5sola.pl

Soli Deo Gloria

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Bethel Church: Bill Johnson, Jesus Culture i Sozo Prayer


Umiłowani, nie wierzcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na świat” (1J 4:1).

Jako młody wierzący, głodny wszystkiego co tylko było zdefiniowane w obszarze chrześcijaństwa, często karmiłem się różnego rodzaju pozycjami książkowymi. Jedną z książek polecaną i zachwalaną była pozycja autorstwa Billa Johnsona „Kiedy niebo nawiedza ziemię – praktyczny przewodnik do życia pełnego cudów”. A jako że w życiu swoim pragnąłem owych cudów z wielką radością zabrałem się do lektury. Dziś dziękuję Bogu, że tego typu nauki nie wpłynęły na moje życie chrześcijańskie. A więc dlaczego Bill Johnson? Uważam, że jego nauka może być bardzo niebezpieczna, a groteskowość jego działania byłaby nawet ironicznie zabawna gdyby nie śmiertelna trucizna rozsiewana w umysłach ludzi wierzących.

Bill Johnson jest pastorem Bethel Church w Reedding w Kalifornii. W kościele gdzie nadprzyrodzone zjawiska są regularne, a cuda powszechne. Jest również znanym nauczycielem ewangelicznym oraz pisarzem, którego książki sprzedawane są w milionach egzemplarzy. Johnson jest współtwórcą Global Legacy, sieci kościołów poświęconych globalnemu przebudzeniu. Bill Johnson identyfikuje się z 'Ruchem Trzeciej Fali' i Nową Reformacją Apostolską Petera C. Wagnera, gdzie określany jest tytułem „apostoła”. Podczas fałszywego przebudzenia w Lakeland, był jednym z najbliższych współpracowników Todda Bentleya. Obszar jego wpływów jest więc ogromny.
W naszym kraju Bill Johnson jest również bardzo popularny w kręgach charyzmatyków szukających przebudzenia i wylania Ducha - które zgodnie ze słowami apostoła Piotra, zapisanych w Dziejach Apostolskich, miało już miejsce. Od pewnego czasu jego popularność wzrosła za sprawą książek "Kiedy niebo nawiedza ziemię" oraz "Uzdrowienia - sukcesy i porażki", do której wstęp napisał jeden z czołowych polskich "uzdrowicieli" Leszek Korzeniecki.
Również całkiem niedawno jedna z Fundacji w Polsce zorganizowała konferencję z udziałem Chrisa Gore – głównego lidera służby uzdrowieńczej w Bethel Church.

W niniejszym opracowaniu zamieścimy kilka ważnych informacji na temat Billa Johnsona, a także pokażemy kilka szokujących wydarzeń i zachowań mających miejsce w tym kościele, które mocno wykraczają poza naukę biblijną. Zastanowimy się również czy akceptacja zjawisk mających tam miejsce wynika ze ślepoty duchowej liderów polskiego kościoła czy może jest częścią przemyślanego planu, mającego na celu systematyczne odchodzenie od bezpiecznej i całkowicie wystarczalnej nauki Pisma Świętego?

BETHEL CHURCH

Kościół Bethel jest kolebką nurtu jak i zespołu Jesus Culture, którego celem jest tworzenie duchowej jedności na całym świecie. Ten globalny ruch poprzez konferencje typu Passion (Louie Giglio) silnie oddziałuje na świadomość młodego pokolenia za pomocą emocjonalnej muzyki, psychomanipulacji i domniemanych cudów. Popularność Jesus Culture wynika z faktu, że jest odpowiedzią pop kultury dla młodych ludzi wychowanych w kościołach, dostarczając im mocną emocjonalną muzykę, ''chrześcijańskich'' idoli i nauki zadowalające ego oraz idealistyczne pragnienia młodego pokolenia, bez konieczności rezygnowania z czegokolwiek, podążania drogą krzyża i zapierania się samego siebie. Charakterystycznym elementem muzyki zespołu Jesus Culture jest wielokrotne powtarzanie emocjonalnych refrenów wprowadzających uczestników w stan emocjonalnej ekstazy, przypominającej bardziej wschodnie praktyki medytacyjne niż jakąkolwiek modlitwę i nie mającą niczego wspólnego z doświadczaniem Bożego działania. Jeżeli zastanowimy się czy tak robił Pan Jezus albo apostołowie, względnie jacyś inni chrześcijanie na przełomie ostatnich 2000 lat to staje się oczywiste, że wszystkie te praktyki nie mają nic wspólnego nauczaniem Pisma Świętego. Ale za to są charakterystyczne dla wszystkich religii wschodu.

Ciekawe, aczkolwiek niebiblijne, przeżycia jednej z liderek ruchu Jesus Culture - Kim Walker-Smith można zobaczyć tutaj:



Jedna z głównych cech charakterystycznych Billa Johnsona, która stanowi po części „jego znak rozpoznawczy” jest związana z kwestią uzdrowienia. Jego pogląd w tej sprawie jest jasny i oczywisty: Wolą Bożą jest zawsze uzdrowienie, a jeśli jesteś chory to dzieje się to wbrew woli Boga i masz prawo do przejęcia władzy nad chorobą. Bill Johnson naucza, że skoro w niebie nie ma choroby ani śmierci to tak też powinno być na ziemi stwierdzając również, że „nie chce tworzyć teologii, która pozwala na choroby”. Ale nie kwestia uzdrowień będzie tematem niniejszego opracowania. Wydaje się, że w tym temacie przedstawiono już dość rzetelnych opracowań, a każdy wierzący sam może odnaleźć prawdę objawioną w Słowie Bożym. Jednakże nie przechodźmy obojętnie obok tego tematu i zastanówmy się, dlaczego nacisk na uzdrowienia jest dziś tak popularny? W naszym kraju są dziś społeczności, w których ewangelia sukcesu skupiona na ludzkich pożądliwościach nie znalazłaby odzewu. A czy dokładnie tak samo ma się sprawa z uzdrowieniami?

Bill Johnson sukcesywnie odchodzi od nauki biblijnej (odpowiadając na potrzeby nieodrodzonego człowieka żyjącego w postmodernistycznej rzeczywistości), odrzuciwszy podstawową zasadę reformacji – Sola Scriptura. Mówi o sobie i swoich współpracownikach, że: „Sprowadzimy namaszczenie Eliasza by przygotować Kościół na powrót Pana w taki sam sposób, jak Jan Chrzciciel przygotował lud na przyjście Pana”. On wierzy tak jak wszyscy charyzmatycy, że za naszych czasów nastąpi wielkie przebudzenie, które zostanie zainicjowane przez tzw. "pokolenie Eliasza", które ma przewyższać wszystkie poprzednie pokolenia chrześcijan w kwestii wykorzystywania nadprzyrodzonych mocy. Natomiast Biblia wielokrotnie ostrzega nas, że w dniach ostatecznych będziemy świadkami wielkiego zwiedzenia i fali rzekomych cudów. Jedną z podstawowych cech każdego zwiedzenia jest odejście od zasady stanowiącej kanwę Reformacji, według której tylko duchowe rozeznanie, na podstawie znajomości Słowa Bożego, może ustrzec nas przed zwiedzeniem i pójściem drogą prowadzącą na zatracenie.


NAUCZANIE

Nauczanie Billa Johnsona charakteryzuje się wieloma błędami, które stanowią jawne wypaczenie ewangelii. Zawiera w sobie błędy pietyzmu, elitaryzmu, fideizmu. Nie jest również dalekie od teologii dominionizmu, która skierowała uwagę ludzi wierzących na zwycięski Kościół, pełen mocy i cudów, zdolny panować nad tym światem. Ta błędna teologia stała się dla wielu sensem życia chrześcijańskiego. Czy Biblia gdziekolwiek mówi, że Kościół ma się koncentrować na zdobywaniu większej władzy, wpływów i dominacji nad tym światem? My czytamy, że mamy trwać w nauce Chrystusa i wytrwale spoglądać w górę spodziewając się przyjścia naszego Pana w chwale.

Ciekawe, że prawie wszyscy fałszywi nauczyciele są zagorzałymi przeciwnikami scholastyki biblijnej. Podobnie i Johnson jest przeciwny zdobywaniu zrozumienia na podstawie właściwej egzegezy Pism. Twierdzi, że: „Kościół jest winny tworzeniu doktryn usprawiedliwiających brak mocy“ (Kiedy niebo... 116). Johnson często ucieka się do nadużywanego i nadinterpretowanego fragmentu z 2 Listu do Koryntian 3:6: “który też uzdolnił nas, abyśmy byli sługami nowego przymierza, nie litery, lecz ducha, bo litera zabija, duch zaś ożywia”, który stał się fundamentem jego niebiblijnych doktryn. Wyrywanie z kontekstu znaczenia tych słów w celu działania na rzecz subiektywizmu i mistycyzmu, ma już swoją długą historię. Jednocześnie daje potencjalne prawo do życia chrześcijańskiego w oderwaniu od nauki Pisma, co tak naprawdę stanowi absurd sam w sobie.

JEZUS BÓG CZY CZŁOWIEK

Bill Johnson napisał, że Jezus: „Czynił cuda i znaki jako człowiek we właściwym stosunku do Boga… nie jako Bóg. Jeśli On czynił cuda ponieważ był Bogiem, to byłoby nieosiągalne dla nas” (Kiedy niebo.. 29). Doktryna Johnsona mówi, że Jezus Chrystus żyjąc na ziemi był tylko człowiekiem - dlatego zakłada, że chrześcijanie powinni dokonywać jeszcze większych cudów niż sam Jezus. Ekskluzywizm Billa Johnsona można zauważyć m.in. w momencie kiedy twierdzi, że większość dzisiejszych kościołów nie jest częścią Ciała Chrystusa. W kazaniu wygłoszonym 11 grudnia 2011r. zatytułowanym „Wymagania cudów” stwierdził, że głoszenie ewangelii musi być zawsze potwierdzane znakami i cudami, bo ewangelia nie potwierdzona znakami i cudami jest „inną ewangelią”.

Bill Johnson w swoim nauczaniu nadinterpretuje fragment z Listu do Filipian 2,7: "Lecz ogołocił samego siebie, przyjmując postać sługi i stając się podobny do ludzi". Twierdzi on, że Jezus odłożył część swoich atrybutów takich jak wszechwiedza, wszechobecność, wszechmoc na czas swojego wcielenia. Takie rozumienie powyższego fragmentu  jest bardzo niebezpieczną doktryną i prowadzi nas w bardzo prosty sposób do idei panowania człowieka. Jeśli Jezus był tylko człowiekiem na ziemi, my dziś w prosty sposób możemy kontynuować Jego dzieło w aspekcie znaków i cudów, a nie jako apostołowie Dobrej Nowiny. Boskość Chrystusa ze względu na Jego dzieło zbawienia dokonane na krzyżu, nie może być podważana w jakiejkolwiek formie. Dobrowolne uniżenie siebie samego przez Jezusa Chrystusa, odnoszące się bezpośrednio do ograniczeń związanych z ludzką naturą w żaden sposób nie podważa Jego boskości.

Fałszywi nauczyciele głoszą, że Jezus pozbawił się boskości i stał się wyłącznie człowiekiem. Takie twierdzenie jest równoznaczne z zupełnym negowaniem boskości Chrystusa, a to już jest biblijnie uzasadniony przejaw ducha antychrysta, o którym pisał apostoł Jan. Dzisiaj w naszym kraju można zaobserwować bardzo mocne nasilenie się tej herezji.

Jest dziś wiele wspólnot mieniących się ewangelicznymi, które albo jawnie negują boskość Chrystusa, albo mają jakieś własne, filozoficzne poglądy na to, co wykracza poza ludzkie rozumowanie i powinno być przyjęte wyłącznie wiarą. Tacy ludzie są w stanie zasypać cię stertą opracowań i wywodów opartych jedynie na ludzkiej logice, a kierowanej w tym przypadku zawsze przez duchy zwodnicze.

Przyjęcie przez Jezusa postaci człowieka, ani na chwilę nie spowodowało utraty Jego boskiej natury. Teolodzy określają to mianem związku hipostatycznego, czyli podwójnej w pełni boskiej i w pełni ludzkiej natury Jezusa. Wcielony Chrystus jest w tej koncepcji w pełni człowiekiem i w pełni Bogiem (zachęcamy do zapoznania się z publikacją pt: Test Jana). Jednak ludzie, którzy budują swoje chrześcijaństwo wyłącznie na wewnętrznych przeżyciach i emocjach, traktują takie założenie jako coś, co według nich ''gasi ducha'', gdyż wyklucza przeżywanie mistycznych doświadczeń religijnych mających tylko pozór pobożności i ograniczających się do uniesień i dewocji. 


BOSKOŚĆ JEZUSA

Doktryna Billa Johnsona całkiem świadomie - poprzez jego pogląd na temat znaków, cudów i uzdrowień - prowadzi do bezpośredniego zatarcia różnic pomiędzy Stwórcą a Jego stworzeniem (nami), de facto umniejszając wyjątkowości Chrystusa. Pomimo, iż ewangeliści wielokrotnie potwierdzali pełnię boskości Chrystusa, Bill Johnson twierdzi, że: „Aby stać się wszystkim tym, co Bóg zaplanował dla nas, musimy pamiętać, że życie Jezusa stanowiło wzór tego na co stać ludzkość, jeśli tylko będzie w odpowiedniej relacji z Ojcem” (Kiedy niebo.. 138). Tutaj jesteśmy już o krok, od nauczania Ruchu Wiary o „małych bogach”.

Na przestrzeni wieków Kościół wielokrotnie odrzucał najróżniejsze tego typu herezje, a mimo to nauka ta ponownie znajduje wielu zwolenników. Bill Johnson stał się jednym z uczestników tego ogólnoświatowego obłędu, a poprzez swoje wpływy oraz atrakcyjny wizerunek, stanowi ogromne zagrożenie dla Oblubienicy Chrystusa. Gdy stwierdza, że Jezus odstawił na jakiś czas swoją boskość, to tak naprawdę zaprzecza istocie prawdziwej Boskości. Boskość nie jest atrybutem, które raz przychodzi a raz odchodzi, nie jest też czymś co można osiągnąć ani do czego można dojść za pomocą rozwoju osobistego. Takie myślenie to kanon filozofii New Age! Bogiem albo się jest, od zawsze na zawsze, albo nigdy się nim nie było. Dlatego uważamy, że doktryna Johnsona jawnie zaprzecza boskości Chrystusa.

Biblijną interpretacją Listu do Filipian 2:7 jest twierdzenie, że Pan Jezus nie ogołocił się z boskości, czy też boskich możliwości, ale że dobrowolnie zrezygnował z chwały i przywilejów, które ma w boskiej postaci, w jakiej przyjdzie powtórnie, aby osądzić ten świat. Jego boska natura nie została powieszona w szafie na czas życia w ludzkim ciele, ponieważ w Ew. Mateusza 17:1-13 widzimy, jak niewidzialny dla ludzkiego oka Bóg wykracza poza zasłonę ludzkiej cielesności, co staje się widoczne również dla jego uczniów. Również apostoł Paweł wskazuje nam na godną naśladowania pokorę Chrystusa, a nie Jego status jako Boga.



W swojej książce „Kiedy niebo nawiedza ziemię”, Johnson wielokrotnie wspomina o „schodzeniu z mapy” (nie trzymaniu się Słowa Bożego), co w jego rozumieniu charakteryzuje ludzi wybitnie duchowych, nieograniczonych nauką biblijną. Pozbawia on w ten sposób swoich czytelników możliwości dostrzeżenia błędnego myślenia w świetle Słowa Bożego, prowadząc ich wprost do ruiny duchowej. Duch Święty nigdy nie odwodzi Bożego ludu od duchowej mapy, którą jest Biblia.

Odejście Johnsona od chrześcijańskich fundamentów skutecznie odwodzi jego zwolenników od wnikliwego studiowania Słowa Bożego. Prawdopodobnie większość polskich zwolenników Johnsona nie ma świadomości, do jakich ekscesów dochodzi w kościele Bethel, gdyż większość z nich jest ślepo zafascynowana świadomością, że stanowią część "pokolenia Eliasza", które poprzedzi przyjście Chrystusa, nie zdając sobie sprawy, że w  świetle Słowa Bożego odchodząc od nauczania biblijnego przestają stanowić część Kościoła, ponieważ każda doktryna negująca boskość Chrystusa jest ewidentną herezją, która prowadzi wyłącznie do śmierci.

Bill Johnson nie posiada żadnej biblijnej argumentacji na swoje poglądy na temat jego wersji boskości Jezusa, jednak głosi te nauki z wielką pewnością siebie. Dlatego chrześcijanie szukający w życiu wyłącznie cudów i nadnaturalnej mocy z jeszcze większą naiwnością dają się prowadzić na drogę kłamstwa i śmierci.


SZKOŁA UWALNIANIA I UZDRAWIANIA

Mówiąc o Billu Johnsonie należy wspomnieć również o Bethel School of Supernatural Ministry (Szkoła ponadnaturalnej służby zboru Bethel), która przygotowuje do tego typu służby około 1800 osób rocznie. W szkole tej ''uczy się'' podobno tego, co Biblia określa jako działanie nadprzyrodzone. Widzimy tutaj jawną sprzeczność, bo jeżeli nadprzyrodzone (znaki i cuda) mogą być opanowane poprzez nasze naturalne procesy poznawcze, to automatycznie przestają być rzeczami nadnaturalnymi, a stają się jedynie ludzkimi umiejętnościami. Czy w ogóle jakakolwiek szkoła uzdrawiania lub uwalniania powinna być traktowana w biblijnych kategoriach? Nie bójmy się poddawać krytyce rzeczy, które są w jawnej sprzeczności ze Słowem Bożym. Pan Jezus w Ewangelii Mateusza ostrzega nas:

„Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, 
aby, o ile można, zwieść i wybranych” (Mat 24:24)

Fałszywi Mesjasze mający fałszywy ogień, będą czynić znaki i cuda. To do nich ludzie będą przychodzić ze swoimi problemami, a nie do Chrystusa. Takie uzdrawianie nie oznacza od razu Bożego działania. Żyjemy w czasach ostatecznych, których integralną częścią jest wielkie zwiedzenie. Takie zwiedzenie uwzględnia również cielesne pragnienia ludzi niezainteresowanych Słowem Bożym, szukających tylko ponadnaturalnych przeżyć, dobrobytu i zdrowia. Czy łącząc takie znaki i cuda z odrzuceniem boskości Chrystusa, można nadal twierdzić, że jest się częścią biblijnego chrześcijaństwa, które oczekuje na przyjście Pana?

Weźmy sobie do serca słowa apostoła Jana: 

„Dzieci, to [już] ostatnia godzina i jak słyszeliście, że antychryst ma przyjść, tak teraz pojawiło się wielu antychrystów. Stąd wiemy, że jest [już] ostatnia godzina.” (1J 2,18).

Według Biblii wszyscy na nowo narodzeni chrześcijanie są tak samo namaszczeni i tylko Jezus jest namaszczony na Mesjasza. Nie dajmy sobie wmówić, że dziś w Kościele jest grupa mistycznych wybrańców stanowiących elitę określającą się mianem "Pokolenia Eliasza" czy w jakikolwiek inny sposób, gdyż dokładnie tego samego przez wieki nauczał Kościół Rzymskokatolicki.

Zachęcamy do zapoznania się z tematem IHOP Micka Bickle gdyż zarówno IHOP jak i służba Billa Johnsona mają wiele cech wspólnych, ponieważ korzenie obydwu sięgają Ruchu Późnego Deszczu, a ich celem są młodzi ludzie, elitaryzm, nauczanie Objawionych Synów Bożych i mistyka zawierająca w sobie elementy gnozy.
Nie zapominajmy, że i w polskich kościołach możemy znaleźć przykłady dzielenia ludzi na kasty. Dzisiaj nie trzeba długo szukać wspólnot gdzie zbór jest prywatnym folwarkiem przywódcy i jego lojalnych pachołków.


JAKIE ZNAKI I CUDA

Wracając do działalności Billa Johnsona musimy zadać sobie pytanie: o jakich znakach i cudach jest mowa? Ponieważ nie są to te same znaki i cuda, które widzimy na kartach Biblii. Znaki i cuda, o których mówią wyznawcy Ruchu Wiary to najczęściej ''święty śmiech'', ''złoty pył pojawiający się znikąd'', ''pijani w duchu'', odczuwalny w zamkniętym pomieszczeniu ''wiatr'', ''pojawiające się znikąd zapachy lub cieknący olej'', ''spadające pióra'', „pisanie palcem Bożym” (okult. pismo automatyczne) lub uzdrowienia. Jednym z ciekawszych przejawów tej mocy jest tzw ''chmura chwały'', niby fizyczna manifestacja ''Bożej'' obecności.

W Biblii jednak nigdzie nie znajdujemy opisów piór spadających na uczestników spotkań, płaczących ze śmiechu apostołów, ani pijanego w duchu Pawła. Takie świadectwa znajdziemy natomiast na stronie wyznawców filozofii New Age, zajmujących się wschodnią medytacją, szamanizmem, czarami - wicca, mistycyzmem i hipnoterapią. Piszą oni o sobie: „Aniołowie często przypominają nam o swojej obecności poprzez wysyłanie nam małych, białych piór. Pojawiają się one znikąd. Pamiętam raz siedząc w kawiarni czułem się bardzo przygnębiony. Nagle małe, białe piórko wylądowało na moim stole. Uśmiechnąłem się z powodu pocieszającej obecności aniołów wiedząc, że byli wokół mnie”.

Nauczanie o piórach aniołów Bill Johnson zbudował na fragmencie z Księgi Malachiasza: „A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach” (Mal 3,20) i jednocześnie zapowiedział, że nie ma zamiaru tego wyjaśniać.



Jeżeli dokładnie takie same cuda czynią też bioenergoterapeuci i czarownicy, a nawet psychoterapeuci i iluzjoniści, to zastanówmy się, czy na pewno jesteśmy świadkami Bożych manifestacji, czy nie jest to tylko jakiś teatrzyk religijnych iluzji. Cielesny człowiek, szukający takich przeżyć na pewno będzie pod wrażeniem tych zjawisk. Ale co z tymi, którzy chodząc w Duchu budują swoje życie w Prawdzie?



TEOLOGIA DOMINIONIZMU

Teologia dominionizmu zakłada ustanowienie lub przywrócenie przez Kościół Bożego Królestwa na ziemi, do którego powróci Pan Jezus i zapanuje nad światem. Dominionizm jest jednym z kluczowych elementów nie tylko Ruchu Wiary, ale również i Kościoła Katolickiego, który dąży do ustanowienia stolicy Królestwa Bożego w Watykanie. Dominionizm wyklucza pochwycenie Kościoła, a także wiele innych proroctw biblijnych, a modlitwa „Maranatha” (Panie przyjdź) stanowi zagrożenie dla oczekiwanego przez charyzmatyków globalnego przebudzenia. Ruch charyzmatyczny, którego jednym z przedstawicieli jest Bill Johnson, dzisiaj już oficjalnie dąży do zjednoczenia chrześcijaństwa pod jurysdykcją Rzymu, co stanowi ogromne zagrożenie dla dzieci Bożych. W tym przypadku, odrzucanie nauki Biblijnej i starannej egzegezy Słowa Bożego, prowadzi zwolenników Johnsona do jeszcze większej pustki doktrynalnej, będącej otchłanią błędu i kłamstwa. Jednak dominionizm Billa Johnsona stanowi mieszankę wielu niebezpiecznych i zwodniczych nauk. Na przykład, twierdzi on, że oferta szatana podczas kuszenia Pana Jezusa pokazuje, że to szatan ma „władzę na ziemi”, ale że Jezus otrzymał ją później z powrotem i przekazał Kościołowi. 

Kto zatem zasiądzie na tym tronie, Jezus czy antychryst? Bill Johnson, podobnie jak inni przywódcy ruchu charyzmatycznego, stanowi element układanki wytyczający szlak na przyjście antychrysta.




BÓG JEST WIĘKSZY NIŻ JEGO KSIĄŻKA

Johnson wykazuje również te same tendencje w kierunku pietyzmu, które obserwujemy we współczesnym mistycyzmie katolickim. Johnson pisze, że: „Bóg jest większy niż Jego książka” (Kiedy niebo... 92). Oczywistą konsekwencją takich słów jest konieczność doświadczania mistycznych przeżyć duchowych. To, że nie wszystkie z nich można uzasadnić biblijnie, to już nie ma dla Johnsona większego znaczenia. Ciekawe może być tutaj świadectwo jednej z osób, która opuściła kościół Bethel. Twierdzi ona, że wiele osób zaangażowanych m.in. w Ruch Proroczy w tym kościele stopniowo przestawało regularnie czytać Biblię. Praktyka ta była uzasadniana faktem, iż „potrzebujemy dziś świeżych słów od Pana, a samo Słowo Boże nie wystarcza, aby mieć pełną relację z Bogiem”. Dzisiaj coraz częściej można spotkać ludzi, którzy swoje niebiblijne przekonania, wizje i ponadnaturalne przeżycia starają się tłumaczyć wyłącznie osobistym doświadczeniem, którego nie są w stanie w żaden sposób uzasadnić Słowem Bożym.


GDZIE PODZIAŁA SIĘ EWANGELIA?

Na podstawie zebranego materiału, a także opierając się na świadectwach osób, które aktywnie były zaangażowane w kościele Bethel, możemy postawić pytanie, którego implikacje są przerażające: A gdzie jest ewangelia? Mamy wrażenie, że nauczanie i działalność tego kościoła skupia się wyłącznie na zjawiskach ponadnaturalnych i mistycznych przeżyciach duchowych. Opiera się to wszystko na jakimś duchowym zamieszaniu, które obiecuje zdrowie, bogactwo, moc, znaki i cuda. Ludzie znużeni prostotą ewangelii czy też młodzież ogarnięta duchem tego świata z łatwością odnajduje swoje miejsce w Jesus Culture, gdzie promowane są fundamentalne wartości nieodrodzonego człowieka.

Jednak czy to jest prawdziwe chrześcijaństwo, w centrum którego jest krzyż Jezusa Chrystusa? Świadectwa osób należących do Bethel Church są jednoznaczne: nie ma tam nauki o grzechu, nie ma głoszenia Chrystusa ukrzyżowanego, Jezus Chrystus nie jest przedstawiany jako nasza jedyna podstawa usprawiedliwienia, nie ma nauki o piekle i o sądzie Bożym. Nic dziwnego, że jego kościelni liderzy są zapraszani na konferencje organizowane nawet w Polsce, bo to są nauki które łechcą uszy i które chce słyszeć dzisiaj cały ginący świat.


MOC W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA

Zastanówmy się przez moment co jest mocą w życiu chrześcijanina? Apostoł Paweł w Liście do Rzymian wyraźnie wskazuje, że to ewangelia jest mocą Bożą (Rzym 1,16) i to ona powinna stanowić centrum każdej posługi chrześcijańskiej. Skupiając się na uzdrowieniach, cudach, wojnach duchowych, uwolnieniach demonicznych itp. powoli zatracamy to, co najważniejsze. A najważniejsza jest Dobra Nowina o Jezusie Chrystusie i Boże prowadzenie. Tylko to może uratować dusze ludzkie od wiecznego potępienia. Tylko podążanie za Chrystusem uwalnia człowieka z królestwa ciemności i daje mu nowe życie. Apostołowie Nowej Reformacji używają zaszczytnych tytułów, poruszają się w blasku ludzkiej chwały, otoczeni tłumem swoich wyznawców. Ale czy ich „cuda” przypominają dzieła naszego Pana albo apostołów? Czy ich działalność chociaż w niewielkim stopniu przypomina to wszystko, co działo się przez ręce apostołów? (patrz chociażby Dzieje Apostolskie 5,12; 6,8).


SOZO PRAYER & SHABAR

Omawiając służbę Billa Johnsona należy koniecznie wspomnieć o  tzw. „Sozo prayer” (nazwa własna utworzona przez Bill Johnsona i kościół Bethel, powstała z połączenia dwóch greckich słów “save” or “deliver”). Sozo Prayer jest formą unikalnej modlitwy przynoszącej wewnętrzne uzdrowienie i uwolnienie do służby, której głównym celem jest przedostanie się do wszelkich rzeczy utrudniających osobiste połączenie z Ojcem, Synem i Duchem Świętym.

Sozo Prayer proponuje mistyczne podejście do modlitwy i opiera się głównie na własnych ideach Boga i Ducha Świętego, które nie są oparte na rzeczywistości biblijnej. Modlitwa ta wymaga obecności mediatora/przewodnika duchowego, który prowadzi uczestników w czasie modlitwy i ma ułatwić im przeżywanie intymnego czasu z Bogiem. Jest to bardzo dalekie od biblijnej formy przeżywania czasu z Bogiem: studiowania Biblii, modlitwy i społeczności ludzi wierzących. Przewodników, czyli pośredników duchowych, oferują nam wszystkie religie wschodu, okultyzm i całe nominalne chrześcijaństwo. Dlatego wszystkie tego typu mistyczne praktyki są w sprzeczności ze Słowem Bożym i w żadnym przypadku nie powinny być praktykowane przez nowo narodzonych chrześcijan.

Sozo Prayer jest wymysłem ludzkiego umysłu, niezdolnego do rzeczywistej oceny duchowej rzeczywistości, gdyż ta praktyka jest bardziej zakorzeniona w filozofii New Age aniżeli w chrześcijaństwie. Podczas seansu uczestnicy są zachęcani do przejścia w łagodną formę transu, która ma doprowadzić ich do serii pokoi (drzwi) emocjonalnych znajdujących się na poziomie wyobraźni, gdzie będą mogli doświadczać nowych przeżyć z Bogiem (a także uzdrowień z przeszłości, naprawy relacji itp. rzeczy zaczerpniętych prosto z psychologii i psychoterapii). Pięć drzwi ujawniają grzechy, które wchodzą do życia chrześcijanina przez nienawiść, grzech seksualny, okultyzm, złodziejstwo oraz strach. Drzwi te mają korzenie pokoleniowego zniewolenia, a poprzez przebaczenie wszystkim, którzy przyczynili się do otwarcia tych drzwi, mogą one zostać zamknięte oraz zapieczętowane krwią Chrystusa (czyżby to była wersja odnowy fundamentów autorstwa Bethel Church?).

Uzdrowienia zranień z przeszłości czy wspomnień nie są praktykami biblijnymi. Te metody zostały wprowadzone do Kościoła poprzez Agnes Sanford, która jest odpowiedzialna również za schrystianizowanie wizualizacji, starożytnej techniki magicznej opierającej się na manipulowaniu rzeczywistością. Wewnętrzne uzdrawianie jest pogańską techniką połączoną z okultystycznymi teoriami Junga. Wewnętrzne uzdrowienie jest kłamstwem, które nie jest oparte na prawdzie biblijnej, ale na selektywnej pamięci, ludzkiej wyobraźni, fantazji i wizualizacji. Pomimo „pojawiania się jakiegoś Jezusa” i posługiwania się przy tym wersetami biblijnymi, nigdy nie będzie to praktyka biblijna, tak samo jak nigdy nie będzie praktyką biblijną ''chrześcijańska'' wersja tarota i wywoływanie duchów zmarłych.

Musimy jasno i zdecydowanie stanąć po stronie prawdy biblijnej, która nigdy nie sankcjonuje podobnych praktyk. Są one niebezpieczne i w prosty sposób otwierają nas na inną duchowość. Innym celem Sozo Prayer jest umożliwienie uczestnikom „uzdrowienie swojej relacji z Bogiem i przez to umożliwienie wypełnienia swojego przeznaczenia”. Ten cel również wydaje się być całkowicie oderwany od nauki Pisma Świętego, które jednoznacznie mówi jakie jest przeznaczenie chrześcijanina (patrz chociażby Ef. 1,11-12). Chrześcijanin nie musi być uczestnikiem mistycznej podróży, która ma docelowo doprowadzić go do miejsca spotkania z Bogiem.

Jeśli w danym przypadku Sozo Prayer nie prowadzi uczestnika do uzdrowienia, zaleca mu się kontynuowanie procesu w ramach posługi Shabar, również prowadzonej przez Bethel Church. Shabar jest hebrajskim słowem oznaczającym „złamane serce”. Służba ta jest traktowana jako narzędzie umożliwiające zakończenie wewnętrznego procesu uzdrawiania (jej celem jest przyniesienie wiedzy i nadziei). Pozazmysłowe nabywanie wiedzy i mądrości poprzez trans i medytacje to praktyki typowe dla wszystkich środowisk okultystycznych i religii wschodu. Okultyści i hinduscy guru nazywają to drogą do oświecenia.


OPINIA MARKA DINSMORE'A Z THE BEREAN CALL

Współpracownik Dave Hunta i TM McMahona, Mark Dinsmore z The Berean Call zauważa, że strona zboru Bethel próbuje nawet redefiniować Boże zbawienie i nakreślać je, nie jako pojedynczy akt dokonany przez Chrystusa w naszym życiu, ale jako proces ciągłego wyzwalania z duchowych zniewoleń za pomocą posiadanych przez nich narzędzi. Zwraca on również uwagę na analogiczne podobieństwa pomiędzy metodyką Sozo Prayer a narzędziami wykorzystywanymi dzisiaj do pracy z Anonimowymi Alkoholikami, które pochodzą bezpośrednio z demonicznego objawienia i otwierają drzwi prowadzące ludzi do wiary w fałszywego boga. Sozo Prayer to forma spirytualizmu, zakorzeniona w okultystycznej praktyce regresingu, będąca niebezpieczną miksturą paranormalnych doświadczeń połączonych z freudowską psychoterapią. Biblia w ani jednym miejscu nie akceptuje podobnych praktyk. Są one niebezpieczne i w prosty sposób otwierają nas na wpływ demonicznej duchowości.

Polecamy zerknąć również na zakładkę „Przyjaciele kościoła Bethel”, a znajdziecie tam następujące osoby:
- Benny Hinn – którego przedstawiać chyba nie trzeba;
- Bob Jones – który został usunięty z Vineyard Anaheim z powodu „nieprawidłowości” seksualnych. Zachęcał kobiety, aby rozbierały się w jego biurze tak, aby mogły „nago stanąć przed Panem” i otrzymać „słowo”;
- Rodney Howard-Browne – „barman Ducha Świętego”, całkowity brak szacunku i bojaźni Bożej;





PODSUMOWANIE

Kościół Bethel pretenduje dzisiaj do miana „Centrum odrodzenia i duchowego wyposażenia”. Zastanówmy się czy Bill Johnson jest rzeczywiście Bożym sługą głoszącym poselstwo Dobrej Nowiny, czy raczej osobą odpowiedzialną za wprowadzenie do kościołów duchowości New Age? Naszym obowiązkiem, jako chrześcijan jest zbadanie czy kościół Billa Johnsona rzeczywiście stanowi część Ciała Chrystusa odpowiedzialną za prowadzenie służb w obszarach stanowiących integralną część Kościoła Pana Jezusa.

Na te i inne pytania odpowiada również publikacja Johna Lanagana: "New Age Propensities of Bethel Church's Bill Johnson". John Lanagan twierdzi, że Bill Johnson już w książce "Marzyć z Bogiem", opowiedział się po stronie praktyk pochodzących z New Age, broniąc ich przed ''demonizowaniem'' ze strony biblijnych chrześcijan. Stwierdził w niej również, że część praktyk ruchu New Age została dana ludziom jako "narzędzia od Boga". Trudno jest zrozumieć takie słowa mając na uwadze, iż całe nauczanie New Age jest zaprzeczeniem Słowa Bożego. Dlatego też jego stwierdzenie, że praktyki New Age zostały "przechwycone" z chrześcijaństwa jest całkowitym absurdem.

John Lanagan (lighthousetrailsresearch.com) w swojej publikacji skupia się na przedstawieniu założeń ostatniej książki "The Physics of Heaven", której współautorami są osoby związane z kościołem Bethel. Książka ta pokazuje, w jaki sposób tworzy się fałszywy kościół. Praktyki New Age będą coraz częściej witane w Ciele Chrystusa, przy jednoczesnej próbie ich schrystianizowania. Według Lanagana, koncepcja kenozy w wydaniu Billa Johnsona będzie stanowić pomost pomiędzy odstępczym chrześcijaństwem a ruchem New Age. Teologia pomniejszająca znaczenie Chrystusa jednocześnie wywyższa człowieka, co naturalnie prowadzi nas prosto w objęcia filozofii  New Age. 

Na poparcie wcześniejszych rozważań dotyczących aspektu domincjonizmu w nauczaniu kościoła Bethel i Ruchu Nowej Reformacji, można przytoczyć główną myśl, która przyświecała  konferencji Empowered 21 Conference, zorganizowanej przez charyzmatyków przekonanych o nadejściu "Drugiej Pięćdziesiątnicy" do 2033 roku. Judy Franklin, osobista asystentka Billa Johnsona stwierdziła, że "największym błędem jaki możemy kiedykolwiek popełnić jest myślenie, iż ten świat zmierza w tak złym kierunku, że koniecznym jest, że On musi nas porwać zanim wszyscy zginiemy". Ta sama autorka mówi dalej, że tego typu myślenie "nie pokazuje światu jak potężni jesteśmy, a przecież Bóg dał nam swoją moc". 

Naszym zdaniem ta wypowiedź jednoznacznie ukazuje nam kierunek w jakim zmierza kościół Bethel, dążąc do ustanowienia panowania i władzy Kościoła Powszechnego. Analizując zakres działalności Bethel Church, John Lanagan skupia się również na poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: jakim sposobem ewangeliczne kościoły stały się tak otwarte na koncepcje i pomysły New Age. Szukając odpowiedzi na to pytanie stwierdza, że kluczowym elementem tej zgubnej mieszaniny jest m.in. modlitwa i medytacje mające swoje źródło w religii Wschodu, a chrześcijanom zostały przedstawione jako chrześcijańskie modlitwy kontemplacyjne, będące częścią starożytnej tradycji chrześcijańskiej. Jednakże w świetle Biblii, modlitwa kontemplacyjna nie jest w ogóle modlitwą, bo w rzeczywistości jest to wschodnia medytacja, będącą odwieczną praktyką wszystkich religii wschodu, która została tylko opakowana w terminologię chrześcijańską. Praktyka modlitwy kontemplacyjnej jest popierana przez Benii Johnson, odpowiedzialną za dom modlitwy w kościele Bethel. 
Zachęcamy do zapoznania się z publikacją Johna Lanagana. Dostępna jest ona na: http://www.lighthousetrailsresearch.com/blog/?p=15508

Modlimy się, aby czytelnik nie traktował tego artykułu jako kolejnego materiału „łowców zwiedzeń”. Naszym celem nie jest oczernienie nikogo czy dyskwalifikowanie. Wierzymy, że nakazem naszego Pana jest badanie tego, co uchodzi za „chrześcijaństwo”, ale niekoniecznie nim jest. Nie twierdzimy, że czytając książki Billa Johnsona, słuchając Jesus Culture czy też biorąc udział w konferencjach uzdrowieńczych, jesteś w drodze do piekła. Chcemy jednak wskazać ci na ogromne ryzyko i zagrożenie, które niosą ze sobą posługi z Bethel Church. Najlepiej sam proś Boga o zrozumienie i mądrość, która jest drzewem życia. Czytaj Biblię i śledź uważnie w jakich sytuacjach działy się znaki i cuda. Po co Bóg działał w ten sposób przez Pana Jezusa czy też apostołów? (patrz chociażby Dz 14,3) Nie idź za tym co jest modne, ani za tym co ma moc, jeżeli jest zaprzeczeniem Bożego Słowa. Szukaj tylko Chrystusa i prostoty ewangelii. Na pewno w twoim życiu zrobi się wtedy spokojniej i jaśniej. Fundamentem wiary przestaną być niezdrowe emocje, a w zamian tego pojawi się prawda Bożego Słowa. Chwała Bogu!


RECENZJA – BOB De WAAY

Na końcu chcielibyśmy zaproponować fragment z recenzji książki „Kiedy niebo nawiedza ziemię” autorstwa Boba DeWaay’a: „Inwazja nieba promowana przez książkę “Kiedy niebo nawiedza Ziemię” jest w rzeczywistości inwazją teologicznego błędu. Johnson mówi, że nie ma choroby czy też ubóstwa w niebie, co jest prawdą. Jednakże w niebie nie będzie też fałszu ani błędu. Tymczasem liczba i różnorodność błędów propagowanych przez autora jest zdumiewająca. Bill Johnson stanowi klasyczny przypadek gorliwości dla sprawy w oderwaniu od prawdy teologicznej. W swoim myśleniu, Johnson uważa, że zapał i gorliwość dla znaków i cudów stanowią usprawiedliwienie wszelkich teologicznych błędów, w tym jego heretyckiej chrystologii.

Mój wniosek nie jest zbyt szorstki: ten ruch tak naprawdę nie jest z nieba pomimo, że twierdzi inaczej. Wielu młodych ludzi jest oszukiwanych przez niego. Potężne doświadczenia w chrześcijańskim kontekście tworzą silny eliksir, który paraliżuje teologiczne zmysły. Wiem to ponieważ w młodości zostałem wciągnięty w podobny ruch budowany na doświadczeniach, które przezwyciężały biblijną egzegezę. Na szczęście Bóg uratował mnie i poprowadził przez Pisma do prawdziwej ewangelii. Może wielu spośród tych, którzy są w szponach tego fałszywego odrodzenia religijnego zostanie zachowanych podobnie jak ja”.


BIBLIA MÓWI

Obserwując to co dziś dzieje się w kościele możemy stwierdzić, że zawsze jest jakiś urok w szerokiej drodze, fałszywym nauczycielu czy też w obietnicach natychmiastowego sukcesu czy też zdrowia. Ale pamiętajmy o ostrzeżeniu Jezusa, że zasady na których ustanowione jest Królestwo Boga są zupełnie inne.

"Wchodźcie przez ciasną bramę, albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota i niewielu jest tych, którzy ją znajdują". (Mat 7,13-14)

Biblia mówi, że chrześcijanie nie są powołani do tego, aby po swoim nowym narodzeniu „babrać się” w brudach swojej przeszłości, szukając w nich odpowiedzi na teraźniejsze problemy.

„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; 
to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe”. (2Kor 5:17)

"Jeśli będziecie trwać w moim słowie, będziecie prawdziwie moimi uczniami. I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. (J 8:31-32)

„Jeśli więc Syn was wyzwoli, będziecie prawdziwie wolni”. (J 8:36)