W dawnych czasach mawiano o ludziach wiary, że „chodzą w bojaźni Bożej” i „służą Panu z bojaźnią”. Mimo ich bliskiej zażyłości z Bogiem i mimo śmiałości ich modlitw, podstawą życia religijnego owych ludzi była koncepcja Boga budzącego strach i przerażenie swoją niedostępnością i niepoznawalnością.
Koncepcja Boga transcendentnego przewija się przez całą Biblię przydając barw i tonów postaciom świętych. Bojaźń Boga była czymś więcej niż obawą przed niebezpieczeństwem. Był to irracjonalny strach, dominujące uczucie całkowitej zależności w obliczu Boga Wszechmocnego.
Koncepcja Boga transcendentnego przewija się przez całą Biblię przydając barw i tonów postaciom świętych. Bojaźń Boga była czymś więcej niż obawą przed niebezpieczeństwem. Był to irracjonalny strach, dominujące uczucie całkowitej zależności w obliczu Boga Wszechmocnego.
Za każdym razem kiedy Bóg w czasach biblijnych pojawiał się przed ludźmi, wywoływał On w nich paraliżujące uczucie grozy i przerażenia połączone z przygniatającym poczuciem grzechu i winy.
„I powiedziałem: Biada mi! Już zginąłem; jestem bowiem człowiekiem o nieczystych wargach i mieszkam wśród ludu o nieczystych wargach, a moje oczy widziały Króla, PANA zastępów”. (Iz 6:5)
„Jego ciało było jak z berylu, jego oblicze z wyglądu jak błyskawica, jego oczy – jak pochodnie ogniste, jego ramiona i nogi – jak blask wypolerowanej miedzi, a dźwięk jego słów – jak głos tłumu. Tylko ja sam, Daniel, miałem to widzenie. Mężczyźni, którzy byli ze mną, nie mieli tego widzenia; ale wielki strach padł na nich i pouciekali, aby się ukryć. A ja sam zostałem i miałem to wielkie widzenie, ale nie pozostało we mnie siły. Moja uroda zmieniła się i zepsuła, i nie miałem żadnej siły. Wtedy usłyszałem dźwięk jego słów; a gdy usłyszałem dźwięk jego słów, upadłem na twarz w głęboki sen, twarzą ku ziemi”. (Dn 10:6-9)
Te doświadczenia dowodzą, że wizja Boskiej transcendencji szybko kładzie koniec wszelkim sporom między człowiekiem a jego Bogiem. Duch walki opuszcza człowieka, który jest gotów wespół z pokonanym Szawłem pytać pokornie: „Co mam czynić, Panie?”.
Obecnie rzecz się ma całkiem inaczej: zarozumiałość współczesnych chrześcijan, uwidaczniająca się podczas licznych religijnych spotkań, przerażająca lekkomyślność obraz brak szacunku wobec Osoby Boga, świadczą o strasznym zaślepieniu serc. Wielu określa siebie imieniem Chrystusa, dużo o Nim mówi i czasem się modli, ale najwyraźniej nie wie, kim On jest.
„Bojaźń PANA jest źródłem życia, by uniknąć sideł śmierci” (Prz 14:27). Lecz ta uzdrawiająca bojaźń prawie, że zanikła wśród dzisiejszych chrześcijan.
A.W. Tozer