5sola.pl

Soli Deo Gloria

środa, 4 maja 2016

O herezji i łowcach zwiedzeń

„W obecnym wieku, szczycącym się oświeceniem, Kościół Chrystusa stoi wobec świata pogrążonego w średniowiecznej ciemności i prawie całkowicie oddanego bałwochwalstwu. Złość człowieka osiągnęła już nieomal swoje granice. Szatan objawia na różne sposoby, że opanował świat. Ma on wpływ na serca ludzi i niszczy ich zmysły. Ludzie są masowo zwiedzeni ułudami przewrotnego pokolenia i żyją w ciemności błędu. Panujący w naszych czasach duch jest duchem niewierności i odstępstwa – duchem domniemanego oświecenia – rzekomego poznania prawdy, w rzeczywistości jednak duchem ślepej arogancji. Panuje duch opozycji wobec jasnego Słowa Bożego i świadectwa Jego Ducha, duch bałwochwalczego wywyższania czysto ludzkiego rozsądku, ponad mądrość objawioną przez Boga. Tego niszczycielskiego ducha niewiary można spotkać w każdym kraju, przenika on wszystkie warstwy społeczne. Wpajany jest na wielu uniwersytetach, wyższych uczelniach i w szkołach średnich, przenika nawet na zajęcia w szkołach podstawowych i przedszkolach. Tysiące tych, którzy zowią się chrześcijaninami, słuchają duchów kłamstwa. Szukającemu prawdy wszędzie sprzeciwia się duch ciemności, w szacie religii. Bóg pragnie, by ci którzy do Niego należą mieli z Nim właściwą relację. Winni oni każdej walczącej na świecie duszy objawić co to znaczy praktykować miłość i być pokornym przed swoim Bogiem”. Skoro widzimy, że zbliża się już koniec naszych czasów, ważne jest zwłaszcza to, jakie miejsce w naszym życiu zajmuje Pismo Święte. Słowo Boże powinno być wytyczną naszej wiary i postępowania, bowiem zwodzenia szatana są coraz bardziej podstępne i trudno je rozpoznać. Żyjemy w czasach, w których złe moce atakuję dzieci Boże z wielką gwałtownością”. Manfred Heide


"Pobożna osoba musi być bardziej zaniepokojona, bardziej obciążona z powodu hańby Kościoła, niż jakiegokolwiek innego zła na świecie." David Wilkerson


Apologetyka jest dziś chyba najbardziej niezrozumiałym obszarem posługi w Kościele. Nie tylko niezrozumiałym, ale również najczęściej atakowanym jako ten, który stwarza podziały w Ciele Chrystusa. Jest to bardzo poważne oskarżenie i warto przyjrzeć się temu z bliska. Większość chrześcijan nie chce słuchać biblijnej krytyki służb swoich ulubieńców. Żyjemy w czasie gdy protestanci zgadzają się z papieżem Franciszkiem negującym rolę teologii na rzecz „braterstwa i miłości ludzi wierzących”, aniżeli z apostołem Janem wzywającym do badania duchów.

Na całym świecie możemy zobaczyć szybki wzrost najróżniejszych nauk oraz fałszywych ruchów. Służby zajmujące się analizą tych nowych zjawisk w kościele są również najczęściej atakowane. Większość chrześcijan nie chce przyjąć do świadomości faktu, że sam Pan Jezus zapowiedział wielkie, globalne zwiedzenie w czasach ostatecznych. Wbrew powszechnemu myśleniu, kwestia zwiedzenia w kościele nie jest wymysłem nadgorliwych łowców, pozbawionych miłości, których życie przepełnione jest pustą i martwą teologią. Na naszych oczach wypełnia się proroctwo Chrystusa, a czas końca wszystkiego zbliża się nieuchronnie.
Kościół nie powinien obawiać się zewnętrznego zagrożenia ze strony Świadków Jehowy, Mormonów czy też innych kultów i sekt. Ich fałszywe nauczanie jest dla większości z nas oczywiste i nie stanowi realnego zagrożenia dla naszej wiary. Problem jednak pojawia się w momencie, gdy fałszywe nauczanie znajdzie się wewnątrz kościoła. To właśnie z tego powodu ludzie pragnący żyć w prawdzie muszą nieustannie poddawać biblijnej krytyce wszystkie nowości wprowadzane do społeczności ewangelicznych.

Na wstępie wspomnieliśmy o ataku na „łowców zwiedzeń”, czyli ludzi poddających biblijnej krytyce nowe trendy i zjawiska w kościołach. Najczęściej ten atak ma spersonalizowany charakter uderzający w życie danego człowieka, a nie merytoryczną dyskusję opartą o naukę Słowa Bożego. Jest to bardzo przewrotna sytuacja gdyż zamiast skupiać uwagę na najdziwniejszych naukach będących rzekomo Bożego pochodzenia, cała uwaga zostaje zwrócona jest w kierunku „krytykantów”. Ale czy takie działanie również nie jest częścią świadomego planu?


Co to jest herezja?

Herezja może być zdefiniowana jako odejście od ortodoksyjnego chrześcijaństwa, którego nauka i praktyka wykracza poza naukę apostołów. Przyjmujemy, że wiara została raz na zawsze przekazana świętym (Jud 1:3) dlatego też odrzucamy każde nowe objawienie. Herezja bardzo często zaprzecza podstawowym doktrynom biblijnym. W tym aspekcie odnosi się do grup, które odrzucają fundamenty wiary chrześcijańskiej.

Podobno prawda obroni się sama. To stwierdzenie jednak jest nie tylko niebiblijne, ale również katastrofalne w swoich skutkach. Zobaczcie na wszystkie fałszywe ruchy religijne, które miały miejsce w samym sercu kościoła chrześcijańskiego (1 J 2:19). Ci ludzie wyszli z kościoła a nie ze świata. Judasz był jednym z apostołów. Główny atak nie przyszedł z zewnątrz, ale ze środka. Mury kościoła powinny nas ochraniać przed zgubną herezją, a strażnicy muszą czuwać, a nie poddawać się duchowemu letargu. To ich odpowiedzialnością jest ochrona kościoła przed kłamstwem. Dziś zamiast poczucia szacunku wobec ludzi, którzy umiłowali prawdę, możemy się spotkać z ich potępieniem, wyszydzeniem, wyśmianiem oraz zamknięciem w pejoratywnym pudełku obklejonym etykietą: „łowcy zwiedzeń”.

Zdaniem Mike’a Oppenheimera jest wiele rzeczy, które nie powinny być nazywane herezją. Pomimo, że są fałszywe i szkodliwe dla życia duchowego wierzącego, to jednak jego zdaniem nie będą one miały wpływu na ich wieczność. Herezje są zwodnicze i destrukcyjne w różnych stopniach. Jednakże z pewnością istnieją nauki, które mogą doprowadzić do duchowej śmierci człowieka wierzącego. Wiele niewinnie zaczynających się ustępstw w stosunku do kłamstwa może również okazać się równią pochyłą, w kierunku coraz większego odstępstwa, które w ostateczności doprowadzi do potępienia. Odstępstwo od prawdy bardzo rzadko zaczyna się niezwykle spektakularnie. Najczęściej są to drobne kompromisy przejawiające się w kwestionowaniu autorytetu Biblii,  przyjmowaniu nowego objawienia czy też braku posłuszeństwa całej nauce Słowa Bożego.

Biblijne osądzanie

Greckie słowo oznaczjace „sądzić” to krino. Przedrostek ana daje nam słowo anakrino oznaczające tego kto sądzi (bada) wszystkie rzeczy. Jacob Prasch słusznie zauważa, że: „Bóg w Swoim Słowie nakazuje nam anakrino. To nie jest prawo, to nie jest przywilej, to nie jest jakaś sugestia, to nie jest coś co jest nam zalecane. Nakazano nam to robić! A jeśli nie rozeznajemy to brakuje nam mądrości”.

Innym greckim słowem związanym z poruszaną tematyką jest diakrino, które oznacza: wydawać decyzję, dokonywać wyboru. Podobnie Jacob Prasch wskazuje, że: „Duch Święty przemawiający przez Pawła nakazuje nam diakrino. Nie jest nam dozwolone diakrino, nie jest nam zalecanie diakrino, nie jesteśmy uprzywilejowani aby diakrino – jest nam nakazane aby diakrino. To nie jest tak, że sądzenie jest akceptowalne, to unikanie sądu jest nie do przyjęcia”.

Chyba każdy kto kiedykolwiek zakwestionował nowego proroka, albo któregokolwiek z najpopularniejszych obecnie nauczycieli spotkał się z podobną opozycją: Nie sądź. Krytycy „łowców zwiedzeń” opierają się tutaj na słowach Pana Jezusa z Ewangelii Mateusza 7:1. Oczywiście ich argumentacja nie przejdzie najprostszej próby interpretacji Biblii, która mówi o tym, że Słowo Boże zawsze należy czytać w kontekście. Ten fragment nauczania Jezusa wyraźnie zakazuje nam być hipokrytami w naszym osądzie, a nie dotyczy oceny fałszywych nauczycieli. Tutaj znajdziemy greckie słowo hupokrites, bo Słowo Boże zabrania nam być hipokrytami w naszym życiu.

Jako dzieci Boże powinnyśmy nieustannie żyć w postawie umiłowania prawdy Słowa Bożego. Umiłowania jej ponad znaki i cuda, ponad elokwentność i owoce służby nowych nauczycieli, ponad nowe fantastyczne objawiania. Powinniśmy również modlić się do Boga, aby zachował nas przed zwiedzeniem, a sami zrobić wszystko co w naszej mocy aby go uniknąć.

Pamiętam jak kiedyś rozmawiałem z pewnym dojrzałym chrześcijaninem, który stwierdził, że problem zwiedzenia wcale go nie dotyczy bo on „codziennie się modli”. Jest to o tyle ciekawe, bo ten sam człowiek jednocześnie zachwalał jedną z książek przepełnioną mistycyzmem katolickim, naukami Junga oraz duchowością kontemplacyjną. Wierzę w to, że ten człowiek naprawdę codziennie modlił się do Boga, ale to wcale nie zwalniało go z obowiązku biblijnego rozeznania.

Jeszcze większą tragedią jest sytuacja kiedy starsi w kościele zaniedbują swoje obowiązki ochrony owiec i pozwalają na to, aby wiele fałszywych nauk penetrowało ich zbory.

Pierwszy kościół nie bał się nazywać rzeczy po imieniu. Tom Pennington również i nas zachęca abyśmy nie bali się używać języka z Listu Judy czy też Drugiego Listu Piotra. Nie możemy bać się powiedzieć za Pawłem, że ludzie którzy nauczają fałszywej ewangelii są anatema – przeklęci. Jeśli coś jest w rzeczywistości herezją nie powstrzymujmy się przed radykalnym ostrzeżeniem innych ludzi. Niech fałszywie pojmowane pojęcie miłości nie powstrzymuje nas przed zachowaniem biblijnych standardów oceny.

Herezja stanowi najczęściej podróbkę Bożej prawdy. Dlatego z taką wielką łatwością znajduje otwarte drzwi w kościołach ewangelicznych. Pamiętajmy, że szatan na pustyni zniekształcał Słowo Boże a nie zaprzeczał jego istnieniu. Wyrywał z kontekstu biblijne wersety podobnie jak to czynią dziś fałszywi nauczyciele.

Czy wszyscy ci którzy oddali życie za prawdę również mogą zostać zakwalifikowani jako „łowcy herezji”? Czy sprzeciw wobec złego nauczania i wykrzywiania Bożej prawdy jest powodem do wstydu?
Pamiętajmy, że szatan by ukryć swoje działanie i zwieść ludzi, nigdy nie nazywa swoich dzieł po imieniu. Diabeł – jak pisze M. Heide – strategicznie rzez biorąc postępuje bardzo sprytnie: dostosowuje się do ludzi. Jednego łapie na amulety, innego być może bardziej wykształconego na metody naukowe jak np. trening autogenny. Jeszcze innych – ludzi wierzących – na metody religijne i błędne nauki.

Bóg w swojej suwerennej mądrości pozwala aby kłamstwo dojrzewało w obrębie kościoła tak aby wierzący mogli skutecznie rozpoznać różnicę pomiędzy nim a prawdą. Podobnie Bóg pozwala na funkcjonowanie fałszywych braci, aby prawdziwe dzieci Boże nauczyły się radzić sobie z kąkolem wewnątrz kościoła. Nie jesteśmy zachęcani do wojowania mieczem, ale do duchowego rozeznania w sprawach najwyższej wagi. Jeśli ludzie nie wyrzekną się swoich fałszywych nauk powinni być wyłączeni ze społeczności dla swojego dobra, ale przede wszystkim dla dobra innych. Celem biblijnej dyscypliny zawsze jest przywrócenie człowieka błądzącego a nie jego potępienie.

Mogą nazwać cię łowcą herezji, ale pamiętaj, że Bóg wymaga od chrześcijan dojrzałości i posłuszeństwa. Musimy być ludźmi, którzy będą w stanie odróżnić prawdę od kłamstwa. Strach przed człowiekiem to wielkie sidło i wielu ludzi wpada w tę pułapkę. Bojaźń Pańska jest początkiem mądrości.
Coraz więcej ludzi w kościele będzie tłumić prawdę i deprecjonować jej znaczenie na rzecz miłości i jedności. 

Czytelniku, bracie, siostro – nie jesteś sam. Istnieje wiele osób, które ma podobne pytania i wątpliwości jak ty. Pamiętaj, że jesteśmy powołani do tego, aby być posłusznymi Bogu i Jego Słowu a nie człowiekowi.