojrzałych wierzących jest ochrona ich przed duchowym zniszczeniem.

Powiedziano nam, że prawda obroni się sama. To stwierdzenie jest nie tylko niebiblijne, ale i zgubne. Spójrzcie na kulty, które wyrosły na naszych oczach. Większość fałszywych nauczycieli wyszła z kościołów chrześcijańskich (1 J 2:19). Mury kościoła powinny chronić nas przed fałszywym nauczaniem. Jednakże dzisiaj, ukazywanie błędu i fałszywych nauczycieli jest potępiane przez większość chrześcijan jako działania nie służące jedności i mające niewiele wspólnego z rzekomą miłością chrześcijańską.

W dzisiejszej rzeczywistości herezja jest częstym zjawiskiem. Ogromna ilość nauczania płynącego z książek, telewizji, internetu i kazalnic skażona jest błędem. Każdy pasterz wezwany jest przez Słowo Boże do identyfikacji złego nauczania. Potrzebujemy biblijnego rozeznania, które oparte jest na faktach i zdrowej nauce. Kiedy odkrywamy zepsute owoce musimy dla bezpieczeństwa ludzi jak najszybciej usunąć je ze zgromadzenia.

Pewne rzeczy praktykowane, które choć niewłaściwe, nie powinny być definiowane jako herezja. Są błędne nauki, i choć w mojej osobistej opinii szkodzą duchowemu zdrowiu chrześcijan, jednak nie grożą one potępieniem. Wszystkie herezje są zwodnicze i destrukcyjne w różnym stopniu. Jednakże z całą pewnością istnieją pewne nauki, które mogą okaleczyć naszą duszę, a w ostateczności prowadzić do śmierci.

Większość z fałszywych nauczycieli zaczęła schodzić z drogi prawdy małymi krokami. Najczęściej rozpoczyna się od kwestionowania autorytetu Biblii. Postawa jaką przyjmują w momencie biblijnego napomnienia i wezwania do porzucenia fałszywych nauk wskazuje nam czy będą kontynuować swoją podróż w coraz większe kłamstwo i bezbożność. Często jest tak, że przyjmując jedną fałszywą naukę, człowiek z łatwością pogrąża się w coraz większym odstępstwie, które sekwencyjnie prowadzi do duchowego obłędu.

Powtórzmy kolejny raz: Czy każdy błąd teologiczni jest herezją? W szerokim znaczeniu, każde odejście od biblijnej prawdy powinno być traktowane jako herezja. Jednak w myśli chrześcijańskiej pojęcie „herezja” zostało zwykle zarezerwowane dla rażących, haniebnych i niedopuszczalnych zniekształceń biblijnej prawdy. Błędy te są tak poważne że zagrażają esencji/istocie (esse) oraz dobrobytu (bene esse) kościoła chrześcijańskiego.

Odpowiadając na książkę Erasmusa „Diatribe” Luter przyznał że wiele różnic pomiędzy nimi było drobiazgami i nie prowadziły do rozbicia jedności kościoła. Mogły być przykryte prze miłość i cierpliwość. Jednak kiedy pojawił się temat usprawiedliwienia, Luter zmienił swoją postawę. Nazwał on usprawiedliwienie doktryną na której kościół stoi lub upada; doktryną dotykającą samego serca Ewangelii. Kościół, który odrzuca usprawiedliwienie tylko przez wiarę (i nazywa tę naukę herezją) nie jest dłużej ortodoksyjnym kościołem chrześcijańskim.

Zakończenie

Herezja może być zdefiniowana jako każde odejście od ortodoksyjnego chrześcijaństwa: nauki, doktryny i praktyki wykraczającej poza naukę apostołów, czyli wiarę raz na zawsze przekazaną świętym (Jd 1:3). Istotą biblijnych herezji jest zaprzeczenie podstawowym naukom zawartym w Słowie Bożym oraz poprzez odrzucenie podstawowych doktryn chrześcijaństwa, oddzielenie się od historycznego kościoła.

Frank Farrell napisał, że 40 lat temu usłyszał słowa, które wstrząsnęły jego życiem: „Mordowanie duszy jest gorsze niż mordowanie ciała, a więc nauczanie herezji powinno podlegać karze śmierci”. Pomimo, że jak sam twierdzi, nie zgadza się z karą za herezję, to jednak to stwierdzenie przypomniało mu o powadze herezji w czasach, w których prawdziwa doktryna jest lekceważona.

R.C. Sproul mówił kiedyś o historycznej tendencji herezji do płodzenia innych herezji. Przykładowo, wysiłki na rzecz obrony prawdziwego człowieczeństwa Chrystusa doprowadziły do kwestionowania Jego bóstwa. Gorliwość w obronie boskości naszego Pana, doprowadziła do zaprzeczenia Jego człowieczeństwa. Postawy kwestionujące legalizm doprowadziły do pojawienia się antynomizmu itd.

Żyjemy w środowisku sprzyjającym rozwoju herezji. Herezja jest proklamowana z coraz większą łatwością. Podczas gdy nasi ojcowie postrzegali te kwestie w kategoriach życia i śmierci, my poddaliśmy się relatywizmowi i pluralizmowi gdzie nie przejmujemy się kwestią błędów doktrynalnych. Wolimy pokój zamiast prawdy i oskarżamy ortodoksyjnych chrześcijan o czynienie podziałów. Prawdziwych wierzących uznajemy za heretyków, a prawdziwych heretyków, którzy dzielą i niszczą kościół, traktujemy jako prawowiernych nauczycieli.

„Ze wszech miar mądry Bóg wszechświata czuwanie nad całą zamieszkałą, ale nieuprawianą ziemią powierzył kilku ludziom: rybakom i celnikom oraz jednemu wytwórcy namiotów. Natomiast ze wszech miar przewrotny demon, prześladowca ludzi, widząc, że tamci wyrywają z korzeniami ciernie błędu wielobóstwa, a on sam jest bezradny wobec ich uczniów, wpadł na pomysł różnego rodzaju zasadzek, jako że jest konstruktorem pułapek i mistrzem zła. Dobrał więc sobie ludzi odpowiednich do tego zadania i nadał im imię chrześcijan, jakby zakładając im maskę, a smarując brzegi kielicha miodem, podał ludziom jako lekarstwo truciznę kłamstwa. Pragnąc bowiem zniszczenia ludzi, nie czekał, aby orędzie apostołów umocniło się, i nie podał oszustwa dopiero wtedy, lecz gdy tylko oni rozpoczęli swoje czuwanie i siew ziarna pobożności, wsiał pomiędzy nie chwasty”
Teodoret z Cyru

ar

czwartek, 8 listopada 2018

Koniec z tym, co bolesne

czwartek, listopada 08, 2018 0 Comments
„Nie będę się spierał na wieki ani nie będę wiecznie się gniewał, bo zemdlałby przede mną duch i dusze, które uczyniłem” (Iz 57:16)

Nasz Ojciec Niebiański szuka okazji, by nas uczyć, a nie niszczyć. Jego spór z nami jest w dobrej wierze. On nie zawsze będzie walczył przeciwko nam. Wydaje nam się, że Boże karanie jest długotrwałe, ale to raczej nasza cierpliwość jest krótkotrwała. Jego współczucie trwa na wieki, ale nie Jego spór. 

Noc może wydawać nam się męcząco długa, ale w końcu musi ustąpić radosnemu dniowi. Spór trwa tylko przez pewien czas – podobnie i gniew, który do niego doprowadził. Pan zbyt mocno kocha swoich wybranych, by na zawsze się na nich gniewać.

Gdyby zawsze postępował z nami tak, jak czasem to czyni, osłablibyśmy całkowicie i schodzilibyśmy do bram śmierci bez nadziei. Zatem odwagi! Pan już niebawem zakończy napominanie. Nie trać ducha, Pan cię podeprze i podtrzyma. Ten, który cię stworzył wie, jaki jesteś kruchy i jak mało możesz znieść. On obejdzie się delikatnie z tym, co ukształtował tak misternie. 

Dlatego nie obawiaj się bolesnej teraźniejszości, ponieważ ona zdąża do szczęśliwej przyszłości. Ten, który cię uderzył, uleczy cię. Po Jego krótkotrwałym gniewie następuje długotrwała łaska.

Charles Spurgeon

poniedziałek, 5 listopada 2018

W jaki sposób powinniśmy odnosić się do katolików? R.C. Sproul skierował mocno krytyczne słowa, do wszelkich inicjatyw ekumenicznych prowadzonych z Kościołem Rzymskokatolickim. 

Jednoznacznie stwierdził, że „błędy Kościoła Rzymskokatolickiego są głębokie i znaczące”. Jego zdaniem wspólne inicjatywy na płaszczyźnie spraw społecznych powinny nas cieszyć, jednakże jeśli chodzi o Ewangelię, to sprawa ma się zupełnie inaczej. Niebiblijne doktryny Rzymu w sposób bezpośredni zagrażają czystości biblijnej Ewangelii. Przekonany o tym, że nauczanie Watykanu jest nauką opartą na przykazaniach ludzkich (Mt 15:9), stanowczo sprzeciwił się inicjatywie znanej pod nazwą „Ewangelicy i katolicy razem”.

Czymś oczywistym powinno być to, że naszym obowiązkiem jest dotrzeć do katolików. Powinniśmy kochać naszych bliźnich, którzy są w Kościele rzymskim. Powinniśmy się z nimi zaprzyjaźnić i poświęcić im swój czas. Dzięki temu możemy mieć prawo, aby w miłości mówić im prawdę.

Jednak jako kościoły, musimy stanąć na biblijnej Ewangelii i niczym więcej. Naszym powołaniem jest nie tylko wysoko cenić prawdę, ale i ujawniać kłamstwo. Aby to czynić musimy wiedzieć i rozumieć czego naucza Rzym, aby móc dojrzeć różnicę pomiędzy nauką Biblii a nauką Kościoła rzymskokatolickiego. To ważne, aby ludzie siedzący w kościelnych ławach, byli pouczeni o tym czego naucza protestantyzm, a co jest w tak rażącej sprzeczności wobec nauki katolickiej.

Pastorzy powinni głosić Ewangelię i wskazywać w jaki sposób jest ona przekręcana przez człowieka, w tym również i przez Kościół rzymskokatolicki. R.C. Sproul wskazuje nam, że nie każde kazanie powinno skupiać się na doktrynalnym ataku na Rzym. Jednakże podkreśla, że biorąc pod uwagę atrakcyjność jaką katolicyzm wzbudza wśród wielu protestantów, czymś istotnym jest, aby wykazać błędy nauczania Watykanu. Poprzez wierne głoszenie Ewangelii, pastorzy powinni bronić i utrzymywać stanowisko Reformacji.

Nie musimy unikać wspólnego zaangażowania z katolikami w różnych inicjatywach społecznych. Rozważając to zagadnienie dalej Sproul ostrzega jednak, że nie możemy przyjmować, że jesteśmy braćmi i siostrami w Ewangelii. 

Nasi katoliccy przyjaciele pozostają członkami kościoła, który rzucił klątwę na Ewangelię, a więc powinniśmy się za nich modlić i starać się dotrzeć do nich, aby zdobyć ich dla Chrystusa.

Sproul podsumowuje: „Reformacja się nie skończyła. Ona nie może się zakończyć, aż do momentu kiedy wszyscy którzy nazywają siebie chrześcijanami, nie będą mieli jednego Pana, jednej wiary i jednego chrztu”.