5sola.pl

Soli Deo Gloria

czwartek, 30 czerwca 2016

Straż nad powierzonym

czwartek, czerwca 30, 2016 0 Comments
Tymoteuszu! Strzeż tego, co ci powierzono, unikaj pospolitej, pustej mowy oraz sprzecznych twierdzeń rzekomej nauki”  (1 Tym. 6:20-21).
Pierwszy List do Tymoteusza, który otwiera napomnienie, by strzec się “innej nauki” i unikać niepotrzebnych dyskusji (1:3-4), kończy się skierowanym do Tymoteusza poleceniem „strzeżenia tego, co mu powierzono” i „unikania pospolitej, pustej mowy” (6:20). I choć to Tymoteusz jest przede wszystkim zamierzonym adresatem tego listu, to polecenia w nim zawarte zostały dane całemu kościołowi – zwróć uwagę, że wyraz „wam” w zapisanym w 21 wersecie pozdrowieniu „Niech łaska towarzyszy wam we wszystkich poczynaniach” to liczba mnoga. Co to oznacza? Oznacza to tyle, że cały kościół jest odpowiedzialny za to, by trzymać się godnej szacunku nauki – prawdy raz na zawsze przekazanej świętym (List Judy 3).
Fragment, w którym Paweł odnosi się do tego powierzonego Tymoteuszowi “depozytu” (1 Tym. 6:20) jest istotny, bowiem treść, którą ze sobą niesie oznacza niezmienne Słowo Boże. W oryginale – w grece – to słowo było używane do opisania uroczystego zobowiązania, polegającego na tym, że jedna osoba powierzała drugiej swoją własność, z obowiązkiem czuwania nad nią i zwrócenia jej właścicielowi w takim samym stanie, w jakim została powierzona. 

W świetle chrześcijańskiej wiary oznacza to, że depozyt wiary został „wypożyczony” kościołowi, który jest odpowiedzialny za jego strzeżenie – tak, by mógł w takim samym stanie zostać „zwrócony” Panu w dniu, w którym przyjdzie.
Dostrzegamy tu ponownie to, że nie wolno nam nigdy rozwadniać prawdy albo sprawiać, żeby jej treść była obojętna, nikogo nie urażając spośród ludzi wokół nas; w rzeczy samej winniśmy czynić na odwrót – bronić prawdy, nawet gdyby miało to zagrozić naszemu życiu. John MacArthur w swoim komentarzu do Biblii pisze takie oto słowa: „Każdy chrześcijanin, a szczególnie ten, który jest odpowiedzialny za nauczanie, został obdarzony tym najświętszym zadaniem, żeby strzec objawienia Bożego” (The MacArthur Bible Commentary, strona 1800).
Po ostatecznym ostrzeżeniu napisanym przez Pawła – ostrzeżeniu, które mówi nam, że odwrócenie się od tego, co zostało nam powierzone w ostatecznym rozrachunku doprowadzi do apostazji – apostoł kończy swój list modlitwą o to, żeby łaska Boga towarzyszyła Tymoteuszowi i chrześcijanom w Efezie – sposób, w który Paweł kończy wszystkie swoje listy, za wyjątkiem Listu do Rzymian.
Co ciekawe, grecy mieli w zwyczaju kończyć swoje listy pewnego rodzaju napomnieniem swojego adresata – „bądź silny”. Komentatorzy zwracają uwagę, że Paweł, zaznajomiony z tym zwyczajem, umyślnie kończy swoje listy, zastępując jednak słowo „siła” słowem „łaska” – by przypomnieć nam, że w nas samych nie ma żadnej siły, a we wszystkich rzeczach musimy polegać na Chrystusie.
Żyjący w V w. ojciec kościoła i biblijny uczony, Hieronim, napisał takie słowa: „Dobroć i łaska naszego Zbawcy sprawiła, że nas zbawił, nie na podstawie naszych uczynków, lecz stosownie do swojej łaski po to, żebyśmy, usprawiedliwieni dzięki jego łasce, byli dziedzicami w nadziei życia wiecznego" (ACCNT tom 9, strona 227).

Coram Deo

Nikt z nas nie chce żyć skonfliktowany z ludźmi z naszego otoczenia, dlatego prawie zawsze jesteśmy kuszeni, by czynić Ewangelię bardziej neutralną, nie atakującą nikogo, bo chcemy zachować pokój w relacjach z innymi. Ale Ewangelia jest „skandalem dla Żydów i głupstwem dla pogan” (1 List do Koryntian 1:23) – dlatego też wybrani Boga pokazują wiarę przez pokładanie zaufania w przesłaniu, które jest w sprzeczności z kłamstwami kultury, w której żyjemy. Jeśli to, co nazywamy Ewangelią (i nie mówimy tutaj o tym, kto ją przekazuje), nigdy nikogo nie uraża, to nie jest to prawdziwa Ewangelia.


Tłumaczył: Miszael 
Źródło: http://www.ligonier.org/learn/devotionals/guarding-deposit/

niedziela, 26 czerwca 2016

Psychoterapia według definicji Słownika Języka Polskiego oznacza: „leczenie zaburzeń psychicznych i emocjonalnych bez użycia leków, polegające na oddziaływaniu na psychikę pacjenta”. Popularnym sloganem, bezmyślnie używanym przez większość ludzi jest traktowanie psychoterapii jako „lekarstwa dla duszy”, bo przecież psychologia zajmuje się studiowaniem duszy – jak twierdził Carl Jung.

Czym jest dusza? Hebrajskie słowo określające duszę, nefesz, oznacza zasadniczo życie i odnosi się do człowieka jako istoty żywej. Nowy Testament używa słowa psyche, co w definicji C. Ryriego pozwala nam traktować duszę jako: „całą osobę żywą lub po śmierci, niematerialny wymiar człowieka, wraz z jego emocjami i to na niej skupia się ostrze odkupienia i duchowego wzrostu”. Mówiąc inaczej, dusza ludzka jest niematerialną częścią człowieka. Jest to część ludzkiej istoty, która trwa na wieki. A jako najistotniejsza część osobowości człowieka, zgodnie ze słowami C.S. Lewisa, który powiedział: „Nie masz duszy. Jesteś duszą. Masz za to ciało”, wymaga szczególnej uwagi.

Przecież sam Pan ostrzegał nas abyśmy bali się tego, który może i duszę i ciało zatracić w piekielnym ogniu (Mt 10:28). A w innym miejscu Jezus zadaje retoryczne pytanie: „Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na swojej duszy poniósł szkodę? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?" (Mt 16:26; Mk 8:36).

Sprawa jest poważna i albo psychoterapia jest prawdziwym lekarstwem dla duszy, albo kłamstwem mającym tragiczne i wieczne konsekwencje.

Nauka

Dusza jako niematerialny i nieśmiertelny pierwiastek w człowieku znajduje się poza obszarem badań naukowych. Podobne stwierdzenie powinno być czymś naturalnym dla kogoś, kto w sposób realny postrzega otaczającą go rzeczywistość. Nie da się zastosować kryterium naukowego dla czegoś co jest niematerialne a dodatkowo posiada wieczną egzystencję. Taka materia totalnie wymyka się spod kontroli człowieka, który na przekór swojemu Stwórcy, pragnie odnaleźć alternatywne odpowiedzi dotyczące własnej egzystencji. Tym samym psychologia stara się zastąpić kościół w jego usłudze polegającej na zaspokojeniu duchowych potrzeb ludzkości.

Wracając do psychoterapii możemy powiedzieć, że jest to specjalistyczna metoda leczenia polegająca na intencjonalnym stosowaniu zaplanowanych oddziaływań psychologicznych gdzie kluczowym elementem są kompetencje psychoterapeuty. Terapia ma oczywiście na celu pomoc osobom doświadczającym różnorodnych zaburzeń o charakterze psychogennym mających swoje psychologiczne konsekwencje. W odróżnieniu od tradycyjnego leczenia medycznego, najistotniejszym elementem wspólnym wszystkim technikom terapeutycznym jest kontakt klienta z terapeutą. Głównym celem psychoterapii jest rozwój kompetencji emocjonalnych klienta oraz zmiana jego postawy, która pozwoli mu na czerpanie satysfakcji z życia.

Na przestrzeni lat powstało wiele koncepcji teoretycznych budujących konkretne szkoły psychoterapii. Trzy najważniejsze z nich to: terapia behawioralna, poznawcza, psychoanalityczna. Dlaczego o tym wspominam? Odpowiedź jest bardzo prosta: ogromna ilość teoretycznych modeli pracy terapeutycznej oraz szkół i kierunków rozwoju psychoterapii, nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia. Jest to tylko pusty, akademicki chaos opakowany w pseudonaukową terminologię. Niezależnie badania prowadzone w obrębie psychoterapii, pokazują że najważniejszym czynnikiem jest specyfika relacji między terapeutą a pacjentem, a nie książkowa teoria.

RELACJA

Skoro kluczem w procesie leczenia pacjenta jest relacja z terapeutą, to oczywistym jest, że to właśnie psychoterapeuta jest kluczowym elementem w procesie rekonwalescencji emocjonalnej człowieka. Cechą charakterystyczną terapii behawioralnej i poznawczej jest model dyrektywny. Dyrektywny czyli „dający wskazówki, wytyczający postępowanie”, co oznacza, że terapeuta nie tylko planuje przebieg całego procesu rzekomego leczenia, ale także modeluje w odpowiedni sposób zachowania klienta.

Mając na uwadze, że do drzwi gabinetów psychoterapeutycznych pukają najczęściej ludzi złamani przez życie, możemy założyć, że klient z wielką łatwością może przyjąć normy terapeuty jako osoby dominującej w nowo powstałej relacji. 

Kiedy pastorzy wysyłają chrześcijan do gabinetów psychoterapeutycznych, narażają ich nie tylko na zderzenie z antybiblijnym światopoglądem ale także na mimowolną akceptację wielu procesów myślowych, które są w całkowitej opozycji wobec nauki Słowa Bożego. Terapeuta w pewnym sensie staje się „bogiem” dla swojego klienta, któremu pomaga bardzo często rozpoznać rzekomo zniekształconą interpretację rzeczywistości i zmienić ją w sposób akceptowalny dla klienta.

Terapeuta

Smutnym widokiem jest gdy upadły człowiek poszukuje pomocy w kwestii swojej nieśmiertelnej duszy, u drugiego upadłego człowieka. Jednak większą tragedią jest gdy pastorzy odsyłają chrześcijan, aby ci rozwiązywali swoje problemy w gabinetach terapeutycznych. Co ma wspólnego światłość z ciemnością? Abstrahując już od faktu, że w większości przypadków owymi problemami chrześcijan jest po prostu grzech.

Ta sytuacja jest niezwykle ironiczna bo terapeuta sam zobowiązany jest do troski o własne zdrowie psychiczne, w tym także poddawanie się psychoterapii. Każdy z nich nie tylko powinien przejść własny proces leczenia, ale także poddawać się superwizjii, czyli omawiać swoją pracę z bardziej doświadczonym specjalistą.

Co więcej, w określonych przypadkach terapeuta może odmówić prowadzenia terapii danemu człowiekowi, np. w przypadku różnic światopoglądowych lub aktualnych problemów własnych. Czyli, idąc do „specjalisty od duszy” ze swoim problemem, spotkasz się z odmową pomocy gdyż terapeuta sam ma trudności w tej samej dziedzinie. Co nie zmienia faktu, że we wszystkich innych trudnościach, terapeuta będzie doskonałym fachowcem prowadzącym do uzdrowienia twojej duszy.

Rozmowa

Psychiatra Tomasz Szasz napisał: „Mówiąc prostym językiem, co właściwie robią pacjent i psychoterapeuta? Mówią do siebie nawzajem i słuchają siebie nawzajem. O czym rozmawiają? Ujmując rzecz najprościej, pacjent mówi o sobie, a terapeuta mówi o pacjencie”. Oto cały sekret psychoterapii. Rozmowa. Obecna atomizacja społeczeństwa oraz wirtualność i anonimowość życia sprawiają, że ludzie gotowi są płacić setki złotych tylko za to, aby ktoś ich wysłuchał.

W gabinetach psychoterapeutycznych ma miejsce modelowanie myślenia pacjenta zgodne z systemem wierzeń oraz wartości psychoterapeuty. Poprzez rozmowę, terapeuta wpływa na myślenie swojego klienta, który bardzo często nie potrafi w sposób właściwy zrozumieć swoich problemów.

W żadnej terapii nie ma mowy o grzechu człowieka, będącego podstawą wszystkich naszych problemów. Żaden terapeuta nie powie nam za apostołem Piotrem abyśmy powstrzymywali się od cielesnych pożądliwości, które walczą przeciwko duszy (1P 2:11) i które stanowią źródło naszych trudności. Kiedy nasze pożądliwości zwyciężą naszą duszę, rodzą grzech, którego następstwem jest śmierć (Jk 1:15). Pożądliwości o których pisze Piotr pochodzą ze świata: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha życia (1J 2:16). Pan Jezus powiedział, że z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, nierząd, kradzieże, bluźnierstwa (Mt 15:19).

Dlatego jako ludzie nieobrzezanego serca  (Dz 7:51) potrzebujemy obrzezania w duchu (Rz 2:29). Nowego serca, będącego częścią nowego człowieka stworzonego według Boga w sprawiedliwości i prawdziwej świętości (Ef 4:24). Nasza niefizyczna dusza może funkcjonować właściwie jedynie w prawidłowej relacji z Bogiem. I to Ewangelia jest odpowiedzią na wszystkie problemy człowieka, a nie psychoterapia.

Kończąc warto zacytować Dave’a Hunta, który napisał: „Chrześcijańska psychologia próbuje zmieszać Chrystusa z Freudem i całym zastępem bezbożnych teoretyków, co jest przejawem swoistej ekumenii. Psychologia stanowi most lub inaczej, ekumeniczne spoiwo, zwodniczo łączące chrześcijan z poganami gdy zaczynają mówić tym samym językiem i przyjmować podobne wierzenia. Kapłani humanistycznej religii dokonują rytuałów znanych pod nazwą psychoterapii dla uzdrowienia duszy”.

adam rogulski


wtorek, 21 czerwca 2016

Wielu naukowców i publicystów mówi obecnie o zmierzchu zachodniego chrześcijaństwa. Biorąc pod uwagę zarówno dane ilościowe jak i jakościowe, trudno nie zgodzić się z taką oceną rzeczywistości. Spójrzmy na kraje, które tradycyjnie nazywa się chrześcijańskimi. Gdy otworzymy roczniki statystyczne zobaczymy, że co roku zmniejsza się liczba ludzi, którzy deklarują wiarę chrześcijańską. Z tych samych roczników dowiemy się, że rok w rok wzrasta wskaźnik rozwodów, czy też odsetek tzw. związków kohabitacyjnych.

Jednak liczby to nie wszystko. Warto zobaczyć jaki przekaz niesie ze sobą nasza kultura. Teoretycznie jest to kultura wolności. Faktycznie, pod pozorem wolności głoszona jest pochwała dekadencji i hedonizmu. Kultura masowa atakuje nas z wszystkich stron pochwałą dionizyjskiego sposobu życia.

Widząc te zjawiska można łatwo dojść do przekonania, że chrześcijańska nauka o moralności i pobożności wywiera niewielki wpływ na współczesne społeczeństwa. Gdy zwrócimy uwagę również na to, że w wielu współczesnych chrześcijańskich denominacjach grzech jest usprawiedliwiany a często wręcz akceptowany, to może rzeczywiście mają raję ci, którzy wieszczą zmierzch zachodniego chrześcijaństwa. Czyżby chrześcijaństwo czekało jedynie miejsce w muzeum idei albo religii?

Taką diagnozę stawiają między innymi wyznawcy islamu. To oni odkupują chrześcijańskie świątynie od kościołów, by przerabiać je na meczety. Muzułmanie twierdzą, że Europa już niedługo będzie islamska. Na podparcie swoich tez mają statystyki, które pokazują, że wielu rodowitych Europejczyków nawraca się na ich religię.

Zadajmy sobie dwa fundamentalne pytania. Czy rzeczywiście my, jako chrześcijanie musimy być w głębokiej defensywie? Czy chrześcijaństwo jest skazane na klęskę?

Jestem przekonany, że odpowiedź na tak zadane pytania musi brzmieć NIE. W historii chrześcijaństwa był już podobny moment. Był to czas, kiedy chrześcijaństwo przypominało politeizm. Był to czas wielkiego upadku moralnego. Był to czas, gdy prawie nikt nie znał Słowa Bożego. Był to czas, kiedy wydało się, że islam zaleje Europę. Miało to miejsce na przełomie XV i XVI wieku. Wszelako chrześcijaństwo wytrwało i zwyciężyło. Stało się tak dzięki reformacji i powrotowi do Słowa Bożego, gdyż „Całe Pismo natchnione jest przez Boga i pożyteczne do nauki, do wykazania błędu, do poprawy, do wychowania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był w pełni gotowy, wyposażony do wszelkiego dobrego dzieła” (2 Tym. 3:16-17).*

Współczesna Europa również potrzebuje reformacji a my potrzebujemy powrotu do Słowa Bożego i wynikającej z tego reformacji kulturowej, oraz reformacji wiary. Patrząc na ostatnie 100 lat Zachodu można śmiało powiedzieć, że był to czas odchodzenia od prawd zapisanych w Słowie Bożym i dzisiaj zbieramy tego żniwo.

Jak ma wyglądać współczesna reformacja? Musimy zapomnieć o mądrościach, które do tej pory głosili różni uczeni w piśmie. Wykładania powinna być prosta i fundamentalistyczna. Należy odrzucić wszystko, co stoi w sprzeczności ze Słowem Bożym. Jeżeli mamy zwyciężyć, musimy stać się fundamentalistami chrześcijańskimi, czyli ludźmi, którzy stoją na fundamencie Apostołów i Proroków a których kamieniem węgielnym jest Jezus Chrystus.

Pierwszym i najważniejszym krokiem tak rozumianej reformacji jest powrót do źródła. Powrót do Słowa Bożego jako wykładnika wiary. Apostoł Paweł w Liście do Rzymian pisze: „Nie podporządkowujcie się już więcej wzorcom tego wieku”. Niestety, trzeba przyznać, że jako chrześcijanie, jako Kościół Jezusa Chrystusa w ostatnich latach zaczęliśmy akceptować i podporządkowywać się wzorcom kulturowym, które funkcjonują na świecie.

W ramach podporządkowania się wzorom, które obowiązują we współczesnym świecie zaczęliśmy relatywizować coś, co jest Absolutne ze swojej natury, czyli Słowo Boże. W dzisiejszym Kościele wprowadziliśmy kategorię „mniejszego zła”. Kategoria ta od wieków istnieje na świecie, jednak jest zupełnie nieznana dla Boga. W Jego oczach „czarne jest czarne, a białe jest białe”. Obecnie, jak ludzie niewierzący akceptujemy np. rozwody jako „mniejsze zło”, podczas gdy wielu świeckich psychologów twierdzi, że rozwód zawsze jest złem.

Jako chrześcijanie jesteśmy również zobowiązani do nie uczestniczenia w niemoralnej kulturze masowej. Nie możemy oglądać filmów poprzez które propagowany jest grzech. Nie chodzi jedynie o pornografię lecz o wszelkie przejawy „reklamy zła”. Pod pojęciem „reklama zła” rozumiem zarówno horrory, które ktoś słusznie nazwał „pornografią duchową” jak i filmy gdzie pokazywana jest rozwiązłość. Musimy odciąć się również od muzyki propagującej grzech. Ostatnio, będąc u fryzjera słyszałem piosenkę, której treść można streścić: „wierność jest nudna”. Na pewno nie jest to muzyka dla chrześcijanina.

Jako ludzie wierzący powinniśmy uważać aby nie przemycać do Kościoła sposobu myślenia i funkcjonowania znany z tzw. „normalnego życia”. Identyczny problem istniał w pierwszym kościele. Apostołowie chcieli funkcjonować według znanych im tradycji i zwyczajów judaistycznych. Bóg musiał powołać prześladowcę Kościoła – Saula z Tarsu by pokazać, że On ma inny plan działania.

Świat, w którym przyszło działać pierwszym chrześcijanom nie był wcale ani lepszy ani moralniejszy od tego w którym żyjemy obecnie. W czasach rzymskich normalnym było np. zabijanie dzieci, orgie czy też związki homoseksualne. Jednak pierwszy Kościół nie podporządkował się rzymskim zwyczajom. Pierwsi chrześcijanie głosili radykalnie inną naukę od norm panujących w Imperium Romanum. Prawdą jest, że płacili też wysoką cenę za wierność Słowu Bożemu. Ceną tą były prześladowania, często kończące się śmiercią. Mimo przeszkód ówcześni chrześcijanie zmienili świat.
Winniśmy wykazywać podobną bezkompromisowość jak Kościół w pierwszym wieku. Zło mamy nazywać złem. Grzech – grzechem. Nie możemy relatywizować Bożych praw.

Taka postawa nie pojawi się w nas samoistnie. Należy chcieć zmienić swój sposób myślenia i działania. Zmiana ta jest możliwa jedynie wtedy, kiedy nasze życie będzie podobne do życia Jezusa. Tak jak Chrystus, przede wszystkim chciał się podobać Bogu Ojcu, tak my powinniśmy zmienić nasz sposób myślenia, byśmy realizowali wolę Bożą. Zróbmy co w naszej mocy, by nasze czyny i słowa świadczyły, że jesteśmy przyjaciółmi Boga a nie tego świata.

Dzisiejszy Kościół jest słaby. Może nawet umierający. Jednak patrząc na pierwszy Kościół i jemu żaden człowiek nie dałby szans na przeżycie i triumf. Wbrew okolicznościom Kościół przetrwał i zdobył świat dla Chrystusa. My również możemy tego dokonać. Wystarczy, że skorzystamy z rady Apostoła Pawła: „Nie podporządkowujcie się już więcej wzorcom tego wieku. Niech was przeobraża wasz nowy sposób myślenia, tak, byście potrafili rozpoznać, co jest wolą Bożą, co jest dobre, przyjemne i doskonałe” (Rzym. 12:2).

*Wszelkie cytaty Nowego Testamentu pochodzą z: Nowe Przymierze. Pismo Święte Nowego Testamentu, Wydanie Pierwsze, Ewangeliczny Instytut Biblijny, Liga Biblijna w Polsce, Poznań-Bydgoszcz: 2007.


Maliszak Maciej   

czwartek, 16 czerwca 2016

Mike Bickle – założyciel IHOP w Kansas City oraz Kris Vallotton druga najważniejsza osoba w Bethel Church zaraz po pastorze Billu Johnsonie, spotkali się w Watykanie z papieżem Franciszkiem. 

Dla tych, którzy nie wiedzą kim jest Mike Bickle przypominamy słowa Boba DeWaay’a, który poddał szczegółowej analizie ruch zainicjowany przez Bickle’a: „Ruch Bickle'a jest oparty na alegorycznym odczytaniu Pisma, głębokiej religijności (pietyzmie) oraz mistycyzmie reprezentującym lekko zmodyfikowaną wersję heretyckiego ruchu Późnego Deszczu z lat 40 XX wieku. Bickle twierdzi, że zaczął swoją służbę dzięki słyszalnemu głosowi Boga, który w 1983 roku powiedział mu, by rozpoczął 24-godzinną modlitwę w duchu przybytku Dawida. Ponadto twierdzi, że otrzymał znak, który zdaje się to potwierdzać i że on sam nawet nie wiedział czym była modlitwa w duchu przybytku Dawida, pomimo iż Bóg kazał mu ją rozpocząć. Okazuje się, że były to "modlitwy ze śpiewem proroczym". Gdy odkryto, czym one były, narodził się IHOP.”

O Bethel Church znajdziecie wiele informacji na naszej stronie. Bickle stwierdził, że w czasie spotkania, papież Franciszek zapewnił go o tym, że wierzy iż to Jezus jest jedyną drogą do zbawienia. Papież miał deklarować swoją ogromną miłość do Zbawiciela oraz Pisma Świętego.

Natomiast lider Bethel Church napisał na swoim blogu, że spotkanie z papieżem było prawdopodobnie jednym z najważniejszych momentów w jego życiu. 

Podczas audiencji papież Franciszek powiedział: „Musimy zaprosić proroków z powrotem do kościoła i przyjąć ich z otwartymi ramionami”. Vallotton, założyciel szkoły Bethel produkującej współczesnych proroków i uzdrowicieli, odniósł te słowa bezpośrednio do siebie widząc reakcję innych obecnych pastorów na słowa Franciszka. 

Co ciekawe Vallotton stwierdził, że papież – choć nie określił tego w bezpośrednich słowach – miał doświadczyć chrztu w Duchu Świętym – co jest kluczowym elementem całej teologii nurtów charyzmatycznych.

Vallotton dobrze wie, że dla wielu ludzi wspólnota katolików z ewangelicznie wierzącymi chrześcijanami jest oznaką przygotowywania nowego porządku świata, który zapoczątkuje czas Antychrysta. Lider Bethel Church stwierdził, że trudno mu sobie wyobrazić aby ruch, który po 500 latach wzajemnej nienawiści i prześladowań, dąży do miłości i jedności mógł stać się królestwem szatana. 

Dla Vallottona jest jednoznacznym, że wszelkie głosy sprzeciwu podnoszone są przez „ludzi religijnych, którzy znajdą problem przy każdej okazji!”.

Vallotton insynuuje, że to ludzie nieposłuszni przykazaniu o miłości bliźniego, a nie zwolennicy globalnej jedności, mogą przygotowywać świat dla Antychrysta.

Dla lidera Bethel Church, Franciszek jest człowiekiem wzbudzonym przez Boga w celu pojednania i zburzenia muru nieufności, który przez lata został wzniesiony między braćmi. 

Papież Franciszek stał się bohaterem Krisa Vallottona i nic nie wskazuje na to, aby miało się to kiedykolwiek zmienić.

Czytelniku, podążając za nauką płynącą z kościoła Bethel Church stajesz się częścią ogólnoświatowej religii, która nie ma nic wspólnego z prawdziwym Bogiem. Kultura Bethel Church (Jesus Culture, Sozo, nauka Billa Johnsona itp.) nie jest oparta na prawdziwe Słowa Bożego, ale na zwiedzeniu szatana, którego plan krystalizuje się na naszych oczach.

W następnym materiale zobaczymy jak ważna jest treść naszej wiary i o jakim Jezusie mówią papież Franciszek, Kris Vallotton i Mike Bickle.


"Ci, którzy idą na kompromis z wrogami Chrystusa,
mogą zostać do nich zaliczeni".
Charles Spurgeon

Zobacz także:


wtorek, 14 czerwca 2016

Razem 2016!

wtorek, czerwca 14, 2016 0 Comments
16 lipca w Waszyngtonie odbędzie się wielka impreza „Razem 2016” ("Together 2016"). W wydarzeniu ma wziąć udział ponad 40 znanych mówców, autorów, liderów oraz muzyków związanych ze środowiskiem ewangelicznych chrześcijan w USA. W centrum pogrążającej się w bezbożności Ameryki, zostanie zorganizowane ogromne przedsięwzięcie mające na celu "uwielbianie jedynego i prawdziwego Boga".

Główny organizator tego eventu, Nick Hall stwierdził, że nadszedł właściwy czas aby zwrócić uwagę ludzi na sprawy, które mają prawdziwe znaczenie. Hall powiedział, że „Nadziei oraz pomocy nie możemy szukać u politycznych liderów, ale u Jezusa”. Jego intencją jest wspólna modlitwa i poszukiwanie Boga. „Razem 2016 odkłada na bok to co nas dzieli, aby wywyższyć Jezusa, który nas jednoczy ze sobą” – dodaje Hall.

To wydarzenie jest niezwykle istotne z jeszcze jednego powodu.

„To, że Jego Świętobliwość zdecydował się przemówić w tym historycznym dniu jest świadectwem ukazującym pilność oraz potrzebę, aby naśladowcy Jezusa zjednoczyli się w modlitwie za naszym narodem i światem” – powiedział Nick Hall.

Tak, papież Franciszek zdecydował się przesłać komunikat adresowany do uczestników spotkania. Jest to kolejne, intencjonalne działanie mające określony i jednoznaczny cel. To część programu Nowej Ewangelizacji, który jest realizowany również i w naszym kraju, a który nie ma nic wspólnego z Wielkim Nakazem Misyjnym danym przez naszego Pana.

Nadchodzi czas kiedy jedna globalna religia światowa wraz z nowym rządem odrzucą Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela i Pana. Niezależnie od tego czy liderzy i muzycy biorący udział w „Razem 2016” zdają sobie z tego sprawę czy nie, przyczyniają się do tworzenia nowej religijnej rzeczywistości zgodnej z proroctwami biblijnymi.

W Ameryce podobnie jak w innych miejscach na świecie słyszymy wezwanie do przebudzenia. Jednakże każdy rozsądnie myślący chrześcijanin musi zadać sobie pytanie czy Biblia mówi o przebudzeniu czy odstępstwie? O umiłowaniu Zbawiciela czy też Jego odrzuceniu? O poszukiwaniu zdrowej nauki, czy zgromadzeniu sobie nauczycieli według własnych pożądliwości? (2Tm 4:3).

Poniżej przedstawiamy listę osób zaangażowanych w event „Razem 2016”, które mogą być znane polskim czytelnikom. Może znajdziesz wśród nich i swoich ulubieńców:

Hillsong United, Lecrae, Kari Jobe, Francis Chan, Ravi Zacharias, Josh Mcdowell, Michael W. Smith, Ann Voskamp, Kirk Franklin.

"Ci, którzy idą na kompromis z wrogami Chrystusa, mogą zostać do nich zaliczeni". Charles Spurgeon

środa, 8 czerwca 2016

Co by się stało z historią tego świata gdyby Jakub nie podarował Józefowi długiej szaty z rękawami (1M 37:3)?
Nie ma szaty, nie ma zawiści ze strony starszych braci.
Nie ma zawiści, nie ma zdradzieckiej sprzedaży Józefa kupcom midianicckim.
Nie ma sprzedaży kupcom midianicckim, nie ma zesłania do Egiptu.
Nie ma zesłania do Egiptu, nie ma spotkania z Potyfarem.
Nie ma spotkania z Potyfarem, nie ma problemów z jego lubieżną żoną.
Nie ma problemów z jego żoną, nie ma uwięzienia.
Nie ma pobytu w więzieniu, nie ma interpretacji snu Faraona.
Nie ma interpretacji snu Faraona, nie ma wyniesienia Józefa do godności namiestnika całej ziemi egipskiej.

Nie ma wyniesienia Józefa, nie ma pojednania z braćmi.
Nie ma pojednania z braćmi, nie ma wędrówki ludu żydowskiego do Egiptu.
Nie ma migracji do Egiptu, nie ma wyjścia z Egiptu.
Nie ma exodusu z Egiptu nie ma Mojżesza.
Nie ma Mojżesza, nie ma prawa, nie ma proroków – nie ma Chrystusa!

Czy myślisz, że Jakub podarował Józefowi długą szatę przez przypadek? Czy może to wszystko było częścią Bożego planu?

Bóg wszystko uczynił ku dobremu.

Sproul, R.C.
Does God Control Everything? 

niedziela, 5 czerwca 2016

Boże pochodzenie Pisma

niedziela, czerwca 05, 2016 0 Comments
Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany.” (2 Tymoteusza 3:16-17)

Pismo, jak można zauważyć świadczy o tym, że Bóg objawiał siebie samego stopniowo, budując na każdym poprzednim objawieniu, aż do momentu gdy objawił się ostatecznie w osobie Jezusa Chrystusa (Hebrajczyków 1:1-2). Pomimo faktu, że posłużył się językiem ludzi i to ludzi użył jako autorów, to Bóg jest podstawowym źródłem Biblii co daje nam pewność, że to Boże objawienie roztacza się przed nami w Piśmie w harmonijny sposób, nie zaprzeczając sobie w żadnym miejscu. Kiedy mówimy o pochodzeniu Pisma to w rzeczy samej mówimy o tym, że Pismo pochodzi od samego Boga.

Wiele biblijnych fragmentów o tym świadczy, jednak to 2 List Tymoteusza 3:16-17 jest najprawdopodobniej najważniejszym z nich wszystkich. W nim bowiem Apostoł Paweł mówi nam, że „całe Pismo przez Boga jest natchnione.” Słowa przetłumaczone jako „natchnione” to próba oddania greckiego wyrażenia theopneustos i jako nawiązujące do „tchnienia” jest być może najbardziej dosłownym przekazem znaczenia tego słowa. Ludzka mowa żeby była w ogóle mową wymaga tego, by wydychać powietrze. Powietrze, które wydobywa się z naszych płuc, żeby wywołało dźwięk, musi przejść przez nasze struny głosowe, wprowadzając je w wibracje o określonej częstotliwości, a dźwięk ten w naszych ustach przyjmuje zewnętrzną formę tego, co nazywamy słowami.

Paweł mówiąc, że to Bóg “tchnął” słowa Pisma przekazuje nam ten fakt, że słowa zapisane w Biblii są tak naprawdę słowami Pana. Podobnie jak słowa, które my mówimy są naszą mową ponieważ to my je niejako tworzymy wydychając powietrze przez struny głosowe i usta, słowa zapisane w Piśmie są słowami Boga, gdyż to On dał im początek. Tak, to prawda, że to ludzie spisali te słowa, ale nie są one przez to mniej Bożymi słowami niż byłyby, gdyby to sam Bóg wziął do ręki pióro i spisał je.

Dzisiaj wielu ludzi uważa nas za nierozumnych, może nawet szalonych, jako że żyjemy kierując się nauczaniem Pisma napisanego w odległych czasach, przez ludzi, którzy nie mogli korzystać z tak wielu osiągnięć technologicznych jak my dzisiaj. Biorąc pod uwagę tę kulturalną presję, bardzo łatwo możemy przyjąć poglądy na temat Pisma jakie głosi świat, jeśli nie będziemy gorliwi w pamiętaniu o Bożym pochodzeniu Pisma. 

Idziemy za nauczaniem Biblii nie dlatego, że wywołuje ona w nas ckliwe wspomnienia z dzieciństwa, kiedy chodziliśmy do kościoła a nasi rodzice czytali nam ją na głos. Odrzucamy współczesne rozumienie moralności nie dlatego, że jesteśmy niemyślącymi dewotami, którzy odrzucają możliwość bycia szczęśliwym przez osoby inne od nas. Nasza pewność jeśli chodzi o Biblię nie jest spowodowana strachliwym odrzuceniem tego wszystkiego, co nauka może nam przekazać. Nie w tym rzecz; dążymy do tego, by nasze życie było zgodne z nauczaniem Pisma ponieważ wierzymy, że jest to Słowa Boga, a my jako ludzie nie mamy innego wyjścia, żeby nie wierzyć i żyć tak, jak zaplanował nasz Stwórca.

Coram Deo[1]
Musimy być utwierdzeni i pewni co do tego, że Pismo jest Słowem Bożym, w przeciwnym bowiem razie nie będziemy w stanie ostać się w dniu próby. Choć napisane tysiące lat wcześniej, Pismo jest objawieniem samego Boga. To, co mówi Biblia – mówi Pan – i to jest powód, dla którego powinniśmy znać, kochać i przestrzegać nauczania Pisma.



Tłumaczył: Miszael 
Źródło: http://www.ligonier.org/learn/devotionals/divine-origin-scripture/








[1] Od tłumacza: Łacińskie wyrażenie znaczące „w obecności Boga”.