„Wtedy Herod ze swymi żołnierzami wzgardził nim i naśmiewał się z niego, ubierając go w białą szatę, i odesłał z powrotem do Piłata. W tym dniu Piłat i Herod stali się przyjaciółmi. Przedtem bowiem byli sobie wrogami” (Łk 23:11-12)
„I wyszedł mu naprzeciw widzący Jehu, syn Chananiego, i powiedział do króla Jehoszafata: Czy powinieneś był pomagać bezbożnym i miłować tych, którzy nienawidzą PANA? Przez to właśnie wisi nad tobą gniew PANA" (2 Krn 19:2)
Co sprawiło, że Herod i Piłat stali się przyjaciółmi? Byli wrogami, a wspólny cel połączył ich więziami przyjaźni. Nienawiść do Chrystusa okazała się czynnikiem budującym jedność tych dwóch niegodziwych ludzi. Jedność wbrew prawdzie jest zawsze zbudowana na buncie wobec prawdy i jako taka nie może przetrwać. A czy sam ruch ekumeniczny nie jest jednością tych, którzy nienawidzą Pana?
Listy Pana Jezusa Chrystusa do Zborów w Objawieniu Jana, wyraźnie pokazują jak wielkie znaczenie ma dla Chrystusa doktryna w życiu kościoła. Zbory są surowo karcone za tolerowanie fałszywych nauczycieli. Pan Bóg zawsze wyrażał swoją zdecydowaną i stanowczą dezaprobatę dotyczącą doktrynalnego zamieszania w Jego kościołach, które zamiast filarem i podporą prawdy (1 Tm 3:15) stały się źródłem chaosu i bezprawia.
Pamiętając, że każdy błąd i każda herezja, które kiedykolwiek trapiły kościół, zawsze były rezultatem tego, że człowiek kierował się czymś innym niż Pismo Święte, chcemy przyjrzeć się ruchowi ekumenicznemu z biblijnej perspektywy.
Ruch ekumeniczny
Przez ostatnie 100 lat Kościół zastanawiał się z kim może współpracować w swojej służbie i misji ustalonej przez Pana Jezusa Chrystusa. Głównym dogmatem ruchu ekumenicznego w XX wieku było stwierdzenie, że każdy kto nazywał się „chrześcijaninem”, był przyjmowany jako chrześcijanin. Nie miało znaczenia, że był teologicznym liberałem, który zaprzeczał cielesnemu zmartwychwstaniu Chrystusa lub rzymskim katolikiem, który odrzucał usprawiedliwienie tylko przez wiarę. Najważniejszym spojrzeniem było to, że ci którzy nazywali się „chrześcijanami” i trzymali się „chrześcijańskiego” punktu widzenia na moralność, potrafili zjednoczyć się, aby stanowić siłę mogącą mieć znaczący wpływ w społeczeństwie.
Działania ekumeniczne, walka o prawa religijne, sprzeciw wobec aborcji itd. miały na celu uzyskanie wpływów, które rzekomo były koniecznym elementem udanej ewangelizacji i przebudzenia. Jest to skoncentrowana na człowieku koncepcja zbawienia zakładająca, że niewierzący będą chcieli stać się chrześcijanami, jeśli zobaczą jak popularne i wpływowe jest chrześcijaństwo. Bezowocność tego myślenia została świetnie przedstawiona w kontraście między proekumeniczną działalnością a wielkim kaznodzieją Martynem Lloydem-Jonesem. Człowiek twierdzący, że ruch ekumeniczny jest znakiem nadziei dla przyszłości powiedział, że kiedy wiele kościołów spotka się razem na Światowej Radzie Kościołów, „przebudzenie jest tylko kwestią czasu”. Czy widzisz w tych słowa niewypowiedziane założenie? „Jeśli będziemy ogromnym ruchem w imieniu Chrystusa, niewierzący z pewnością do nas dołączą!”. Odpowiedź Martyna Lloyda-Jonesa była genialna: „Wydaje się, że twierdzisz, że jeśli uda ci się zgromadzić wystarczającą ilość martwych ciał to będą one w stanie ożyć!".
Słowa Lloyda-Jonesa ukazują w jaki sposób większość działaczy w ruchu ekumenicznym rozumie ludzką naturę oraz określa to co znaczy być chrześcijaninem. Stanie się chrześcijaninem nie oznacza przyłączenia do ruchu kulturowego. Nie jest wstąpieniem do klubu społecznego czy jakiegoś rodzaju bractwa. Chrześcijanin to człowiek, który został ożywiony przez Boga za pomocą prawdziwej Ewangelii Jezusa Chrystusa. Zgodnie ze słowami Martyna Lloyda-Jonesa, nie ma znaczenia jak wiele martwych duchowo ludzi zgromadzi się we wspólnym dziele. Jedyne co ma znaczenie to fakt, czy Bóg przez Ducha Świętego i głoszoną Ewangelię tchnie życie duchowe w umarłych ludzi.
Prawdziwym testem ukazującym wzrost popularności chrześcijaństwa w świecie nie jest liczebność kościołów, ale grzesznicy, którzy zjednoczeni w prawdzie Ewangelii znaleźli przebaczenie w Chrystusie, a ich obecne życie jest wzrostem w posłusznym uczniostwie. Z biblijnej perspektywy, główny aksjomat ruchu ekumenicznego – zmniejszenie znaczenia doktryny Ewangelii Chrystusa na rzecz „jedności” – jest totalną głupotą. Nie może być żadnej, prawdziwej jedności między tymi, którzy zostali ożywieni z duchowej śmierci przez Ewangelię, a tymi, którzy pozostają jej wrogami – niezależnie od tego jak skłonni są sami siebie określać. Nie może być żadnego partnerstwa w służbie między wierzącymi a niewierzącymi, gdyż pomiędzy nimi istnieje niewyobrażalna przepaść.
Historia pokazuje nam wyraźnie, że kiedy porzucamy doktryny Ewangelii dla większego celu jakim jest jedność ludzkości, tracimy Ewangelię. Tracąc Ewangelię pozbywamy się wszelkich podstaw do szukania prawdziwej wspólnoty.
O tym pisze apostoł Paweł w 2 Liście do Koryntian: „Nie wprzęgajcie się w nierówne jarzmo z niewierzącymi. Cóż bowiem wspólnego ma sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo jaka jest wspólnota między światłem a ciemnością? Albo jaka zgoda Chrystusa z Belialem, albo co za dział wierzącego z niewierzącym? A co za porozumienie między świątynią Boga a bożkami? Wy bowiem jesteście świątynią Boga żywego, tak jak mówi Bóg: Będę w nich mieszkał i będę się przechadzał w nich, i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego nie dotykajcie, a ja was przyjmę. I będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami – mówi Pan Wszechmogący”. Mając więc te obietnice, najmilsi, oczyśćmy się z wszelkiego brudu ciała i ducha, dopełniając uświęcenia w bojaźni Bożej” (2 Kor 6:14-7:1).
Apostolski nakaz nie może być bardziej oczywisty: ponieważ istnieje radykalna różnica pomiędzy wierzącymi a niewierzącymi na najbardziej fundamentalnym poziomie, nie może być żadnej współpracy pomiędzy nimi w służbie.
Bałwochwalstwo fałszywej religii
Spójrzmy jaki nacisk apostoł kładzie na temat bałwochwalstwa. W wersecie 16 widzimy retoryczne pytanie: „A co za porozumienie między świątynią Boga a bożkami?”. Kontekstem dla tych słów jest nauka płynąca ze Starego Testamentu: „Odstąpcie, odstąpcie, wyjdźcie stamtąd, nieczystego nie dotykajcie; wyjdźcie spośród niego; oczyśćcie się, wy, którzy nosicie naczynia PANA” (Iz 52:11), ukazująca oddzielenie Izraela od bałwochwalczych narodów pogańskich.
Korynt był dokładnie takim samym pogańskim narodem. Kiedy chrześcijanie z Koryntu przyszli do wiary w Chrystusa, musieli odrzucić cały grecko-rzymski system bałwochwalczy oparty na politeizmie. Podobnie jak chrześcijanie w Tesalonikach: „Nawróciliście się od bożków do Boga, aby służyć żywemu i prawdziwemu Bogu” (1 Tes 1:9). Jednakże nawrócenie nie spowodowało, że otaczające ich społeczeństwo odwróciło się od swojego bałwochwalczego stylu życia. Korynt w dalszym ciągu pozostawał zepsutym i pogańskim miastem, gdzie życie skupione było wokół idoli i fałszywych bożków. Bałwochwalstwo było tak mocno zakorzenione w kulturze, że wierzący musieli stale przypominać sobie o tym, aby strzec się wszelkiego synkretyzmu oraz mieszania swojej wiary z otaczającym ich systemem.
Apostoł Paweł dobrze wiedział, że chęć połączenia swojej nowej wiary z dotychczasowym stylem życia może być dla nich ogromną pokusą. To dlatego poświęcił dwa rozdziały w swoim 1 Liście do Koryntian, aby pouczyć ich jak należy żyć w społeczeństwie zdominowanym przez bałwochwalstwo. Paweł w sposób jasny narysował granicę pomiędzy Chrystusem a bałwanami. Żeby nikt nie miał wątpliwości, apostoł pisze jednoznacznie: „Dlatego, moi najmilsi, uciekajcie od bałwochwalstwa” (1 Kor 10:14).
Demoniczna natura bałwochwalstwa
Pomimo, że nie ma innych bogów, to jednak nie oznacza, że w procesie bałwochwalstwa nie ma duchowego elementu. Czytamy: „Raczej chcę powiedzieć, że to, co poganie ofiarują, demonom ofiarują, a nie Bogu. A nie chciałbym, żebyście mieli społeczność z demonami” (1 Kor 10:20). Koryntianie, podobnie jak wielu współczesnych chrześcijan idących na kompromis z Kościołem Rzymskokatolickim, mogli sobie myśleć: „My znamy prawdę. Te bożki nie są prawdziwe, a więc i ofiara im złożona tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Cóż stoi na przeszkodzie, aby wziąć udział w tych rytuałach? Przecież my znamy prawdę!”. Paweł jednak w sposób bezkompromisowy ucina tego rodzaju dywagacje stwierdzając: „To prawda, nie ma innego Boga poza żywym Bogiem, jednakże wszystkie te rytuały są oddaniem czci demonom”.
Każda fałszywa religia na świecie nie jest tylko błędna. Jest demoniczna. Jest pod władzą królestwa ciemności rządzonego przez szatana.
Paweł mówi, że bogowie pogan to demony: „Nie możecie pić kielicha Pana i kielicha demonów. Nie możecie być uczestnikami stołu Pana i stołu demonów” (1 Kor 10:21). Innymi słowy: Nie możesz uczestniczyć w kulcie Chrystusa podczas gdy nadal trwasz w demonicznym systemie bałwochwalczych praktyk. Nie ma żadnej wspólnoty pomiędzy duchowością tego świata a ludem Bożym.
Czy apostatyczne chrześcijaństwo jest lepsze od bałwochwalstwa?
W swoim drugim Liście adresowanym do zboru w Koryncie Paweł wskazuje na doktrynę judaizujących, którzy byli fałszywymi apostołami twierdzącymi, że wiara w Chrystusa jest konieczna, ale sama wiara nie wystarczy do zbawienia. Wprowadzili wymóg obrzezania oraz posłuszeństwa obrzędom Prawa Mojżeszowego (zob. Dz 15:1).
Ci fałszywi apostołowie wyznawali wiarę chrześcijańską z drobnym zastrzeżeniem, że trzeba do niej coś dodać, aby dostąpić zbawienia. Jednakże omawiany przez nas tekst wskazuje na całkowite oddzielenie się od wszelkiego systemu bałwochwalczego będącego odstępstwem od prawdziwego chrześcijaństwa.
Paweł wyraźnie podkreśla, że odłączenie się od wszelkiej innej duchowości związanej z pogańskimi kultami dotyczy w takim samym wymiarze ludzi, którzy sami siebie określają jako „chrześcijanie” podczas gdy wyznawana przez nich nauka jest odstępstwem od wiary tylko w Chrystusa.
„Dziwię się, że tak szybko dajecie się odwieść od tego, który was powołał ku łasce Chrystusa, do innej ewangelii; Która nie jest inną; są tylko pewni ludzie, którzy was niepokoją i chcą wypaczyć ewangelię Chrystusa” (Gal 1:6-7). I chociaż ci ludzie nazywali Chrystusa swoim Bogiem i Panem to jednak był to inny Jezus o którym również ostrzegał Paweł w 2 Kor 11:4. Był to taki sam demon jak inni bogowie stojący w panteonie bóstw grecko-rzymskim. Nie możecie mieć wspólnoty duchowej z poganami i tak samo nie możecie mieć społeczności z heretykami, którzy swojego fałszywego boga nazywają Jezusem.
Jaki konsekwencje ma ruch ekumeniczny?
Ruch ekumeniczny przekonuje nas, że ci którzy nazywają się chrześcijanami i intelektualnie przyjęli doktrynę o Trójcy i wiarę w kogoś imieniem „Jezus”, automatycznie przyjmowani są jako „chrześcijanie”.
Przekonuje nas, że ludzie, którzy twierdzą, iż „wierzą w Jezusa” są naprawdę wierzącymi, podczas gdy Paweł nazywa ich niewierzącymi (2 Kor 6:14,15).
Ruch ekumeniczny przyjmuje ludzi, którzy podobnie jak Judaizujący w czasach apostoła Pawła zaprzeczają zbawieniu tylko przez wiarę w Chrystusa. Pomimo faktu, że nie kwestionują zbawienia z łaski to jednak próbują dodać inne elementy do wiary w Chrystusa. Tymi rzeczami mogą być: chrzest wodny, chrzest w Duchu Świętym, dary duchowe, uczynki, uświęcenie, oddzielenie od świata, wytrwanie w wierze. Innymi słowy, pomimo, że Biblia mówi o wszystkich tych aspektach, które są częścią prawdziwej wiary chrześcijańskiej, to jednak ci ludzie wypaczają czystość Ewangelii kładąc nacisk na cokolwiek innego aniżeli sam Chrystus.
Ruch ekumeniczny pokazuje nam, że jeśli będziemy łączyć się i odrzucać fundamentalne doktryny, które od zawsze dzieliły Kościół od świata, to jesteśmy winni najgorszego rodzaju bałwochwalstwa i w niczym nie jesteśmy lepsi od pogańskich narodów oddających hołd i cześć plemiennym bóstwom.
Cytowany wcześniej Martyn Lloyd-Jones powiedział:
„Udawanie przejawów ducha miłości przez stwierdzenie, iż masz wspólnotę z innym człowiekiem, ponieważ on wierzy w tego samego Boga, chociaż przeczy Chrystusowi, jest po prostu zaparciem się przez ciebie Chrystusa”.
Potraktujmy te słowa jako poważne ostrzeżenie. Nie jest możliwa wspólnota między tymi, którzy polegają na Chrystusie i tylko na Nim, a tymi którzy twierdzą, że znają Boga bez Chrystusa.
Martyn Lloyd-Jones ponownie ostrzega: „Reformatorzy nie poginęli na próżno, nasi ojcowie nie cierpieli dla tych rzeczy bez powodu. Bądźmy ostrożni, byśmy w naszej ignorancji i z chęci bycia życzliwymi i przyjaznymi oraz dla tak zwanej „wspólnoty” nie tylko nie zaparli się naszej wiary, ale także tamtych Bożych ludzi, którzy trzymali się tych rzeczy, aż po oddanie za nie swego życia. Niech Bóg zmiłuje się nad nami i otworzy nasze oczy, byśmy wyraźnie dostrzegali prawdę, oparli się na niej, żyli nią, gorliwie o nią bojowali i cieszyli się nią wraz z jej wszystkimi dobrodziejstwami”.
Ostatnie słowo pozostawiam Peterowi Mastersowi: „Naszym wyraźnym biblijnym obowiązkiem jest trzymanie się od tego z daleka, pozostawanie odłączonym od wszelkich form fałszywego nauczania, i zachowanie wyraźnego świadectwa Ewangelii na chwałę Panu i dla wiecznego zbawienia cennych dusz. Właśnie takie stanowisko przyjmowali nasi poprzednicy w wierze. Właśnie takie stanowisko podziela zdrowe, tradycyjne, biblijne chrześcijaństwo. To, co obserwujemy dzisiaj jest nowym, radykalnym odejściem od prawdziwego biblijnego chrześcijaństwa. A jakie my zajmujemy stanowisko w tej sprawie?”.
ar
materiały: http://thecripplegate.com/idolatry-demons-and-ecumenism/